Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Ewa: Depresja

Od dziecka byłam wychowywana w wierze, jednak będąc coraz starsza osobą trochę traciłam chęć chodzenia do kościoła, więc stałam się typowo wierzącą osobą, nie praktykującą. Wiedziałam o istnieniu Boga, świadomość piekła oraz nieba, ale nie miałam pojęcia jak bardzo Bóg mnie kocha i jak bardzo brakuje go w moim życiu.

Będąc na 3 roku studiów po semestrze zimowym, gdy udalo mi sie zaliczyć wszystkie egzaminy przy zerówkach (pierwsze podejście) czułam straszne zmęczenie, senność, brak skupienia… myślałam, że jest to zwykłe przemęczenie, w przerwie między semestrami odpocznę i wszystko wróci do normy. Zamiast regeneracji sił doszło drętwienie rąk, napady gorąca. Zaczęłam bać się tego co się ze mną dzieje, więc zaczęłam szukać pomocy u lekarzy. Byłam u kilku neurologów, laryngologa. Żaden z lekarzy nie widział nic złego i nie był w stanie mi pomóc. Już w czasie szukania odpowiedniego lekarza zaczęłam szukać Boga i prosić go o zdrowie. Skończył się miesiąc wolnego pomiędzy semestrami i czas wrócić na uczelnię. Doszły ogromne lęki, strach, ciągła niepewność, brak skupienia.Wiedziałam, że to nie jest już choroba fizyczna, tu chodziło o psychikę. Prosiłam Boga aby oddalił ode mnie to cierpienie i ulżył mi w nim. Przestałam uczęszczać na uczelnie, zastanawiałam się nad dziekanką. Udałam się do Pani psycholog, ona juz na pierwszym spotkaniu zdiagnozowała u mnie depresję (pamiętam to jak byłam szczęsliwa, znalazłam kogoś kto powiedział mi na co choruję, postawił diagnozę, wiedziałam na co mogę w końcu zacząć się leczyć). Zaczęłam się leczyć u psychologa nie tracąc wiary, jedynie prosiłam o pomoc, zdrowie oraz pokorę i ciszę serca. W trakcie choroby i terapii rozpoczęły się rekolekcje Odnowy w Duchu Świętym w parafii obok, zapisałam się na nie. Zaczęłam codziennie uczestniczyć we Mszy Świętej, codzienna Eucharystia – kościół w tym czasie i modlitwa był moim azylem, jedynie modląc czułam się bezpiecznie (chociaż na poczatku wcale tak nie było, miewałam rózne myśli, mimo to nie odpuszczałam). W czasie rekolekcji poznałam Ducha Świętego, czułam jego obecność, słuchałam ludzi i ich świadectw, widziałam ich miłość do Boga, jak Bóg im pomaga i jest im bliski. Tam dowiedziałam się, że Bóg mnie kocha taką jaka jestem, jest Bogiem miłosiernym, nie chce mego cierpienia, dowiadywałam się jak mam zbliżyć się do Boga. 7 tygodni trwały te rekolekcje, ale z każdego tygodnia na tydzień stawałam na nogi zaczęłam bywać na uczelni, Duch Święty dawał mi myśli dlaczego dopadła mnie depresja dlaczego tak cierpię. Myśli te przepracowywałam na terapii, wraz z Panią psycholog. Wszystko zaczęło się prostować. Wolno, ale dla mnie każdy ten krok w tym czasie był wielką barierą, którą pokonałam (nie sama z pomocą Ducha Świętego, cały czas prosiłam go o pomoc, dziękowałam mu oraz Jezusowi za ich obecność). Nauczyłam się spiewać z uśmiechem, podniesionymi rękoma w góre – ja dziewczyna, która budząc się jedyne co to płakałam z bólu, że nadal żyję, a bedąc w kościele dziękowałam, że tu jestem. Byłam szczęśliwa, że mogę śpiewać Bogu.

