Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Agnieszka: Nasza wojowniczka Wiktoria

Długo starliśmy się o upragnione dziecko, pierwszą ciążę straciliśmy. Ogromna była nasza radość gdy w czwartą rocznicę ślubu dowiedzieliśmy się, że jestem w ciąży. Niestety, nasza radość trwała raptem parę tygodniu, w listopadzie 2018 roku poznaliśmy wyniki prenatalnych badań genetycznych, które wskazywały na wysokie ryzyko śmiertelnej wady genetycznej u naszego maluszka. Kolejne tygodnie naznaczone były ogromnym bólem i strachem, płakaliśmy z mężem codziennie i robiliśmy kolejne badania, w większości prywatnie. Wydaliśmy wszystkie oszczędności. Ostatecznie dnia 20 grudnia lekarze postawili diagnozę: trisomia chromosomu 9, bardzo rzadka i niezwykle poważna waga genetyczna, informując jednocześnie, że mamy prawo do usunięcia ciąży. Postanowiliśmy poinformować nasze rodziny, które się podzieliły w kwestii tego jakie kroki mamy dalej podjąć, część rodziny optowała za usunięciem ciąży. Najciężej przeżyliśmy Święta Bożego Narodzenia, zastanawiając się dlaczego nas to spotkało, byliśmy daleko od bliskich i radości towarzyszącej tym Świętom. W tym bardzo trudnym dla nas czasie zwróciłam się do Maryi, chwyciłam różaniec i zaczęłam swoją pierwszą w życiu Nowennę Pompejańską. Pogrążona w modlitwie cały czas prosiłam o łaskę zdrowia dla córeczki Wiktorii, kładłam różaniec na brzuchu i rozważałam tajemnice z życia Jezusa i Maryi. Zdecydowaliśmy z mężem, że chcemy urodzić to maleństwo. Zastanawialiśmy się często czy Pan Bóg celowo dał nam chore dziecko, bo wiedział, że i tak będziemy je kochać i damy mu wszystko to co będzie w zasięgu naszych możliwości. Lekarze skierowali nas do Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi na badania serduszka. Serduszko naszej córeczki było już wówczas nieprawidłowo zbudowane. W trakcie drugiej wizyty okazało się, że przepływy w moich tętnicach macicznych są złe, co oznacza, że maluszek dostaje za mało tlenu i pożywania, a w konsekwencji przestał rosnąć. W tym czasie kolejny raz musieliśmy zdecydować o dalszych losach naszego dziecka. Wybraliśmy życie i powiedzieliśmy, że lekarze mają robić wszystko, żeby ratować córeczkę. 22 lutego 2019 roku, w 27 tygodniu ciąży, z wagą 750g, urodziła się nasza kochana dziewczynka Wiktoria. Otrzymała 5 punktów w skali Apgar, nie oddychała samodzielnie i miała wiele różnych problemów zdrowotnych. Przez bardzo długi czas mówiono nam, że musimy liczyć się z tym, że córeczka może w każdej chwili umrzeć. Jednak nasza mała wojowniczka Wiktoria walczyła o swoje życie. Przez prawie dwa i pół miesiąca leżała w inkubatorze, podłączona do respiratora, który za nią oddychał, a karmiona była sondą. Z Matki Polski została przewieziona do Centrum Zdrowia Dziecka, a następnie do szpitala w Bydgoszczy, gdzie spędziła kolejne dwa miesiące. Widzieliśmy jak cierpi i krzykiem błaga o pomoc, widzieliśmy kable i wężyki do których była podłączona, widzieliśmy wenflony, strzykawki wbite w jej malutkie ciałko, płakaliśmy razem z nią. Wiktorka spędziła 166 dni w trzech różnych szpitalach, my rodzice razem z nią, a cała rodzina razem z nami. Jako skrajny wcześniak córeczka cierpi na wiele problemów, w tym z serduszkiem, płuckami, tarczycą. Są to choroby z którymi będziemy mierzyli się jeszcze przez długi czas, jeśli nie przez całe życie. Wiktorka jest naszym małym cudem. W jednym z szpitali przeprowadzono badania genetyczne, które wykluczyły wadę genetyczną. Później je zakwestionowano twierdząc, że były przeprowadzone wadliwie. Jednak my wiemy, że nasza dziewczynka jest wolna od choroby genetycznej, dlatego, że Maryja ofiarowała nam tą łaskę. Odmówiłam kolejne Nowenny i zapewne odmówię jeszcze nie jedną w intencji zdrowia i dobrych efektów rehabilitacji naszej małej wojowniczki. W tej chwili stan córeczki jest dobry, lekarze z którymi mamy kontakt twierdzą, że na to co przeszła nasza dziewczynka to jest ona na zaskakująco dobrym etapie rozwoju. Maryja przez cały ten czas była z nami, zapraszaliśmy Ją każdego dnia do naszego życia, bo żadne z nas rodziców nie była w stanie samodzielnie udźwignąć cierpienia, które nas dotknęło. To Ona nam pomagała, to Ona nas pocieszała i ocierała łzy. Wiem, że czeka nas długa walka o zdrowie i dobrą jakość życia Wiktorki, liczymy się z tym, że może to być dla nas ciężki czas, ale wiemy, że nie jesteśmy sami, bo Maryja nigdy nie opuszcza swoich dzieci.

