Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Joanna: Czekając na uśmiech dziecka

Nowennę Pompejańską zaczęłam odmawiać 23 XII, kilka dni po tym , gdy moja nastoletnia córka, przygotowująca się do bierzmowania od 2,5 roku wspomniała, że nie chce chodzić do kościoła.Zrozpaczona jako matka zaufałam Maryi i postanowiłam oddać Jej moje troski. Nie było to łatwe. Bałam się zacząć tę nowennę, bo słyszałam, że w czasie tej modlitwy ludzi budzą wielkie niepokoje. Zaczęłam i wytrwałam.

Co jakiś czas wspierałam się ojcem Szustakiem.Prowadzi On krótkie audycje dot. tej nowenny. Poprosiłam też mojego męża by modlił się za mnie o wytrwałość w modlitwie. Już pierwszego dnia odczułam radość , cały dzień się uśmiechałam, tak było 3 dni.Potem w trakcie nowenny za każdym razem przychodził pokój.Co prawda wracały troski, ale wtedy sięgałam po różaniec.Gdy było najtrudniej dołożyłam modlitwę uwielbienia i dziękczynienia za te troski. A teraz opowiem o problemie dotyczącym braku spowiedzi, a stąd zwiątpenia. Od czasu Wielkanocy 2014 r. córka więcej nie poszła do spowiedzi. Regularnie chodziła na mszę św.Aż tu we wrześniu córka poszła do nowej szkoły, w tym też czasie po raz 3 zmieniono nauczyciela z ulubionego przedmiotu. w pażdzierniku zmarł teść, a jej dziadek. Do tego zapytałą czy można iść do bierzmowania bez spowiedzi.No i nioe podołałą dżwigać tego wszystkiego.Przychodził ogromny płacz, wysokie ciśnienie,do tego jąkanie i inne niepokojące objawy stresu, a nawet objawy depresji. Zamykała się w sobie, nie wychodziłą z domu, dużo leżała w łóżku, mało jadła. Zaczęliśmy szukać przyczyn ,chodzić po lekarzach.Teraz wiem, że to strach przed śmiercią,sumienie skrupulanckie,wrażliwość i perfekcjonizm,strach przed zranieniem,a przy tym nieumiejętność mówienia o sobie jest przyczyną tej pustki. „Nie wolno mi zmuszać do spowiedzi”- wciąż słyszałam z ust kolejnego kapłana, którego prosiłam o wsparcie.Każdy był gotowy pomóc.Jednak córka nie potrafiła o tym rozmawiać. Nie chaiałą pomocy duchownego.Podczas nowenny zaczęły sie dziać drobne cuda. Zaczęła wychodzić z domu. Proponuje coraz dłuższe trasy.Siada z nami do posiłku, chce mieć rodziców obok siebie, a nawet zorganizowała wycieczkę do pobliskiego miasta z atrakcjami dla mnie. Pewnego razu dostałam od niej kwiatka.Córka zaczyna pozwalać na dotyk , który wcześniej był minimalny, ostatnio nawet pozwoliła się przytulić. Teraz zawsze idąc gdzieś bierze mnie pod rękę. To drobne gesty, dla innych zwyczajne, tu jednak pokazują że rodzic jest ważny i potrzebny. A najważniejsze że zaczyna mówić o sobie, coraz cześciej przebywa z obydwojgiem rodziców, nie tylko z bratem. To niby zwyczajne, ale wcześniej przez 2 miesące ani razu się uśmiechnęła, ani razu nie podała ręki, a przed krzyżykiem,który stawiałam na jej czole sie usunęła. Każda drobna sytuacja nie po jej myśli od razu ją wyprowadzała z równowagi. Bywały dni,że nie wstawała z łóżka, nie chciała chodzić do szkoły,a leżeć potrafiła kilka godzin, a nawet cały dzień i do nikogo się nie odzywała.Nie zniechęcałam się tym.Próbowałam okazać duzo radośći i ciepło,to podałam herbatę, to o coś zapytałam, do tego modlitwa. Do stołu wigilijnego nie usiadła,być może bojąc się reakcji babci po śmierci męża.Ale do tej właśnie babci na drugi dzień świąt poszła.Po kolędzie księdza też nie przywitała, ale gdy powiedziałam, że ksiądz poświęci jej pokój nie robiła problemu. Niedawno zdjęła medalik, ale leży na jej półce obok różańca. Wciąż wisi też krzyż nad jej łóżkiem.Podczas wycieczki zrobiłam jej zdjęcie, gdyż tak długo czekałam na jej uśmiech,że postanowiłam to uwiecznić.Słyszałam kiedyś, że rodzice to obraz Boga dla dziecka. A dzięki Matce Najświętszej z Pompei nasze dziecko wreszcie okazuje dowody zaufania.Mam taką nadzieję , że i na mszę św. i na spowiedż przyjdzie czas.Niedawno losowałam świetego Patrona na cały rok dla siebie i dla córki. Córka wylosowała św, Monikę( matka św.Augustyna, która wylała morze łez za niego, a On potem został świętym), a ja Matkę Boską Bolesną. Czy to nie cudowne? Dziś dzieciom powiedziałam,że tata codziennie przychodzi do nich i przed wyjściem do pracy pożegnać się.Córka była bardzo zdziwiona.Cały czas dziękuję Panu Bogu za ludzi, których stawia na naszej drodze, a szczególnie na drodze mojej córki. I postawił na niej cudownych lekarzy , nauczycieli i inne osoby , które nas w tej drodze wspomagają. Coraz częściej słyszę jak córka śpiewa.Odrabia lekcje i coraz chętniej chodzi do szkoły.Dziś powiedziała,że nie spodziwała się ,że będzie lubić aktualnie uczacych ją nauczycieli. A mało tego: radzi innym co robić w podobnej sytuacji.Bogi niech będą dzieki.

0 0 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
W. M.
W. M.
20.02.17 22:00

Dziękuję za to budujące świadectwo, które na pewno daje nadzieję wielu matkom znajdującym się w podobnej sytuacji, w tym także i mi…… Szczęść Boże !

1
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x