Depresja jest ciężką chorobą jesli człowiek chce z niej wyjśc bez tabletek. Mi się udało, ale nie byłam w tym sama, ani przez chwile. Święta Trójca mnie nie opuściła, prowadzili mnie za rękę, prosiłam z pokorą o pomoc. Duch Święty jest tak wspaniały i jesli tylko go zaprosimy do naszego życia będzie nam pomagał. Tylko trzeba rozmawiać z nim, jak z przyjacielem – często. Nie zniechęcajcie się! Moja ciężka przygoda trwała pół roku, a Bóg dobrze wiedział co robi, ile pracy muszę zrobić aby naprawić swoje życie, a On naprawił relację w mojej rodzinie, dziś jesteśmy blisko. Bóg zamienił moją chorobę w błogosławieństwo bliskości mej rodziny oraz dał łaskę pogłębienia wiary u każdego z nas. Nie lubię niedzieli bez przyjęcia Eucharystii. Cudownie jest iśc do Pana spotkać się z nim, jestem osobą samotną i świadomość, że ktoś na mnie czeka i mnie kocha jest niesamowita.

Bóg dobrze wiedział kiedy zacząć mnie leczyć. On chciał mego zdrowia, ale chciał abym nauczyła się go kochać sercem, a nie tylko rozumem. Chciał nauczyć mnie żyć, jak radzić sobie z niektorymi sytuacjami. To, że kazał mi czekać na zdrowie nie znaczy, że go przy mnie nie było. nauczył mnie pokory, modlić się skupiając na modlitwie. Dziś z perspektywy czasu (minęło 3 lata) ciszę się, że jest to już za mną, nie załuje choroby, Jezus przemienił to wszystko na błogosławieństwo dla całej mojej rodziny i chwała Mu za to. Kocham go i dziękuję.

Podczas tych wszystkich zdarzen uczestniczyłam również we mszach o uzdrowienie, zachęcam każdego do pojścia na takią msze. (Ja chodziłam często, jak tylko wiedziałam, że gdzieś jest taka wyprawiana)

Dodam jeszcze jedno świadectwo

Podczas choroby pewnego miało miejsce ulatnianie się dwutlenka węgla podczas kompieli mojej siostry, coś tknęło mnie aby pójść i do niej zastukać. usłyszałam tj. wibracje myślałam na początku, że był to telefon mojej siostry i ktoś do niej dzwoni, po chwili zorientowałam się, że to ona tak ciężko oddycha. Zawołałam brata, wywarzył drzwi, wraz z mamą wyciągneli siostrę z toalety, położyli na ganku przy otwartych drzwiach. Miała zamknięte oczy, skurczone ręce, ciężko oddychała, była cała czerwona na twarzy oraz na klatce piersiowej. W myślach powiedziałam „Duchu Święty przyjdż, Duchu Święty przyjdż” siostra otworzyła oczy w tym czasie. Karetka ją zabrała do szpitala. W późniejszych rozmowach siostra mówiła, że słyszała jak wołam do Ducha Świętego, powiedziałam jej, że to niemożliwe bo mówiłam to w myślach – Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych, chociaż dla nas są niewytłumaczalne.

Kochajmy Ducha Świętego za jego obecność i zapraszajmy go do nas, przyjmujmy i chwalmy Pana Jezusa!

0 0 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
4 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Andrzejowa
Andrzejowa
13.12.19 10:27

Cudowne, piękne świadectwo! Dziękuję 🙂

Dominika
Dominika
13.12.19 09:14

Niech na naszym pierwszym miejscu jako przyjaciele będą Jezus i Maryja. Ludzie zawodzą, ale Oni nigdy nie zawodzą.

Lidia
Lidia
13.12.19 06:47

Dziękuję za to świadectwo. Chwała Panu.

krystyna
krystyna
13.12.19 02:14

Piekne swiadectwo,,, wszystkiego dobrego dla Ciebie. Szczesc Boze.

4
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x