Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Małgorzata: Ryzyko urodzenia dziecka z zespołem Downa

Szczęść Boże. 15 grudnia 2014 w 12 tygodniu ciąży miałam wykonane pierwsze badania prenatalne. To była moja druga ciąża. Byłam spokojna bo pierwsza ciąża idealna, dlaczego teraz miałoby być inaczej. Po badaniu, wychodząc z gabinetu usłyszałam od lekarza, że wyniki będą za tydzień. Następnego dnia otrzymałam telefon z kliniki. Chłodny ton lekarza poinformował mnie, że moje wyniki badań kwalifikują się do natychmiastowej amniopunkcji.

Ryzyko urodzenia dziecka z zespołem Downa 1:10. Proszę nie zwlekać i umówić się na wykonanie zabiegu. Nie można tracić czasu gdyby zabieg amniopunkcji potwierdził podejrzenie. Decyzja należy do Pani. Nie zdążyłam wykrztusić żadnego słowa a usłyszałam odkładaną słuchawkę. Zero dodatkowych wyjaśnień. Jakby chodziło o wyrwanie zęba. Szok. Zamiast spokojnie poinformować męża o sytuacji, puściły mi nerwy, wybuchnęłam, pokłóciliśmy się, wybiegłam z domu. Wróciłam po kilku godzinach. Rozmowy, rozmowy. Dwie konsultacje u różnych ginekologów. Obydwoje zalecają amniopunkcje. Choć zabieg jest obciążony dużym ryzykiem (ewentualne powikłania ciąży, uszkodzenie płodu w najgorszym wypadku utrata ciąży) obydwoje lekarze zapewniają, że to sporadyczne przypadki. Myślę sobie, sporadyczne przypadki, gadka szmatka ale dziecko moje. Jeden lekarz stara się skierować moją uwagę nie tyle na sam zabieg co na jego wynik. Uświadamia mi , że najważniejsze w tym momencie jest to co zrobię z tą wiedzą. Co zrobię gdy się okaże, że dziecko jest chore. Stara się pomóc podjąć decyzję, mówi, że ona (lekarzem była kobieta) by urodziła takie dziecko. Istnieją na tym świecie trudniejsze schorzenia. Drugi lekarz zapewnia mnie, że w takich przypadkach polskie prawo zezwala na aborcję i on pomoże załatwić wszelkie zezwolenia. Hmm, nawet mnie nie zapytał jakie mam stanowisko wobec sytuacji tylko z góry założył, że będę chciała ciąże usunąć. Gdyby to tylko ode mnie zależało , nie godziłabym się na amniopunkcje. Wolałabym żyć w nieświadomości jakie dziecko się urodzi. Mąż nalega. Mówi, że on nie jest w stanie żyć te wszystkie miesiące w niepewności. W tym momencie już wiem, jakie jest jego stanowisko. Nie wyobraża sobie życia z chorym dzieckiem. Nie mogę w ten sposób obciążyć życia naszej rodziny- argumentuje mąż (w tym naszego starszego synka). Pękło mi serce. Wszystko to rozważałam w sobie. Zgodziłam się na amniopunkcję. Termin wyznaczono na 5 stycznia 2015. Tymczasem przyszły święta Bożego Narodzenia. Spędzaliśmy je u mojej rodziny. Nikomu nic nie mówiliśmy, żeby nie psuć atmosfery świąt. Dopiero przed wyjazdem zwierzyłam się mojej mamie. Przyjęła to na klatę. Ale i tak się rozpłakała. Nigdy w naszej licznej rodzinie nie było chorego dziecka. Wiedziałam, że będę mieć w niej oparcie, nie tylko modlitewne. Powiedziałam jej: ,,Mamo! Mogę żyć bez męża ale nie mogę żyć z myślą że zabiłam dziecko,,. Obiecała mi wszelką pomoc. 4 stycznia 2015 zawierzyłam życie i zdrowie mojego poczętego dziecka Matce Bożej Na Jasnej Górze. Jasna Góra zawsze była dla mnie miejscem szczególnym, przez cale życie to właśnie do Matki Bożej Częstochowskiej uciekałam się pod obronę i pomoc. Bałam się tego co może przynieść przyszłość ale już wtedy czułam w sobie spokój. Następnego dnia poszłam na pobranie materiału do badań. Na wynik czekaliśmy 3 długie tygodnie. Od wizyty na Jasnej Górze i przez całą ciąże dbałam o to aby nieprzerwanie żyć w stanie łaski uświęcającej. W intencji urodzenia zdrowego dziecka podjęłam wiele praktyk religijnych: Duchową Adopcję Dziecka Poczętego, 9 pierwszych sobót miesiąca, Akt ofiarowania się Jezusowi Chrystusowi przez ręce Maryi wg. św. Ludwika Marii Grignon de Montfort. 23 stycznia 2015 otrzymaliśmy wynik amniopunkcji , w którym było napisane: ,,Na podstawie oceny cytogenetycznej komórek płynu owodniowego stwierdzono u płodu prawidłowy kariotyp męski,,. Radość była wielka. Ale 0,01% zostało niestety niepewności czy aby na pewno z dzieckiem wszystko będzie w porządku. Gorliwie modliłam się do porodu. 18 czerwca 2015 urodził się chłopczyk. Gabriel. Ten, który przynosi wieści…. dobre wieści. Gdy piszę te słowa, zerkam na śpiącego, ZDROWEGO ośmiomiesięcznego, przewspaniałego bobasa. Pełnego życia i temperamentu i wiecznie uśmiechniętego. Jak On się uśmiecha! Ale jak, się uśmiecha! Naprawdę niczym anioł. To niesamowite ile radości jest w tym dziecku! Ja wiem, że Matka Boża wyprosiła dla niego łaskę zdrowia. Na przełomie sierpnia i września 2015 odmówiłam w intencji synka Nowennę Pompejańską. Niestety nie pomyślałam wówczas, że powinnam napisać świadectwo o łaskach, które otrzymaliśmy od Matki Bożej. Potem podjęłam jeszcze kilka prób odmawiania nowenny w różnych intencjach ale żadnej nie udało mi się doprowadzić do końca. Wiele osób tutaj pisze, że gdy zaczyna odmawiać nowennę doświadcza spokoju w sercu, w duszy. U mnie natomiast (podczas tych kolejnych nowenn, z których żadnej nie ukończyłam) pojawiał się niepokój, wybuchy złości, kłótnie w domu, owszem jestem osobą z natury mało cierpliwą i nerwową ale nawet jak na mnie to tych złych uczuć było w nadmiarze. I dopiero kilkanaście dni temu pojawiła mi się taka myśl, że nie potraktowałam Matki Bożej z należytą powagą i wdzięcznością, nawet jeśli to było z mojej strony nieświadome działanie. Postanowiłam to naprawić. Dziś przystąpiłam do spowiedzi, teraz piszę świadectwo a dopiero następnym krokiem będzie rozpoczęcie nowej nowenny. Mam nadzieję, że teraz wytrwam do końca. Matko Przenajświętsza, Królowo Różańca Świętego dziękuję Tobie moim ułomnym, matczynym sercem za zdrowie i życie mojego synka. Totus Tuus Maryjo!

