Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Beata: Bóg – Ja wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę.

Krótko o mnie Pracuję zawodowo na niepełen etat oraz prowadzę firmę w zawodzie, który kocham.

Od 20-tu lat jestem szczęśliwą mężatką, mam dwoje dzieci, w tym 18 letniego syna niepełnosprawnego – chłopak głuchoniemy, niedowidzący z dużą nadpobudliwością psycho-ruchową.

Przez 38 lat swojego życia byłam zwykłą katoliczką, taką jak większość. Od 4 lat jestem chrześcijanką.

W tym świadectwie chciałabym w wielkim skrócie opowiedzieć Wam kochani mój ostatni rok życia.

A wszystko zaczęło się w październiku 2015.

Jestem przekonana, że w moim przypadku to w 100%-ach działanie Boga i naszej pośredniczki Maryi z Pompejów, do której zwróciłam się z moją prośbą w Nowennie Pompejańskiej.

Chcę jednak uspokoić Was kochani – nie wszyscy zostają objęci takim działaniem tej Nowenny, jak ja.

U mnie to było kompleksowo, widocznie się nazbierało przez ponad 40 lat – ja poprosiłam o jedno, a Maryja dała full wypas 😉 Wyczyściła w moim życiu wszystko, co się dało.

Ale przedtem sprawdziła mnie na maxa, czy jestem godna tych łask…

*******************

Październik 2015

– syn niepełnosprawny sprawia coraz większe problemy w szkole, pojawiają się ataki agresji, pogryzienia.

– Ja ciągle na coś choruję, źle się ogólnie czuję, jakieś grypy niedoleczone, anginy, nawet pierwszy raz na jesieni 2015 się nie zaszczepiłam na grypę, bo po antybiotykoterapii nie umiałam się całkowicie wyleczyć;

– mój brat ma problemy w pracy, szukam mu czegoś nowego a moja mama ma coraz gorsze wyniki badań (cukrzyca, miażdżyca, osteoporoza itp. itd.)

– piąty rok prowadzę działalność gospodarczą. Oddaję pod wolę Bożą zbliżający się przetarg, który utrzyma moją firmę na kolejny rok na rynku, z pełną akceptacją jego wyniku. Jestem na 100% przekonana, że jak tak postępuję, czyli w pełni chcę zaufać Panu Bogu, to go wygram… Przecież Bóg mi nie pozwoli go przegrać, jeśli mu zaufałam ….

Wypowiadam słowa:

„Oddaję ci Panie Boże wynik tego przetargu. Ulecz moją firmę. Przyjmę każdą decyzję”.

Fakt jest jednak, że przez ostatnie 2 lata, zajechałam mój organizm zdrowotnie, poprzez pracę jaką musiałam włożyć w obsługę firm w zakresie tego przetargu w 2014 i 2015 roku. Dorobiłam się cieśni nadgarstka (to choroba zawodowa, codziennie kilka razy smarowałam go maściami p/bólowymi i łykałam już tabletki p/bólowe, nie umiałam tez już prawie położyć nadgarstka na biurku, tak bolał, trzymałam go w powietrzu nad myszką a nawet pracowałam lewą ręką!) a także ogromnych bólów w plecach od siedzenia przed laptopem do 01.00 a nawet 02.00 czy 03.00 w nocy i to codziennie.

Czy nie trzeba byłoby roku odpoczynku? Ano tak, ale ja o to nie poproszę bo z czego będę firmę utrzymywać?

Listopad

– w stanie mojego zdrowia nic się nie zmienia, u mamy i brata coraz gorzej;

– wynajmujemy biuro we wspólnym budynku z inną firmą. Niestety koszty utrzymania, zwłaszcza c.o., okazują się w sezonie zimowym raz wyższe niż prognozowano. Na dodatek byłam zmuszona wynająć 4 biura a korzystam tak naprawdę z dwóch. Dwa kolejne czekały na innego podnajemcę, ale się nie zdecydował. Płacę więc za coś, co nie jest mi potrzebne, za pustostan, i to kilkaset złotych miesięcznie. Zastanawiam się nad inną lokalizacją biura, ale nie widzę żadnej korzystnej perspektywy. Na dodatek zaczynają się z pewnymi osobami spory w sprawach naprawdę banalnych. Codzienne kłopoty i zwady.

