Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Joanna: Padaczka, nawrócenie, łaski, których zliczyć nie sposób

Pragnę złożyć swoje drugie świadectwo w rok po skończeniu czwartej nowenny pompejańskiej. Pierwsze świadectwo składałam właśnie rok temu: https://pompejanska.rosemaria.pl/2014/10/joanna-odmiana-zycia-i-inne-laski/#more-9296

Dziś chciałam opowiedzieć dalszą część, nie tyle wydarzeń (chociaż też – w dalszej części tego świadectwa), co mojego nawracania i tego jak Matka Boża wciąż prowadzi mnie do Swojego Syna Jezusa Chrystusa. Nowenna pompejańska jest nie tylko okazją do wyproszenia szczególnych łask, których pragniemy (zdrowia, znalezienia pracy, męża czy żony, czyjegoś nawrócenia). Jest przede wszystkim prowadzeniem nas przez Maryję do Jezusa. W moim życiu Bóg działał zawsze poprzez cierpienie i poprzez Słowo, których znaczenie zaczęło docierać do mnie dopiero wtedy, gdy rozmodlona, przygotowana na przyjęcie łaski Bożej byłam w stanie zrozumieć. Zrozumieć co Bóg chce mi powiedzieć przez Swoje Słowo, czyli jak odczytywać Pismo Święte w moim życiu. Przecież tam zawsze była odpowiedź na to jakimi Bóg chce nas widzieć i co sprawi, że będziemy szczęśliwi – pełnienie Jego woli, poddawanie się Jego nakazom i zakazom, które są nam dane, ponieważ Bóg zna nasze słabości i naszą niezdolność do utrzymania się w doskonałości, a dzięki kierowaniu się nimi możemy osiągnąć prawdziwy POKÓJ, który od Niego pochodzi. Tylko ten POKÓJ daje prawdziwe szczęście.

Nowenna nauczyła mnie tego, co zresztą mówi Jezus w Ewangelii. Bóg wie najlepiej czego nam potrzeba, więc wystarczy trwać przy Nim i modlić się. Nie traktować modlitwy jako zapłaty za określone dobro, które wypraszamy sobie. Bóg daje nam tego dowód ofiarowując o wiele więcej niż prosimy i czasem coś wręcz przeciwnego niż prosimy, bo On wie najlepiej co dla nas dobre. Jednocześnie Nowenna uczy dziękować za to czego dobrego doświadczamy, ale też dziękować zanim dostaniemy łaski, o które prosimy lub nawet mimo, że ich nie dostaniemy. Tego uczy Nowenna mnie. Poddania się woli Bożej bez względu na to czy Bóg da nam to, co wydaje się nieraz najwspanialszym dobrem. Jeśli to dla nas oczywiste dobro nie jest zgodne z wolą Jego, który wie co jest najlepsze dla nas, to nie jest to dobre.

Nowenna dla mnie to był początek drogi do nawrócenia. Droga ta jest zawsze długa i trudna, ale zawsze daje poczucie, że prowadzi do Boga. Nauczyłam się, że trwanie na modlitwie nie musi oznaczać braku cierpień. One są nieodłączną częścią życia, a przede wszystkim życia w miłości. Miłość oznacza współcierpienie. Nawet jeśli nie cierpisz sam, to cierpisz cierpieniem swoich bliskich. Tak jest i tak zawsze będzie. Samo cierpienie nie ominęło Syna Bożego i Jego Matki, zatem należy je przyjąć, bo skoro Bóg dopuścił cierpienie na Swego Syna i Jego Matkę, to musi ono zawierać w sobie głęboki sens. Nasza słaba natura, nasza cielesność ucieka od cierpienia. Ale od niego uciekać nie wolno jeśli chcemy osiągnąć wysoki stopień czystej miłości. Uciekając od cierpienia, uciekamy też od Męki Pańskiej, od pamięci i wdzięczności Chrystusowi za odkupienie.

