Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

M.: Matka Boża i Jej Syn to mistrzowie rzeczy niemożliwych

Szczęść Boże! Jestem studentką, obecnie w trakcie odmawiania drugiej Nowenny Pompejańskiej. O tej modlitwie dowiedziałam się w styczniu 2014 roku, ale nawet wtedy nie pomyślałam, że mogłabym podjąć się takiego wyzwania.

Byłam wtedy raczej beztroską i wesołą dziewczyną, ale już wtedy coś zaczynało się psuć. To był bardzo powolny proces, którego nie zauważyłam, ale z perspektywy czasu mogę to stwierdzić. Zaczęło się chyba od tego, że nie układały mi się relacje z chłopakami – kolejne znajomości przynosiły kolejne rozczarowania. Zbuntowałam się więc i stwierdziłam że skoro tak, to przestanę traktować to wszystko na serio. Przy okazji przestałam traktować na serio parę innych aspektów mojego życia.

W tym czasie zaczęła się bardziej ożywiona znajomość z pewnym chłopakiem i na początku byłam do niego raczej zdystansowana. Jednak pewnego dnia, po dłuższym już czasie, zaczęłam się za niego modlić i wtedy stał się dla mnie bardzo ważny. Pomyślałam że mu pomogę. Że będę osobą, która zmieni jego życie i stanie się szczęśliwy. Wydawało mi się też wtedy, że się w nim zakochałam, bo właściwie cały czas o Nim myślałam. Niestety, nasza znajomość paradoksalnie oddalała mnie coraz bardziej od Boga. Na dodatek zachowanie tego chłopaka i jego nastawienie do mnie były tak niejednoznaczne, że na dłuższą metę okazało się to psychicznie męczące. Nie wiedziałam co robić. Z jednej strony chciałam podtrzymać nasz kontakt, z drugiej sama po sobie widziałam, że nie jest to dla mnie dobre i czasem podejmowałam nieudane i raczej żałosne próby zakończenia tej znajomości. Czując się coraz bardziej zagubiona w swoich rozterkach, postanowiłam w styczniu tego roku, w dzień po święcie nawrócenia świętego Pawła (jeden z moich ulubionych świętych), odmówić Nowennę Pompejańską. Początkowo miała być w intencjach tego znajomego, ale… czułam że to będzie za trudne, że nie dam rady. Postanowiłam zatem na początek pomodlić się o dobrego męża. O spotkanie na swojej drodze tego jedynego, ukochanego mężczyzny, z którym będę mogła razem iść przez życie. Oczywiście miałam świadomość, że niekoniecznie będzie od razu widać skutki tej modlitwy. Podczas tych 54 dni cały czas przewijały się w mojej głowie słowa św. Pawła: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem”. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że moje życie nabrało wtedy nowej jakości, bardzo wiele się działo i zaczęłam dostrzegać, jak wspaniałych i kochanych ludzi mam wokół siebie. Nowenna nie zmieniła jednak moich uczuć do tego chłopaka, ale dzień po jej zakończeniu straciliśmy kontakt na miesiąc. Było mi z tym bardzo źle, ale powiedziałam sobie, że to pewnie tak musiało być… Mimo to jakiś żal pozostał i kiedy po miesiącu On się odezwał, ucieszyłam się i pomyślałam że teraz może już wszystko będzie dobrze. Nie było. W międzyczasie jadąc na zajęcia zasłabłam i zabrała mnie karetka. Zdałam sobie wtedy sprawę w jak bardzo kiepskim jestem stanie – nie tylko fizycznym, ale i psychicznym. Czekając na przyjęcie przez lekarza obiecałam Matce Bożej, że rozpocznę kolejną Nowennę. Rozpoczęłam – w intencji mojego zdrowia – i przerwałam. I znowu. Udawało mi się wytrwać po 1, 2 dni. Nie dałam rady… Ten chłopak odzywał się rzadziej i rzadziej, ale czułam, że ta znajomość nie daje mi spokoju. Zaczęła mi w głowie kiełkować myśl, żeby odmówić Nowennę w intencji uzdrowienia tej relacji. „Nie ma sensu. To przegrana sprawa” – myślałam.

Ale wiem jedno. Matka Boża i Jej Syn to mistrzowie rzeczy niemożliwych. Bardzo mocno w to wierzę i sama niejednokrotnie miałam okazję się o tym przekonać. A modlitwa zawsze ma sens. Zaczęłam tę Nowennę. Odmawiam ją już 11. dzień i oczywiście na początku pojawiły się wątpliwości typu – co ja właściwie robię? Teraz już On przecież się do mnie nie odzywa, widocznie nie chce, a ja powinnam przejść nad tym do porządku dziennego, a nie roztrząsać temat. Ale coś sprawia, że walczę ze zniechęceniem i mocno wierzę, że właśnie modlitwa to najlepsza odpowiedź na wszystkie moje rozterki. Obecnie czuję już w sobie ogólną poprawę… wszystkiego. Wiele rzeczy zaczynam sobie uświadamiać, odzyskuję radość życia. Napiszę to jeszcze raz – Matka Boża i Jej Syn to mistrzowie rzeczy niemożliwych.

Co będzie w tej sytuacji „rzeczą niemożliwą”? Czas pokaże. Być może na poziomie naszej znajomości zupełnie nic się nie wydarzy i będzie trwało obustronne milczenie, jeżeli Matka Boża uzna że tak będzie lepiej. Powoli przestaję myśleć, że Go zmienię. Że kogokolwiek zmienię… Zmieniam siebie. Myślę, że nie bez znaczenia jest fakt, że całe to świadectwo miało być głównie na temat miłości i niepowodzeń w dążeniu do niej, a wyszło na to, że piszę o swojej wewnętrznej przemianie. Myślę że to też świadczy o tym, że zmieniłam priorytety.

Uświadomiłam sobie, że w Nowennie Pompejańskiej chodzi przecież przede wszystkim o modlitwę, czyli… o tę relację, o którą powinnam zabiegać w pierwszej kolejności: relację z Bogiem. I to jest sedno. To jest najważniejsze. Wszystko inne to kwestie drugoplanowe. Chciałabym zapewnić każdego kto czyta to świadectwo, że naprawdę, naprawdę WARTO odmawiać Nowennę Pompejańską.

0 0 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Małgorzata
Małgorzata
26.06.16 17:45

Szczęść Boże chciałam się podzielić swoim szczęściem która otrzymałam odmawiając nowennę.Jest to już moja czwarta nowenna którą odmawiam ,a zaczęło się to gdy było nawiedzenie Ikony Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej że łzami w oczach patrzyła na jej wizerunek i prosiłam o pomoc bo ciągle nie miałam siły odmawiać różaniec zawsze miałam jakieś przeszkody wiem, że to była sprawa złego ciągle mi coś podpowiadał że nie dam rady ale Matka Boża dała mi siłę swoją opiekę nie wyobrażam sobie żeby przestać modlić się nowenna tyle jest próśb do Matki Boskiej,ze pragnęłabym ją o wysłuchanie nie wiem czy to będzie jeszcze piątą… Czytaj więcej »

1
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x