Grudzień

– dowiaduję się, że przetarg PRZEGRAŁAM o 1,80 zł z inną nową firmą…

– za niedługo kasa na koncie się skończy i będę niewypłacalna, bo dochodów z przetargu od stycznia mieć nie będę. To były pierwsze problemy na jakie napotkałam po słowach „Oddaję ci Panie Boże wynik tego przetargu. Ulecz moją firmę. Przyjmę każdą decyzję”;

– córka ma wypadek – zwichnięcie nogi w stawie skokowym, gips, organizacja kuli, codzienne dowożenie córki do szkoły, opieka nad wszystkimi w domu i jeszcze nad nią, zorganizowanie wszystkich prac przedświątecznych. Wszystko sama, bo mąż pracuje na pełen etat i wraca codziennie do domu około 15-16.00;

– w żołądku czuję wielką twardą kulkę, czyli nerwica, chociaż radzę sobie jak mogę ale organizm powoli mówi „pass”. Na dodatek żebym to jeszcze była zdrowa, ale ja byłam zajechana po 2 latach roboty na 2 zmiany (praca zawodowa i firma a w tym obsługa ponad 60 firm z przetargu), 12 miesięcy w roku i po 7 dni w tygodniu!! Mój organizm wrzeszczał bardzo donośnym głosem DOOOOOŚĆ a ja do niego, że JESZCZE NIEEE! No i takie efekty, jak widać….

To, co napisałam do tej pory to tylko „przedsmak” tego, co za niedługo się zacznie dziać w moim życiu. Postanowiłam więc wtedy (gdy było mi tak bardzo źle, gdy byłam już prawie na dnie) odprawić Nowennę Pompejańską o uzdrowienie mojej firmy, abym w końcu nie musiała się martwić o braki klientów, warunki pracy, żeby problemy się porozwiązywały. Z resztą moich problemów w życiu, tych dotyczących rodziny i mnie samej – uznałam, że dam sobie radę sama. Byleby coś się podziało z moją firmą – zależało mi na spokoju, usunięciu nerwowości, koniec problemów z opłatami, które nas przerastały, czyli najzwyczajniej po ludzku POTRZEBOWAŁAM NOWYCH KLIENTÓW DO OBSŁUGI .

Tak rozumiałam słowo „uzdrowienie mojej firmy” i o to postanowiłam prosić poprzez tę nowennę.

Tu podpowiem: źle rozumowałam 😉

01 Styczeń 2016

– rozpoczynam Nowennę Pompejańską;

– pojawiają się pierwsze zaległości w działalności gospodarczej – dokładam własne środki finansowe;

– córka wraca do szkoły po zwolnieniu lekarskim wynikającym ze zwichnięcia stopy i pojawiają się pierwsze bóle na lekcjach w-f;

– mój mąż coraz gorzej się czuje, jest ciągle zmęczony, ma problemy gastryczne;

– syn nie tylko już w szkole, ale i w domu, u rodziny i w sklepach ma ataki wściekłości, tupie wtedy, wrzeszczy i uderza pięściami we wszystko, co popadnie. Moja cierpliwość jest ogromna…. Wierzę, że to „święta cierpliwość” prosto od Ducha Świętego, bo innego wytłumaczenia nie ma, że ja to wszystko znosiłam z pokorą i opanowaniem….

Luty

– dowiaduję się, że moja była pracownica zakłada konkurencyjną dla mnie działalność gospodarczą w jednej z sąsiednich miejscowości i… uwaga: używa moich tekstów w ulotkach reklamowych, dokładnie moje teksty inaczej ułożone na stronie www, czy na FB. Co gorsza, dowiadujemy się od naszych klientów, że chodzi bezczelnie po moich firmach, które obsługujemy i perfidnie mi je chce odebrać. Całe szczęście żaden nie dał się podejść i zrozumieli jej podstęp.

Bardzo mnie to bolało na sercu, ale podczas każdej takiej sytuacji z nią czułam wewnątrz serca, że na to działanie dozwala Maryja poprzez Nowennę P. i muszę znieść to wszystko, aby dotrwać do jej końca. Wtedy powinno chyba się wszystko zacząć prostować….

Tak myślałam. Myliłam się….

– córka zaczęła odczuwać porządne dolegliwości ze strony zwichniętej w grudniu stopy. Zwolnienie z w-f i SKS. Częste okłady stopy. Ból zaczął już z końcem lutego promieniować do łydki. Codziennie widziałam jak córka sobie nogę okłada i bandażuje na noc….

– jakby tego było mało, dwa tygodnie lutego miałam pod opieką psa cioci i wujka, którzy pojechali

w odwiedziny do córki, do Londynu. Została u mnie pod opieką nie pierwszy raz. Niestety tym razem zwiała mi z domu i uciekając przez naszym owczarkiem doznała wypadku. Ja zaś goniąc ją upadłam na kamienie (ostry łupek) przed domem tak mocno, że długi czas kolano miałam całe obolałe. Niestety po operacji i antybiotykach – piesek umiera na oczach mojej córki. Moim zadaniem było poinformować właścicieli w Londynie o tym a następnie – jakbym miała mało swoich problemów – załatwić formalności u weterynarza i pogrzebać pieska;

– psuje się auto męża – dajemy do naprawy, 1,5 tys nie nasze, zaczyna być ciężko finansowo;

– syn niepełnosprawny w szkole zaczyna mieć poważne ataki agresji. Gryzie i bije strasznie siebie….

