Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Anonimowe: Mąż, małżeństwo…

Na poczatku pragne przeprosic za wszelkie bledy ortograficzne (jestem dysleksykiem)

Wedle umowy zawiazanej z Najswietsza Maryja z Pompejow, pragne zlozyc swiadecstwo. O modlitwie dowiedzialam sie zupelnie przypadkiem od kolezanki choc teraz wiem,ze byl to plan Boga. Bylam wtedy w okropnym momencie swojego zycia. Pelna niepokoju, leku, obsesyjnych mysli ale to wyjasnie za chwile. Jak tylko uslyszalam o nieodpartej mocy tej modlitwy pomyslalam, coz mi pozostaje, musze sprobowac (nigdy wczesniej nie odmowilam calego rozanca i okazalo sie,ze nie wiem nawet jak sie go poprawnie odmawia).

Zanim jednak zaczelam modlitwe poczulam ogromny do niej lek. Po przeczytaniu wielu swiadecst mowiacych o zlych mocach szalejacych wokol odmawiajacego, naprawde sie przestraszylam i zajelo mi ponad tydzien aby rozpoczac. Nie pomylilam sie co do obaw. Od samego poczatku modlitwy czulam sie nieswojo, mialam w sercu wielki lek, poczucie strachu. Dzialy sie dziwne rzeczy np. zapominalam Zdrowas Mario czy Ojcze Nasz. Ksiazeczka z zaznaczona modlitwa Wierze z Boga nagle sie odznaczyla. Kolezanka ktora mi o tej modlitwie powiedziala, nie byla w stanie sie ze mna skontakowac. Jak tylko zaczynalysmy rozmowe na temat jak nam idzie itp. telefon tracil zasieg, wiadomosci nie dochodzily. Ale modlilam sie dalej, wciaz pelna poczucia leku. Maz ktory nigdy nie byl przeciwko modlitwie stal sie bardzo drazliwy na widok rozanca czy mnie modlacej. Zaczelam sie chowac I odmawiac wtedy gdy nie widzi. W nocy nie moglam spac, zasypialam przy zapalonym swietle z rozancem w reku i modlac sie bo mialam wrazenie ze zly jest obok. Dzialo sie to prawie co noc, bardzo dlugo i bylo dla mnie przerazajace. Po okolo tygodniu od rozpoczecia modlitwy poszlam na msze swieta wyspowiadac sie I przyjac komunie. W konfesjonale rozplakalam sie mowiac,ze chce odejsc od meza,ze glowa mi peka od tych mysli i ze zaczelam nowenne. Jakie bylo moje zdziwienie slyszac od ksiedza “Nowenne Pompejanska? Jest taka dluga I wymagajaca. Ja bym jej nie wytrzymal. Lepiej omow inne modlitwy” Wyszlam ze spowiedzi pelna zmieszania, nie wiedzialam co czuc. Szatan wiaz napelnial mnie lekiem a tu I ksiadz mi te modlitwe odradza. Szatan proboje wszedzie jak widac. Pomyslalam, no nie, teraz to tym bardziej bede sie modlic bo widze, jak bardzo chcesz mnie zniechecic.

Intencja poczatkowo byla za „spokojne” odejscie od meza. Bez wojny, bez wzajemnych wypominan, obwiniania sie itd. Nie mialam juz sily walczyc o nasze malzenstwo, nie chcialam sie juz dluzej oklamywac. Chcialam sie uwolnic. Do decyzji odejscia dorastalam kilka lat. Wlasciwie od samego poczatku wiedzialam,ze to byla pomylka. Pomylka z mojej winy bo nigdy meza nie kochalam I nie powinnam byla za niego wychodzic. Wyszlam za maz w wieku 21 lat, teraz wiem,ze bylam za mloda i nie powaznie podeszlam do tak powaznego zobowiazania jakim jest malzenstwo. Obwiniam siebie za problemy jakie doswiadczamy jako para. Maz jest dobrym czlowiekiem. Bardzo pracowity, cudowny ojciec dla naszej coreczki, bardzo mnie kochal. Ja chcialam go kochac, pragnelam byc kochana i szukajac tego uczucia a znajdujac go u meza zgodzilam sie myslac, ze jakos to bedzie, ze uczucie o ktorym marzylam przyjdzie z czasem. Oczywiscie kocham go jako czlowieka, jestem i bylam z nim blisko zwiazana ale nie czuje I nie czulam nigdy milosci. Byla to milosc braterska a nie malrzenska. Maz jest bardzo intelligently I choc nigdy mu tego nie powiedzialam, on to czuje I wie. Z osoby bardzo wrazliwej, spokojnej zrobil sie bardzo nerwowy, zly, niezadowolony z zycia, pelny zalu I pretencji. Jakby czytal w moich myslach choc ustami zapewniam go o swoim oddaniu. Mielismy wiele okropnych momentow, straszliwe klotnie, maz wyzywal mnie od najgorszych, plakal, widzialam go bezsilnego, wlaczacego o moja aprobate, uczucia a ja nie potrafilam mu tego dac bo sercem go nie kochalam. Wydaje mi sie,ze doprowadzilam go do szalenstwa (choc maz nie jest aniolem I teraz uzywa tego argumentu to mowienia I robienia co mu sie tylko podoba