Wkrótce po napisaniu poprzedniego świadectwa zaszłam w ciążę. Był to bardzo ciężki czas dla mnie i mojej rodziny. Starszy syn od kilku miesięcy był leczony na padaczkę. Młodszy miał kilka miesięcy a ja właśnie wracałam po urlopie macierzyńskim do pracy. Kolejna ciąża, kolejne przeciwności, bo mój organizm bardzo ciężko znosi trudy ciąży. Powitaliśmy jednak tą nową sytuację w zawierzeniu się Matce Bożej i poddaniu się woli Bożej. Mój stan fizyczny uniemożliwiał normalne funkcjonowanie, ale wszelakie te cierpienia znosiłam z nadzieją na to, że sytuacja ulegnie poprawie (tak jak to miało miejsce w poprzednich dwóch ciążach). Jednocześnie stan mojego ducha był….dziwny… Byłam blisko Boga, wynosząc doświadczenie i naukę z miesięcy poświęconych różańcowi i zgłębianiu tajemnic Bożych, ale czegoś brakowało. Serce nie umiało się już odmieniać dalej na lepsze. Widziałam to, a nie umiałam nic z tym zrobić. Prosiłam Jezusa Miłosiernego, aby wziął to moje serce, z którym ja nic sama już nie umiem zrobić, żeby wziął i urabiał jak glinę według własnego upodobania. Serce to mimo znacznego postępu, który się dokonał do tej pory, nie było w stanie wznieść się wyżej. I stało się… coś czego nie przewidziałam. W czwartym miesiącu ciąży, rutynowe badanie USG ujawniło, że dzieciątko zmarło w moim łonie. Bądź wola Twoja Wszechmogący Boże… Nic nie rozumiejąc, nic nie czując, a przede wszystkim nie buntując się, miałam w sobie jedynie pustkę. Zdecydowałam aktem woli, że nie chcę wypełniać jej rozpaczą, która wdziera się z każdej strony w serce. Zdecydowałam aktem woli trwać przy Bogu. W takim nieszczęściu pozostaje jedynie akt woli, nasz wybór. Wiedziałam, że jeśli nie zatopię się w modlitwie, która zdać by się mogła mechaniczną i bez żaru, to rozpacz wedrze się i zagnieździ we mnie i nie pozwoli zaznać spokoju. Z tego nieszczęścia jednak Bóg wyprowadził tyle dobra w moim życiu i życiu mojej rodziny, że tego wszystkiego opisać się nie da. Wspomnę jedynie o pocieszeniu. Nikt z ludzi i żadna rzecz nie da pocieszenia w cierpieniu tak jak Bóg to robi. Dziś, 8 miesięcy po stracie dziecka, jestem szczęśliwa, potrafię się śmiać, nie ma we mnie pokusy szukania winnych, nie poddaję się zgorzknieniu i zatopieniu w nieszczęściu. Czuję pokój. Jednocześnie pamiętam o moim dziecku, modlę się za jego duszę i wiem, że Miłosierny Ojciec przyjmie je do siebie. Jezus rzekł do siostry Faustyny: „Jestem Panem w istności Swojej i nie znam nakazów ani potrzeb. Jeżeli powołuję stworzenia do bytu – jest to przepaść miłosierdzia Mego.” Zatem jeśli Bóg dał nam to dzieciątko, na tak krótko, ale dał i skoro wypływa to z Jego Miłosierdzia, to pozostaje mi tylko zaufać, że Bóg zrobił dobrze dając je i zabierając. I wierzyć, że nie po to ono się poczęło, by iść na potępienie. Od tamtego czasu jestem coraz bliżej Boga. Oboje z mężem trwamy codziennie na wspólnej modlitwie, powierzając nasze życie Bogu.

Każdy z Was zapyta jakie to świadectwo z nowenny pompejańskiej? Otóż takie, że Matka Boża, do której zwracałam się podczas tych 8 miesięcy poświęconych różańcowi, zrobiła to, co robiła przez całe życie Swoje i co czyni teraz z Nieba – orędowała i oręduje za nami, stojąc jako najskromniejsza z ludzi na uboczu i pilnując byśmy trzymali się drogi do Jej Syna. Ona uczy mnie, że dba o nasze przyziemne sprawy, dba o nas prosząc Swojego Syna o łaski – tak jak w Kanie Galilejskiej – stoi z boku, czuwa, prosi Syna za nami i nam nakazuje to co najlepsze: „Zróbcie cokolwiek wam powie Jezus”. On nam mówi chociażby przez Ewangelię!