– ostatniej niedzieli lutego odprawialiśmy córce urodziny. Rano wszystko przygotowałam i do kościoła poszłyśmy na 12.30. Podczas kazania nagle zaczęło mi być ogromnie zimno, ręce stały się lodowate, po nogach „chodziły mrówki”, dostałam dreszczy i nie umiałam chwycić oddechu. Szybko wyszłam na ostatnich siłach na dwór. Z wszystkich sił, prawie nie oddychając, biegłam na pogotowie do NZOZ-u między blokami. Na pogotowiu szybko zrobiono mi EKG serca, zbadano ciśnienie i cukier, i ….. wszystko w normie. Lekarz osłuchał mnie i stwierdził, że to wynik jakiegoś ogromnego stresu, który przechodzę. Mam sobie coś na uspokojenie wziąć i rozwiązać problemy. Zabawne, co nie? Po 2 miesiącach Nowenny Pompejańskiej życie doprowadziło mnie do nerwicy. A ja nadal czekam z utęsknieniem na jakieś Boże działanie….

23 luty – koniec nowenny – nic specjalnego się nie dzieje, żadnych nowych firm celem UZDROWIENIA MOJEJ FIRMY

Marzec

– mam jakieś dziwne bóle w nodze, do tego dochodzi opuchlizna kolana od upadku, nie wiem z czego to, mam problemy z kucaniem, napięcie promieniuje w dół nogi. Miałam już 2 sytuacje, gdy promień poszedł z kolana do stopy i o mały włos się nie przewróciłam. Postanowiłam zrobić sobie badania Dopplera żył i tętnic w nogach.

– mam problemy z zasypianiem – nerwica daje popalić. Jak wszystko wyłączam i się kładę – zaraz tłucze mi serce, puls rośnie. Idę sobie zmierzyć ciśnienie i tętno i … – wszystko w normie. To tłuczenie pod mostkiem to tylko moje odczucie. To nerwica. Płaczę wieczorami z bezsilności.

– coraz częściej myślę o problemach, jakie mnie spotkały, o agresywnym zachowaniu syna, które z miesiąca na miesiąc się wzmaga, o niemożliwości wyleczenia stanu pourazowego córki… o wszystkim. Boję się, że syna w końcu usuną ze szkoły. Wtedy ja będę musiała się zwolnić z pracy i zająć się synem w domu;

– do tego dochodzą problemy z pracą mojego brata, który nie dostaje wypłaty od kilku miesięcy a nie ma żadnych innych możliwości pracy przy jego problematycznym stanie zdrowia (zwyrodnienia kręgosłupa);

– moja mama też ciągle dzwoni, że nie umie się podleczyć – źle się czuje, waga rośnie, woda w organizmie się zbiera, dieta, dieta i nic. Do tego cukier pnie się w górę;

– coraz większe dolegliwości w nodze u córki, codzienne narzekanie. Chcę ją zapisać do chirurga – dowiaduję się o terminach w Poradni Ortopedycznej czy Chirurgicznej na jesień tego roku!

– bez przyczyny gaśnie mi auto firmowe – oddajemy do mechanika – kolejne 2.000 zł idzie na naprawę. Biorę w pracy zaliczkę na kolejną wypłatę;

– kłody pod nogi… wszędzie, gdziekolwiek pójdę, czegokolwiek się chwycę….

Czy te problemy mogłyby się już skończyć? Nowennę skończyłam miesiąc temu – może dość?

Kwiecień – NAJGORSZY MIESIĄC MOJEGO ŻYCIA !!!

– próbuję zapisać córkę już prywatnie do jakiegoś dobrego lekarza – słyszę, że terminy na prywatną wizytę dopiero na czerwiec! Córka już prawie codziennie płacze z bólu, zaczęła nawet mnie prosić o tabletki przeciwbólowe. Co drugi dzień dostaję od niej sms ze szkoły, że znowu jest u higienistki na zimnych okładach. Jestem na rozmowie z nauczycielką w-f i wychowawcą. Córka może nie być kwalifikowana z lekcji w-f. Już nie tylko boli ją lewa noga pourazowa, ale ciężar ciała przeniosła na prawą i teraz boli ją już prawa i lewa… masakra! Nie wiem już naprawdę co robić.

– No ale czas na kolejną próbę… czy się nie złamię i nie zacznę się buntować Panu Bogu, że przesadza, że ja już nie chcę tych prób, że ja już nie daję rady. Czy Bóg nie może najnormalniej w świecie podesłać mi informacji na jakiś nowy przetarg i już bym miała firmę uzdrowioną. Przecież tylko tego chciałam….

– No niestety – teraz już wiem, że to tak nie działa: gdy mówimy „poddaję się Twojej woli Boże” – a ja to powiedziałam od serca z całym przekonaniem – musimy zrealizować scenariusz Boży, a nie nasz. To za tę rolę dostaniemy honorarium i Oscara.

