Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Marcin: Uzdrowienie

Dwa lata temu diagnoza medyczna bliskiej mi osoby niemal zwaliła mnie z nóg. Nowotwór złośliwy (G3) i w perspektywie ciężka ryzykowna operacja która ze względu na inne współistniejące choroby mogła zakończyć się tragicznie już na stole operacyjnym. Pierwsza myśl to szukanie w internecie podobnych przypadków i jakiegokolwiek ratunku w tej ciężkiej sytuacji. Podczas wytężonych poszukiwań trafiam na świadectwo osoby która zmagała się z chorobą nowotworową i dzięki Nowennie Pompejańskiej wyszła z tej choroby. Pomyślałem, no tak ale czy cuda zdarzają się tak na co dzień , tak u każdego? Może osoba pisząca tamte świadectwo była Panu Bogu szczególnie bliska, poniekąd wybrana? Czy łaski może doświadczyć przeciętny zjadacz chleba, u którego wiara nie jest tak silna i gorliwa? Pojawiają się wątpliwości , do tego formuła modlitwy i pytanie czy dam radę w tym całym zamieszaniu dokończyć Nowennę.. Wieczorem dwa dni przed operacją wybieram się do kościoła i w samotności modlę się przed figurą Matki Bożej. Z kościoła wychodzę z niewiarygodną pogodą ducha i spokojem. Wszystkie obawy i lęki odeszły jak ręką odjął. Operacja się udaje, jednak pozostają wątpliwości co do rozległości nowotworu i ewentualnych przerzutów. Mimo zabiegania i braku czasu zaczynam pierwszą Nowennę Pompejańską. Informacje ze szpitala przychodzą niezbyt pocieszające. Nowotwór o bardzo wysokiej złośliwości do tego zdążył się już rozwinąć w sposób dający nienajlepsze rokowania. Rozmowa z onkologami też nie napawa optymizmem. Lekarze zalecają radykalną terapię pooperacyjną ale stan zdrowia pacjenta może tego nie wytrzymać. Tymczasem Nowenna przebiega nadzwyczaj spokojnie, zawsze znajduję czas i miejsce na jej odmawianie. Kilka dni po konsultacjach z onkologami pojawia się na naszej drodze lekarka która przekonuje nas do swojego planu terapii, mniej obciążającego organizm. Cztery dni później kończę odmawianie Nowenny i czuję obecność Matki Bożej w całej tej sprawie. Nie ma spektakularnych piorunów i gromów, nie ma rozstępującego się Morza Czerwonego, ale jest świadomość realizującego się planu założonego w Niebiosach i pomocy Orędowniczki Pompejańskiej. Wszystko się udaje, lekarze są dobrej myśli. Zaczynam odmawiać drugą Nowennę Pompejańską. W moim życiu pojawiają się również św.Rita i św Peregryn. Codzienne modlitwy podnoszą na duchu i dają ogromne ilości nadziei. W momencie odmawiania części dziękczynnej drugiej Nowenny kończy się leczenie pooperacyjne. Kolejne cykliczne badania nie wykazują żadnych niepokojących zmian.

Piszę to świadectwo nie tylko po to aby podziękować Matce Przenajświętszej Pompejańskiej za ogromną ilość łask otrzymanych w tych trudnych miesiącach dla naszej rodziny. Piszę z nadzieją, że może ktoś tak jak ja dwa lata temu, ktoś potrzebujący , ktoś przestraszony nową, nieoczekiwaną sytuacją , natrafi na ten wpis i będzie się zastanawiał czy warto podjąć to modlitewne wyzwanie. Odpowiadam z pełnym przekonaniem: TAK WARTO ! Oddajcie swoje sprawy pod matczyną opiekę Matki Bożej!

Jeszcze raz dziękuję Matko Pompejańska za to całe dobro.

I Wam św. Rito i św. Peregrynie z całego serca dziękuję za wszystkie jakże potrzebne łaski.

5 1 głos
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
autorKa
autorKa
10.11.19 22:48

Również dziękuję za świadectwo. Bardzo dobrze się czytało.

Maria
Maria
09.11.19 14:25

To swiadectwo jest mi bardzo potrzebne. Mąż mój choruje na nowotwór. Choroba zaawansowana. To swiadectwo daje nadzieję. Bardzo za to swiadectwo dziękuję.

2
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x