Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Maria Dominika: Dziękuję Ci Maryjo za uratowanie małżeństwa

Kilka miesięcy temu moje życie legło w gruzach, mąż mnie zdradził, powiedział, że już nie kocha, że nie wie co z nami będzie dalej. A jesteśmy dopiero kilka lat po ślubie. Wpadłam w totalną rozpacz, przepłakałam wiele nocy, byłą strzępem człowieka. Ale po jakimś czasie uświadomiłam sobie jedno. Chce ratować to małżeństwo. Każdy popełnia błędy a dla mnie sakrament i przysięga złożona Panu Bogu przed ołtarzem to nie są słowa rzucane na wiatr. Zbierałam się jakiś czas do odmówienia nowenny, o której powiedziała mi koleżanka. Na początku byłam sceptycznie nastawiona i bałam się, że nie dam rady, że nie znajdę czasu, że pokona mnie lenistwo. Ale uświadomiłam sobie, że bardzo mi zależy i że w mojej sytuacji tylko Matka Boska może mi pomóc. Sytuacja była na tyle beznadziejna, że kilka razy gotowi byliśmy się rozstać. Ale za każdym razem modliłam się o siłę i cierpliwość. Mój mąż sprawiał mi wiele bólu i przykrości, nie pamiętam dnia bez łez i w pełni przespanej nocy. Zaczęłam się modlić. Żarliwie, codziennie, niezależnie od przeszkód i okoliczności odmawiałam nowennę. Płakałam przy tym nie raz, błagałam, prosiłam, obiecywałam Panu Bogu, że ja też będę lepsza, jeśli tylko będę miała okazję to naprawić. Na początku moja modlitwa nic nie dawała, ale nie zrażałam się, wierzyłam Maryi, czułam, że nade mną czuwa. Kilkanaście dni przed końcem odmawiania mój mąż zaczął się zmieniać. Poszedł do kościoła, do spowiedzi, zaczął inaczej ze mną rozmawiać. Porozmawialiśmy szczerze i od serca i oboje postanowiliśmy, że spróbujemy uratować nasze małżeństwo, niezależnie od tego co stanie się później. A ja wierzyłam. Wierzyłam, że będzie dobrze. W 52 dniu odmawiania nowenny mój mąż powiedział, że mnie kocha, że zawsze kochał i że przeprasza za wszystkie krzywdy i przykrości i zrobi wszystko, żebyśmy jeszcze byli szczęśliwi.

Dziękuję za to Bogu codziennie, dziękuję też Maryi za jej opiekę i wstawiennictwo. Odmówiłam całą nowennę, stałam się inną, lepszą osobą. Potrafię bardziej doceniać to co mam. Jeszcze bardziej zbliżyłam się do Boga i wiem, że mogę mu zaufać i że On i Matka Boska nigdy nas nie opuszczą. Zawierzcie Maryi, ona Was kocha… kocha nas wszystkich.

0
0
głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:


Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
17 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Kania
Kania
11.05.15 12:14

Pani Martyno. Gdy przeczytałam to, co Pani napisała, to pierwsze co mi przyszło do głowy (albo raczej serca) było: „u nich będzie dobrze”. Przyznam szczerze, że jestem w pracy i czytam tak trochę „nielegalnie”, więc przeleciałam wzrokiem i być może coś tam mi umknęło lub nie dotarło i ponowna lektura wywołała by inne uczucia, chcę jednak zostać przy tej „dobrej myśli” i ją Pani przekazać. Wierzę, że odnajdziecie z mężem do siebie drogę – i życzę tego. A mój mąż – choć ostatnio też z oczu patrzy na mnie nie on tylko obcy-zły – też dawniej był inny. A i… Czytaj więcej »

Martyna
Martyna
11.05.15 10:41

Pani Kaniu. Troche i ja namotałam w tym wszystkim. Mianowicie byłam bardzo nerwową osobą, w sumie teraz też trochę jestem. Mąż na początku ranił mnie, doznałam wiele przykrości od niego. Złożyłam sprawę do sądu o zabezpieczenie miejsca pobytu przy matce. Wszystko ładnie pan mecenas opisał, jaka jest sytuacja itd. Adwokaci zrobili wszystko, co mogli. O rozwodzie nie ma mowy na razie, nosi obrączkę, inaczej ze mną rozmawia. Nie „byczy się”, nie jest nieprzyjemny, oschły. Wie, ze czeka nas sprawa, ale to tylko chodzi o dziecko, bo ma rok i 9 miesięcy. Co pojadę tam, a jeżdżę dwa razy na tydzień,… Czytaj więcej »