– No więc cóż, czas na kolejną osobę z rodziny, tym razem wybór padł na mojego męża. Ojciec mojego męża zmarł na raka jelita, więc posyłam go raz w roku na badanie laboratoryjne – krew, mocz, kał – tym razem niespodziewana „niespodzianka” – wynik krwi utajonej w kale jest pozytywny. Panika, zaraz rejestracja do lekarza i natychmiastowe skierowanie na gastro i kolonoskopię do szpitala. Termin 13 kwietnia. Wykonana biopsja. Czekanie na wynik… więc kolejna nerwówka 2,5 tygodnia. A co będzie gdyby…. nie nie, o takich rzeczach będę myśleć później, jeśli trzeba będzie myśleć. Spokojnie, nadal bez wyrzutów, bez pretensji poddaję się Woli Bożej. Ale nowotwór jelita… na to nie jestem przygotowana…

– Nadszedł termin mojego badania żył w nogach. Wynik – jeśli chodzi o zmiany miażdżycowe, o które się bałam, że mi jakieś zatory w tej nodze robią, że mi to kolano puchnie – zmian żadnych nie ma. Żyłki i tętnice czyste, ale…. przy okazji pan doktor stwierdza wodę w kolanie, co jest wynikiem moich dolegliwości. Wreszcie wiem coś więcej, ale co dalej? Ściąganie wody, nawroty? Czy w ogóle się tego podejmować, ale utrudnia mi to chodzenie po chodach, poruszanie się. Oddaję to po raz kolejny Panu Bogu.

– To co? Mam już dość?

Lekarze, długi, latanina, problemy, choroby, brak kasy w firmie i na koncie prywatnym, auta się psują, wszystko upada coraz bardziej… Co za miesiąc: kwiecień 2016 – zapamiętam go na całe życie…

– Od kilku dni bardzo mnie boli w dole brzucha i czuję dyskomfort. Robię sobie wyniki krwi i… MAM BIAŁKOMOCZ. Czyli bardzo wysoki wskaźnik: 500 białych krwinek w moczu (norma to brak białka w moczu). Do tego KREW W MOCZU i kilkanaście innych wyników poleciało, że tak powiem „na pysk”. Idę do lekarza, dostaję mocne antybiotyki.

– Parę dni później pojawia się ból w podbrzuszu. Idę więc jeszcze do ginekologa i… stan zapalny dróg rodnych…. Ręce mi opadły. Szczęka też….

– Dodatkowo u syna niepełnosprawnego podczas toalety dostrzegam fioletowe pogrubione żyły w pachwinach. Jako, że miał już jako dziecko przepuklinę pachwinową operowaną, więc jestem przerażona perspektywą kolejnej operacji.…Rejestruję go do specjalisty na czerwiec.

– Pojawiają się kolejne, coraz poważniejsze kłótnie w budynku, gdzie mieliśmy biuro z inną firmą….

– Syn Łukasz w szkole coraz częściej rozrywa ubrania, gryzie innych uczniów, moja bezsilność rośnie bardzo szybko. Boję się go odbierać z ośrodka, nie wiedząc co mnie dzisiaj spotka. Normalnie biorę duży wdech wchodząc po niego do klasy.

– Moi drodzy, czy mieliście kiedyś sytuację, że przyjmujecie każdy kolejne uderzenie od Boga bez reakcji, bez buntu, wręcz z delikatnym uśmieszkiem w kącikach ust???? To się nazywa BEZSILNOŚĆ !!! To efekt uboczny takiego stanu, w jakim ja się znalazłam. Z uśmiechem na ustach czekałam na ostateczną rozgrywkę, na ostatnią próbę. Miałam bowiem cały czas wrażenie, że to Pan Bóg próbuje mnie, czy się złamię i zrezygnuję z takiego pomagania mi, że każę mu sobie iść z mojego życia, że sama dam sobie jakoś radę…

Czym więc mógł mnie Pan Bóg jeszcze zaskoczyć? Że szczęka opadła mi w dół aż do ziemi, jak w kreskówkach, łzy pojawiły się w oczach a żyć i tak trzeba dalej?? I na dodatek czy oddam i tą sprawę pod Wolę Bożą? Czy w końcu nie wytrzymam TEGO WSZYSTKIEGO NARAZ??? No więc posłuchajcie…

– 20 kwietnia organizuję w pracy rutynowe jak co roku USG piersi dla pracownic. Popieram profilaktykę, więc oczywiście jako organizator idę jako pierwsza i…. Lekarz stwierdza „bliżej nie określoną zacienioną zmianę w prawej piersi z koniecznością wykonania biopsji…. Podejrzenie raka? U mnie??? Nie…. To nie możliwe, żeby w jednym miesiącu wydarzyło się tyle złego, tyle chorób…. No więc teraz czekanie na biopsję, jak się okazuje do kolejnego cyklu a potem miesiąc na wynik tej biopsji. Czy będzie to zmiana złośliwa czy nie? Jak ja to powiem rodzinie…..

