Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Joanna: Bunt nastolatka – świadectwo matki

Pragnę dać świadectwo łask, które ja i moja rodzina otrzymaliśmy za sprawą Matki Bożej Pompejańskiej.

Nowennę pompejańską w intencji mojego nastoletniego syna rozpoczęłam w sierpniu 2014 roku. Nigdy wcześniej nie modliłam się do Maryi, czasami nawet chciałam, ale nie umiałam. Pierwszą otrzymaną łaską (powiedziałabym, że była to łaska przedpompejańska”) było to, że poczułam nieprzepartą potrzebę rozmowy z Matką Bożą, poznania Jej i wypłakania przed Nią moich trosk. Stając przed Nią jak matka przed Matką mogłam powiedzieć wszystko, czułam się wysłuchana i rozumiana. Idąc za wewnętrznym przymusem

szukałam w internecie pieśni maryjnych, rozważań i modlitw, bo ciągle mi było mało kontaktu z Matką Boską. Tak trafiłam na strony ze świadectwami osób, które odmawiały nowennę pompejańską. Postanowiłam ją odmówić.

Łatwo nie było. Po pierwsze, chociaż zrozumienie słowa pisanego nigdy nie przysparzało mi większych trudności, to akurat przy „instrukcji odmawiania nowenny” dostawałam zaćmienia umysłu i za żadne skarby nie mogłam zrozumieć, o co chodzi. Po drugie, nie miałam pojęcia, jakim cudem uda mi się znaleźć tę godzinę spokoju, potrzebną na odmówienie nowenny. W tamtym czasie byłam na urlopie wychowawczym i opiekowałam się moim młodszym, ortodoksyjnie witalnym synem. Jeżeli w ciągu dnia zdarzała się

jakaś luźniejsza chwila, natychmiast poświęcałam ją na regenerację sił, po prostu padałam i zasypiałam. Po trzecie, zarówno przed rozpoczęciem nowenny, jak i w trakcie jej odmawiania, odczułam na własnej skórze, jak nie w smak szatanowi ta modlitwa, jak potrafi on człowiekowi zmącić umysł, zastraszyć go, zwodzić i rozjątrzyć wszystkich wkoło. Efekt jego działań był jednakże taki, że wbrew swoim emocjom (bo bałam się i wątpiłam, a jakże!) jeszcze mocniej zaufałam Matce Bożej i nabrałam

pewności, że Ona najlepiej zaopiekuje się moim dzieckiem.

Bolesne dojrzewanie mojego syna zaczęło się 2 lata temu od popalania papierosów. Potem doszło popijanie, być może raz wziął nawet narkotyki lub dopalacze, nie wiemy jednak tego z całą pewnością (zanim zamówione w aptece testy na wykrywanie narkotyków doszły, minęło tyle czasu, że badanie byłoby niewiarygodne). Zachowanie syna się zmieniło. Fajny, uczciwy, dowcipny i skłonny do kompromisów chłopak stał się obcy, drażliwy, odpychający. Walił dokładnie tam, gdzie bolało najmocniej (np. w połowie

przygotowań do bierzmowania oświadczył, że do żadnych sakramentów nie będzie przystępował, bo i tak nie wierzy w Boga). Klasyka gatunku pod nazwą „bunt nastolatka”. Wiele nas to kosztowało. Musieliśmy się z mężem naprawdę mocno starać, żeby nie stracić cierpliwości (kilka razy niestety się nie udało) i nie odpowiadać krzykiem na jego prowokujące czyny i słowa. Rozmawialiśmy z nim. Tłumaczyliśmy, że nie przeżyjemy za niego życia, mamy jednak obowiązek wskazywać zagrożenia, jakie niesie za sobą

takie a nie inne zachowanie. Mając na uwadze swoje własne doświadczenia (też byłam trudną nastolatką) wiedzieliśmy, że walką, narzucaniem swoich własnych przekonań, zakazami i nakazami niczego – poza większym buntem – nie zdziałamy. Wyznaczyliśmy jednak kilka nieprzekraczalnych granic (m.in. godziny powrotu do domu) i poinformowaliśmy syna o konsekwencjach, jakie go czekają za złamanie umowy. Ponieważ granice, rzecz jasna, były przez syna przekraczane – ponosił za to odpowiedzialność i np. nie

dostawał kieszonkowego.

Na marginesie dodam, że ustalanie tzw. wspólnego frontu z mężem wcale nie było miłe. Często się spieraliśmy, różniliśmy co do oceny zachowania naszego syna i metod postępowania, słowem – czasem między nami naprawdę szło na noże. Jednak podczas decydujących rozmów – tych rodzicielsko-synowskich – mój mąż zawsze zachowywał spokój, mówił mądrze, trafnie i prosto z serca. Nigdy za nic nie oskarżał syna i nie krytykował go, wręcz przeciwnie – za co tylko mógł, chwalił. I jeżeli mnie teraz czyta

jakiś tata zbuntowanego nastolatka, powiem jedno – panowie, na tym etapie życia swoich pociech jesteście niezastąpieni i swoim mądrym postępowaniem możecie zdziałać sto razy więcej niż matka. Mój mąż jeździ z synem na koncerty rockowe, zabiera go na kajaki, wspólnie szusują po stokach. Ale też stawia wymagania. Dziś, po 20 latach małżeństwa, podczas których przeżyliśmy kilka grożących rozwodem kryzysów, dziękuję Bogu za to, że tak wspaniały człowiek jest moim mężem i ojcem moich dzieci. Jeśli

