Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Magda: Maryja Naszym ratunkiem!

O nowennie dowiedziałam się jakiś rok temu od moich rodziców, którzy od zawsze byli bardzo wierzący, a od kilku lat postanowili pielgrzymować, co spowodowało, że dowiedzieli się, a tym samym ja jako ich córka, o wielu modlitwach i świętych, o których dotąd nie mieliśmy pojęcia. Jednak nieważne ile moi rodzice się modlili, ja poszłam swoją drogą i przyznaję, Bóg zawsze był obecny, ale moje relacje z nim z latami się bardzo ochładzały. Jako dziecko miałam aspiracje zostania zakonnicą, uczestniczyłam w scholi i ogólnie byłam blisko Kościoła. Później nadszedł okres dojrzewania, z Bogiem i Kościołem bywało różnie; poznałam swojego obecnego męża mając 17 lat, co jeszcze trochę oderwało mnie od Kościoła. Pochodził on z bardzo trudnej rodziny, dużo o niego walczyliśmy, na szczęście się udało (z Bożą pomocą co teraz mogę powiedzieć, bo wcześniej byłam zbyt próżna i myślałam, że to ja go uratowałam z tego środowiska). Aktualnie mija nam 9 lat po ślubie i lepszego męża nie mogłam sobie wyśnić, nie wiem czym na niego zasłużyłam. Jednakże jak bardzo nie bylibyśmy zgrani w wielu aspektach, tak oboje bardzo zaniedbaliśmy ten największy dar jakim jest wiara i z czasem odchodziliśmy od Boga, dalej w niego wierząc, ale po jakimś czasie już nie praktykując chodzenia do Kościoła, czy codziennej modlitwy. Musiało dojść do katastrofy. W zeszłym roku wszystko zaczęło się sypać.

Żyjąc życiem świeckim wszystko rozumieliśmy przez pryzmat czysto ludzki, co powodowało niejednokrotnie frustracje, lęki, ściągało na nas różne drobne i większe nieszczęścia: począwszy od chorób naszych zwierząt, po zepsuty notorycznie samochód, który jak dotąd nigdy się nie psuł, po poważniejsze sprawy związane ze zdrowiem – permanentny lęk i zamartwianie wpędziły mnie w ciężką depresję – oraz z rodziną – mama mojego męża bardzo ciężko i nagle zachorowała na raka. Wszystko, dosłownie wszystko się waliło. Nawet w mieszkaniu nie wszystko było tak jak powinno, często miałam bardzo złe sny, w których byłam atakowana przez Szatana, przez co musiałam nieraz spać w różańcu (raz nawet został on z mojej szyi zerwany nie wiedzieć jak – gdy wstałam po prostu zsunął mi się z szyi i rozprysnął na podłodze). To wszystko doprowadziło do tego, że zwolniłam się z pracy – ułudnie myślałam, że posiedzenie kilku miesięcy w domu dla regeneracji coś pomoże; szukałam nawet pomocy psychiatrycznej. Myślałam, że leki i trochę wolnego załatwią sprawę. Szczęśliwie do psychiatry nie trafiłam, ale niedługo potem pojawiły się też problemy materialne… ogólnie nie chciało mi się żyć. Nigdy nie sądziłam, że można tak bardzo nisko upaść mentalnie i być tak zgniecionym, nawet przez drobnostki, a jednak mnie się udało. Dalej jednak na przekór walczyłam z Bogiem, często do niego „wrzeszcząc”, co on robi z moim życiem i dlaczego jest tak ciężko. dlaczego wszystko jest na „NIE”. Odpowiedzi przyszły z czasem, ale bez Maryi i nowenny niczego bym się nie dowiedziała.

Nadszedł październik, miesiąc różańcowy. Byłam już wtedy w domu, nie pracowałam, lecz nic nie ulegało poprawie. Do tego zmarła mama męża, co jeszcze dodatkowo emocjonalnie nas obciążyło.

