Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Emilia: modliłam się jak szalona! Nie przesadzam.

O Nowenny Pompejańskiej dowiedziałam się od mojego proboszcza, który około półtora roku temu, na kazaniu opowiedział o tej wspaniałej modlitwie. Modlitwa jest przedziwna: w życiu nowoczesnym, szybkim na prawdę można czuć obecność Boga! Jeśli ktoś chciałby się wyrwać z przytłaczającej rzeczywistości i poczuć że życie ma sens – to jest właśnie ta modlitwa. Przez cały czas odkąd poznałam tą modlitwę modliłam się w dwóch intencjach: około 7 nowenn za pracę dla mojego męża i jedną za szczęśliwe rozpoczęcie nauki szkolnej przez naszego starszego syna.

Mój chłopczyk trafił pod skrzydła świetnej nauczycielki. Odnosi sukcesy i chociaż z entuzjazmem do szkoły nie chodzi, nie ma dramatów. Klas pierwszych jest aż 14, szkoła jest olbrzymia, wychowawcy też bywają różni, basen, świetlica – słowem, dla wrażliwego i delikatnego chłopca masa trudnych sytuacji. Może wielu tego nie dostrzeże, ale dla mnie to był cud otrzymany z rąk Matki Przenajświętrzej. Mądra pani nauczycielka, miłe dzieci sukcesy na basenie i w nauce. Dostałam to, o co z mężem razem prosiliśmy i z całego serca Najświętszej Pannie za to dziękuję.

Moja druga intencja była bardziej skomplikowana. Mój mąż mimo wyższego wykształcenia miał kłopoty za znalezieniem pracy w naszym mieście. Ponieważ jest wspaniałym ojcem, dzieci szaleją za nim i ja go bardzo kocham, nie chcieliśmy by wyjechał za granicę. Naszym priorytetem było być razem i wychowywać dzieci w atmosferze spokoju i miłości. Niestety życie łatwe nie jest, kredyt we frankach daje się we znaki, wszystko kosztuje, dzieci zaczynają porównywać się z kolegami. Ja mam w miarę stabilną pracę, odnoszę sukcesy – a mój mąż miał pecha. O włos wielokrotnie był od osiągnięcia celu. Ogromnie przeżywałam co raz zawiedzione nadzieje mojego kochanego. Patrząc z dystansu aż trudno uwierzyć, że te przypadki związane z szukaniem pracy dotyczyły jednej osoby. Nie lubię stać bezczynnie w obliczu problemu i oprócz szukania pomocy u każdego, kto przyszedł mi do głowy, modliłam się jak szalona! Nie przesadzam. Nowenna za nowenną ciągle w tej samej intencji. Im było trudniej, tym z większą determinacją się modliłam. Zdarzało mi się przysnąć, „klepać zdrowaśki”, płakać i modlić się lub po ludzku, po prostu złościć się z bezsilności – ale byłam bardzo wytrwały. Nawet uparta. Kilka litanni mój mąż modlił się że mną. Kilka odmówiłam sama i chociaż pracę dostał po półtora roku, wiele cudów Najświętsza Matka nam ofiarowała:

Po pierwsze, mimo że to ja utrzymywała rodzinę, bardzo mało kłóciliśmy się. Mój mąż nie wpadł w depresję, chociaż nawet nie mogę sobie wyobrazić jak bardzo trudna była dla niego ta sytuacha. Tak właściwie to między nami układało się świetnie. To niesłychania łaska. Wiedzą to ci, którzy tak jak ja, są 10 lat po ślubie. To nie jest oczywiste: efekt „wow” dawno minął, zna się swoje wady, problemy dobijają – a my się dalej kochamy! To jest cud, którego nie każdy doświadcza.

Po drugie w sytuacji nagłych wydatków pieniądze jakoś, skądś się pojawiały! To na prawdę było zaskakujące! Raz ciocia z Warszawy – przelew w najpotrzebniejszym momencie, raz ja w pracy dostałam premię lub możliwość pracy w nadgodziny, czy mój mąż łapał jednorazowe zlecenie. Takich sytuacji było mnóstwo. Miałam poczucie że Matka Przenajświętsza dbała o nasze utrzymanie. Oczywiście nie było łatwo – ale pieniądze na leki jak dzieci chorował, lub na naprawę samochodu jakoś dawało się znaleźć.

Było jeszcze wiele drobnych cudów, za które również dziękuję Najświętszej Pannie Marii: pękła rura akurat jak byłam w domu (powódź udało się natychmiast zahamować), mój młodszy synek wyrwał się podczas spaceru i wybiegł na ruchliwą ulicę – nic się nie stało, młotek spadł milimetr od mojej stopy i wiele innych małych, pozornie zwykłych, sytuacji. Cały czas modląc się czułam się jak pod parasolem Maryi. To wspaniałe uczucie.

Cudem jest dla mnie też to, że zyskała spokój. Ciągle czegoś się boję, zamartwiam się o wszystkich, których kocham ale też wiem, że nie wszystko od nas zależy. Czasem trzeba schować się pod Bożem parasolem i pozwolić działać Bogu Ojcu. A jeśli to działanie potrwa półtora roku, to widocznie tak będzie najlepiej.

Jutro mój mąż podpisuje umowę o pracę. Już widzę jak odżył. Jest pełen nadziei, a ja (jak zwykle) boję się że coś nie wyjdzie. Mimo to wiem, że Maria czuwa nad nami i jakoś nam wszystko poukłada – bez względu jakimi drogami życie się potoczy.

0 0 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
7 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Kasia
Kasia
03.04.18 11:57

Tak właśnie działa ta nowenna! Nie od razu i nie zawsze nasze modlitwy zostają wysłuchane tak jak byśmy chcieli ale wszelkie inne okoliczności zaczynają nam sprzyjać oraz wiele, wydawałoby się mniej ważnych spraw, zaczyna się układać.

marzena
marzena
03.12.15 16:12

Piękne świadectwo, oby wszyscy tak gorliwie się modlili do Najświętszej Panienki i zaufali jej jak Ty .

Basia
Basia
03.12.15 15:10

Dziękuje za to świadectwo

Czesia
Czesia
03.12.15 15:07

Takich świadectw jak twoje Emilio nam tu potrzeba! Szczerych i budujących!….Niech cię Jezus i Maryja i całą twoją rodzinę, prowadzą przez życie! Z Bogiem, Emilio!

Jula
Jula
03.12.15 12:47

Bardzo piękne świadectwo

Maria
Maria
03.12.15 12:38

Ja tez tak uwazam piękne i pelne nadziei i ufności

Basia
Basia
03.12.15 11:42

Piękne świadectwo 🙂

7
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x