Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Magda: Doświadczenia i cuda podczas modlitwy

Gdy byłam małą dziewczynką nie interesowałam się za bardzo sprawami regilijnymi. Najważniejsza była zabawa z resztą jak pewnie u każdego dziecka w moim wieku. Któregoś dnia wybraliśmy się z sąsiadami na wycieczkę do Zakopanego. Mama odczuwała wówczas straszny ból kolan. Nie mogła spać, klękać ani długo chodzić bo bół dawał się we znaki. Cierpiała długo, stosowała różne maści na tego typu dolegliwości i nic. Wybrałyśmy się więc z naszymi sąsiadami aby coś pozwiedzać, odpocząć a przede wszystkim zrelaksować się. Zatrzymaliśmy się przy pewnym Kościółku, zobaczeć jak wygląda typowy góralski Kościół. Tam trafiłam po raz pierwszy na karteczki „Prośby” i „Podziękowania”. W prośbach poprosiłam Matkę Bożą o zdrowe nogi mojej Mamy, żeby ją nie bolały, żeby mogła normalnie funkcjonować. Już nie pamiętam co pisałam w podziękowaniach. Po jakimś czasie NAGLE ból zniknął. Nie skarżyła się już na ból kolan, nie stosowała już maści. Wierze, że ta wiadomość dotarła tam gdzie trzeba i pomogła mojej mamie i do dnia dzisiejszego z nogami wszystko w porządku.

Następna sytuacja miała miejsce jakieś 2/3 lata temu. Mama miała silne bóle podbrzusza i wiele innych dolegliwości wskazujących na to, że może to być rak jelita grubego. To było coś strasznego widzieć cierpiącą mamę i prawdopodobieństwo tej choroby. Pamiętam jak czytałam na internecie objawy i zaczęłam płakać. Postanowiłam szybko udać się do Kościoła bo wierzyłam, że mimo wszystko ktoś mnie wysłucha i że wszystko będzie OK. Wiedziałam że przecież ból nie zniknie sam a podobne dolegliwości miała nadżerka, ale ona też nie może być długo bo wiadomo, że zamienia się w nowotwór. Wyobraźcie sobie, że modliłam się z prośbą żeby wszystko było dobrze, ale jeśli już coś jest to żeby to była nadżerka, ale nie groźna, żeby tylko ją usunąć i żeby wszystko wróciło do normy.

Nadszedł dzień pójścia do szpitala. Była to nadżerka, gruba jak szyszka, ale co najważniejsze nie nowotwór. Lekarka mówiła, że ta nadżerka musiała bardzo długo tam być nawet kilka lat. Ci co się znają wiedzą że nadżerka, która jest długo u człowieka zamienia się w nowotwór. Pan Bóg mnie wysłuchał i skończyło się tylko na strachu. Jakże byłam wdzięczna, że okazało się że wszystko jest dobrze. To jest dla mnie kolejny CUD.

A od tej sytuacji, wszystko się zmieniło. To był kolejny dowód, że jednak ktoś nade mną czuwa. Znowu w roli głównej- moja mama. Zawsze miała problem z żołądkiem ale od jakiegoś czasu zaczęła mieć coraz to gorsze problemy. Co zjadła to zaraz nadkwasota. Wspomnę, że jej bardzo często pokarm się „wylewa” przez co kwas żołądkowy dosłownie zżera przełyk. Przez co cały czas była zachrypnięta. Przez wypłukiwanie się bardzo często elektrolitów, przyjmowała dużą dawkę magnezu i potasu przez co znów jelita zaczęły „szwankować”. Zapisała się na gastroskopie. Nigdy nie lubie kiedy mama zapisuje się na jakieś badania, czy choćby USG bo po prostu się boje. Nie wiem czemu , ale chyba czasami wole nie wiedzieć a wiem, że przecież trzeba po to żeby zacząć wdrażać leki czy cokolwiek. Chyba boje się usłyszeć prawdy. Nadszedł dzień gastroskopii. Bardzo byłam wtedy przestraszona. Kiedy zajechałyśmy na miejsce i zabrali mame, zaczęłam się modlić,szczerze modlić, z całego serca. Prosiłam o to aby wszystko było dobrze. Kto przeżył tyle co ja, widząc chorą mamę wie że to nie jest fajny widok. Dla mnie mama jest na pierwszym miejscu a jej zdrowie przede wszystkim. Nie lubie jej widzieć kiedy cierpi, bo sama cierpie…Drzwi wejściowe były otwarte. Na wprost tego budynku znajduje się szkoła i tylko przez te drzwi widziałam okna,które odbijały niebo na które patrzyłam. Kiedy tak modliłam się z całego serca, powiedziałam w sumie sama do siebie: BOŻE PROSZE CIĘ, DAJ MI JAKIŚ ZNAK, ŻE WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE ( pomyśłam w głowie tak, skoro widze, już te okna odbijające niebo to niech przeleci ptak), pomyślałam to tak nagle, tak mi po prostu się umyślało. Wyobraźcie sobie, że ten ptak rzeczywiście przeleciał. I w tej chwili mama wyszła prowadzona przez pielęgniarkę. Była na tzw. Chirurgi jednego dnia, gdzie robią gastroskopie,usypiają i po odczekaniu można już iść do domu. Kiedy już jechałam do domu uświadomiłam sobie to o co prosiłam czyli o znak, że wszystko będzie dobrze i o tym ptaku. Byłam w szoku. Z radością opowiadałam to innym dlatego też to pisze aby się podzielić moimi cudami. W tym momencie uświadomiłam sobie, że poszukam pomocy u Pana Boga. Tak też przypadkiem trafiłam na NOWENNE POMPEJAŃSKĄ. Mówi się, że przypadków nie ma.