0 0 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
7 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
T.Z.
T.Z.
13.03.16 19:22

pani Małgorzato! jest pani wspaniała Mamą! Ja 28 lat temu urodziłam śliczną Córeczkę, jak się później okazało b.chorą na genetyczny Zespół Retta. Dziś takie dzieci są zabijane w majestacie prawa. 28 lat temu nie miałam wielkie wiary. Dziś ją mam dzięki mojej chorej Córeczce, która jest dla nas pięknym Prezentem od Pana Boga. W ubiegłym roku odmówiłam za Nią Nowennę Pompejańską. Maryja rozpaliła w naszych sercach jeszcze większą miłość do Oleńki, dała nowe siły, radość serca obdarzyła pokojem ,co do przyszłości naszej i Oleńki. Chwała i cześć Maryi Niepokalanej!

Wiolonczelistka
Wiolonczelistka
11.03.16 14:08

Chwała Tobie Maryjo !!!

Wiolonczelistka
Wiolonczelistka
11.03.16 14:07

Chwała Tobie Maryjno !!!

Agucha
Agucha
10.03.16 11:10

Pani Małgorzato, jest Pani mądrą kobietą. Dobrze, że nie uległa Pani argumentom 'o obciążaniu rodziny’ bo ludzkie życie nie jest obciążeniem nigdy. Trudną miała Pani próbę ale wyszła z niej zwycięsko. Gratuluję. Matka Boża najlepszą Matką 🙂

Agnieszka L
Agnieszka L
10.03.16 10:43

Chwała Panu i Matce Bożej Różańcowej . Niech Bóg wam Błogosławi

sylwia
sylwia
10.03.16 00:35

Wydaje mi się że trudno to tak po ludzku zrozumiec.celebryci tez pewnie maja swoje problemy,chociaz dla zwyklego „smiertelnika”moga sie wydawac irytujaco-banalne.to wielki dar potrafic „niesc krzyz”bez narzekania i zrozumiec cierpienie.mysle ze kazdy buntuje sie,bo to ludzkie.czasami mysle ze tak w 100% sposrod ludzi to tylko Maryja zawierzyla Bogu.

Katarzyna
Katarzyna
10.03.16 00:08

Chwała Panu i Maryji za szczęśliwe rozwiązanie☺
Zazwyczaj, przy takich świadectwach,myślę o bezproblemowych ciążach „celebrytek”,których życie codzienne i wrażenie,że dzielą je mile świetlne od bożych wartości,mimo to prowadzi do macierzyństwa bez zagrożeń.Smutne,że wiele kobiet zmaga się z utratami dzieci,zagrożonymi ciążami i chorobami maluchów,a inne,traktują dzieci jak kukiełki do zdjęć.
W ten sposób Bóg przybliża nas do siebie…?Wielu łask bożych,życzę Pani i całej Rodzinie.z Panem Bogiem

7
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x