Teresa.A
Teresa.A
10.05.15 21:25

Mario Dominiko niech Wam Bóg błogosławi

Edyta
Edyta
10.05.15 20:44

Pani Martyno zgadzam się,że z pomocą Bożą da się wszystko. Po ludzku zrobiłam wszystko co mogłam rozmowy , płacze, krzyki, poradnia małżeńska co mi przyszło do głowy to robiłam oczywiście modliłam się przy tym ale to nie było takie głębokie jak teraz… ja też musiałam dojrzeć do tego wszystkiego. Wiem jedno jak Pan Bóg nie wkroczy to nie ma szans na zmianę…. ale nikogo nie można zmusić do nawrócenia… Bóg może kogoś doświadczyć tylko pytanie co dalej inni w tych doświadczeniach zbliżają się do Boga, szukają ratunku inny buntują się ogromnie i jest totalne odwrócenie .cóż pozostaje modlić się. Zawsze… Czytaj więcej »

Edyta
Edyta
10.05.15 20:32

Pani Kaniu u mnie było to samo powiedział,że jestem w sekcie i żebym się z niej wypisała uśmiałam się po pachy z jego głupoty… ale cóż..nie dawno wróciłam ze Mszy Świętej ksiądz tak fajnie mówił o miłości i właśnie mnie oświeciło że mój mąż to nieszczęśliwy człowiek pomimo,że ma kogoś ale życie bez Boga to byle jakie życie… 🙂

Martyna
Martyna
10.05.15 19:44

Bo mąż postanowił, ze ja wyprowadzę sie z jego i jego rodziców domu, a oni póki co będą wychowywać moje dziecko i mojego męża. Wiec ja się modle o zjednoczenie mojej rodziny, pojednanie mnie z mężem. Najważniejsze jest na ten czas mój kochany synek. Jednak żeby uratować rodzinę przed rozpadem , najpierw trzeba zacząć od uzdrawiania małżeństwa. I z Bożą pomocą da się wszystko, prędzej czy później. Ja cały czas czekam. Cierpię, ale też trwam w modlitwie i nadziei i wierze przede wszystkim. Bo wiara można góry przenosić. Jeśli macie trochę czasu, to poczytajcie panie Ewangelie wg św. Jana, św.… Czytaj więcej »

Kania
Kania
10.05.15 20:55
Reply to  Martyna

Pani Martyno nie wiem czy dobrze zrozumiałam, to co Pani napisała – jeśli nie to proszę wybaczyć moje wtrącanie się. Dech mi zaparło, gdy przeczytałam „mąż postanowił, że …” ma Pani wyprowadzić się z domu i zostawić dziecko. Oczywiście nie znam całej Pani sytuacji i jedyne co robię, to odnoszę to do swoich doświadczeń. A są takie, że tak bardzo z jednej strony kochałam męża, a z drugiej w jakiś dziwny sposób się mu podporządkowałam i dałam ubezwłasnowolnić, że w końcu zaczęłam się go bać – szczególnie, gdy mnie zostawił. Wierzyłam, we wszytko,co mi mówił: że to ja jestem odpowiedzialna… Czytaj więcej »

Martyna
Martyna
10.05.15 17:49

Tak, wszystko w porządku, że małżeństwo nie powinno być na 1.miejscu, tylko Bóg. Aaale małżeństwo właśnie Bóg ustanowił. To dar od Niego. I jesli tylko się poprosi od pomoc Pana Jezusa, zawierzy wszystko Matce Bożej, zacznie współpracę z Bogiem, to można naprawdę uratować sakramentalny związek. Bo każde małżeństwo sakramentalne jest do uratowania. Prędzej czy później. Jezu, ufam Tobie, Jezu Ty się tym zajmij. Ja takze mam trudną sytuację.

Edyta
Edyta
10.05.15 13:17

Pani Kaniu, napisała Pani dokładnie to co ja również czuje, jasne brakuje mi tego dobrego męża.bo takiego w obecnej odsłonie nie chce mieć dla samej sztuki..nie, dlatego też modle się o jego nawrócenie bo bez tego nie ruszy do przodku nic. Po drugie wybierałam życie rodzinne więc tego też mi brakuje. Wychodzę z takiego samego założenia,że bez doświadczenia, które mogłoby potrząsnąć nim ciężko będzie a nawet niemożliwa jest jakakolwiek przemiana, niestety. Najważniejsze, że da się żyć, bo żyje, pracuje, wychowuje córkę, spotykam sie ze znajomymi, planujemy sobie wyjazdy, uśmiecham się..po prostu żyje… chociaż nie raz przychodzi kryzys…tęsknota. Co prawda żałobę… Czytaj więcej »