Zaczęłam modlić się NP. Modliłam się oczywiście o zdrowie swojej mamy. Pierwsze dni NP przebiegały bez żadnych przeszkód. Chętnie się modliłam,aż nie mogłam doczekać się kolejnego dnia, żeby się pomodlić. Akurat w dniach mojej modlitwy, moja mama czuła się coraz to gorzej. Zły stan zdrowia dawał o sobie znać. W trakcie modlitwy zaczęły wychodzić coraz to nowe choroby. Pojawiły się guzki na tarczycy,wypłukujące się elektrolity. Pierwsze dni chyba były dla mnie próbą. Pewnie dlatego, żeby sprawdzić czy mimo chorób ja nadal będę w stanie się modlić i wierzyć w to, że będzie wszystko dobrze. Powiedziałam mamie, że modlę się NP, poopowiadałam jej o tym i tym samym ona zaczęła modlitwe. Wiedziałam, że modli się o mnie bo ja też należe do osób której ciągle coś jest. Jak nie bół głowy, to brzucha, jak nie gorączka to to i tak w kółko. Kiedy mama zaczęła się modlić i mnie zaczęło brać. Okazało się że miałam kleszcza, który już długo przebywał w moim ciele, łapały mnie różne choroby, miałam gorączki, straszne biegunki, problemy z jelitem itd. Także na zmianę jak mi było źle to później mamie i tak w kółko. Później zaczęłam doświadczać łask. Mama już nie skarżyła się na bolące jelita czy żołądek już powoli zaczynała wracać do siebie. Nawet zaczęła mieć ochote na fast foody gdzie wcześniej nawet lepiej było o tym nie myśleć. Podczas odmawiania jak każdy miałam pewne trudności. Myślałam o czymś innym, albo czułam jak kołata mi serce, czułam się też bardzo zmęczona aż oczy mi się zamykały i chciało mi się po prostu spać. Mimo tego nie poddawałam się i modliłam się dalej mimo tych wszystkich przeciwności. Dzięki NP moge wymienić zalety ( łaski), które dzięki odmawianiu się pojawiły np.:

-w końcu wiadomo czemu mamie uciekają elektrolity ( trafiła na dobrego lekarza)

– jeszcze przed dowiedzeniem się o tarczycy na USG brzucha mama miała natchnienie, aby lekarka sprawdziła jej tarczyce bo znalazła wyniki wcześniejsze związane z tarczycą dzięki czemu dowiedziała się, że są guzki

– mamy modlitwa wpłynęła na to, że dlugo szukałam fajnej pracy, dołowało mnie siedzenie w domu a tu nagle trafiłam na fajną pracę a przede wszystkim na fajną szefową, która w sumie nie uważa się za szefową tylko jako zwykłego pracownika

– i wiele innych

Gorsze rzeczy, które działy się podczas odmawiania to:

-choroba, osłabienie a nawet depresja

-coraz to nowe choroby…

-kłótnie

-smutek

-nic się nie udaje

-ludzie prowokujący do złości, kłótni, do sprawiania przykrości,

-senność przy odprawianiu NP

Modlitwę skończyłam 19 czerwca. Każdy chyba sobie zdaje sprawę, żeby dostać się do endykronologa trzeba bardzo długo czekać i nie chodzi tu że z fundusza bo tu nie ma o czym mówić bo człowiek by się prędzej wykończył niż dostał się do lekarza. Mama szukała prywatnie ale też nic. Akurat w dniu końcowym, mama dostała się do lekarza. Szła z nastawieniem takim, że w sumie trafi na lekarza, który zbyje. Bo tak jest do tej pory, że lekarze nie przejmują się chorymi. Myliła się. Trafiła na super lekarkę, która chce pomóc mamie, i coś zrobić w kierunku tych guzków, zawrotów głowy i wypłukiwaniu się elektrolitów.