\

Ale Pan Bóg wie, że dał mi dużo siły i podsunął mi pasujący cytat do tego półrocza a zwłaszcza do tego miesiąca i jak to w Piśmie Świętym – Apokalipsa św. Jana pisze:

„19 Ja wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę. …”

I wierzcie mi lub nie, ale tak właśnie postąpiłam. Pokornie zamknęłam oczy po tej zabójczej diagnozie lekarskiej i przyjęłam to do wiadomości bez wyrzutów. W spokoju. W dziwnym spokoju duszy…

Wierzę, że to Duch Święty dawał mi tą siłę i ten spokój, wręcz święty spokój przyjmowania na siebie kolejnych biczów, kolejnych rózg…

Wtedy, u tego lekarza, gdy wyszłam do samochodu po tym usłyszanym wyroku, dopiero wtedy uroniłam łzy, ale poczułam się wtedy… (teraz dopiero to umiem opisać) jak Jezus w Ogrodzie Oliwnym, kiedy w wielkim bólu wypowiedział słowa: „Twoja wola niech się stanie.”

Wierzcie mi, że wtedy w samochodzie ja też powiedziałam: „Dobrze Panie Boże. Niech się tak stanie. Jeśli to będzie nowotwór – będę walczyć!!! Jeśli to będzie guz – usuniemy gada!!!”.

Wtedy poczułam wewnętrzną siłę do dalszego działania. Oczyściłam twarz i się ogarnęłam. Muszę bowiem jechać do domu, do rodziny i …. ich nie martwić. Muszę żyć i pracować cały kolejny miesiąc z perspektywą nowotworu piersi…

Maj

– brakuje mi słów, aby opisać to, co czułam wtedy na co dzień w sercu, w żołądku, zaczęły mnie boleć piersi i to obie, kolano mi dokuczało, bo z tą wodą nic na razie nie zrobiłam, bo miałam gorsze rzeczy na głowie, nerwica mi się tak pogłębiła, że zasypiałam już tylko po syropie usypiającym. Z trudem łapałam oddech, czułam kamień na mostku już całe dnie. Coraz częściej zasypiałam w pokoju telewizyjnym przykryta kocem i z chusteczką mokrą od łez. Czekałam na termin wykonania biopsji miesiąc do kolejnego cyklu. A co będzie gdy to nowotwór? Co z moim synem niepełnosprawnym? A co z córką i mężem? Kto się nim zajmie?

– W firmie nic się nie zmienia, ciągły brak klientów, dlaczego Nowenna nie działa… myślę sobie, tzn. wtedy myślałam, że nie „działa”, bo przecież nie dostaję tego o co prosiłam po ludzku, po ziemsku. I wierzcie mi, że wtedy ani razu nie przemknęło mi przez myśl, że to wszystko co się dzieje to właśnie działanie BOGA i Maryi Pompejańskiej…. OGROMNA PRÓBA…

18 maja 2016 ŚRODA – termin biopsji

– rano – kolejna kłótnia w firmie, obiecałam że przyjadę po południu na rozmowę z drugą firmą, tak dalej być nie może: kłótnie o śmieci, o mycie podłóg, o butelki, tak, jakby innych ważniejszych problemów nie mieli!!! Ja w tym momencie czekam na potwierdzenie lub nie nowotworu piersi, a ci kłócą się o takie błahostki!!!

– w południe dostaję telefon ze szkoły syna, abym jak najszybciej przyjechała, bo dzwonią po karetkę. W te pędy jadę, odbieram syna z placówki i dowiaduję się, że syn znowu miał atak wściekłości i o mało nie rozbił lustra i szyby w oknie rękami;

– po rozmowie z wychowawcą dzwoni jeszcze moja mama, żebym jej pomogła bo ma cukier ponad 300 i musi schudnąć, i zrzucić go do wartości dopuszczalnych, 10 minut tłumaczę jej, radzę i obiecuję oddzwonienie jak znajdę jakieś sensowne rozwiązanie; ciągle nadal pomagam innym i nikogo nie zostawiam bez odpowiedzi pomimo wielkiego ciężaru na sercu, pomimo takiego ogromu problemów, jaki na mnie spadł…

– po południu mam biopsję i 2,5 tyg czekania na wyniki.

Wieczór tego dnia 18/19 maja 2016

jestem załamana, rozżalona i przede wszystkim BEZSILNA. W domu zachowuję jednak jak zwykle zimną krew, każdego wysłuchuję, jestem opanowana, uległa, rozjemcza. Boję się ciągle i codziennie o tym myślę. Co będzie jeśli moja zmiana okaże się złośliwa?

Wieczorem po 22.00, gdy wszyscy domownicy poszli już spać, ogromnie płaczę przed obrazem Jezusa Miłosiernego w pokoju gościnnym, gdzie ostatnio spędziłam wiele nocy (żeby męża nie budzić płaczem), ściągam ten obraz i swoją bezsilność oddaję Jezusowi….

