Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Windykator – LIST: Trwająca nowenna pompejańska

Dzisiaj jest poniedziałek, 9 października 2017, godz. 18:09. 37 dzień Nowenny Pompejańskiej. Czwartej nowenny, którą odmawiam w życiu. Poprzednie trzy ukończyłem.

Jestem zmęczony.

Moją intencją jest pojednanie z kobietą, którą kocham. Skrzywdziłem ją. Nie byłem pewien swoich uczuć, ale kiedy się rozstaliśmy, zrozumiałem, że to był błąd. Mamy codziennie kontakt, rozmawiamy, ale tak bardzo się boję, czy uda się odbudować to uczucie. Ona bardzo cierpiała. Dlatego zwróciłem się do Najświętszej Panienki o pomoc. Nowenną Pompejańską. Nowenna, która jest nie do odparcia.Tyle teorii. Przejdźmy do praktyki.

Piszę to świadectwo w wielkim smutku i roztrzęsieniu, przez co całość może wydawać się nieco chaotyczna. Nie miejcie mi tego za złe.

Obecnie odmawiam już część dziękczynną. Z bólem odczytuję treść podziękowania kończącego całą modlitwę, bo choć Bóg obdarzył mnie wieloma łaskami, to wciąż jestem nieszczęśliwy. Mam coraz gorsze przeczucie, ponieważ tak naprawdę nie widzę poprawy w mojej sytuacji. Boję się, że Pan mnie nie wysłucha. Wiem, że zanim cokolwiek stwierdzę, powinienem chociaż zaczekać do końca nowenny i cierpliwie czekać. Nowenna nie jest zaklęciem, pomimo moich próśb, stać się musi wola Boga. I tego najbardziej się boję – boję się, że moje prośba nie jest zgodna z wolą Boga. Ze wszystkich tajemnic różańca, najbardziej porusza mnie modlitwa Jezusa w ogrójcu – właśnie z powodu tych strasznych, nieustępliwych wątpliwości, które mnie tak nękają.

Odmawiam niestrudzenie kolejne różańce. Początkowo czułem napływ niesamowitych, pięknych uczuć. Bóg odkrywał przede mną kolejne tajemnice, nauczał mnie. Rozważając poszczególne tajemnice zrozumiałem tak wiele.

Między innymi, zrozumiałem że rodzina, którą chciałbym kiedyś założyć, jest najważniejsza – tak jak św. Józef z Maryją i ich Dzieciątkiem. Nie pieniądze i pogoń za materialnymi dobrami – nie należy odwlekać założenia rodziny tylko dlatego, że nie mamy ku temu dostatecznie dobrych warunków materialnych. Jezus narodził się w stajni. Pieniądze straciły dla mnie wartość. Zrozumiałem, że prawdziwym szczęściem to jest kochać i być kochanym, mieć rodzinę i dbać o nią.

Olśniło mnie, kiedy pojąłem, że Maryja jest Matką wszystkich ludzi. Kiedy Jezus umierał, zwrócił się do św. Jana i powiedział do niego: „Oto matka twoja”. Czy w tym nie ma jakiejś cudownej alegorii? Tak jakby Zbawiciel właśnie powiedział do św. Jana – niejako przedstawiciela ludzkości – że Maryja jest naszą Matką? Któż może być bliżej Boga, jak kobieta która Go urodziła? Wtedy zrozumiałem, jak wielką orędowniczką jest Maryja. Dlaczego wcześniej tego nie dostrzegałem?

Czy Pan Bóg ma poczucie humoru? Ja myślę, że ma. Bo jak głupio musiał czuć się Zachariasz, kiedy Maryja odwiedziła św. Elżbietę, a ta od progu zaczęła pozdrawiać słowami „A skąd mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?”. Co musiał wtedy myśleć biedny Zachariasz… który nadal nie mógł wypowiedzieć ani słowa.

Doznałem wielu innych spostrzeżeń, trudno mi teraz je sobie przypomnieć, ale podejrzewam, że wielu z Was poczuło to samo.

