Chciałam podzielić się z wami świadectwem cudu jaki uczyniła Matka Boża i łaska Ojca Niebieskiego.
Mój przyjaciel od około 10 lat miał problem z narkotykmi, alkoholem, papierosami oraz nieczystością. Byliśmy bardzo blisko siebie poznaliśmy się przed studiami i od razu połączyła nas niesamowita więź, której nigdy nie doświadczyłam. Mam na myśli nie koniecznie miłość, zauroczenie czy jakieś porządnie, mówię raczej o miłości wobec drugiej osoby takiej, która nie rozpala jakichś namiętności coś na pozór,,bratnich dusz”.
Jednak problemy w jego rodzinie (poranienie ze strony ojca) i złe towarzystwo wzięło w górę nad tą relacja i mój przyjaciel zaczął się zatracac i coraz bardziej upadac w nałogu i grzechu.
Po 5 latach różnego kontaktu dowiedziałam się od niego ze był już na 2 terapiach odwykowych ale mówiąc mi to był w trakcie powrotu do nałogu i tym razem w grę wchodził ten najgorszy z narkotyków. To było nie do zniesienia, ciągła niepewność, brak jakiejkolwiek ambicji i chęci relacji z kimkolwiek z jego strony, doprowadziła mnie do rozpaczy nad tym człowiekiem. Nie znałam jeczcze nowenny pomejanskiej ale dowiedziałam się o zawierzeniach w Częstochowie.
Był akurat okres wielkanocny i pierwsza sobota miesiąca, postanowiłam więc udać się do Częstochowy i zawierzyc Matce mojego kochanego przyjaciela jednym krótkim zdaniem – Matko uwolnij go od narkotyków.
Niecały miesiąc później, około 3 tygodni mój przyjaciel trafił na przymusowe leczenie odwykowe.
Upadł naprawdę nisko i doświadczył dna, co nim wstrząsnęło.
Dzis mija równo rok odkąd trafił na leczenie, wyszedł po kilku miesiącach i do dzisiaj nie tknal narkotyków.
W pewnym momencie wróciły do niego myśli związane z nałogiem ale odmówiłam 2 nowenny w intencji jego całkowitego uwolnienia od zniewolenia nałogiem i myśli odeszły.
Podczas nowenny szatan okropnie mieszał między nami doprowadzając głównie mnie do szaleństwa ale się nie poddalam. Pytałam Boga, Maryję i Jezusa po co to, czemu muszę to znosić, to jest dla mnie zbyt dużym obciążeniem psychicznym. Mój stan odbijal się na najbliższych a ja nie widziałam szczęścia w tej relacji.
W pewnym momencie powiedziałam dość, Boże ja nie wiem nic, jestem totalnie zagubiona nawet nie wiem o co prosić, niech będzie jak chcesz, Rób co chcesz.
Po tym zawierzeniu przyszła do mnie myśl że muszę się modlić o jego nawrócenie, bo mój przyjaciel zaczął bluznic okropnie wobec Boga.
Ofiarowalam za niego pierwsze piątki i obecnie odmawiam – już prawie kończe nowenne o jego całkowite uwolnienie od wszelkiego zła I nawrocenie.
Co będzie dalej tylko Bóg wie. Ja jestem naprawdę zagubiona, ale czuje niesamowity spokój, aż niewytlulaczalny. Wierzę, że właśnie Bóg postawił mi tego człowieka na drodze abym ja się nawrócila głębiej i modliła się w intencji mojego przyjaciela.
Ufam, że i on otworzy się na łaskę nawrócenia.
Tacy przyjaciele to skarb. Dziękuję za Twe świadectwo. Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych.
Twój przyjaciel ma szczęście, że ma Ciebie.. ja też walczę modlitwą o moich bliskich. Życzę wytrwałości i opieki naszej kochanej Maryi, która najlepiej wie, jak nas prowadzić.