5 1 głos
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
12 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Andrzejowa
Andrzejowa
12.10.19 09:56

🙂 Cudownie, dziękuję za to piękne świadectwo.
Znów potwierdza się to, że niektóre diagnozy prenatalne nie potwierdzają się później ( i odwrotnie). Zastanawia mnie ile dzieci na tym świecie zostało zabitych przez pomyłkę laboranta liczącego chromosomy, niedbałość w badaniach, ignorancję… ilu rodziców zostało zwiedzionych… Dziękuję Wam za wytrwałość i miłość do Waszego dziecka, któremu nie odebraliście życia a zatroszczyliście się o nie… Niech Bóg Wam błogosławi

irena
irena
12.10.19 10:01
Reply to  Andrzejowa

Andrzejowo ,mój wnuk tez został zdiagnozowany jako „puste jajo płodowe”czy jakos tam ,nawet dokładnie nie pamiętam co pani doktor powiedziała,gdyby nie moja pani doktor ginekolog ,pewnie nie było by z nami tak słodkiego i kochanego skarba.

Andrzejowa
Andrzejowa
12.10.19 10:16
Reply to  irena

„Puste jajo płodowe” to rozpoznanie patologii w jamie macicy, która polega na tym, że na wczesnym etapie nie widać zarodka w pęcherzyku płodowym. Przyczyny mogą być dwie: faktyczny brak zarodka ( nie pojawia się wcale, mimo, ze ciąża trwa minimum 8 tygodni albo dłużej i po prostu nie rozwija się) albo zarodek jest w pęcherzyku, ale jest początkowo zbyt mały, aby dało się go uwidocznić sondą USG, której „rozdzielczość” w słabych aparatach starego typu jest zbyt mała. Po prostu: zarodek jest ale ma np.2-3mm i go początkowo nie widać. Zawsze zaleca się wtedy kontrolę USG za kilka dni, kiedy zzarodek… Czytaj więcej »

irena
irena
12.10.19 18:19
Reply to  Andrzejowa

Adrzejowo ,dlatego napisałam ze być może dzięki mojej pani doktor mój wnuk zyje ,ponieważ to wlasnie ona mi powiedziała żeby corka się nie spieszyla z przyjściem na oddzial w celu opróżnienia jamy macicy ,po prostu ona kazala nam trochę zaczekać .Jeśli corka poszla by tak szybko jak jej mloda pani doktor kazala to naszego skarba już by nie było wśród nas.Dzieki niej już kilka dzieci przyszlo na swiat ,miedzy innymi ja mam tez dzieci ,bo zastosowala u mnie odpowiednie leczenie .

Andrzejowa
Andrzejowa
12.10.19 18:24
Reply to  irena

Cieszę sie Waszym szczęściem:-) pocieszające jest też to,że w Polsce przed wykonaniem zabiegu jest obowizek zweryfikowania kwalifikacji postawionej przez lekarza kierującego… jeśli kumaty lekarz przy przyjęciu zobaczyłby że lekarz kierujący pospieszył się z diagnozą to napewno nikt nie zrobiłby zabiegu. Za duże ryzyko i tak już jest to zorganizowane chyba właśnie dlatego,żeby uniknąć drastycznych pomyłek.

irena
irena
12.10.19 18:48
Reply to  Andrzejowa

I walasnie dziekowac Bogu za takich sumiennych lekarzy .

Reggie
Reggie
11.10.19 20:02

Podziwiam Was, Waszą wiarę i odwagę. Obecnie również oczekuje maleństwa i stresuje się każdym badaniem. Niech Wam Pan Bóg błogosławi i obdarzy zdrowiem Waszą córeczkę

Małgosia
Małgosia
11.10.19 19:52

Pomodlę się

Agnieszka
Agnieszka
11.10.19 14:42

Popłakałam się…. piękne świadectwo.

Gosc
Gosc
11.10.19 13:42

Zycze duzo zdrowia i wytrwałoaci oraz opieki sw.rodziny.

Katarzyna
Katarzyna
11.10.19 12:58

Dołączam się do modlitwy w intencji zdrowia Wiktorii.Jesteście wspaniałymi rodzicami,niech Wam Bóg błogosławi i wspiera.

Andrea
Andrea
11.10.19 12:23

Zapewniam o mojej modlitwie w intencji uzdrowienia malutkiej wojowniczki Wiktorii.
Niech Pan błogosławi, strzeże i obdarzy łaską szczęśliwej rodziny.

12
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x