W marcu br. u mojego niespełna 4 letniego synka pojawiły się tiki nerwowe, a ich częstotliwość z każdym dniem wzrastała. Rozpoczęliśmy z mężem walkę o zdrowie Boryska ciągle wizyty u lekarzy, którzy nie mieli dla nas zbyt optymistycznych informacji. Nie wiedzieliśmy jak mu pomóc a widok ciągle tikajacego dziecka sprawiał że serce pękalo z rozpaczy. Pewnego dnia sąsiadka zaproponowała mi żebym zaczęła odmawiać nowennę za zdrowie Boryska początkowo miałam pewne opory bałam się że nie dam rady wytrwać w tej modlitwie jednakże na drugi dzień postanowiłam że spróbuje. Juz po kilku dniach widac bylo ogromna poprawę tików z każdym dniem było coraz mniej. Kilka dni temu skończyłam odmawiać nowennę a tiki u Boryska zniknely praktycznie całkowicie. Napewno jeszcze nie raz wrócę do tej modlitwy.
Zeczywiscie cudowne swiadectwo.
Przychodzi na mysl, ze kompletnie wszystko co mamy jest nam “dane”, I w kazdej chwili moze byc “odebrane”…
Wszystko jest za pozwoleniem Pana ktory mial cel poddajac ciebie I malzonka takiej sytuacji…
Piekne.
Może źle zrozumiałam, ale tak jakby to biedne dziecko było narzędziem Boga do jakichś celów? Dla mnie to dziwne… Zresztą z tego co wiem przecież choroby NIE POCHODZA od Boga
Matka Boża niech ma was w swojej opiece. Piękne świadectwo. Bóg zapłać.