Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Elżbieta: Zdrowie męża i upragnione dziecko

Chciałabym zacząć od przeprosin Maryi: Maryjo przepraszam, że tak długo zwlekałam, aby dać świadectwo jak bardzo pomagasz i obdarzasz moją rodzinę łaskami. Przepraszam Cię Mateńko. Nowennę zaczęłam odmawiać pod koniec 2015 r., ale teraz wiem, że odmawiałam ją niedbale i tak naprawdę nie byłam pewna i przekonana, że Ktoś mnie wysłucha. Powiem tak: chodziłam do kościoła, czasem do spowiedzi, ale dlatego że tak nauczyli mnie rodzice. Czasem zastanawiałam się czy Bóg istnieje, wydawało mi się, że tak, ale zaraz gdzieś ta pewność znikała i miałam wątpliwości. Po odmówionych w 2015 r. dwóch nowennach, tak jak pisałam, niedbale i bez skupienia na modlitwie, stwierdziłam, że w zasadzie nie mam już żadnych intencji, więc nie będę odmawiać kolejnej nowenny. Te dwie były już dla mnie wystarczająco męczące. Niby wierzyłam w Boga, ale któregoś dnia stwierdziłam, że do pełnej wiary na 100 procent brakuje mi tak dosłownie 2, no może 3 procenty. I to uczucie pustki wkrótce zostało przez Boga wypełnione. Teraz o tym wiem, wtedy na początku 2016 r. nie miałam o tym pojęcia. W marcu 2016 r. okazało się, że mój mąż jest chory- nowotwór migdałka. Szok i łzy. Miałam dwa wyjścia: uwierzyć i zaufać Panu Bogu i modlić się do Niego licząc na cud, albo zdać się tylko na lekarzy, którzy często są bezradni. Wybrałam bez wahania Boga, ale muszę przyznać, że trudno mi było na początku prosić o pomoc Kogoś w kogo w pełni nie wierzyłam i zastanawiałam się czy tak naprawdę istnieje. Koronka do Miłosierdzia Bożego była moją pierwszą modlitwą, ale następnego dnia wystraszyłam się, że to za mało i przypomniałam sobie o nowennie pompejańskiej. Nie będę opisywać wszystkich szczegółów, gdyż zajęłoby to wiele stron, ale Maryja już od początków mojej pierwszej o łaskę zdrowia dla męża, nowenny, bardzo nam pomagała poprzez życzliwe nam osoby, lekarzy.

Widziałam, że decyzje lekarzy dotyczące leczenia były podejmowane nie przez przypadek. A kiedy w czasie mszy zamówionej o łaskę zdrowia i leczenia męża usłyszałam: „Zaufaj Panu, a On będzie działał”, zrozumiałam, że muszę zaufać, bo nie jestem sama. Jest z nami Bóg i chce nam pomóc. Odmówiłam w sumie 3 nowenny prosząc Maryję o pomoc i zdrowie dla męża. Leczenie było

bardzo trudne i długie, ale pod koniec października 2016 r. mój ukochany mąż wyszedł ze szpitala zdrowy. Bez Maryi nie dałabym rady. Ona dała mi siłę, aby zająć się dziećmi, kiedy mąż był prawie 3 miesiące w szpitalu. Muszę tutaj powiedzieć, że kilka miesięcy przed chorobą męża zapragnęliśmy, aby nasza rodzina powiększyła się – staraliśmy się o trzecie dziecko. Mamy syna teraz ma już 18 lat i córeczkę 8 lat. Niestety nie udawało się, a kiedy okazało się, że mąż jest chory-, pani doktor powiedziała, że po takim leczeniu niestety nie mamy szans na ciążę. Mijały miesiące, mąż wracał do

sił i cały czas myśleliśmy o dzieciątku, bo wiedzieliśmy, że zdarzają się cuda. Niestety ciąży oczywiście nie było, co spowodowało, że na nic nie miałam sił, czułam się okropnie i nawet nie miałam siły się modlić. Resztkami sił postanowiłam odmówić nowennę pompejańską o poczęcie dziecka. Było trudno, bardzo. Syn został pobity, córka na zajęciach też dostała w nosek, a ja odmawiając nowennę słyszałam w głowie pod swoim adresem: ty ku…, suko, epitety, które trudno tu cytować. Gdyby ktoś powiedział mi o czymś takim kilka lat wcześniej, nie uwierzyłabym mu nigdy. Teraz wiem, że szatan zrobi wszystko, aby nas zniszczyć, by nie pojawiło się nowe życie, miłość i inne dobre rzeczy. I znów Maryja kochana Mateńka nam pomogła. W lutym 2018 r. okazało się, że jestem w ciąży. Nasza radość była przeogromna. Nigdy wcześniej nie czułam się tak szczęśliwa. Niestety miesiąc później poroniłam. Był to dla mnie straszny ból. Nie wiedziałam dlaczego tak się stało. Aż do momentu gdy poszłam do spowiedzi i wyznałam, że bałam się bardzo, że może być chore i jak sobie poradzimy, gdyż nie pracowałam. Ksiądz prawie na mnie nakrzyczał pytając skąd u mnie taki brak zaufania do Boga. Wtedy uświadomiłam sobie, że ja tak naprawdę nie ufałam Bogu. Ja tylko myślałam, że Mu ufam, ale tak nie było. Od dnia kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży do poronienia minął miesiąc. Był to najpiękniejszy miesiąc w moim życiu. Takim przepełniona miłością jak wtedy, nie czułam się nigdy. Maryjo dziękuję Ci za to dzieciątko, którego bijące serduszko, zdążyliśmy jeszcze zobaczyć zaledwie tydzień przed poronieniem. Dziękuję za to, że mój ukochany mąż jest zdrowy i wraca do sił. Dziękuję za wszystko i ufam, że dane nam będzie jeszcze cieszyć się z poczęcia i urodzenia zdrowego i upragnionego dzieciątka. Dla Boga nie ma bowiem nic niemożliwego. Chwała Tobie Maryjo, chwała Tobie Jezu.

0 0 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
[seopress_breadcrumbs]
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x