Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Izabela: Wiem czego chcę!

Witam wszystkich. Postanowiłam napisać swoje świadectwo gdyż od czasu rozpoczęcia nowenny w moim życiu zmieniło się bardzo dużo. Świadectwo będzie raczej długie, więc uzbroić się trzeba w cierpliwość.

Zawsze miałam dobry „kontakt” z Bogiem, zawsze się modliłam, mniej, więcej, zawsze wiedziałam, że Bóg jest. Ale to nie wystarcza, wtedy jest pod górkę, szatan lubi polować na osoby bliskie Bogu. Nie chce całego życia tu opowiadać bo za dużo tego. W każdym bądź razie miałam sytuacje, w których ewidentnie Bóg mnie przed czymś przestrzegał. Kiedyś leżąc u mojego byłego chłopaka w domu tak po prostu patrzyłam na krzyż nad drzwiami i nagle zobaczyłam na owej ścianie dwie postacie. To trwało może 10sekund…no naprawdę krótko. Jedna z postaci upadła, przy niej były tabletki, zaraz druga (która rysami przypominała moją mamę), Ona płakała. Koniec. Tyle, czarne zamazane postacie…a mi serce stanęło, momentalnie zaczęłam płakać, chłopak zgłupiał, ja wyłam jak głupia, byłam pewna, że coś złego się stanie. No i tak za dwa tygodnie będąc sama w domu z siostrą (która, wtedy przeżywała trudny okres w swoim życiu) coś mnie tknęło, że jest Ona zbyt cicho. Szczerze stwierdziłam, że nie będę Jej przeszkadzać i to zlekceważyłam. Minęło 10minut…ktoś wlatuje mi do domu i pyta co z moją siostrą. To była kuzynka, popatrzyłam na Nią i wiedziałam o co chodzi, serce mi stanęło. Pobiegłam do Jej pokoju, leżała na podłodze, wokół były tabletki, była już prawie nieprzytomna, majaczyła. Za dużo by pisać co potem, ale wszystko skończyło się dobrze. I to jedna z tych sytuacji, w której moje przeczucia to nie moje wymysły. A pisze to temu by wyjaśnić jak się spotkałam z nowenną i co teraz. Otóż to miało miejsce ponad rok temu i byłam wtedy z pewnym facetem do lutego tego roku. Matko Najświętsza, ja się modliłam o Niego, On tyle ze mną przeszedł i teraz Ty mi Go zabierasz?! No i ja zaczęłam już będąc z Nim myśleć o samobójstwie, miałam depresje bo nam się nie układało, inne poglądy na życie, ale przecież to już ponad dwa lata jesteśmy razem, a ja Go kocham. Oczywiście wiedziałam, ale nie dopuszczałam myśli o zakończeniu związku. Co się stało w tym lutym. I po trzech tygodniach płaczu, histerii i tragedii, znalazłam nowennę. Modliłam się o Jego powrót. Tak oczywiście ile było znaków, ile razy miałam w głowie, że wrócimy, że mam się modlić, to na pewno od Boga bo przecież On mnie nie kłamie! I mówił już nie raz do mnie! Hahaha…widzę ile tu osób pisze o tym, ale zrozumiałam sama zachęta do modlitwy w Twojej, mojej głowie jest po to, żebyśmy się modlili, to taka łaska bo Bóg wie, że tylko kiedy będziemy się modlić On do nas dotrze. A nasze myśli z czystej podświadomości się wyłaniają, to czego tak bardzo chcemy, a otóż taka prawda, że my, ludzie za dużo kierujemy się uczuciami i myślimy o sobie jak o medium, Bóg do mnie przemawia, da mi czego chce bo ja wiem czego chce. Ja też…nie wiem, że chce miłości, a nie tego faceta. Bóg otwiera oczy.

Nowenny nie skończyłam, bo dostałam odpowiedź, modliłam się 26dni, ale miałam okropne zawahania, zadzwoniłam do chrzestnej, wyraźnie kazała mi oddać sprawę w ręce Matki, a nie modlić się o to czego chce. Płakałam bardzo bardzo, ale całymi siłami i bardzo szczerze tak postąpiłam. I proszę dwa tygodnie, a ja inna dziewczyna jestem, nawet napisałam mojemu byłemu, że wszystko jest tak jak być powinno i życzyłam Mu najlepszego. Otóż kochani…przeczytałam książę „miłość na manowcach” księdza Marka Dziewickiego (dostałam od chrzestnej i polecam) i zrozumiałam bardzo wiele. To nie przypadek, Bóg działa przez innych, ale nie siedzi w naszej głowie i mówi do nas.

I po pierwsze Bóg nikogo nam nigdy nie przeznaczył! Szok, prawda? No ale prawda. Bóg dał wolną wole, ludzie decydują kogo chcą kochać, a kiedy wiedzą, prawdzie kochają to Bóg ich w tym umacnia. Jeżeli tak by było każdy z nas musiałby twierdzić, że kogoś tego kogo Bóg Mu przeznaczył musi znaleźć…a to bzdura jest, nie ma czegoś takiego, owszem, wie, z kim nam będzie lepiej, ale też wie kto nas kocha i nie wróci nam kogoś kto nas nie kocha bo do niczego nie zmusi nikogo. Po drugie miłość to nie tylko uczucie ale jak pisze ks. Marek ” To – na wzór Jezusa – odnosić się do drugiego człowieka w sposób, który sprawia, że temu człowiekowi chce się żyć – w każdym wieku i w każdej sytuacji.” A jeżeli ewidentnie ktoś Cie niszczy…w tym człowieku miłości do Ciebie nie ma i jeżeli On nie potrafi czegoś dla Ciebie poświecić to Cię nie kocha i koniec. Jestem teraz szczęśliwa bo nie żyje myślą, że straciłam miłość prawdziwą, ale, że mam ją przed sobą!

Bardzo długie to świadectwo, przepraszam, ale proszę otwórzcie oczy i cieszcie się życiem! Wielka jest moc różańca! Od dziś chce prosić się o pracę i wiem, że będzie dobrze. Poza tym poznałam kogoś bardzo sympatycznego i nie mam zamiaru tu o miłość się modlić, ale jeżeli coś z tego wyjdzie będę się modlić o opiekę Matki Boskiej.

Ps. Dopiero podczas nowenny uświadomiłam sobie, że urodziłam się 3maja…tak po 20latach dotarło do mnie w jak piękny dzień się urodziłam! Do Królowej więc się zwracam.

Pozdrawiam wszystkich, a szczególnie tych co mają złamane serce!

0 0 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
3 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Sunny
Sunny
16.04.16 20:27

Szczesciara!

Martyna
Martyna
16.04.16 20:21

Ja mam urodziny w święto Matki Bożej Pompejańskiej :D. w zeszłym roku to odkryłam.

philip
philip
16.04.16 11:42

Dobre swiadectwo z cennymi radami!

3
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x