Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Katarzyna – LIST: Każdy człowiek zasługuje na modlitwę

O nowennie pompejańskiej dowiedziałam się przez przypadek, szukając pomocy, gdy przestałam dawać sobie radę z życiem.

Moja wiara umocniła się 2 lata temu, chociaż zawsze byłam osobą „praktykującą lecz wątpiąca”.

Dotychczas moje życie wyglądało zupełnie normalnie, sukcesy na studiach, staż w międzynarodowej firmie, pierwsza praca w drugim dniu rekrutacji.

Niestety w moim życiu wciąż była pustka, samotność.

Pomimo wielu sukcesów, wciąż byłam nieśmiała osobą, która nigdy nie umiałam uwierzyć w siebie, może dlatego że brakowało mi wiary.

Początki mojej nowej znajomości z Panem Bogiem, sięgają czasów studenckich. Na trzecim roku, zachorowałam na endometriozę, nie wiedząc o chorobie ukończyłam studia I stopnia i niecierpliwie wyczekiwałam egzaminów wstępnych na wymarzone studia II stopnia.

Choroba uaktywniła się w ostatnim stadium, na tydzień przed egzaminami. Wiele złego wydarzyło się wówczas w moim życiu, w tym choroba mojego taty. Modliłam się o zdrowie dla taty, oddalenie choroby i pomyślne zdanie egzaminu.

I Pan Bóg mnie wysłuchał, przystąpiłam do egzaminu ze skierowaniem do szpitala w ręku. Kilka dni później byłam już w szpitalu po udanej operacji, lecz co najważniejsze z przepustką na wymarzone studia w postaci zdanego egzaminu.

Dziękowałam Panu Bogu za zdrowie i kolejną szanse na realizację moich celów. Przykre było jednak to, że szybko powróciłam do schematu chrześcijanka, tylko „praktykująca” ale czy wierząca ?.

Na studiach magisterskich pojawiły się pierwsze kryzysy, moralne i emocjonalne. Wciąż byłam sama, tkwiąc w toksycznych i dziwnych relacjach z niewłaściwymi mężczyznami.

Życie toczyło się jednak dalej, a ja dalej oddalałam się od Boga. Chociaż co niedzielę brałam udział we mszy świętej moja modlitwa była ograniczona, wręcz egoistyczna( przysł. jak trwoga, to do Boga).

W tamtym momencie tego nie dostrzegałam. Otrzeźwienie przyszło, gdy po spożyciu zbyt dużej ilości alkoholu przestałam nad sobą panować.

Teraz wiem, że nawet wtedy, gdy ja byłam daleko, Pan Bóg stał przy mnie czuwał nade mną i nad moją godnością nawet wtedy, gdy o to nie prosiłam. Przez cały czas był blisko i cierpliwie czekał.

Wówczas w moim życiu nastąpił przełom w postaci mszy o uzdrowienie, która otworzyła moje serce na Pana Boga. Wiele się wydarzyło w dniu samej mszy.

Ingerencja złego, zwątpienie i dziwne okoliczności, które utrudniały dotarcie na samą mszę, nie powstrzymały mnie przed uczestnictwem w niej.

Na drugiej mszy oddałam swoje życie Panu Bogu i poczułam obecność Ducha Świętego. Byłam zdrowa na „duszy i na ciele”. Ponadto, wyzwoliłam się od nieczystych myśli względem osoby, z którą obecnie utrzymujemy, uporządkowaną relację przyjacielską.

Pan Bóg dał mi jasny rozum. Zrozumiałam, że nie stworzyłabym z tą osobą zdrowego związku.

Moje życie toczyło się dalej, miałam pracę, ambicję, awansowałam. Niestety wciąż byłam sama, ale o tym nie myślałam do czasu, aż poznałam moje wielkie zauroczenie . Teraz wiem, że Pan Bóg nieprzypadkowo postawił tego człowieka na mojej drodze, zagubionego z bagażem rozchwianych emocji.

Ateisty, który bał się dobra. Myślałam, że nasza relacja mogła wiele zmienić w jego życiu, niestety wyjechał mówiąc, wiele słów na które sam nie był gotowy.

Nasza relacja urwała się na kilka tygodni, po czym poczułam potrzebę odnowienia naszego kontaktu. Początki były trudne, ale zawsze pomimo nieporozumień utrzymywaliśmy kontakt. Razem z nim przeżywałam jego załamania i wspierałam w jego decyzjach, nic mu przy tym nie obiecując.

Zależało mi na nim jako człowieku, który potrzebuje pomocy, a nie na mężczyźnie z którym można zbudować związek.

Z jego strony wyglądało to zupełnie inaczej, poważne deklaracje, które w moim obecnym stanie nie powinny być składane.

Następnie wielokrotna zmiana zdania i powrót do niekończącej się huśtawki emocjonalnej.

Od początku roku nasza relacja, mogłoby się wydawać zmierzała w normalnym kierunku. Niestety, ja z moimi problemami (głównie w pracy) wciąż byłam sama. On chociaż twierdził , że zawsze będzie przy mnie drugiego dnia znów zmieniał zdanie.

Rozchwianie emocjonalne mojej sympatii, niezdecydowanie i uzależnienia: alkohol, seks doprowadziły do zerwania naszej relacji. Zawalczyłam o swoją godność prosząc o szczerą rozmowę, jednak on nie znajdował już dla mnie czasu.