Wierzę, że moja modlitwa pomogła. Teraz powoli odczuwam to co się dzieje w naszym życiu. Mam nadzieję, że inni też się zmotywują i zaczną odmawiać NP. To lek na wszystko. Tym samym modlitwa na różańcu sprawia mi przyjemność. W tej chwili nawet odmawiam sobie codziennie różaniec za ŚP. Mojego Zmarłego Dziadka. Z życia trzeba korzystać, cieszyć się nim ale również dbać o swoje życie duchowe.

Mam nadzieję, że moje świadectwo przekona innych jak wiele w naszym życiu działa Matka Najświętsza. Trzeba tylko umieć dostrzegać to co dzieję się wokół nas.

0 0 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
9 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
lifeofgosia
lifeofgosia
04.07.17 06:41

ja tez mialam problem z zoladkiem ale niedokwasote i jedzenie sie nie trawilo 3 lata az odmowilam noweenne i po roku doszlam do siebie, zmienilam troche diete tez, jadlam wszystko gotowane, odstawilam jogurty, herbate, kawe, pilam rumiankowa z sokiem z zurawiny i cytryna, wszystko gotowane nawet owoce, bo slyszalam ze to dobrze dizala na podrazniony zoladek, bo np surowe sie ciezko trawi, ale raczej to nowenna mnie uzdrowila i juz nie mam dolegliwosci- Dziekuje Ci Matko Boza Pompejanska!!!

Magda
Magda
29.06.17 22:00

Dziękuję Wam bardzo za te komentarze. Oczywiście że się za Was pomodle ! Pozdrawiam serdecznie !

grażyna
grażyna
29.06.17 13:21

Pomodle sie za Ciebie.Oglądaj program na yuttubie DOTYK BOGA.

Bożena
Bożena
29.06.17 07:45

Smutna ja też porzezywam ciężkie chwile mój mas za jest ciężko chory ma narastające niedowłady nóg jeszcze CV hodzxi ale słabo ja modlę SSD ie NP bez przerwy od kwietnia 2016 roku o jego uyzdroweienie modfle sdie również innymi nowernnami dfo świętych ja też nie mam siły myślę że mało o SSD ob się za niego modli bo wszyscy sz zajęci nawet go nie odwiedzają ją codziennie będę modlić się za Ciebie a Ciebie Błagam módl się zaś mojego męża Piotra o łaskę zdrowia.proszę bądź ze mną w kontakcie.niech Cię Pań Bóg trzyma w swojej opiece

Ewa
Ewa
28.06.17 20:05

Smutna, już się za Ciebie pomodliłam. A Tobie, Magdo, życzę, żeby modlitwa różańcowa zawsze Ci towarzyszyła. Szczęść Boże!

smutna
smutna
28.06.17 18:50

Chciałabym, aby i moje prośby zostały wysłuchane. Postawiono przede mną bardzo ciężką diagnozę, czekam na wizytę u lekarza. Niestety kolejki (nawet prywatnie) są dlugie. Modlę się oto,abym nie miała choroby, z którą będę musiala życ niestety do końca życia, która prowadzi do smierci. niestety czekam tez na wyniki badań po usunięciu guza. coraz bardziej mi to doskwiera, swiadomość powaznej choroby. staram się ufaci trwac na moflitwie. Dodam,ze jestem w tewj intencji sama. moi bliscy raczej nie kwapią się do pomocy mi nawet modlitwą, a myslalam,ze przynajmniej tyle będą mogli zrobic. Zaczęłam modlić się nowenną. Czasem czuję spokoj, czasem bezsilnosc, czasem… Czytaj więcej »

Lucyna
Lucyna
30.06.17 23:42
Reply to  smutna

Smutna pomodliłam się za Ciebie ,niech Cię Bóg błogosławi .Pozdrawiam Cię

kamant
kamant
16.04.18 08:28
Reply to  smutna
iwona
iwona
28.06.17 18:18

Piękne świadectwo! Dodało mi otuchy I dalszej motywacji… Dziękuję!

9
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x