Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Agata: Bóg działa w naszej rodzinie :)

To już moja 3 Nowenna i zaczęłam kolejną. Mam nadzieję, że Matka Boża zostanie z nami już na zawsze i że my nigdy świadomie nie odtrącimy jej pomocy i łask, którymi nas obdarza. Tą Nowenną modliłam się o to, aby Bóg zamieszkał w naszej rodzinie, abyśmy byli rodziną prawdziwie katolicką, opartą na katolickich wartościach i otwartą na nowe życie – taka rozległa intencja, ale Matka Boża zrozumiała bezproblemowo o co proszę 🙂 Nowennę skończyłam 7 sierpnia w pierwszy piątek miesiąca, a kolejną zaczęłam w niedzielę bo dłużej nie mogłam wytrzymać bez różańca. Opieka Matki Bożej nie kończy się wraz z końcem nowenny, trwa ciągle i nieprzerwanie. Po ostatniej Nowennie rozpoczęłam ni z tego ni z owego wizyty u lekarzy, znalazło się parę „kwiatków”, które się wyjaśniły, ale też Matka Boża dała mi bardzo jasny i wyraźny znak, że jest przy mnie. Po zgłaszanych przeze mnie dolegliwościach pani doktor wysłała mnie od razu do onkologa – podała konkretną panią doktor i adres. Okazało się, że to niedaleko Karmelitów – bardzo chciałam przyjąć Szkaplerz, ale ciągle coś stawało na drodze, że nie mogłam tam trafić, w zimie jak się zaparłam, że idę i koniec to sarna wpadła nam pod koła – przyjechał mechanik i powiedział że to nie możliwe, sarna olbrzymia, padła na miejscu, a samochód nawet zderzak nie pękł – i tu już zaczęłam sobie uświadamiać, że Ktoś nad nami czuwa. Koleżanka jechała na badania i mnie przy okazji zabrała do tej lekarki, po drodze zaliczyliśmy Kościół, w którym akurat rekolekcje głosił ks Pawlukiewicz, a potem podrzuciła mnie prawie na miejsce do tej lekarki, wcześniej sprawdzałam czas i Msze na ineternecie i się okazało, że już będzie po Mszy i nie zdążę, stwierdziłam że trudno, może nikt mnie nie wygoni i jednak uda mi się przyjąć Szkaplerz, weszłam a tu okazało się, że Msza akurat się zaczęła, potem poprosiłam o nałożenie Szkaplerza, a ojciec zapytał się jak to się stało, że Matka Boża mnie wybrała, a ja zbaraniałam, do tej pory jakoś tak myślałam o tym wszystkim, że to tylko ja, że ja chcę, a tu mi ktoś mówi, że to nie ja tylko ONA. Potem był film o Teresie od Jezusa, a potem jej książka, która stwierdzam, że jest napisana specjalnie dla mnie, ale do kolejnej Nowenny zebrać się nie umiałam, chciałam się modlić ale sama myśl o modlitwie przytłaczała mnie, to było ciągle odkładanie i przekładanie. Potem zachorowała moja mama, okazało się, że ma raka, tak się stało, że po operacji nikt nie miał możliwości siedzieć obok tylko ja, siedziałam i patrzyłam jak się męczy, jak wymiotuje, jaka jest blado-żółta i słaba, nie przypominała siebie a jeszcze potem jakieś chemie i leki, bałam się o nią, wtedy sięgnęłam znowu po modlitwę, zmówiłam część bolesną różańca więcej nie miałam siły, modliłam się też do Św Teresy od Jezusa i obiecałam, że jeśli mama wydobrzeje ja wstąpie do Świeckiego Zakonu Karmelitańskiego, na drugi dzień mama już chodziła odzyskała kolory, a po dwóch tyg przyszły wyniki badań i jest super, żadnych chemii nic, wszystko już jest ok 🙂 Myśl o zakonie na jakiś czas umknęła, a ja zaczęłam dostrzegać coraz więcej złych emocji w naszej rodzinie. Ale