“bo to wszystko moja wina, ja nigdy taki nie bylem dopoki ciebie nie poznalem”) Nie moge poradzic sobie z poczuciem winy,ze gdyby spotkal kogos kto by go pokochal tak jak na to zasluguje, nie stal by sie kims kim jest teraz.

Chce zazsnaczyc ze nigdy nie bylo w naszym zwiazku zdrady I nigdy nie bedzie, ale ja od lat zylam czujac ze zdradzam meza myslami. Obsesyjnie przez lata myslalam o odejsciu, innych mezszyznach. Te mysli mnie owladnely, czulam sie nieszczesliwa w tym zwiazku, pragnelam odejsc a nie wiedzialam jak, balam sie jego reakcji, jak sobie poradze, co dalej. Doszlo do tego ze nie moglam spac myslac o odejsciu I innych mezszczyznach co noc. Czulam ciagly lek, ciagla rozpach, chec uwolnienia sie. I choc bywaly lepsze momenty w naszym zwiazku to zawsze dopadala mnie depresja i te natretne mysli,ze to nie to, ze powinnam odejsc,ze jestem nieszczesliwa.

Od kiedy zaczelam nowenne, te mysli ustaly. To bylo pierwsze co zauwazylam jak tylko zaczelam sie modlic. Zaczelam spac spokojnie, nagle wierzylam,ze skoro mam z mezem corcie, piekny dom, dobra finansowe, bardzo wygodne zycie oraz dobrego mezszczyzne ktory chyba wciaz mnie kocha, warto jest walczyc, prosic o natchnienie mojego malzestwa miloscia, szacunkiem i zrozumieniem.

Juz po tygodniu odmawiania nowenny, intencja o spokojne rozstanie zmienila sie na prosble o uratowanie mojego malzenstwa. Bylo to dla mnie cos niesamowitego, przemiana ktorej sie nie spodziewalam. Przez caly okres nowenny czulam sie cudownie, pelna wiary,ze damy rade, ze pokocham meza miloscia o jakiej marzylam, ze dam mu to na co zasluguje, ze stworzymy rodzine o jakiej obydwoje marzymy. Zauwazylam,ze sie do siebie zblizylismy. Czuly kontakt fizyczny, mile slowa, przytulanie sie. Bylo nagle tak bardzo lepiej, bez slow jakby cos sie poprawilo. Naprawde wierzylam,ze sie wszystko ulozy.

Okres skonczenia nowenny przypadl na okrej gosci, imprez takze choc chcialalm zaczac nastepna, pomyslalam,ze dam sobie kilka dni I zaczne kolejna na spokojnie. Nie wiedzialam o co mam sie modlic ale czulam,ze juz nie moge bez nowenny zyc. Modlilam sie o natwchnienie odnosnie intencji. Czy wciaz za malzenstwo, za zdrowie mamy czy przemiane meza. W przeciagu raptem kilky dni od skonczenia nowenny o uratowanie malzenstwa, w przerwie przed zaczeciem nastepnej, wszystkie negatywne mysli mi wrocily, zaczely sie znowu klotnie, dystanst pomiedzy mna a mezem. Postanowilam zaczac sie modlic I nie czekac co do intencji bo zle sie znowu dzieje a bylo juz tak lepiej. Wciaz prosilam o znak co do intencji I mysle,ze go dostalam. Maz znow stal sie bardzo nerwowy, wybuchal bez powodu, przeklinal. Chodzil zawieszony, ponury, ciezko bylo sie z nim dogadac o cokolwiek. Postanowilam wiec modlic sie o przemiane meza. O to aby stal sie jak kiedys czlowiekiem szczesliwym, pogodnym, mniej nerwowym. Aby nauczyl sie wybaczac I zapomniec I aby wybaczyl mi wszystko I przestal codziennie wracac do przeszlosci.

