Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Magdalena: Nowotwór mamy

Tak bardzo na nowo chciałabym uwierzyć w moc nowenny.

Na nowennę pompejańską trafiłam przez przypadek – szukałam jakiegoś ukojenia w chwili gdy dowiedzieliśmy się o chorobie nowotworowej mamy.

Pierwszą nowennę odmawiałam w intencji przyspieszenia operacji – mieliśmy problem żeby znaleźć gdziekolwiek pomoc. Zaparłam się, że się uda. Jakaś wyższa moc czuwała nam nami i sprawy potoczyły się szybko.

Powtarzałam mamie, że do 9 stycznia już będzie po wszystkim. Ona patrzyła na mnie dziwnie, ja jednak wierzyłam bardzo. I tak było – 9 stycznia czyli w dniu kiedy kończyłam część błagalną mama wyszła do domu już po operacji. Skakałam z radości i byłam bardzo wdzięczna Maryi za pomoc. Wymodliłam nowennę do końca, ale miałam wrażenie, że robię to z coraz mniejszym zaangażowaniem, że emocje już opadły, a mną targały jakieś dziwne czarne myśli i wizje. Z racji tego, że dalej czekaliśmy na wyznaczenie procesu leczenia myślałam o kolejnej nowennie. Wahałam się bo czeka mnie zagraniczny wyjazd i nie jestem pewna czy podołam tam czasowo z modlitwą, ale postanowiłam, że jednak to jest ważniejsze i nie ma innej opcji jak tylko się zorganizować. Zaczęłam drugą nowennę prosząc, by nie było przerzutów i by chemia nie była potrzebna. Teraz niestety dostaliśmy już informację, że chemia jest konieczna, tak więc modlę się, by chociaż nie było tych przerzutów. Wierzę, że jednak będzie dobrze bo skoro przy pierwszej nowennie zostałam wysłuchana to i tym razem Maryja mnie nie opuści.

0 0 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Magda
Magda
20.03.19 22:06

Nie wszyscy wyrażają zgodę na chemioterapię, która jest bardzo kontrowersyjna. Dr Lorraine Day (nota bene lekarz z wykształcenia)wiele lat temu zachorowała na raka piersi. Zaawansowane stadium. Nie zgodziła się na okaleczającą operację (mastektomię). Na chemioterapię czy radioterapię tym bardziej.Jej koledzy po fachu kazali jej się puknąć w głowę. A ona… wróciła do natury. W kółko na okrągło piła sok z marchwi i odżywiała się jak koń, słoń czy żyrafa, czyli samymi roślinami wyłącznie. Złośliwy guz malał, aż zniknął. A ona? Czuje się dobrze i daje świadectwo o naturalnych metodach leczenia nowotworów. Dr Lorraine twierdzi, że chemioterapia nie leczy raka, a… Czytaj więcej »

1
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x