Z pełnym, zatkanym nosem, z oczami opuchniętymi od płaczu, ledwo łapiąca oddech, trzymająca w rękach obraz, wręcz przytulona do niego na leżąco, na tapczanie, wypowiadam od serca słowa: „Jezu oddaję ci moje życie”…. i zasypiam.

To nie było wyreżyserowane. To poszło od serca w wielkim bólu, rozżaleniu i chwili całkowitej bezsilności. Ja byłam po prostu na DNIE EMOCJONALNYM. Przyjęłam wszystko jako próbę, wykazałam się ogromem cierpliwości i opanowania. Nie pamiętałam, kiedy coś dobrego się zdarzyło w moim życiu.

Śpię przytulona do obrazu Jezusa Miłosiernego.

Po 19 maja 2016…..

– Rano wstaję, i dalej żyję najnormalniej w świecie…. Idę do pracy, codziennie, tydzień po tygodniu funkcjonuję na wszystkich płaszczyznach. Tak jakoś specjalnie nie wyczekuję nowej próby, czy nowej choroby. Chyba wolę o tym nie myśleć.

– Mąż dostał wyniki biopsji – SĄ NEGATYWNE… uff

– 2 tyg później mam wizytę u tego najlepszego ortopedy z córką i z sobą:

– u mnie woda w kolanie nagle znikła! Tak stwierdził lekarz, i z niedowierzaniem patrzył na zdjęcie z USG tego kolana sprzed miesiąca… aż nie dowierzał, bo to USG wykonał najlepszy radiolog w naszym mieście, jego kolega po fachu 😉

– wizyta córki też nie trwa długo, po wizycie u niego już jest zdrowa psychicznie i podbudowana. Te wszystkie bóle to były bóle związane z bezczynnością narządu ruchu, który z miesiąca na miesiąc był prawie nie używany, bo dotychczasowy lekarz kazał jej leżeć. Córka ma wrócić na ćwiczeń i za 2 miesiące widzi ją lekarz na lekcjach w-f jako w pełni ćwiczącego sportowca, jakim była do tej pory (w klasie sportowej). Wakacje były więc jedną wielką rehabilitacją. Codziennie ćwiczenia w domu, rowerowe wycieczki, basen, powrót na rolki (aż się odcisków dorobiła) itp.

Z końcem sierpnia noga już nie stwarza córce żadnego bólu!!! We wrześniu córka wróciła na lekcję w-f pokazując piękne gwiazdy i szpagat w każdą stronę.

– z synem Łukaszem jestem na wizycie u lekarza. Po zbadaniu stwierdza on, że to tylko takie brzydkie rozstępy, które mu się pojawiły w pachwinach, związane z szybkim wzrostem ciała. Dostaję maść na rozstępy i problem rozwiązany 😉

– zanoszę pielęgniarkom wyniki syna, tym razem od otolaryngologa, które mu zrobiłam (poprzednio owsiki – brak, pasożyty – również, zęby ma zdrowe. Tak więc wszystko jest OK i syn może pozostać w szkole tylko trzeba dostosować do niego opiekę i program nauczania.

– Z miesiąca na miesiąc mam kilku nowych dobrych klientów….

– moja mama od kilku tygodni bierze ziołowe środki Gymnema Sylvestre na obniżenie cukru w organizmie, które jej zakupiłam – cukier spada….

– znajduję nowy lokal 30 m2. Dzień później – lokal jest mój. Przenosimy się do niego, gdzie jest spokój, brak kłótni.

To niby już koniec tej strasznej (przynajmniej dla mnie!!) historii. Zaczęło się od uleczenia mojej firmy a skończyło na oddaniu życia Bogu.

Pamiętajcie jednak, że Pan Bóg zawsze daje z nadwyżką…

Sierpień 2016

Zachodzę w upragnioną trzecią ciążę…..

Cichutko i pokornie dziękuję Ci Boże i proszę o więcej…

KARĆ MNIE BOŻE, ĆWICZ I…. KOCHAJ OGROMNIE !!

0 0 głosów
Oceń wpis
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
46 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Xyz
Xyz
09.02.20 14:00

Autorko Ty za dużo panikujesz! Nie widzę tu cudów bo wszystko z czasem jakoś się ułożyło. Potem znowu będzie źle, potem też się coś ułoży i tak w kółko.

Wiech
Wiech
09.02.20 12:04

Dla mnie szok. Chyba bym tego wszystkiego nie uwlekla. Jezu Ty się tym zajmij.

też Ania
też Ania
26.01.20 19:52

Beato, jeżeli to nie nadużycie, daj znać co u Ciebie. Twoje świadectwo jest bardzo mocne i naprawdę daje ogromną nadzieję. Dużo dobra Ci życzę.