Kania
Kania
10.05.15 18:44
Reply to  Edyta

Dziękuję, Pani Edyto. Też życzę wszystkiego najlepszego. Wczoraj byłam na Mszy Świętej o uzdrowienie i uwolnienie. Niesamowite przeżycie. Gdyby nie odejście męża, myślę że nigdy nie dane byłoby mi tego przeżyć. Gdyby nie to, że niedługo pierwsza rozprawa rozwodowa (a już wcześniej – gdy dowiedział się, że odmawiam Nowennę – sugerował, że chyba mam zaburzenia psychiczne) to bym mu zupełnie szczerze z głębi serca podziękowała, że pchnął mnie w objęcia Matki Boskiej i Jezusa… 🙂

zdradzona
zdradzona
09.05.15 23:00

Czytając te komentarze mam wrażenie że czytam o swoim życiu. Ja również walczę o to by mąż wrócił tym bardziej że mamy wspaniałego trzyletniego synka. Wiara pomaga przetrwać najtrudniejsze chwile.

Edyta
Edyta
09.05.15 16:18

Czytałam to świadectwo i łzy płyną po policzku, niemożliwe staje się możliwe. Ja też walczę modlitwą o uratowanie swoje sakramentalnego małżeństwa bo cywilnego już nie ma od miesiąca. Również usłyszałam „ nie kocham Cię, wypaliło się” i tak zostałam z malutkim dzieckiem.. były jeszcze jakieś zrywy ale finalnie się wyprowadził. Odmawiam dwie nowenny na raz, wiem, że dzięki Matce Bożej znajduje czas na 6 różańców dziennie mimo, że pracuje, wychowuje dziecko itd. Jest ciężko, bardzo ale muszę dać radę, nie raz przepłakana modlitwa… Wiem, jedno Matka Boża jest przy mnie, bez niej nie dałabym rady, jestem dużo spokojniejsza, na te… Czytaj więcej »

Gabriela
Gabriela
10.05.15 00:19
Reply to  Edyta

Będzie dobrze:-). Cierpliwości życzę. I jeszcze jedno. Ze dwa miesiące temu byłam na dwudniowych rekolekcjach, poświęconych kryzysom w małżeństwie. Pierwszy dzień nic o kryzysie i nic o małżeństwie, drugi dzień to samo, za to dużo o realizacji swojego powołania, o rozwoju duchowym, radości etc. I na koniec pada taki tekst /przytaczam sens/: co masz zrobić, kiedy wali się małżeństwo, a modlitwy nie skutkują? Panu Bogu nie chodzi o Twoje małżeństwo! Panu Bogu chodzi o Twoje życie. Małżeństwo nie jest Twoim całym życiem, a jeśli jest to masz problem z pierwszym przykazaniem. Kiedy dolna szczęka wróciła mi na właściwe miejsce pojęłam,… Czytaj więcej »

Kania
Kania
10.05.15 09:12
Reply to  Gabriela

Pani Gabrysiu dziękuję za podzielenie się nauką z rekolekcji. Od słów męża: „nie kocham cię, nie będę się zmuszał do ratowania małżeństwa” minęło prawie pół roku. Przeszłam przez ten czas bardzo długą drogę (powrót do Boga, stawanie „na nogach” w samodzielniej realizacji niektórych codziennych obowiązków, odbudowywanie samooceny, itd.) , a pewno zostało mi jej jeszcze sporo. Wydaje mi się jednak, że za sprawą Matki Boskiej doszłam do tego, o czym Pani napisała – kocham męża, ale bez większego problemu mogę żyć bez niego (nawet w sumie jestem bez niego szczęśliwsza – bez tego człowieka, którym się stał w ostatnie ok.… Czytaj więcej »

Bea
Bea
09.05.15 09:38

Piękne świadectwo. Gratuluję wytrwałości.

Kania
Kania
09.05.15 08:22

Bardzo się cieszę, że się Wam udało uratować małżeństwo. Ja nadal walczę. Sytuacja gorsza, bo mąż się wyprowadził i wniósł o rozwód. Niedługo pierwsza rozprawa. W odpowiedzi na pozew napisałam, że się na rozwód nie zgadzam. Odmawiam trzecią Nowennę. Do modlitwy w naszej intencji (ale też w intencji nawrócenia męża) „zaangażowałam” wiele ludzi. Dziś chcę pojechać na Mszę Św.o uzdrowienie i uwolnienie. Wierzę i ufam. Ale zdaję sobie sprawę, że moje nadzieje niekoniecznie muszą pokrywać się z Bożymi planami. Tym bardziej, że – o paradoksie – widzę, jak wiele dobrego zyskałam dzięki temu, że mąż mnie zostawił. Pewno w naszym… Czytaj więcej »

Aleksandra
Aleksandra
08.05.15 23:19

To piękne i budujące świadectwo! Mamy w chrześcijaństwie tę wielką siłę przebaczenia i szansę, że zawsze można zacząć od nowa. Chwała Panu i szczęść Boże!

17
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x