Lecz ja nadal nie dostrzegałem poprawy w mojej sytuacji. Mój żal pogłębiał się. Czy dlatego, że źle się modlę? Coraz trudniej mi się skupić na modlitwie, a słowa wypowiadam jak gdyby nigdy nic. Moje myśli bez przerwy krążą wokół mojej intencji i mojego smutku. Modliłem się chodząc, jadąc samochodem, pociągiem, w drodze do pracy, w pracy. Nie potrafię już pomodlić się siedząc w miejscu. Trzęsę się cały, nie mogę skupić… Tak bardzo się boję. Gdzieś przeczytałem, że należy Bogu pokazać naprawdę jak nam zależy. Z całych sił! Podjąłem trzydniowy post o chlebie i wodzie. Dziwnym trafem zbiegło się to z różnymi okazjami, gdzie podsuwano mi pod nos wyśmienite jedzenie. Wytrzymałem, choć myślałem że oszaleję. Ale coś w tym musiało być. Najwyraźniej nic nigdy nie idzie na marne, ponieważ po ukończonym poście całkowicie opuściły mnie nieczyste myśli, które były jednym z moich regularnych, obrzydliwych grzechów.

Zastanawiałem się, czego Bóg tak naprawdę ode mnie chce. Czego pragnie ode mnie w zamian za wysłuchanie mojej prośby? Cóż mogłem mu dać? Nie mam nic takiego. Oprócz siebie.

Poszedłem do spowiedzi. Wyspowiadałem się z moich grzechów, chodź jak szedłem do kościoła to myślałem, że wszystkie demony się na mnie rzuciły. Przez zaciśnięte zęby wzywałem wszystkich świętych i aniołów, aby mnie wspomagali, bo jeżeli walczę o własną duszę, to muszą być po mojej stronie. Wkrótce zacząłem przystępować do Komunii Świętej. Jestem mocnym skrupulantem, więc dodatkowo borykam się z wewnętrznymi wątpliwościami. Rzuciłem się na głęboką wodę, mówiąc: Jezu ufam Tobie. Złamałem sam siebie, by oddać się Bogu.

Nie potrafię się już modlić. Obowiązek modlitwy nie daje mi radości. Jest ciężki jak ołowiana kula, a dodatkowo mając świadomość mojej intencji, serce mi się kraje i przepełnia mnie poczucie beznadziei. Czy to są owoce modlitwy? Pocieszam się myślą, że to działania złych duchów. Pocieszam się w tym sensie, że skoro one są tak wściekłe, to znaczy że idę w dobrą stronę. Ale nadal nie wiem, co mnie czeka na końcu.

Jechałem do pewnego miasta, a po drodze miałem Częstochowę. Stwierdziłem, że nadłożę troszkę drogi i wejdę do klasztoru Jasnogórskiego. Pokłoniłem się Najświętszej Panience, przedstawiłem jej swą prośbę, a w zamian zaoferowałem, że zaczną walczyć z nałogiem nikotynowym. Na razie nie palę od czterech dni. Wiem, że to żaden wyczyn, ale przychodzi to jakoś łatwiej.