to nie jest łaską nad łaskami, to ja już nie wiem, co nią może być…

Ad rem. Prawdziwe kłopoty zaczęły się w momencie, gdy mój syn zaczął spotykać się z nowym, bardzo podejrzanym towarzystwem. Jego zachowanie uległo wtedy tak radykalnemu pogorszeniu, że nie poznawałam rodzonego dziecka. Był wulgarny, chamski, arogancki. Raz wrócił do domu pobity. To już nie był zwyczajny bunt nastolatka. Intuicyjnie czułam, że mój syn jest w wielkim zagrożeniu. Stałam się kłębkiem nerwów, modliłam się o pogodę ducha, wylewałam przed Jezusem swoje żale, prosiłam Go o pomoc, o

to, by dał mi cierpliwość i mądrą miłość do syna, ale poza tym – zupełnie nie wiedziałam, co robić. Ja i mąż byliśmy w tamtym czasie bezradni. Wtedy, słysząc ciągle w głowie słowa: „oto Matka twoja”, postanowiłam zwrócić się do Maryi i wszystko Jej zawierzyć. Wtedy Ją poznałam, wtedy tak z głębi trzewi poczułam, że jest również moją Matką i wtedy też, nie zważając na przeszkody, z ogromną determinacją zaczęłam odmawiać nowennę w intencji syna.

Syn szalał, a ja byłam spokojna. Odzyskałam radość i cierpliwość, tak bardzo mi potrzebne, zważywszy na fakt, że mój młodszy syn rykoszetem przejmował wszystkie negatywne emocje. Maryja działała w iście ekspresowym tempie.

Pierwszą jaskółką zmian było to, że mój syn niespodziewanie, z własnej i nieprzymuszonej woli… posprzątał swój pokój. Sam Johnny Depp tańczący krakowiaka nie zrobiłyby na mnie większego wrażenia! To co jeszcze przed chwilą było nieprawdopodobne działo się… nie wiem, jak to nazwać… działo się tak zwyczajnie, po prostu. Od kilku miesięcy faktem jest, co następuje: mój syn nie spotyka się z tamtymi ludźmi, po jego agresji nie ma śladu. Uśmiecha się, bawi z młodszym bratem. Często wspólnie

spędzamy czas wolny, oglądamy filmy, żartujemy. Czasem coś fuknie, czasem się pokłócimy, czasem nie wyniesie śmieci. Wszystko ok. Wszystko w granicach normy. Nie mam żadnych wątpliwości, że wszystko to dzięki wstawiennictwu Matki Bożej Pompejańskiej, której za to wszystko z całego serca jestem wdzięczna.

PS Syn nadal twierdzi, że nie wierzy w Boga. Cóż, mam intencję kolejnej nowenny pompejańskiej… 🙂

0
0
głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:


Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
9 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Justyna
Justyna
30.03.15 12:23

Joasiu, też mam syna 17 lat i OJCIEC jest niezastąpiony. Całe szczęście, że ten jego „okres dojrzewania” dobiega końca (może jeszcze roczek? A trwa dwa lata). Najlepsze lekarstwo – praca (obowiązki) dla synusia. Następny ma 3 lata i już teraz wiem, że nie będzie lekko.
Czytałam gdzieś świadectwo jednej Pani jak po wizycie z synem w Medjugorie sprawa wiary w Boga sama się rozwiązała i to jak…
Pozdrawiam serdecznie!!

Joanna
Joanna
31.03.15 09:33
Reply to  Justyna

Czytałam to świadectwo nawrócenia, zrobiło na mnie ogromne wrażenie.
Mamy synów w tym samym wieku i też mam bunt trzylatka na pokładzie 🙂 Nikt nie obiecywał, że życie będzie łatwe… 🙂

Joanna
Joanna
29.03.15 16:45

A ja wam, dziewczyny, dziękuję za miłe słowa, pozdrawiam serdecznie 🙂

Lucyna
Lucyna
29.03.15 12:18

Niesamowite świadectwo :), Matka Boska kocha wszystkie swoje dzieci i nie pozwoli aby któremuś źle się działo 🙂

Teresa.A
Teresa.A
29.03.15 11:17

Joanno dobrze że napisałaś świadectwo . Dziękuję

Danka
Danka
29.03.15 09:51

tyle tu ciepła, miłości, szacunku dla drugiego człowieka i nawet poczucia humoru, dzięki za poranna lekturę i nadzieje wiosny, pozdrawiam 🙂

Anna
Anna
28.03.15 19:07

Pani Joanno ,dziekuje za opisanie świadectwa Łaski .Boze Dobry Miłosierny ,dziekuje Tobie za to ze dałeś nam Matkę Ktora nad nami czuwa,i nas otacza swoją miłością ,i możemy z ufnością prosić Ja o wstawiennictwo do Ciebie Boze z naszymi prośbami ,Matko Boza Rozancowa z Pompeji módl sie za nami.

Iza
Iza
28.03.15 23:01
Reply to  Anna

ciekawe świadectwo, i ładnie napisane, ma Pani dar wyslawiania (czego mnie brakuje). Mogłaby Pani bloga pisać bo lekko się czyta :))) pozdrawiam

Joanna
Joanna
29.03.15 16:43
Reply to  Iza

Izo, bloga? Z dwojga kusząco przyjemnych rzeczy – czyli pisania i odsypiania zaległości – wybieram to drugie 🙂

9
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x