I później przyszedł impuls. Poszłam na różaniec. Z rozgoryczeniem, z bólem,z pretensjami, ale z drugiej strony z myślą, że jeśli Bóg mnie/Nas nie uratuje to nikt ani nic tego nie uczyni. I wtedy na tej dokładnie mszy była część bolesna różańca, modlitwa w Ogrójcu, a ksiądz w rozważaniach ujął, że Jezus modląc się, borykał się ze wszystkimi skrajnymi emocjami, nawet można rzec, że otarł się o depresję. Tak powiedział, padły te słowa, akurat wtedy, kiedy ja byłam na mszy i kiedy sama borykałam się z bardzo silną depresją. To było oczyszczające. Jezusa targały silne emocje, nie potrafił sobie poradzić z myślami i oddał się swemu Ojcu. Tak i ja postanowiłam całkowicie się mu oddać. Zaczęłam zmawiać w domu różaniec, a 2-3 dni później dostałam impuls (teraz wiem, że od Ducha Świętego) by zmówić nowennę pompejańską, ale nie za siebie, ale za mojego męża, który był równie doświadczony i równie obciążony troskami. Stracił mamę, był jedynym żywicielem rodziny, a do tego miał żonę w depresji. Wiedziałam, że muszę zmówić nowennę za niego, aby przez wstawiennictwo Maryi Bóg dał mu siłę by to wszystko przetrwał. Byłam jednak przerażona – ja, która miała problem skupić się na jednym różańcu, mam zmawiać go aż trzy razy: całe 45 tajemnic. Było różnie, często płakałam, albo zasypiałam, albo moje myśli błądziły nie wiadomo gdzie. Jednak trwałam, a im było ciężej tym moja determinacja rosła. I to co się wydarzyło przeszło wszelkie oczekiwania. Nie dość, że mój mąż z powrotem zbliżył się do Boga, to jeszcze udźwignął wszystko, co nam się na głowę sypało, a do tego Maryja, cudowna i najlepsza, uzdrowiła mnie z depresji. Nie modliłam się o to, ale to po prostu się stało. Zły walczył; wtłaczał mi do głowy różne myśli, stawiał kłody, ale nieugięcie i z ufnością oddałam Nas – mnie i męża – Maryi. Ona zrobiła dla nas tyle, że brak mi słów i do końca życia nie będę potrafiła jej za to podziękować.

Wiele rzeczy również zrozumiałam. Otrzymałam masę odpowiedzi na stawiane pytania, dlaczego pewne rzeczy w moim życiu potoczyły się tak, a tak. Wszystko mi się rozjaśniło, jakby ktoś zapalał światełka przy niektórych punktach mojego życia. Moje zachowanie również uległo zmianie: wiele złych i przykrych rzeczy spotkało mnie przez mój brak pokory, niedocenianie tego, co się ma, chęć sięgania po więcej, mimo że od dawna uważałam się za osobę, która niewiele do szczęścia potrzebuje. Jakże się myliłam. Może i nie potrzebowałam wiele, ale za to potrzebowałam wyłącznie tego, co było mi zbyteczne, a nie skupiałam się na tym, co naprawdę istotne – na Bogu.

Po pierwszej nowennie od razu zaczęłam zmawiać kolejną, wiedząc, że ja i różaniec, ja i nowenna pompejańska jesteśmy już nierozerwalnie związane. Ponownie zadałam Mateńce pytanie o intencję, bowiem znów czułam, że mam się za siebie samą nie modlić – a przecież chciałam, bo szukam pracy, w której będę się mogła spełniać. Maryja wyraźnie wysłała mi impuls przez Ducha Świętego, że mam zmówić nowennę za dusze czyśćcowe. Tak też uczyniłam. Obecnie jestem w przedostatnim dniu części błagalnej i ponownie Maryja obdarzyła nas pełnią łask. Nasz dom wypełnił się ciepłem i spokojem; Maryja rozwiązała również dręczące nas obawy o zwierzęta, o których los zadbała w przecudowny sposób. Do tego, choć materialnie stoimy dosyć kiepsko to pozwala mi spełniać się w mojej pasji jaką jest jazda konna. Jak wiadomo to drogi sport, lecz Mateńka wie, że sprawia mi to ogromnie dużo radości, więc dała mi możliwość jeździć na koniu dzielącej moją pasję szwagierki, co pozwala mi zaoszczędzić. Dziękuję za to po stokroć! I choć jak dotąd nie znalazłam pracy to się nie martwię, bo wszystko w rękach kochanej Mamy i Taty w Niebiosach. Wierzę i ufam, że będzie dobrze, tylko muszę pokornie czekać i robić swoje.