Dla tych wszystkich, do których przemawiają twarde fakty chciałam dodać jak toczą się sprawy zdrowotne starszego syna. Otóż gdy pisałam poprzednie świadectwo, syn był w trakcie leczenia przeciwpadaczkowego, które rozpoczęliśmy po jego trzecim napadzie. A byłam wówczas w trakcie trzeciej z kolei a drugiej w intencji jego zdrowia nowenny pompejańskiej. Część błagalna…trzeci napad w życiu. Pierwszy w Wigilię Bożego Narodzenia 2012, drugi – 10 miesięcy później (po tym napadzie zaczęłam swoją pierwszą nowennę), trzeci – 6 miesięcy później. Rozpoczęliśmy leczenie – wg neurolog – najłagodniejszym z leków przeciwpadaczkowym. Lekarka na wizycie dała nam wiele nadziei na to, że syn wyzdrowieje. Po dwóch miesiącach mieliśmy zrobić badanie poziomu leku we krwi, aby lekarka mogła orzec czy dawka jest odpowiednio dobrana. Poziom leku zrobiliśmy i mimo, że dawka, która sama ustaliła, po tych dwóch miesiącach wydawała jej się zbyt mała, to wynik po środku normy wskazywał, że nie ma konieczności zmiany dawki – wiadomo im mniejsza tym lepiej dla organizmu. Pozostałe badania syna były w porządku. W trakcie kolejnych miesięcy nie działo się nic złego, syn nie miał napadów. A pocieszenie w tej jego chorobie dostawaliśmy nawet przez skutki naszych zaniedbań niezamierzonych. Pewnego dnia, nie wiem jak to się stało, nie podaliśmy rano leku… lek przeciwpadaczkowy MUSI być podany, bo inaczej może wręcz sprowokować napad. Gorzej, bo przypomnieliśmy sobie o tym 3 godziny przed wieczorną dawką! Zatem nie było sensu podawać tamtej zapomnianej dawki. Z drżeniem serca wieczorem usypialiśmy syna… (napady występowały właśnie podczas zasypiania). I wiecie co? NIC. Absolutnie nic się nie stało. Matka Boża czuwała! Ale chcę powiedzieć, że przez to właśnie nasze zaniedbanie Matka Boża pokazała nam, żebyśmy się nie bali, żebyśmy zaufali, że będzie dobrze. Gdy leczenie trwało już 9 miesięcy, podczas kolejnej wizyty okazało się, że badanie poziomu leku, które zrobiliśmy było nieprawidłowe, bo poziom leku wykonuje się rano, ale nie podając leku przed badaniem. Nie wiedzieliśmy o tym, bo nikt nam nie powiedział. Zatem badanie wykonaliśmy podając normalnie wcześniej lek (jakies 2-3 godziny wcześniej). Lekarka się za głowę złapała, że połowa normy, ale po podaniu leku to strasznie mało i kazała zwiększyć dwukrotnie dawkę leku od tego dnia. Uczyniliśmy to. Nauka jednak dla nas była taka – 9 miesięcy na zbyt małej dawce i nic się nie działo. To daje strasznie wielką nadzieję na przyszłość! Dzisiaj, 16 miesięcy po ostatnim napadzie mogę zaświadczyć, że syn w intencji którego modliłam się o zdrowie nie chorował też w ogóle (na choroby sezonowe itp.) przez 13 miesięcy jako jedyne dziecko w swojej grupie przedszkolnej! Matka Boża sama dobrze wie jakiego zdrowia mu potrzeba i jeśli otrzymał dodatkowo taką łaskę, chociaż modliłam się o zdrowie mając na myśli padaczkę, to jestem pełna wdzięczności Matce Bożej! Nie mogę swojego świadectwa poprzeć żadnymi poprawnymi wynikami badań EEG, które ostatni raz syn miał wykonywane jeszcze przed podjęciem leczenia i przed trzecim napadem i wówczas były złe. Nie mogę, bo badań takich nie miał wykonywanych ponownie. Ale ja wierzę głęboko, że syn będzie zdrowy. Jeśli z woli Bożej będzie miał jeszcze napady, jeśli łaska zdrowia nie przyjdzie tak szybko jak szybko byśmy chcieli, to i tak wierzę, że zostanie uzdrowiony. Efekt jest taki – syn jest zdrowym 5 letnim chłopcem, normalnym inteligentnym dzieckiem, nie ma napadów od 16 miesięcy i jest pod opieką Matki Bożej. Bóg dopuścił chorobę, Bóg może ją zabrać w każdej chwili. Dziś wiem jedno. Gdybym dostała łaskę zdrowia dla syna podczas pierwszej nowenny i gdybym miała na to niezbite dowody, to zapał mój do modlitwy szybko wygasłby i powoli pewnie zaczęłabym się oddalać mimowolnie, ale jednak od modlitwy. Bóg wie co robi, dlatego czasem nie daje nam tego, o co prosimy od razu. Dzięki temu przytrzymał mnie przy sobie i przy różańcu, by te wszystkie dalsze wspaniałe rzeczy, które spotkały potem mnie i moją rodzinę – mimo cierpień i straty dzieciątka, żeby te rzeczy mogły się we mnie i w moim życiu dokonać. Żebym utrwalała się w drodze do Niego. Te wszystkie wspaniałe rzeczy, o których pisać nie sposób to są łaski poboczne, ale jakże potrzebne. Pamiętajmy zawsze, żeby Bogu dziękować, Matce Bożej dziękować i Jezusowi dziękować…nie tylko za otrzymane łaski, ale za wszystko co nas prowadzi do zbawienia.

