Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Magdalena: Przemiana, spokój i pożegnanie

Moje świadectwo pisze jako kolejne na przestrzeni dwóch ostatnich lat w ciągu których zmagalismy się z chorobą nowotworową mojego taty. W czasie tym nieustannie wraz z rodziną omawialiśmy Nowenne w intencji cudownego uzdrowienia mojego ukochanego tatusia. Dzięki Nowenne czas choroby był nie tylko czasem wytrwalej i dzielnej walki z rakiem, która z trudem ale i wielka determinacja podejmowalismy. każdego dnia.ale przede wszystkim nadziei, ogromnej przemiany w sercach każdego z nas i w końcu pogodzenia się że śmiercią bliskiej osoby. Teraz już, zobaczywszy wszystko w dalszej perspektywie mam pewność że choroba była błogosławieństwem które miało dokonać przemiany w sercu mojego taty, sprawić by stał się lepszym człowiekiem. Tak też się stało. Tato spokornial i stopniowo godzil się z postępująca choroba, a my wszyscy przy nim. Tak w życiu jest i taka jest natura ludzka że w swej ograniczonosci prosimy o rzeczy które nie są dla nas najlepsze w aspekcie naszego przyszłego życia. Tak też było w naszym przypadku, gdyż nikt z nas nigdy nie modlił się w innej intencji aniżeli uzdrowienie. Bóg jednak wie co czyni. Teraz już wiem, że choroba miała uszlachetnic tatę, by miał większe szanse jak sadze na zbawienie. Gdybyście mnie zapytali jakie było działanie Matki Bożej i na czym polegało odpowiedzialabym bez wahania że było i to zdecydowane. Stało się klarowne dopiero po śmierci taty. Wyobraźmy sobie osobę chora na nowotwór złośliwy w stopniu zaawansowanym i z dwoma przerzutami na inne organy. Wyobraźmy sobie także, że osoba ta umiera bez jakiegokolwiek cierpienia fizycznego, bez przyjmowania morfiny przez cały okres leczenia aż do śmierci. Tak było w przypadku mojego taty. Dzięki Nowenne Pompejanskiej otrzymał on łaskę spokojnej i dobrej śmierci, spokojnej także z tego względu, że odszedł w stanie Laski Uswiecajacej, otoczony nasza miłością i w obecności najbliższej mu osoby – mojej mamy, Każdy z nas miał czas na to, by się z nim pożegnać i dać mu nadzieję na to, że jeszcze się spotkamy. My także zostaliśmy nalpelnieni jakim Bożym spokojem. Był ból rozstania z tatą i jest nadal, tak jak tęsknota za nim całym, każdego kolejnego dnia, jednak jest i pokój w naszych sercach i nadzieja ze kiedyś Pan Bóg pozwoli nam się razem radować w Niebie. Zawierzajcie swoje trudy i cierpienia Matce Bożej. Ona jest królowa i Was podniesie i poprowadzi wprost w ramiona Boga, który jest dobry. Niczego się nie bójcie. To były ostatnie słowa, które powiedziałam do taty. Bądźcie wytrwali w modlitwie!!!

0 0 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Madzia
Madzia
12.02.19 23:29

Piękne świadectwo! Niech Bóg Wam błogosławi 🙂

1
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x