Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Anonim: Zdrowie brata w rękach Maryi i Jezusa

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja Zawsze Dziewica! To już kolejne moje świadectwo, jako że Nowenną Pompejańską modlę się nieprzerwanie od ponad roku, a wcześniej także odmówiłam ich kilka. Mam tak wiele intencji, że zawsze ciężko wybrać, w jakiej będę modlić się  tym razem. W mojej przedostatniej nowennie modliłam się o poprawę zdrowia brata i właśnie tej intencji chciałabym poświęcić niniejsze świadectwo.

Mój brat wiele w swoim życiu wycierpiał. Chorował na najgorsze w tych czasach choroby (nowotwór, białaczka, przeszczep szpiku kostnego, wycięcie znacznej części jelita, wiele by wymieniać…) i zawsze – ku zdumieniu lekarzy – a dzięki naszej modlitwie, wychodził z tego cało.

Przez ostatnie miesiące czuł się bardzo źle, mocno schudł, posmutniał… serce bolało, że tak cierpi. Zaczęłam odmawiać NP w jego intencji. I kiedy skończyłam, on trafił do szpitala z problemem z nerkami. Jak to?? – pomyślałam sobie – przecież modliłam się o poprawę zdrowia, a z nim jest jeszcze gorzej? Płakałam i ciężko było mi się z tym pogodzić. Podzieliłam się z mamą moimi myślami. Nie wiedziałyśmy co o tym myśleć. Podczas pobytu w szpitalu pojawiły się u niego komplikacje z przewodem pokarmowym. Przez 10 dni nie mógł nic jeść ani załatwiać potrzeb fizjologicznych. Było z nim bardzo źle. Wszystkie toksyny siedziały w środku i nie mogły wydostać się żadną drogą na zewnątrz. Lekarze stwierdzili, że operacja to w jego przypadku ostateczność, bo mógłby jej nie przeżyć. Usłyszeliśmy także, że „jeśli się z tego wyliże, to będzie to cud”…

Dla mnie to był koniec świata. Coś we mnie pękło w środku. Myślałam, że sama umieram. Nie mogłam spać, jeść, normalnie żyć. Mieszkam za granicą, więc było mi o wiele ciężej, bo nie mogłam być blisko z rodziną. Mama powiedziała mi przez telefon, że zawierza życie mojego brata Jezusowi, że on do niej nie należy, że ona go tylko wychowała i zgadza się z Wolą Bożą… Płakałam. Płakałam tak bardzo jak nigdy w życiu. Bo zdałam sobie sprawę, że ja tego nie potrafię powiedzieć, że nie ufam Bogu na tyle.

Jak letnia była moja wiara! Jaką ja jestem katoliczką, skoro nie potrafię zawierzyć mojemu Bogu, Panu, Stwórcy? Przecież nic do mnie nie należy, a jestem tu tylko na chwilę! Dotarła do mnie wreszcie prawda naszej wiary katolickiej… Jezu, Ty się tym zajmij…

Cierpienia mojego brata nie poszły na marne, bo był to przełomowy moment w moim życiu. To, co pękło kilka dni wcześniej, posklejało się w mig na nowo i buchnęła żarem wiara tak silna, że – płacząc, na kolanach – prosiłam Boga, by robił, co tylko zechce. Oddaję Mu życie mojego brata w Jego ręce… I zgadzam się z Jego Wolą. Jakakolwiek by nie była.

Kupiłam bilet w jedną stronę do Polski z nadzieją, że zdążę pożegnać się z moim ukochanym młodszym braciszkiem, jeśli Bóg postanowi zabrać go jednak do siebie.

I wtedy stał się cud. Nazajutrz rano, jeszcze przed wyjazdem na lotnisko, brat wysłał mi wiadomość, że jelita samoistnie odblokowały się i lepiej się czuje. Dołączył też zdjęcie, na którym był z wieloma podłączonymi kroplówkami. Na jego twarzy malował się nawet maleńki uśmiech, pomimo całego bólu i wszystkich cierpień, których doświadczał. Jaka to była dla mnie ulga! Podziękowałam Bogu za Jego cudowne łaski i ze spokojniejszym sercem wyruszyłam w długą podróż do domu.

Operacja nie była już konieczna! Brat powoli wracał do siebie, jadł i przybierał na wadze. Po kilku dniach wrócił do domu i od tamtej pory znowu może normalnie jeść, choć niestety problemy z nerkami wróciły. Był nawet kilka razy na pogotowiu, choć nie minął nawet miesiąc od opuszczenia szpitala… Nie poddajemy się jednak i nadal modlimy się o jego cudowne uzdrowienie. Jeśli jest to zgodne z Wolą Bożą, mój brat zostanie całkowicie uzdrowiony. Oddajemy się zatem Woli Bożej.

Dodam jeszcze, że modliliśmy się wtedy żarliwie nie tylko Nowenną Pompejańską, ale także nowennami do wielu Świętych (w tym do Św. Rity, Św. Jana od Krzyża, Św. Willibrorda, Matki Bożej Rozwiązującej Węzły), a szczególną nadzieję pokładaliśmy w Św. Charbelu. Mama napisała prośbę o wysłanie świętego oleju, a w międzyczasie przykładała obrazek św. Charbela do ciała mojego brata i gorąco prosiła o łaskę uzdrowienia. Ja z kolei modliłam się nowenną do Św. Charbela, a aktualnie modlę się także nowenną do Św. Filomeny (o której powiedziała nam pani doktor w szpitalu!).

Czasami piszecie (zdarza się, że niektórzy nawet z wyrzutem), że intencje nie zostały spełnione, albo że otrzymujecie zupełnie coś innego niż to, o co prosiliście. Nowenna Pompejańska, ani żadna inna modlitwa zresztą, to nie jest koncert życzeń. Często wszyscy zapominamy, że intencje mają być zgodne z Wolą Bożą, i to jest właśnie klucz do zrozumienia naszej wiary. Nie ma być „po mojemu”, ma być tak jak Bóg zechce, nasz ukochany Ojciec. On wie lepiej, co jest dla nas dobre. Mimo że nie zawsze nam się to podoba… Życzę nam wszystkim zrozumienia tej tajemnicy naszej wiary.

Szczęść Boże!

0 0 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
4 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Magdalena
Magdalena
09.02.19 10:12

A jak rozeznać wolę Bożą, kiedy modlę się w jakiejś intencji i nie widać poprawy? Skąd mam wiedzieć, jaka jest wola Boża?

Maria
Maria
09.02.19 09:28

Jakże piękne to świadectwo. Bardzo dziękuję. Niech dobry Pan Bóg, Maryja wraz ze Swoim Synem ma dalej Was w opiece. Jeszcze raz bardzo dziękuję.

Krystyna
Krystyna
09.02.19 09:19

Dziekuje za piekne swiadectwo i przypomnienie nam tej najwazniejszej prawdy

mena
mena
08.02.19 22:50

Piękne świadectwo .
„Nie ma być „po mojemu”, ma być tak jak Bóg zechce, nasz ukochany Ojciec. On wie lepiej, co jest dla nas dobre. ” a te słowa to klucz do radości pokoju i wolności już tu na ziemi.

4
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x