Zostało jeszcze 17 dni nowenny. Nie mam już sił. Nie mogę spać, więc zaopatrzyłem się w silne środki uspokajające dostępne tylko na receptę. Przestaję wierzyć w szczęśliwe zakończenie. To jest czwarta nowenna w moim życiu, a tylko tak naprawdę jedna i połowicznie druga zostały wysłuchane. W czym jestem gorszy? Dlaczego moje modlitwy nie zostają wysłuchane? Pytania mnożą się w mojej głowie, a uczucia gniewu, wściekłości, bezradności mieszają się ze sobą. Coraz rzadziej odczuwam nadzieję, spokój opuścił mnie całkowicie. Czuję się przede wszystkim osamotniony. Twardo zaciskam zęby i pięści i modlę się dalej. Nie wiem co będzie na końcu. Nigdy nie odstąpię od Boga, to wiem. Ale czy kiedykolwiek jeszcze podejmę się tej nowenny? Dzisiaj zauważyłem, że co roku mówię nowennę i są dwa miesiące wypełnione strasznym smutkiem. Czytam inne świadectwa i tak bardzo chciałbym kiedyś napisać podobne. Krótkie. Nawet jednozdaniowe: „Odmówiłem nowennę, było ciężko, ale Bóg mnie wysłuchał!”. Nowennę ukończę. Choćby mnie miał spotkać wypadek lub inne nieszczęście, choćby wszystko miało się sprzeniewierzyć przeciwko mnie. Nie poddam się, choć jestem tak strasznie zmęczony, znużony i zniechęcony. Czuję, że odzyskuję własną duszę, ale za cenę szczęścia. Wiem, że dusza i zbawienie są dużo ważniejsze. Ktoś może mi powiedzieć, że szczęście mnie jeszcze spotka. Może tak – a może nie. Fakt jest taki, że już długo czekam. A przecież byłem już szczęśliwy. Dlaczego z wyżyn szczęścia musiałem spaść do otchłani? Dlaczego za taką cenę? Hiobowi Bóg wszystko wynagrodził, choć tak daleko mi jest do jego bohaterstwa. Abraham miał złożyć Izaaka w ofierze, a jednak Bóg w ostatniej chwili zesłał baranka. Nie osądzajcie mnie za szybko; wiem, że w żadnym wypadku nie powinienem się porównywać z postaciami biblijnymi. Jestem zwykłym grzesznikiem. Łączy nas to, że wszyscy wierzymy w tego samego Boga i w istocie, to jest ten sam Bóg. Boże mój… ja tylko chce być szczęśliwy i dać szczęście komuś innemu. Jeżeli za sprawą tej kobiety ja przeżywam teraz nawrócenie, walczę ze wszystkimi demonami, które we mnie się zagnieździły, odbudowałem moje życie sakramentalne, to pozwól mi proszę, abym mógł jej dać wszystko co ona potrzebuje – stworzyć szczęśliwy dom, zaręczyć się, ożenić…. Jeśli za jej sprawą, ja odzyskam wieczność w niebie, pozwól mi wręczyć jej radość i szczęście w tym ziemskim życiu. Czyż nie jestem jej to winny? To byłby najsłodszy dług, dług który spłacałbym do końca życia i który uczyniłby mnie szczęśliwym człowiekiem, a mam nadzieję, że i ją też. A na pewno do tego dołożyłbym wszelkich starań.

Bóg uwolnił mnie od grzechu nieczystości. Wierzę, że Bóg mi sprzyja gdy walczę o własną duszę i odbudowuję moje życie sakramentalne i ponownie mogę przystępować do Komunii Świętej. Walczę ze swoimi nałogami, zwłaszcza nikotynizmem. Odciąga mnie od próżnych rozrywek, a kieruje do coraz poważniejszego i rozsądniejszego postępowania. Powoli czuje, że brzydnie mi alkohol. To wszystko jest dobre. Tak bardzo dobre, że to może pochodzić tylko od Boga. Ale nie jestem szczęśliwy. A przecież byłem już tak blisko, dlaczego to wszystko musiało się tak potoczyć? Dlaczego za taką cenę? Czy nie można było tego osiągnąć inaczej? Co robię nie tak, dlaczego moja droga się nie prostuję, dlaczego zamiast radości czuję żal i smutek? Odmawiam różaniec dalej, ale zamiast radości, przypływu ciepła odczuwam strach i przygnębienie.

To już jest druga nowenna, którą odmawiam w sercowej sprawie. Nadal jestem sam. Cały czas sam. Wiem, że są pośród Was tacy, którzy odmówili wiele nowenn w takich intencjach i również są samotni. Łączę się w bólu szczególnie z nimi. Za nich również pomodlę się, zaraz po ukończeniu tego świadectwa.

Moi Drodzy czytelnicy – jeśli Pan mnie wysłucha – obiecałem to już Bogu, stworzę zbiór modlitw i go opublikuję, nawet gdyby to miała być forma e-booka. Będą w nim zawarte modlitwy w trudnych chwilach. Piszę o tym tutaj, gdyż poczuwam się do braterstwa z Wami, którzy również odmawialiście Nowennę Pompejańską. Będziecie wiedzieli, że to ja, gdyż autor podpisze się tym samym pseudonimem, co pod niniejszym świadectwem.

Modlę się za Was.

Módlcie się za mnie.