Wtedy też dowiedziałam się, że wyjeżdża na drugi koniec świata, bolało. Nie sam fakt wyjazdu lecz to, że dowiedziałam się tego w taki sposób. Prosząc o wyjaśnienia.

Wtedy, może i ślepo zdałam sobie sprawię, że zależało mi na tym człowieku bardziej niż myślałam, niestety on przez ostatnie tygodnie zmienił się nie do poznania. Zerwał nasz kontakt w kłótni, a ja się załamałam.

Było ciężko, ale nie odzywałam się. Pomyślałam Pan Bóg zakończył, tą relację, bo mnie niszczyła.

Chciałam zapomnieć, ale nie umiałam dostawałam dziwne sygnały od życia, w których zawsze pojawiała się jego osoba.

W tym samym czasie napisałam do niego ostatnią wiadomość.Podałam rękę na zgodę, jednocześnie kończąc relację. Nie odezwał się, a mnie z dnia na dzień ogarniał niepokój i jeszcze większe rozbicie.

Wtedy poznałam nowennę pompejańską i zaczęłam się modlić z dniem 19 sierpnia, o naprawę naszej relacji( znowu pojawił się mój egoizm 🙂 ).

Było ciężko, w pierwszym tyg. zwątpiłam w swoją intencje, ale postanowiłam, że skończę nowennę. W moim życiu zaczęły się dziać niesamowite rzeczy, odnalazłam spokój, niewidzialne wsparcie, które ocierało łzy i dawało poczucie bezpieczeństwa.

Z powodu „przeorganizowanego” trybu mojego życia, zaczęłam tracić czas na nowennę. Zdarzyły się dni, w których odmawiałam różaniec po północy, odczuwając ogromne zmęczenie.

W części dziękczynnej ogarnął mnie wielki smutek, całkowicie straciliśmy kontakt, chociaż i tak nie odzywaliśmy się do siebie od 2 miesięcy.

Płakałam praktycznie każdego dnia, w autobusie, w pracy, podczas mszy w kościele. Miałam koszmary i budziłam się z wielkim bólem w sercu.

Ostatkiem sił zakończyłam nowennę w październiku. Jednocześnie zyskałam ogromną łaskę ,nauczyłam się patrzeć z nadzieją w przyszłość.

Zrozumiałam, że wyszłam zwycięsko z próby walki o moją godność i czystość. Dało mi to dużo sił.

Niestety, przez ostatnie tygodnie (przerwa od nowenny), targały mną mieszane emocje, głównie uciążliwy smutek i żal.

Bałam się, że załamanie doprowadzi mnie na skraj wyczerpania, bo w moich myślach nawet gdy nie „myślałam” i zaczęłam żyć własnym życiem, pojawiał się on i ogromny niepokój o niego.

Dzisiaj zaczynam swój pierwszy dzień drugiej już Nowenny, ale tym razem postanowiłam, że nie będę się modlić za „nas”, a za niego o odnowę serca i odnalezienie Pana Boga.

Czuję ogromną potrzebę tej modlitwy, lecz w rękach Maryi pozostawiam to czy wpłynie to na nasz dalszy kontakt. Wierzę jednak, że moja modlitwa da mojemu byłemu wewnętrzna siłę, ja już swoją otrzymałam.

Każdy człowiek zasługuje na modlitwę, również taką która pozwoli zamknąć pewien rozdział w życiu.

Jestem wdzięczna za to, że poznałam siebie na nowo i zaakceptowałam samą siebie, z wadami czy bez. Zawsze jest wsparcie z nieba.

Ufajmy Bogu w modlitwie. 🙂

0 0 głosów
Oceń wpis
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
3 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Kasia
Kasia
09.11.17 07:34

Hej Kasiu, też mam na imię Kasia i przechodzę podobną sytuację. Odmawiam nowennę od 3 dni z wiarą, że Maryja pomoże.

Katarzyna
Katarzyna
09.11.17 03:57

Katarzyny tak mają!przeszłam podobną drogę życiową Autorko Katarzyno i jestem na drodze Jezusa od niemal trzech lat świadomie.Wzrastam,choć jeszcze upadam,ale to jedyna właściwa droga i Osoba,której można śmiało oddać życie.Żaden ziemski facet nie jest tego wart. Oddaj swoje rozterki i poczucie osamotnienia Jezusowi i Maryji,a zobaczysz co z tego wyprowadzi.Nie biegnij za tym człowiekiem,który odszedł,to męskie zadanie,biegać za kobietą.Może być tak,że serce jego się zmieni,ale wcale nie względem Ciebie,a do otoczenia lub innej kobiety.To będzie znaczyło,że intencja została wysłuchana,jednak Ty moższe poczuć się zawiedziona.Więc żyj uważnie i nie przyciągaj samotności,a z czasem ,ktoś właściwy pojawi się w Twoim życiu. Dziś… Czytaj więcej »

Marcin
Marcin
08.11.17 18:49

Kasiu, jesteś waleczną kobietą, pomimo wielu problemów, przykrych sytuacji wychodziłaś z nich zwycięstwo i myślę że to Cie determinuje. Z Panem Bogiem można pokonać wszystko ale bez Niego jesteśmy niczym. Ja za parę dni zacznę kolejną już NP i w intencji pewnej kobiety, którą pokochałem i mam nieomylne wrażenie, że to jest moja miłość życia i tez postanowiłem zawalczyc o tą relację

3
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x