Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Sonia: Ukończenie studiów

Nowennę Pompejańską odmówiłam już kilka razy, ale jest to moje pierwsze świadectwo. Jedna z ostatnich była w intencji ukończenia studiów. Miałam z tym duży problem, ponieważ wybrałam zbyt ambitny temat pracy magisterskiej i z czasem moja motywacja drastycznie spadła. Ostatni semestr powtarzałam kilka razy, aż w końcu zmieniała się polityka uczelni i w zeszłym roku

zostałam skreślona z listy studentów. Po wielu wizytach w dziekanacie, podaniach, egzaminach przywracających zostałam wreszcie przywrócona w semestrze letnim 2017/18, ale w tym samym czasie zaczęłam nową pracę. Była ona dobrze płatna jednak bardzo absorbująca ze względu na długi dojazd. Przez to zamiast 8h zajmowała mi 10, a po powrocie do domu ostatnią myślą było ponowne siadanie do komputera. Mijały tygodnie i miesiące, prowadziłam dość intensywne życie, ale na pisanie pracy nie było motywacji ani czasu. Miałam wrażenie, że i tak nie dam rady, a jednocześnie świadomość, że to ostatnia szansa na skończenie studiów. Rodzina bardzo się niepokoiła, że zaprzepaszczę tyle lat nauki. Wszyscy moi znajomi ze studiów już się obronili i czułam się strasznie osamotniona w tej walce. Ostateczny moment zabrania się za pracę wypadał na początku lipca, ale już po kilku dniach okazało się że założony plan ma opóźnienie i fizycznie nie jestem w stanie po 10 godzinach pracy wykrzesać z siebie konstruktywną myśl, która nadawałaby się do przelania na papier. Wtedy zaczęłam odmawiać nowennę z absolutnym przekonaniem, że jeśli to mi nie pomoże to już nic. Początków nie pamiętam dobrze, ale przełom nastąpił w sierpniu, kiedy analizując swoją sytuację doszłam do wniosku że mam straszliwe opóźnienie i nie

pogodzę pisania magisterki z pracą. Wtedy w trakcie modlitwy w mojej głowie pojawiła się myśl, że muszę złożyć wypowiedzenie i towarzyszący jej absolutny spokój ducha. Przekonanie to było tak silne, że wiele się nie zastanawiałam, ponieważ uznałam to za natchnienie Ducha Świętego. To była moja druga praca w życiu, dobrze płatna, ciekawa, na umowę o pracę – komfort i bezpieczeństwo jakich nie mogłam się spodziewać w branży. Mimo wszystko poszłam za natchnieniem i dość zwięźle oznajmiłam kierownikowi, że odchodzę. Teraz miałam już więcej czasu i większe szanse na skończenie w terminie. Co więcej zniknęły moje ogromne opory wewnętrzne przed zajmowaniem się tym tematem i wszystkie inne sprawy zeszły na drugi plan. Wydawało się, że wszystko idzie bardzo dobrze, ale na początku września zostawił mnie chłopak. Był to dla mnie straszny cios. Totalnie mnie to załamało i odebrało chęci do pracy. Szybko okazało się jednak, że termin złożenia pracy jest nie do połowy, ale do końca września, co było dla mnie prawdziwym cudem. Pod koniec września promotor zgodził się wpisać mi zaliczenie mimo że nie widział całej pracy, ale w ten sposób otrzymałam jeszcze 3 dodatkowe tygodnie na jej złożenie w dziekanacie. W międzyczasie wszystko się dłużyło, zajmowało o wiele więcej czasu niż się spodziewałam, ale moi znajomi bardzo mi pomogli z tym co było możliwe. Ostateczny termin upływał w czwartek 18.10, ale ja nie miałam jeszcze całości do wydruku, a na dodatek promotor mógł podpisać mi dokumenty dopiero w poniedziałek. Zadzwoniłam do dziekanatu i okazało się że w systemie widnieje inna data, wg której jestem już dawno po terminie złożenia. Pani nastraszyła mnie że muszę rozmawiać z Dziekanem i od niego zależy czy przyjmie pracę. Przez weekend dokończyłam to co było niezbędne i w poniedziałek poszłam z gotową pracą do dziekanatu gdzie pani przyjęła ją bez żadnych problemów. Nie

musiałam z nikim rozmawiać, ani pisać żadnych podań. Zresztą jak sama stwierdziła – to że mimo upływu terminu nie zostałam skreślona automatycznie było prawdziwym cudem. Na obronę czekałam dość długo, ale w międzyczasie miałam do zrobienia 2 rzeczy – naukę do egzaminu ustnego z toku studiów oraz dokończenie opracowania graficznego i wydrukowanie go na  obronę. Jednak ulga jaką odczyłam po złożeniu pracy skutecznie mnie zdemobilozowała i nie mogłam znów spiąć się w sobie. W końcu 2 dni przed obroną zadzwonili do mnie z uczelni z zapytaniem dlaczego nie wywiesiłam swojego opracowania graficznego w odpowiednim terminie i że recenzent nie może ocenić mojej pracy. Pan rozłączył się ze stwierdzeniem, że mam 2 godziny na przewiezienie wydruków, a jeśli nie to „zobaczymy co dalej”. Załamałam się tym, bo sam wydruk zająłby dłużej, więc było to niemożliwe do wykonania. Ale później poczułam wielki spokój wewnętrzny i pomyślałam że jeśli mam się obronić to tak się stanie. Ku swojemu zaskoczenie popołudniu otrzymałam recenzję i nic nie wskazywało na problemy z niedopuszczeniem do obrony. Do egzaminu uczyłam się dość krótko i to z przekonaniem że będą zadawane 2 pytania. Na obronie okazało się że jednak 3, ale ich wybór odbywał się przez losowanie i wylosowałam pytania bardzo łatwe. Kończąc to straszliwie długie świadectwo – obroniłam się na 4 i z pytań dostałam również 4! Dziękuję Ci Maryjo za skończenie tej męki!!! Jesteś Wielka! Doskonałaś cudu wbrew mojemu oporowi, niechęci i zawaleniu wszystkiego co było możliwe do zawalenie! Chwała Panu!

0 0 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x