Od kilkunastu dni modlę się nowenną w pewnej ważnej dla mnie intencji. Już od drugiego dnia zaczęły się pojawiać wątpliwości, myśli „nie ma sensu się modlić, przecież modlitwa nic nie zmieni”, paraliżujący strach, napady płaczu. Czasem te myśli pojawiały się także podczas modlitwy, jednak zawsze po modlitwie czułam spokój. Ósmego dnia nowenny siedziałam w pracy i znów zaczęłam odczuwać rozpacz i zwątpienie, prosiłam w myślach Boga o pomoc i pocieszenie.Prosto z pracy pojechałam na adorację i zaczęłam odmawiać nowennę. I wtedy stało się coś niesamowitego. Pierwszy raz w życiu poczułam obok mnie obecność Jezusa, zrozumiałam że klęczę właśnie przed tym samym Jezusem, który uzdrawiał ludzi, który niósł swój krzyż i dał się ukrzyżować za moje grzechy. Nie potrafię opisać słowami, tego co czułam i jak nie mogłam oderwać wzroku od najświętszego sakramentu. Tego samego dnia przyjęłam komunię świętą i też pierwszy raz w życiu zdałam sobie sprawę, że w eucharystii jest zmartwychwstały Chrystus.
Czy moja nowenna zostanie wysłuchana? Nie wiem. Nadal się modlę i wierzę, że Maryja mi pomoże. Ale wiem, że gdyby nie nowenna, nie pojechałabym tego dnia na adorację i nie doświadczyła obecności Jezusa.
To najpiękniejszy dzień, gdy niespodziewanie Pan przychodzi do naszego życia, zwłaszcza po okresie stagnacji i niewiary.
Polecam wszystkim nowe rozważania ks. Glasa do Drogi Krzyżowej przygotowane na czas epidemii. Można znaleźć w sieci.
Dziękuję.