O Nowennie Pompejańskiej dowiedziałam się przez przypadek. Na tablicy na FB pojawiła mi się informacja o ks. Piotrze Glasie i jego wykładach na temat egzorcyzmów. Na jednym z filmów na YouTube ks. Glas opowiadał o modlitwie nie do odparcia, po której dzieją się prawdziwe cuda. Ale uwaga: to modlitwa tylko dla twardzieli. Tym bardziej postanowiłam spróbować.
Miałam swoje intencje, mnóstwo ich było. Duchowo byłam w tym czasie w wewnętrznym chaosie. Nie wszystko mi się układało. Byłam wciąż zła, smutna, sfrustrowana. Widziałam więcej czarnych barw. Ale podjęłam wyzwanie. Było ciężko. Zgodnie z tym, co mówił ks. Glas, diabeł robił wiele, żeby mnie zniechęcić, bym przerwała modlitwę. Nie przerwałam, mimo trudnych warunków, pracy itp. Po zakończeniu Nowenny, poczułam pustkę i smutek, dlatego wkrótce postanowiłam zacząć następną. Kolejne intencje przecież czekały… W tym czasie otrzymałam wiadomość, że zachorował chłopak, którego znałam. Początkowo diagnozą było zapalenie płuc. Jednak wkrótce wyniki badań okazały się dramatycznie złe: rak płuc, jedna z najrzadszych odmian. Lekarze nie dawali mu więcej niż pół roku życia, mówili to wprost i bez ogródek. Leczono go raczej objawowo. Zaczęły się przerzuty do głowy. Mimo wszystko trzeba było załatwić kwestie formalne związane z testamentem, przepisaniem mieszkania, co też uczynił. Gdy dowiedziałam się o jego chorobie, postanowiłam zmienić wcześniej zaplanowaną intencję i prosić Matkę Bożą o jego uzdrowienie. Tylko tyle mogłam zrobić. Nie miałam roszczeń ani złudzeń. Ani pewności. Bo czemu Pan Bóg miałby wysłuchać akurat mnie, zwykłego grzesznika, w dodatku w obliczu tak poważnej, śmiertelnej choroby? Po prostu się modliłam.
Dokładnie co do dnia, dwa miesiące od zakończenia nowenny mój kolega wrócił z przepustki do szpitala, gdzie miał spędzić kolejne tygodnie. Jednak badania tomografem wykazały, że choroba się cofnęła, nic mu nie zagraża i może wrócić do domu. Dzielę się tym świadectwem, by podziękować Panu Bogu i Matce Najświętszej za wysłuchanie moich modlitw. Sama byłam niegdyś raczej wierzącym niedowiarkiem, sądziłam, że Bóg ma więcej ważniejszych spraw, niż słuchanie moich próśb i że to głównie my jesteśmy kowalami swojego losu i zdawanie się na Łaskę z nieba bywa nierozsądne i chodzeniem na łatwiznę, a Bóg dał nam rozum i wolną wolę, by dojrzale kierować swoim życiem. Reszta to Jego wola i nasze przeznaczenie, z którym się musimy pogodzić. Ale Bóg pokazuje, nawet takim samodzielnym 'niedowiarkom’, że jest i słucha i czeka na nas. Zawsze.
Beata.
Piękne świadectwo! Dziękuję 🙂
Piękne świadectwo! ChwałaPanu!
Chwała Panu! 🙂