zwalałam to na wspólne mieszkanie z teściami – mamy trochę inne wizje życia. Nawet zaczęłam Nowenne w intenecji aby jakoś udało się nam i abyśmy mogli mieć swój własny dom, ale po kilku dniach odpuściłam a Matka Boża pokazała mi o co powinnam się modlić, na Mszy Św w którąś niedzielę zobaczyłam przed nami rodzinę, rodziców z dziećmi, razem w Kościele, oboje do Komunii, a dla dzieci przebywanie w Kościele było całkiem naturalne i poczułam takie ukłucie zazdrości…Nasze dzieci w domu, żeby nie przeszkadzały, maż u spowiedzi z pół roku temu był, nie czuje potrzeby się spowiadać, nie chce przystępować do Komunii, a ja bez jego wsparcia, żebym nie wiem jak się starała upadam cały czas, jakoś jak we dwoje uczymy się wzrastać w wierze to jedno drugie ciągnie do góry. Postanowiłam pomodlić się aby Matka Boża zaprosiła Boga do naszej rodziny. Po tych 54 dniach często przerywanej, wymuszanej a czasem nawet ze złością odmawianej tylko z obowiązku Nowenny stwierdzam, że zmieniło się wszystko, i nie chodzi mi o kłótnie bo one są, nerwy ludzi ponoszą, ale widzę mojego męża i nie mogę się napatrzeć jaki jest mój, jak mnie kocha, jak kocha dzieci, jak woła je często i czyta im książki (wcześniej tego nie robił), ja mam więcej cierpliwości, bierzemy dzieci razem do Kościoła w niedziele – co prawda starsza 4,5 latka sie buntuje, ale cierpliwości mamy aż nadto, mąż mnie wspiera w mich decyzjach i wyborach, a przede wszystkim ja odnajduję większą przyjemność w modlitwie. Ideału nie ma, często się zmuszam, ale jeśli chociaż jedno Zdrowaś uda mi się odmówić w pełnym skupieniu i zrozumieniu własnej modlitwy to już było warto. Przede mną długa droga, muszę się znowu wybrać do Karmelitów, na razie odkładam i przekładam, ale w końcu się wybiorę, przez ten czas Nowenny miałam okazje chociaż przez krótką chwilę zobaczyć jak to jest z Bogiem i poczuć taką niechęć do rzeczy przyziemnych, boję się, że nie dam sobie rady oderwać się od tej przyziemności, ale mój strach w końcu minie, Matka Boża jest naszą Matką, a matka nie zapomina o swoich dzieciach, Maryja nawet kiedy ja gubię Boga sprzed oczu jak czuła matka popycha mnie w jego objęcia 🙂 Mam nadzieję, że nie zanudziłam tym świadectwem i że komuś ono pomoże podjąć decyzję o rozpoczęciu życia z Maryją, bo Nowenna Pompejańska się może skończyć ale Matka Boża już zostanie z nami.

0 0 głosów
Oceń wpis
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
basiako
basiako
23.04.17 20:11

Piękne świadectwo! Ja proszę Maryję o uzdrowienie mojego męża. I też bym chciała by moje małżeństwo i rodzina była Bogiem silna…. daleko do tego… mąż nie chodzi do spowiedzi od ok. 9 lat – nawet okazjonalnie – od święta czy na Komunię Świętą swoich dzieci. Teraz trzecia córka ma komunię i nie zanosi się by chciał pójść do spowiedzi… 🙁 jest za to dużo złości, pretensji i urazy do mnie – że mu „ograniczam wolność” i „nie daję się realizować”…. Mówi o wyprowadzce z domu…. już nie pierwszy raz. Serce ma twarde i nieprzjednane, zawziete – nie da sobie nic… Czytaj więcej »

Betka
Betka
25.08.15 12:28

Piekne swiadectwo. Masz racje Maryja gdy sie juz do Niej zwrocimy zostaje z nami na zawsze.

2
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x