Windykator

0 0 głosów
Oceń wpis
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
8 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Emek
Emek
21.12.17 15:23

Mógłbym być wredny i powiedzieć a jak ktoś nie ma nóg to jak ma klękać a osoby starsze które już nie dają rady bo wiek nie ten klękać przed Bogiem powinno się we własnym sercu to tam człowiek powinien się przednim uniżać wielu ludzi klęka przed Bogiem a w sercu ma go gdzieś tak jak kiedyś Żydzi całopalenia i obrzędy wszystko mogli robić perfekcyjnie i co z tego jak sercem nie byli przy Panu Bogu modlić się można wszędzie w kolejce w autobusie w sklepie na siedząco na leżącą klęcząc stojąc na różańcu bez różańca odmawiać można nawet różaniec na… Czytaj więcej »

Dorota
Dorota
29.01.18 09:22
Reply to  Emek

Pierwszy raz czytam twoje świadectwo i pomodlę się za ciebie. Odezwij się i napisz tu co dalej. Będę się modlić za ciebie do św Józefa i włączę cię do koronki Milosierdzia Bożego każdego dnia.

Asia
Asia
21.12.17 13:42

Pamiętaj by modlić się na kolanach Przed Bogiem się klęka to jest unizenie człowieka i szacunek.
Jaki autobus?
Nie wolno tak się modlić.
Musisz wyjść z tego haosu…
Pozdrawiam i walczyć dzielnie…
Joanna

Monika
Monika
21.12.17 13:55
Reply to  Asia

Pierwsze słyszę, żeby modlenie się w autobusie było zabronione.
*chaosu jak już coś

Windykator
Windykator
02.11.17 15:37

Równy tydzień temu zakończyłem moją czwartą w życiu Nowennę Pompejańską. Myślę, że z pewnością otrzymałem wiele łask Bożych, przede wszystkim nadal twardo trzymam się w walce z moimi nałogami. Ale moja intencja chyba nie została wysłuchana. Wiem, że minął zaledwie tydzień. Wiem, że Pana Boga poganiać nie wolno, należy cierpliwie czekać i zawierzyć Panu Bogu i Matce Boskiej. Próbuję, choć nie jest to łatwe. W zasadzie tylko tyle mi pozostało. Mam nadzieję, że kiedyś Pan Bóg i Maryja Matka Boża otrą łzy z moich oczy i wszystko się naprawdę dobrze ułoży i będę mógł jeszcze kiedyś, właśnie tutaj napisać –… Czytaj więcej »

Agnieszka Sobocińska
Agnieszka Sobocińska
17.10.17 11:37

Wczoraj skończyłam już 4 NP w intencji ocalenia mojego małżeństwa, o powrót męża do rodziny, porzucenie kochanki. Myślałam jutro zabieram się za kolejną, intencja ta sama, tylko inaczej sformułowana. I nagle wiadomość…. Moja dobra koleżanka otrzymała wyniki, okazało się, że nowotwór, który był usunięty kilka lat temu, to tak naprawdę śpiący wulkan. Wczoraj się okazało, że ruszył i zaatakował inne narządy. I tu moja mysl…. Chyba ta informacja miała się pojawić właśnie w tym dniu, kiedy podejmowałam decyzję o kolejnej NP. Myślę, że Bóg sprawdza mnie, że tą wiadomością mówi mi „kobieto ty i twój problem nie jesteście pępkiem świata,… Czytaj więcej »

enia
enia
17.10.17 07:57

Dasz radę ukończyć NP. Niech Ci Bóg błogosławi .Pomodlę sie za Ciebie

Windykator
Windykator
16.10.17 18:41

Dzisiaj jest 44 dzień Nowenny Pompejańskiej. Jeszcze 10 dni. W moich ludzkich odczuciach zaczęła zanikać nadzieja. Powierzam wszystko Jezusowi. Dzisiaj jeszcze muszę odmówić część bolesną i chwalebną różańca. Bardzo się boję. Nie mogę się skupić. Muszę wyjść na zewnątrz, bo kiedy idę, to mogę się modlić.
Moje świadectwo się ukazało – ale nie będzie pełne, dopóki nie zostanie ukończona nowenna. Dlatego też, tu w komentarzach, będę dodawał co dalej się ze mną dzieje.
Niech Was wszystkich błogosławi Pan Bóg! Módlcie się za mnie, a ja za Was!

8
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x