Chwała Panu za wszystkie przeciwności i cierpienia, które zbliżają nas do Niego i przez które dokonuje się oczyszczenie naszych dusz!

0
0
głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:


Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
18 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Maria
Maria
28.08.18 17:40

Piękne świadectwo. Dziękuję i życzę dalszej opieki Matki Bozej.

Grażyna Kowalczyk
Grażyna Kowalczyk
26.09.15 21:43

Bardzo długie ale i bardzo piękne świadectwo.Jasno z niego wynika,ze jesteś osobą pokorną i głębokiej wiary,czego mnie brakuje.Jestem pewna,że tak mocno trzymając się różańca dojdziesz do świętości.Tego Ci z całego serca życzę.A Twoje świadectwo na pewno nie jednego podtrzyma na duchu.Niech Ci Bóg błogosławi!

Joanna
Joanna
26.09.15 00:13

Joasiu, moja imienniczko. Jestem mama 2,5 letniej dziewczvnki uzdrowionej z padaczki dzieki nowennie pompejanskiej. To moje swiadectwo, ktore napisalam 1,5roku temu. https://pompejanska.rosemaria.pl/2014/06/joanna-wydarzylo-sie-wiele-cudow/ W tym roku w Świeto milosierdzia pojechalismy do Łagiewnik prosic o calkowite uzdrowienie coreczki. Napadow nie bylo od 4msc zycia, ale wyniki EEG utrzymywaly sie jako nieprawidlowe przez 1,5roku.Po swiecie Milosierdzia odebralam wynik EEg- byl w normie, prawidlowy:)coreczka po modlitwie wsrawienniczej o uzdrowienie na tegorocznych rekeolekcjach zaczela robic ogromne postepy(gdyz jej rozwoj nie byl wczesniej prawidlowy). Nadal Maryja prowadzi mnie i coreczke, werze ze pewnego dnia bedzie calkiem zdrowa. Tobie i Twojemu synkowi tez tego zycze i calej… Czytaj więcej »

Joanna
Joanna
26.09.15 22:00
Reply to  Joanna

Joanno, dziękuję, że napisałaś. Widzisz, ja znam Twoje świadectwo, bo przeczytałam je w KRŚ kiedy byłam w trakcie bodajże drugiej nowenny! Nie masz pojęcia jakim umocnieniem było ono dla mnie! Płakałam, gdy czytałam, bo było ono dla mnie ogromnym wsparciem i otuchą w cierpieniu, niepewności i nadzieją! Dziękuję Tobie i Matce Bożej i wszystkim Wam tutaj piszącym komentarze i świadectwa, bo one często są narzędziem Pana dla umocnienia nas na drodze modlitwy. To jest wspaniałe gdy się czyta, że ludzie upraszają sobie łaski u Boga i pokazuje też jak nieskończenie dobry jest nasz Pan! Niech Bóg błogosławi Tobie, Twojej Córeczce… Czytaj więcej »

Joanna
Joanna
26.09.15 23:48
Reply to  Joanna

Widzisz Joanno, kiedys moje swiadectwo bylo umocnieniem dla Ciebie, a teraz Twoje jest umocnieniem dla mnie. Naprawde. Wczoraj weszlam na strone nowenny po bardzo dlugiej przerwie i Twoje swiadectwo bylo jedynym jakie przeczytalam w ciagu kilku ostatnich miesiecy. Ale bylo to wlasnie to podejscie, Twoja historia i Twoja droga wiary, ktore przemówiły do mnie. Dzis rano zanim zobaczylam Twoja odpowiedz na moj komentarz opowiadalam mamie o Tobie i Twoja o tym jak dzielna kobieta jestes, jak madrze napisalas, ze Pan Bog wie co robi nie dajac nam od razu tego, o co prosimy. Tez tak to widze z perspektywy czasu,… Czytaj więcej »