Beata autorka
Beata autorka
08.06.21 19:26
Reply to  też Ania

Chciałam Ci odpisać ale mnie oznacza jako spam. Podaj maila, jeśli chcesz.

Ewa D.
Ewa D.
26.01.20 19:46

Beato!!! Niesamowite świadectwo. Kiedy je czytała, łzy leciały mi strumieniami. Nie dałabym rady tyle na raz znieść…podziwiam Cię!!! Niech Bóg błogosławi Tobie i Twojej rodzinie!!!

Dorota
Dorota
29.04.19 22:41

Proszę napisać jak teraz u Pani się wiedzie? Jak dzieciątko? Niech Pan Bóg Pani błogosławi

Beata autorka
Beata autorka
08.06.21 19:27
Reply to  Dorota

Chciałam odpisać, ale oznacza mnie jako spam.
Podaj maila jeśli chcesz.

Maria
Maria
25.04.19 18:08

Cudowne świadectwo, dziękuję! Wzruszyłam się głęboko. Niech Bóg Panią prowadzi!

enia
enia
24.04.19 14:47

Beata a co dziś u Ciebie? Jak dzieciątko?

Beata
Beata
08.06.21 19:28
Reply to  enia

Podaj maila jeśli chcesz, bo oznacza mnie jako Spam.

Rita
Rita
08.06.21 19:39
Reply to  Beata

Beatko, ja też jestem ciekawa co u Ciebie?

Anna
Anna
23.04.17 13:15

Niesamowite świadectwo. Załamała bym się zaraz na początku. Pan Bóg nie wystawia mnie na takie próby. Mam nadzieję że to nie dlatego że mnie mniej kocha, ale po prostu wie jaka słabiutka jestem. A co z wynikiem biopsji piersi? Domyślam się że i to skończyło się dobrze?

Elzbieta
Elzbieta
29.03.17 20:39

Kochani!Ciesze się ,ze jesteście ze jeden drugiemu dajecie siłę i nadzieje.Zawsze modlę się za tych co proszą o modlitwę. Każdy z nas jest inny jeden wytrwały na modlitwie a drugi się zalamuje.Wiem jedno kto zaufa Maryji nigdy się nie zawiedzie. .Proszę dołączcie tez moja modlitwe w intencji córki by zerwała związek ze starszym mężczyzna. Wszystkie modlitwy jak połączymy razem będą wysluchane.Niech Duch Święty nas mobilizuje da na moc bysmy otrzymali to co potrzebujemy.

Marysia
Marysia
20.12.16 10:54

Wspaniała , silna Kobieta jesteś! Gratuluje pokory i odwagi Cudowna ! Takze oddałam swoje życie Bogu, modlitwa różańcowa jest lekiem na całe zło tego świata.

Krystyna
Krystyna
16.12.16 11:10

Jestem pelna podziwu !

Moj e-mail
krystynakozik@hotmail.com

anik
anik
16.12.16 10:30

piękne świadectwo, czytam i płaczę, proszę i do mnie napisać ciąg dalszy. anikn5@onet.pl pozdrawiam, życzę wszystkiego co najlepsze i opieki Matki Boskiej każdego dnia. Beata

halina
halina
09.12.16 23:07

Wiatam Pania i wszystkich piszacych i czytajacych.tak wlasnie oddac wszystko Bogu ,zaufac Mu calkowicie-On wie jak wszystko roziazac i kiedy-nie tak jak my bysmy tego chcieli ,ale trzeba miec wlasnie duzo sily aby takie problemy przetrwac a nie kazdy wiadomo ma taka sile,ale polecam rowniez ogladanie na yutube DotykBoga i tam wlasnie otworza sie nam oczy.zycze wszystkim wytrwalosci .Opieki Bozej .cuda sie dzieja ,dowodem na to Intronizacja na Krola Polski Jezusa Chrystusa .wazne zacznijmy od przebaczania sobie i potem wszystkim innym.Z Panem Bogiem

divine
divine
08.12.16 20:38

Piękne świadectwo! 😉 Chwała Panu 🙂

Wasiak Anna
Wasiak Anna
08.12.16 08:55

Chcę nadmienić ze też o dmowilam dwie Nowenny Pompejanska

Wasiak Anna
Wasiak Anna
08.12.16 07:31

Witam Panią !ja mam bardzo podobną sytuację od lutego tego troki..Jestem tak zmęczona ze czasami nie mam siły żyć.Prosiłbym o kontakt 604 503 485

paulina augustyn
paulina augustyn
07.12.16 22:24

p.s. moj email
augustyn.paulin@gmail.com

Gosia
Gosia
07.12.16 16:40

Ps mój email: lgosia@vp.pl

Gosia
Gosia
07.12.16 16:36

Trzymaj się i niech Bóg błogosławi Tobie i rodzinie
Dzielna jesteś, tak trzymaj
pozdrawiam