Na koniec jeszcze kilka słów: jutro jest ostatni dzień części błagalnej mojej drugiej nowenny zmawianej w intencji dusz czyśćcowych – w tym samym dniu jest też Msza za dusze czyśćcowe, zupełnie przypadkiem zamówiona przez moją mamę. Czuję, że muszę być na tej Mszy. Niesamowita zbieżność. Ponadto podczas nowenny bardzo dużo modliłam się również do św. Rity, o opiekę i wstawiennictwo; poczułam, że ona, jako patronka spraw trudnych i beznadziejnych zaopiekuje się mną i moim mężem. Ostatnio nawet do głowy przyszła mi myśl o pojechaniu do Włoch, do jej sanktuarium, ale jako że mamy taką sytuację a nie inną to nigdzie nie jeździmy, tym bardziej gdzie wyprawa do Włoch! I kilka dni później dowiedziałam się, że w moim mieście, w jednym konkretnym dniu każdego miesiąca odbywa się nabożeństwo ku czci świętej Rity właśnie! Do tego są wystawiane jej relikwie. Po prostu brak mi słów. Już wyczekuję tej Mszy.

Przepraszam za tyle tekstu, ale to świadectwo po prostu ze mnie wypłynęło. Teraz wiem, że nie ma nic ponad Boga, Maryję i świętych, którzy pomagają nam tym, że po prostu są i ingerują w nasze życie jeśli tylko się im oddamy. Nieważne, czy to sprawy błahe,czy naprawdę istotne. Grunt to zaufać i oddać się całkowicie, bezgranicznie. Niech Bóg Wam błogosławi i proszę, chwyćcie za różaniec, bo to jedyne, co jest stałe i pewne, a co może Nas uratować i pokrzepić.

0 0 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
8 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
agata
agata
16.03.20 22:36

aha, i myślę też, że nie ma potrzeby pisać imienia złego wielką literą.

agata
agata
16.03.20 22:23

bardzo fajne świadectwo. o bardzo ładnie napisane. mam tylko parę refleksji. po pierwsze: moim zdaniem to żadna próżność mówić, że dzięki tobie twój mąż zbliżył się do Boga. tak, to dzięki tobie. rękami Boga, ale to ty chciałaś się modlić. 🙂 po drugie: napisałaś, że szukałaś NAWET pomocy psychiatrycznej i że szczęśliwie do psychiatry nie trafiłaś. to błędne myślenie. psychiatra to pierwsza osoba, którą trzeba odwiedzić przy spadku nastroju, nasilającym się dłużej niż dwa miesiące. ja wzbraniałam się przed nim rok, aż nerwica i depresja doprowadziły mnie niemal do permanentnej psychozy. tylko dzięki lekom nadal żyję. i ważna jest oczywiście… Czytaj więcej »

Paweł
Paweł
10.03.20 20:35

Piękne świadectwo! Zauważyłem,że coraz więcej osób odmawia NP za dusze czyśćcowe co mnie bardzo cieszy, oby nam się udało jak najszybciej opróżnić czyściec 🙂 W dodatku duszyczki te są bardzo wdzięczne 🙂

Danusia
Danusia
10.03.20 17:19

Nowenna to 15 tajemnic dziennie lub jak ktoś chce to dodatkowo tajemnice światła

Ewa
Ewa
10.03.20 16:41

Piękne świadectwo.
Modlitwa ma potężną moc,daje nam odpowiedzi na wiele pytań i chroni nas.
Chwała Matce Bożej Różańcowej

Kasia
Kasia
10.03.20 13:39

Magdo, w kwestii finansowej módl się do o. Wenantego Katarzynca i św Judy Tadeusza. Polecam Ciebie w moich modlitwach!

Małgosia Sandecka
Małgosia Sandecka
10.03.20 11:48

Magdo.. Z serca dziękuję Ci za to przepiękne świadectwo! Bardzo bardzo mi pomogło, w wielu miejscach Twojego wyznania odnalazłam siebie samą.. Zwykle nie czytam takich długich elaboratów;) ale Twój tekst przeczytałam do ostatniej literki i żałowałam, że nie jest dłuższy! Najserdeczniej Ciebie pozdrawiam, życzę wszelkiego dobra od Boga i Jego cudownej Matki!!

Domi_nika
Domi_nika
10.03.20 10:48

Magdo bardzo dziękuję za to piękne i dające nadzieję świadectwo. Maryja zawsze spieszy z pomocą swoim dzieciom

8
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x