Dziś bez wahania mogę stwierdzić, że to tylko dzięki samej Matce Bożej odnalazłam miłość swojego życia, a dziś jestem najszczęśliwszą na świecie żoną i mamą, ale od początku…
Podejrzewam, że u znacznej większości dziewcząt w okresie liceum, bądź w czasie studiów pojawia się pragnienie poznania jak najlepszego kandydata na męża oraz założenia rodziny. Tak było również w moim przypadku. Dzięki samemu Bogu przekonałam się całkowicie, że dobry mąż to wyłącznie mężczyzna, który wierzy w Boga, kocha Go, a przede wszystkim żyje i chce żyć zgodnie z Jego przykazaniami. Przyjęłam, że skoro Bóg jest Miłością, to tylko osoby żyjące w jedności z Chrystusem są w stanie obdarzać siebie nawzajem miłością. Czy serce mężczyzny, w którym nie ma miejsca na Pana Boga jest w stanie prawdziwie kochać?
Uznałam, że bez Bożej pomocy znalezienie męża i założenie szczęśliwej rodziny jest po prostu nie możliwe. Postanowiłam zatem rozpocząć odmawianie w tej intencji Nowenny Pompejańskiej, która jak wiadomo jest „nowenną nie do odparcia”. Modlitwę tę podjęłam na 3. roku studiów, dokładnie 8 grudnia w Godzinie Łaski.
Poznaliśmy się z Mężem za pośrednictwem Internetu, (m.in. także za sprawą serwisu społecznościowego – www.zapisanisobie.pl) po ok. 4 miesiącach od zakończenia Nowenny. Dość szybko umówiliśmy się na spotkanie, tj. na wspólny wyjazd do Sanktuarium Maryjnego w Gietrzwałdzie.
Po dwóch tygodniach nasze drugie spotkanie również miało miejsce w Gietrzwałdzie, lecz tym razem zakończyło się… zaręczynami, które były pięknym początkiem naszego wspólnego szczęścia.
Mój Mąż również dosyć długo modlił się o znalezienie „dobrej żony”, a co ciekawe kilka miesięcy przed naszym spotkaniem miał pewien sen, w którym pewna dziewczyna, której twarzy oczywiście nie pamięta powiedziała Mu, że już za pół roku wspólnie będziemy odmawiać Różaniec. Tak również było, a modlitwę różańcową odmawiamy wspólnie do dnia dzisiejszego.
Ślub wzięliśmy w dokładnie tym samym miejscu i dokładnie tego samego dnia, rok później – 26 maja. Dzień Matki obchodziliśmy w jedynym słusznym miejscu – u samej Matki Bożej. 😉 Rok później, również w pięknym miesiącu maryjnym przyszedł na świat nasz Synek.
Oboje z Mężem otrzymaliśmy znacznie więcej, niż prosiliśmy i to w najodpowiedniejszym dla nas czasie, tzn. dopiero wówczas, gdy oboje byliśmy na to gotowi.
Pan Bóg dobrze wie, czego nam trzeba i wszystko rzecz jasna może uczynić, dlatego bądźmy wytrwali w modlitwie, za wszystko dziękujmy, i uwielbiajmy Go, bo tylko On w swej miłości wie, co i w jakim czasie będzie dla nas najlepsze.
„Jeżeli którego z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą.” (Łk 11, 11-13)
Chwała Panu!
Monika
Piękne świadectwo!
Niech Wam Pan błogosławi i strzeże a Maryja uprosi wiele Łask Bożych..
To świadectwo już było, nie mniej jednak jest tak piękne, że warto je przypomnieć 🙂 wszystkiego dobrego dla Waszej rodzinki, wielu łask Bożych i opieki Matki Bożej 🙂 my w Gietrzwałdzie 8.12 prosiliśmy o dar rodzicielstwa, rok później córeczka była już z nami 🙂
Dziękuję za budujące świadectwo ! Niech wam Bóg błogosławi w dalszym życiu i pomaga ☺
Cudownie, kochani jesteście wzorem dla wielu młodych… trzymajcie się mocno Jezusa i Maryi. Chciałabym, żeby moje córki i zięciowie byli tacy jak Wy… wielu Łask Bożych dla Was. Pozdrawiam
Bardzo piękne świadectwo. Dziękuję.
Piekne swiadectwo. Mlodzi cenia te same wartości, wspolna modlitwa. To daje nadzieje, tym którzy szukaj tej drugiej polowki, ze sa jeszcze wartościowi mezczyzni/kobiety. Chwala Panu