Muszę przyznać, że czasem z lekką zazdrością czytałam świadectwa innych odnośnie otrzymanych łask, bo u mnie dość stabilnie było, że tak to ujmę. To była moja pierwsza Nowenna Pompejańska.
Skończyłam ją w Wigilię, modliłam się o szczęśliwą miłość i szczęśliwe małżeństwo, o dobrego kochającego męża. Nadal liczę na otrzymanie łaski i choć czasem ogarniają mnie wątpliwości, nadal mocno wierzę, że i ja zostanę wysłuchana. Staram się by codziennie odmówić w tej intencji jedną część Różańca. Sama czas modlitwy podczas Nowenny nie był dla mnie specjalnie trudny. Miałam dwa momenty takiego naprawdę ogromnego zwątpienia, ale mimo łez w oczach i rozpaczy modliłam się dalej. I dwa momenty pozytywnych zrządzeń losu, które wiążę właśnie z Nowenną. Najtrudniejsza była końcówka, byłam dość nerwowa, a dodatkowo doszły problemy w pracy.
Poza ostatnimi dniami Modlitwy to zaobserwowałam w sobie więcej spokoju i cierpliwości do innych. Czasem, gdy zaczynały mnie nachodzić czarne myśli, brałam Różaniec i rozjaśniałam swój umysł Modlitwą 🙂 I tak polubiłam modlitwę w trakcie jazdy autem (włączam sobie na Youtube Ojca Szustaka i razem z Nim się modlę), że teraz też najchętniej modlę się w aucie i muszę przyznać, że dziwne jest dla mnie słuchanie radia w trakcie jazdy do pracy zamiast Różańca 🙂 Nie traćcie nadziei, módlcie się! Mam nadzieję, że wrócę tu jeszcze pochwalić się otrzymaniem łaski szczęśliwej miłością i małżeństwa <3 Wam też życzę, byście zostali wysłuchani!
Twoja cierpliwość i pokorna modlitwa to wzór godny do naśladowania.
Życzę Ci, abyś w przyszłości wróciła tu ze świadectwem, o którym napisałaś pod koniec listu.
Dziś otrzymałam piękną łaskę. Przestałam w 100% bać się szatana, uznałam, że to przez te dręczenia nie otrzymałam tych łask, o które prosiłam, bo się bałam, że szatan strasząc mnie zrzuci na mnie to, czym mnie straszy, gdy Bóg obdarzył mnie potrzebnymi wyproszonymi łaskami. Wyrzekam się szatana i jego nocnych dręczeń we śnie, problemów zdrowotnych, ze znalezieniem pracy i z moim panieństwem. Moim Panem jest Jezus i to on jest moim szefem. Jestem gotowa na przyjęcie łask, na przyjaźń z Jezusem czy Maryją i na bycie w końcu szczęśliwym.
Wybaczcie, że tak pisze te komentarze, ale dla mnie to taki pamiętnik, gdzie zapisuję swoje emocje, obawy. Cały czas gdzieś z tyłu głowy mam świadomość, że nigdy nie dostanę pracy, że będę na bezrobociu, ale próbować trzeba. Zresztą dziś miałam taki sen: Śniło mi się, że na łóżku leżał mój telefon. Na ścianie wisiał obraz Jezusa miłosiernego z napisem Jezu ufam tobie. Im bardziej zbliżałam się do tego łóżka, tym telefon bardziej się powiększał. Zaczęłam czytać, a na ekranie smartfona była właśnie ta strona, na której jesteśmy. Czytałam zamieszczone świadectwo: Dałem Kasi pracę blisko domu, około 2,5 kilometra, blisko. Kasia… Czytaj więcej »