Alberto
Alberto
07.12.16 15:22

Pani Beato, czytalem i podziwialem, teraz jest Pani w ciazy o ile dobrze rozumie, ja zycze Pani wszystkiego dobrego i ponownie pomodle sie za Pania i za piszacych na forum, ale niemowlak to nowe wyzwanie i nowe obowiazki, Pani jest bardzo dzielna osoba, wie Pani doskonale, ze Chrystus nikomu nie obiecal latwego zycia, a wyraznie mòwil o krzyzu, ktòry nalezy z Nim razem niesc. To co jest bardzo ciezkie, to wytrzymanie z osoba majaca problemy natury psychicznej. Ja od wielu lat zajmowalem sie jako wolontariusz osoba z tymi problemami, z trudem urzadzilem mu mieszkanie, kupilem nowe meble, zona mu prala… Czytaj więcej »

Agnieszka
Agnieszka
07.12.16 13:59

Moj mail agusia_85@buziaczek.pl pozdrawiam

mikaa
mikaa
07.12.16 12:45

Chciałabym nauczyć się od Ciebie pokory do znoszenia niepowodzeń i tej wytrwałości, której mi tak bardzo brakuje. Mało jest takich silnych kobiet jak Ty. Niech nasz dobry Pan codziennie obdarza Cię mocą i wszelkimi łaskami, a Mateczka Pompejańska czuwa nad Waszą rodziną.

barbara
barbara
07.12.16 12:07

Piekne swiadectwo ,jest pani wytrwala niech was Bog blogoslawi a Matka Boza wyprasza laski .

rita
rita
07.12.16 10:18

Piękne świadectwo, ja walczę modlitwą o męża, on odszedł, ma kochankę, założył sprawę rozwodowa i ciągle mnie poniza sam jest dla siebie Bogiem. Znoszę to wszystko, wczoraj znow opadlam z sil, bo znow mnie zranil i przeczytałam Pani ku pokrzepieniu mego serca, abym wytrwala, dzięki Ci Panie, pięknie Pani to wszystko ujęła, z Bogiem☺Proszę podać swojego maila, bo mój zawiera nazwisko, a chciałabym poznać ciąg dalszy Pani historii, pozdrawiam i niech Matka Boża chroni Panią i dzieciątko☺

Beata
Beata
07.12.16 10:57
Reply to  rita

Podaję maila twoja_bet@wp.pl.
Mam bliską koleżankę, którą też mąż zostawił. Jest sama z córką od kilku lat i nie ma nikogo.
Jeśli jest Pani chrześcijanką i uważa Pani, że Pani mąż należy przed Bogiem do Pani i jest pani w stanie mu wybaczyć (jak Jezus nam każe: wybaczać, bo i On wybaczył na krzyżu swoim oprawcom!) to polecam oddać wasze małżeństwo Bogu, bez wskazywania co by się z nim chciało zrobić. Polecam odmawiać codziennie o 19.00 koronkę do Krwawych łez Matki Bożej – https://www.youtube.com/watch?v=sD3uPnP1YSE i zanurzać codziennie Wasze małżeństwo w krwi Jezusa z rany na Jego ramieniu.

Beata
Beata
07.12.16 09:52

DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM KOMENTUJĄCYM ! Takie komentarze są ogromnie budujące. Chciałabym odpowiedzieć krótko, a myślę, że większość z Was zrozumie, co zbudowało moją pokorę aby to wszystko przetrwać… Zanim to się zaczęło, Bóg dał mi w ręce książkę „BYĆ JAK HIOB. Doświadczenie Boga w kryzysie” ks. Michała Olszewskiego. Płakałam czytając ją ponad 3 godziny i zrozumiałam dzięki niej czym jest POKORA !!! Polecam ją wszystkim i jeszcze raz dziękuje za piękne słowa. Beata P.S. Jestem już w piątym miesiącu ciąży (badania prenatalne wykazały kilka nieprawidłowości) ale jeśli to dzieciątko urodzi się zdrowe – napiszę piękne kolejne świadectwo i chcę je wydać… Czytaj więcej »

Basia
Basia
09.12.16 13:49
Reply to  Beata

Witam Mój komentarz, który napisałam wczoraj nie ukazał się więc próbuję jeszcze raz napisać. Piękne świadectwo, przeczytałam kilka razy i popłakałam się; podziwiam Panią! NP modlę się 17 raz. W 2013r byłam bez pracy z pragnieniem powiększenia rodziny, przez przypadek znalazłam w internecie informację o NP i od sierpnia 2013r zaczęła się moja przygoda z Pompejanką. Nie obawiałam się ilości Zdrowasiek i długości modlitwy, ale, że i tak nie dostanę tego o co proszę. Intencją moich pierwszych trzech nowenn była prośba o bogactwa materialne, żeby było za co żyć, gdyby rodzina się powiększyła. Intencje nadal czekają na spełnienie; bogactwa nie… Czytaj więcej »

46
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x