Czuje jakbym wrocila do punktu wyjscia ale czuje tez, ze jestem w stanie meza pokochac gdyby tylko on wybaczyl i pozwolil nam isc do przodu.

Prosze Was bardzo o modlitwe za mnie I meza abysmy obydwoje odnalezli szczescie.

0 0 głosów
Oceń wpis
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
14 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Beata
Beata
03.02.17 20:09

Co dalej z Autorka?

iwona
iwona
14.01.17 19:35

niesamowite swiadectwa
piekne

Markoni
Markoni
27.07.15 22:42

Aż musiałem przeczytać co takiego mądrego wypociłem :-), bo nic nie pamiętałem.
„Wystarczy tylko zaufać bardziej Jemu niż sobie.” – piękne słowa, sama kwintesencja! Nic dość, nic ująć. 🙂
Trwaj i ufaj. Wszystko będzie dobrze 🙂
Fajny nick :-), dużo lepszy niż poprzedni 🙂
Nie zapomnij, że najlepszym terapeutą jest Jezus. Od konfesjonału się „wszystko zaczyna”.
Spokojnej, dobrej nocy 🙂

bliska rozpaczy(pełna nadzieii)
bliska rozpaczy(pełna nadzieii)
27.07.15 21:49

Dziękuję Ci Markoni, nawet nie wiesz ile zdziałały słowa, które napisałeś. Bóg zapłać. Dziś w końcu szczerze się uśmiechnęłam. Miałam też pierwszą wizytę u psychoterap.i już widzę, że Bóg działa w moim życiu. Wystarczy tylko zaufać bardziej Jemu niż sobie. Jeszcze raz wielkie dzięki.

Markoni
Markoni
27.07.15 08:03

Do ostatniego wpisu: 1) Co nazywasz miłością ? Bo miłość, to wcale nie uczucie (kiedyś też tak myślałem). Miłość, to decyzja, a ew. uczucia mogą, ale nie muszę przyjść. Jeśli dobrze życzysz mężowi, jeśli nie chcesz, aby cierpiał, jeśli jesteś w stanie się dla niego poświęcić, to po co się dręczysz, że nie masz maślanych oczu – kochasz męża, to oczywiste. Każde zauroczenie kiedyś mija i dobrze, jeśli przejdzie w głębsze uczucie, ale z tym już bywa zwykle gorzej. Składając przysięgę, wcale nie składałaś przysięgi że będziesz mieć ciągle „motylki w brzuchu”, tylko że będziesz męża wspierać, doceniać go i… Czytaj więcej »

KamilŁ
KamilŁ
01.04.15 16:32

Piękne świadectwo! Jestem nim poruszony do głębi i w sumie skłoniło mnie ono do dwóch refleksji. Dlaczego Pani modli się o „przemianę męża”? Może mąż po prostu walczy z bezsilnością, bo nie jest w stanie zmienić Pani. I nigdy nie będzie w stanie. Bo pewne decyzje muszą zapaść głęboko w naszych duszach i sercach. Tak dzieje się z Łaską Bożą. Wtedy się z nią współpracuje, jeśli się przyzwoli działać Bogu. Co to znaczy? Oboje zawarliście sakrament małżeństwa – ta Łaska Boża jest i ciągle czeka w przeogromnej ilości (iż nie potraficie sobie nawet wyobrazić) na Was. To do Pani należy… Czytaj więcej »

bliska rozpaczy
bliska rozpaczy
25.07.15 05:12
Reply to  KamilŁ

Piękne świadectwo. Jest 4 rano a ja z sercem pełnym leku, strachu budze sie i rozmyślam nad podobnymi sprawami. Dodatkowo cierpię na nerwice natręctw, ktora mi wszystko utrudnia, czsem nawet rozpoznanie własnych myśli i uczuć. Dręczę sie teraz czy moje małżeństwo jest ważne, bo wychodząc za męża przed i po ślubie gdy mówiłam ze go kocham miałam odczucie ze kłamie. Wiem tylko, ze zakochalismy sie w sobie, potem zauroczenie minelo, ptzyszla codzienność. Przed ślubem utwierdzalam sama siebie kocham go, chce z nim byc. Składając przysięgę starałam się czuć to co przyrzekam. Jestem 10 lat po ślubie. Różnie bylo. Często podobnie… Czytaj więcej »

Markoni
Markoni
31.03.15 23:35

„Dla Boga nie ma nic niemożliwego”. To jest fakt. Można powiedzieć nawet więcej, to chyba ks. Pawlukiewicz w którymś kazaniu powiedział: Bóg uwielbia działać z MOCĄ głównie tam, gdzie po ludzku już wszystko jest stracone. Bo DOPIERO W TAKIEJ SYTUACJI zaufanie Bogu nabiera odpowiedniej wartości.

