Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Marysia: Długa droga

Zamówionych nowenn nie liczę. Nie, że odmawiam je od dziesiątków lat, zaczęłam dopiero parę lat temu, ale nigdy nie usiadłam i nie spisałam ich liczbowo ani tematycznie. (Ani też świadectw z nich – wstyd się przyznać, bo przecież jest to jedna z obietnic składanych Maryi przy części dziękczynnej).

Zazwyczaj modliłam się w intencji osób mi bliskich – pamiętam, że pierwsza była w intencji mojego Taty. Pewnego razu wracając z pracy po karczemnej aferze z bratem właściciela restauracji w której wtedy pracowałam, zapomniałam ją dokończyć: Podzieliłam się przez tel z bliskimi o niesprawiedliwej sytuacji która mnie spotkała po czym wyczerpana zasnęłam. Rano budząc się już w pierwszej chwili wiedziałam, a właściwie czułam w całym ciele, że najważniejsza rzecz którą miałam-moja tatusiowa nowenna nie została dokończona. Poległam przy części bolesnej.

Było mi bardzo ciężko na sercu i duszy, konsultowałam się np z braćmi którzy już mieli doświadczenie z nowenna. Oboje uważali, że nowenna się nie liczy, gdy została przerwana. Ja jednak wierzyłam w dobre serce Maryi, która nie „rozlicza” nas po ludzku, jak księgowa.

Postanowiłam nowennę kontynuować odmawiając

części zaległe jak i z dnia obecnego. Nowennę skończyłam, zaczęłam kolejna i tak już 2 lata(wiadomo, nie jestem maszyna, nie odmawiam ich jedna po drugiej-ale o tym też zaraz).

Dawno już zapomniałam o tej pierwszej nowennie i jej intencji. Zmiany zaszły tak naturalnie, że dopiero teraz, jak zwracamy uwagę na fakt, iż nasz Tata jest jakby inna osobą, nowym człowiekiem, przeżywa drugą młodość, obdarzony masa miłości i cierpliwości (czymś, czego sam nigdy nie doświadczył w dzieciństwie) przypomniało mi się, że przecież modliłam się za mojego Tatusia 2 lata temu. Jestem Maryi za to tak bardzo wdzięczna. Dziękuję Ci Mamusiu! Gdyby nie Ty… ach ale o tym może teraz:

Ostatnio miałam przerwę od nowenny – w maju modliłam się o pomyślne zdanie egzaminów na studia (które się nie udały) i muszę przyznać, że po ludzku się załamalam. Miałam swój ułomny, ludzki bunt, przestałam się modlić nowenna. Mimo, że tak bardzo za nią tęskniłam. I od środka aż dusiłam się, bo tak bardzo brakowało mi tych codziennych spotkań z Maryja. Ale szatan co rusz podsuwał mi myśli, że po co mi to, że nie mam czasu, że nie dam rady itd. W końcu, u kresu załamania, braku perspektyw, braku pracy i totalnemu obniżeniu nastroju, wbrew wszystkiemu zaczęłam się modlić. Maryja codziennie wyciąga mnie z tego bagna, już na samym początku „załatwiła” mi tym czasową pracę, daje nadzieję i pomaga walczyć z moją głową, która płata mi myślowe i nastrojowe figle.

To świadectwo jest miksem opowieści, ale przesłanie główne to: by wierzyć i trwać przy nadziei, że Maryja może wszystko. Nam może się wydawać, że nasza prośba została niespełniona, że Matka Boża nas nie słucha. To nie tak. To raczej nasz ludzki czynnik, brak wiary albo jeszcze gorzej- głos złego. I nawet gdy my już nie mamy sił, nie poddawajmy się: jak będziemy wytrwali, ona nam pomoże. Pamiętajmy, by jej nigdy nie opuszczać, nie dać się złemu i tym jego głupim podszeptom.

Chce tę moją serie kontynuować i jeszcze opowiedzieć każde z moich świadectw.

Mam nadzieję, że z Boska pomocą uda mi się je przypomnieć! Pokój nam wszystkim! i pamiętajcie:

Totus Tuus

0 0 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x