Joanna
Joanna
27.09.15 20:54
Reply to  Joanna

W sumie niesamowite, choć wcale się temu nie dziwię, jest działanie Boże. Samo to, że jedni pocieszają drugich swoją historią, że uczymy się od siebie nawzajem, to jest piękne i cudowne działanie w nas Boga. Tak Pan potrafi w naszych sercach nawet wzbudzić odpowiednie drgnienie, że akurat w danym momencie przeczytamy, znajdziemy, zauważymy coś co nas porusza. A z tego poruszenia wiara nasza się umacnia. Bóg jest nieskończenie pomysłowy i ma idealnie dobraną dla każdego z nas ścieżkę prowadzącą do Niego, a wszystko z uwzględnieniem naszej wolnej woli, naszych słabości, które też bardzo często nam pomagają w dążeniu do Boga… Czytaj więcej »

viavitte
viavitte
25.09.15 21:20

Joasiu! Jakze wielka jest Twoja Wiara i Pokora! Niech Ci Bog blogoslawi a Matka Boza prowadzi! Dziekuje za to swiadectwo! Podnosi na duchu i uczy nas jak trzeba wierzyc!

m
m
25.09.15 20:15
barbara
barbara
25.09.15 19:37

Piekne slowa, jestem tego samego zdania, dziekuje za dobre i za zle.Pozdrawiam

Maria II
Maria II
25.09.15 16:21

Jesteś głębokiej wiary i takiej mi trzeba.Dużo dobrego.

Joanna
Joanna
25.09.15 12:51

Dziękuję Wam wszystkim za dobre słowa i błogosławieństwo 🙂

ewa
ewa
25.09.15 09:35

Joasiu,wielka jest twoja wiara..niech to twoje swiadectwo bedzie dla nas wszytkich pouczeniem.,niech kazda os .ktora to przeczyta pouczaje swiadectwo poczuje moc opieki bozej.,ja bardzo ci dziekuje.za to ze poraz kolejny uswiadomiono mi ze trzeba :ufac kochac dziekowac dobremu bogu za dobro i zło ktore nas czasem spotykaw zyciu. bo bog zawsze umie
wyprowadzic dobro ze złego :smierci choroby,cierpienia.niech bog ci błogosławi joanno .amen.

Teresa.A
Teresa.A
25.09.15 03:41

Niech Bóg Twojej rodzinie błogosławi

Danka
Danka
24.09.15 21:10

to jak desiderata we współczesnym wydaniu, dzięki za cenne rady i wskazania

joanna
joanna
25.09.15 10:40
Reply to  Danka

DESIDERATA Krocz spokojnie wśród zgiełku i pośpiechu – pamiętaj jaki pokój może być w ciszy. Tak dalece jak to możliwe nie wyrzekając się siebie, bądź w dobrych stosunkach z innymi ludźmi. Prawdę swą głoś spokojnie i jasno, słuchaj też tego co mówią inni, nawet głupcy i ignoranci, oni też mają swoją opowieść. Jeśli porównujesz się z innymi możesz stać się próżny lub zgorzkniały, albowiem zawsze będą lepsi i gorsi od ciebie. Ciesz się zarówno swymi osiągnięciami jak i planami. Wykonuj z sercem swą pracę, jakakolwiek by była skromna. Jest ona trwałą wartością w zmiennych kolejach losu. Zachowaj ostrożność w swych… Czytaj więcej »

joanna
joanna
25.09.15 10:46
Reply to  joanna

Dezyderata – Max Ehrmann Życie – instrukcja obsługi Przechodź spokojnie przez zgiełk i pośpiech, i pamiętaj, jaki spokój można znaleźć w ciszy. O ile to możliwe, bez wyrzekania się siebie, bądź na dobrej stopie ze wszystkimi. Wypowiadaj swoją prawdę jasno i spokojnie, i wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych, oni też mają swoją opowieść. Unikaj głośnych i napastliwych, są udręką ducha. Porównując się z innymi, możesz stać się próżny i zgorzkniały, zawsze bowiem znajdziesz lepszych i gorszych od siebie. Niech twoje osiągnięcia, zarówno jak i plany, będą dla ciebie źródłem radości. Wykonuj swoją pracę z sercem, jakkolwiek byłaby skromna, ją… Czytaj więcej »

viavitte
viavitte
25.09.15 21:16
Reply to  joanna

Jakie to piekne!

Bożena
Bożena
24.09.15 20:52

Z przejęciem przeczytałam to piękne świadectwo 😉

18
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x