magda
magda
31.03.15 15:07

Nawet jak jest ciężko nie przestawaj się modlić!Nie ma znaczenia w jakim wieku brałaś ślub.Najważniejsze jest to że Bóg był z Wami gdy go braliście i w dniu ślubu Wam błogosławił.Tym różni się sakramentalne małżeństwo od cywilnego.Tak jak napisała Ewa dla Boga nie ma nic niemożliwego.Każde małżeństwo jest do uratowania właśnie dlatego że Bóg to obiecał.Ślub bierze się tylko raz.Nie myśl więc o rozwodach unieważnieniach i innych pokusach złego tylko zaufaj Jezusowi i Maryi a wszystko się ułoży!

Zadowolona
Zadowolona
31.03.15 10:07

To świadectwo powinny przeczytać różne pannice narzekające tutaj, że jeszcze nie mają męża a rodzina naciska a znajomi się śmieją itd…
A co do samej autorki świadectwa to proponuje jej skupić się na modlitwie o swoje uzdrowienie wewnętrzne. Pozdrawiam i życzę wytrwałości w modlitwie 🙂

ewa
ewa
31.03.15 08:48

zgadzam sie z przedmowca. modlitwa jest jak powietrze.ona uzdrawia choc nie działa błyskawicznie. to sie dzieje powolutku.nie przestwaj sie modlic.nie przestwaj sie modlic.sama zauwazyłas ze dzieja sie dobre rzeczy za sparwa modlitwy..pamietaj zły duch ciagle szuka okazji i sytuacji aby was rozbic.nie otwieraj mu drzwi.macie coreczke .walcz o swa rodzine.nie poddawaj sie. nie jestes sama.maryja jest tuz obok ciebie.złap ja za reke kazdego dnia,a przeprowadzi cie przez wszytko nawet przez to co uwazasz juz za nie mozliwe ,stracone ,nie doodbudowania.przypomnij soebie słowa”DLA BOGA NIE MA NIC NIEMOZLIWEGO.”

Markoni
Markoni
30.03.15 22:21

Co to jest miłość? Tkliwe uczucie? Maślane oczy? A może raczej trwanie przy bliskiej osobie szczególnie w trudnych chwilach, chwilach zwątpienia? A może chęć zapominania krzywd, chęć przebaczania. Jeśli dobrze zrozumiałem, to zarówno Ty jak i mąż macie te same pragnienia. A to co wam nie pozwala ich realizować, to zbyt słaba relacja z Bogiem. Człowiek sam z siebie nie da rady wykrzesać ani odrobiny uczucia, jeśli nie jest zakorzeniony w Tym, który te laski rozdaje. Sama zauważyłaś, że wystarczyło trwać w modlitwie, nawet z niewłaściwą intencją i już było lepiej. A gdy modlitwy zabrakło, ten zły miał do Was… Czytaj więcej »

Adam
Adam
30.03.15 22:14

Jula niestety miłość to nie postawa lecz dar od Boga.Do miłości nie można nikogo zmusić.I nie można „jakoś kochać męża”.Czasami popełnia się po prostu fatalne decyzje jak napisała autorka młody wiek,zły wybór osoby,brak miłości przed ślubem.Nie ma solidnych fundamentów.A Potem człowiek płaci za te złe decyzje całe życie.Stąd nieudane małżeństwa,rozwody,zdrady itd Ja bym radził pomodlić się o wypełnienie woli Bożej a Maryja na pewno wszystkim dobrze pokieruje.Bóg nigdy nie zostawia człowieka samego.

Jula
Jula
30.03.15 18:17

A może zamiast modlić się o przemianę męża, powinna się pani modlić o wzajemną miłość między Wami, świętą, przebaczającą i uzdrawiającą? Między wierszami można wywnioskować, że pani jakoś męża kocha (choć pewnie za mało), ale nie jest w nim zakochana, stąd rozczarowanie z obu stron. Zakochania nie da się w sobie wzbudzic, ale milosc juz tak, bo to świadoma postawa (i tę miłość przysięgała pani w sakramencie małżeństwa). Proszę może na początek pamiętać o tym co Pan Jezus powiedział do G.Bossis „Mężczyźni są jak dzieci, kieruje się nimi słodyczą. Słodycz pochodzi ode Mnie” i zacząć po prostu od bycia dla… Czytaj więcej »

14
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x