Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Małgorzata: Moje Świadectwo

Moje kolejne świadectwa odmawiania Nowenny Pompejańskiej

Szósty już raz odmawiam nowennę i pragnę po raz drugi podzielić się z Wami świadectwem wysłuchanych modlitw. Choć w sumie nie tylko, chciałam się również podzielić  „skutkami ubocznymi” odmawiania tej jakże pięknej modlitwy jaką jest różaniec.

Pamiętam swoją pierwszą nowennę w intencji ocieplenia relacji na linii brat-rodzice. A nie było wesoło, można rzec że było beznadziejnie. Maryja pomogła, rodzice i brat dziś rozmawiają normalnie ale proces uzdrawiania tej relacji trwa jeszcze i to widać.

Kolejna nowenna odmawiana była w intencji znalezienia pracy przeze mnie. Po ukończeniu studiów idę do pracy. W zawodzie i w renomowanej firmie.

Trzecia nowenna była w intencji mojego brata by wreszcie znalazł swoją drugą połowę, widać że samotność mu doskwiera ale jakoś nie potrafi  sobie pod tym względem ułożyć życia. Cóż, nadal jest sam ale myślę o nim w swoich modlitwach.

Czwarta nowenna była w intencji mojego studiowania, żeby Maryja dopomogła. I tu muszę napisać więcej o lekcji pokory jakiej udzielił mi Jezus. Wiadomo jak to na studiach jest: dużo nauki, dużo materiału, czasem mało czasu na opanowanie całości. Każde zaliczenie jakie miałam wymagało stworzenia projektu. Wzięłam się więc do roboty, ufna że dam sobie radę. W momencie gdy zaczynałam ostatni projekt za bardzo zaczęłam polegać na sobie samej, wierząc że sama się z tym uporam a Jezusa zepchnęłam gdzieś na bok. Ot bardziej wolałam zaufać swoim jakże marnym umiejętnościom niż Jemu, który wszystko może.

I Jezus postanowił to wyprostować, postanowił na nowo uporządkować moją hierarchię wartości, umieszczając Jego samego na samej górze. Na początku miałam spore problemy z instalacją niezbędnych narzędzi, pomimo ogromnych trudności – udało się. Następne kroki też sprawiały trudność, bo w momencie gdy coś się udało – następny krok niweczył wszystko. To się ciągnęło  kilka tygodni. A na samym końcu zepsuł mi się laptop zupełnie. Nadal ślepo ufając swym marnym umiejętnościom  podupadłam na zdrowiu: początki depresji, przekonanie że nic mi nie wychodzi, że jestem beznadziejna, że co ja na tych studiach robię skoro nie potrafię stworzyć prostej rzeczy. Włosy, o które bardzo dbałam i zależało mi na ich zdrowiu – zaczęły wypadać masowo. I nagle pojawiła się pretensja do Niej: no jakże to, przecież obiecałaś pomóc? To czemu teraz nie wychodzi nic? Gdzieś resztkami rozsądku uczepiłam się Jezusowego płaszcza, już bez pretensji, bez żalu, ale w najgłębszym uniżeniu. Zrozumiałam że nie tędy droga. Zły miał niesamowitą uciechę z tego że zepchnęłam mojego Najlepszego Przyjaciela gdzieś na bok.

Ale Jezus wszystko wyprostował. W tamtej chwili uniżenia zawierzyłam Mu się cała, całą moją naukę, całe moje studia, po prostu wszystko. I to było najlepsze co mogłam zrobić. Wtedy zupełny spokój spłynął na mnie i poczucie zaufania że wszystko będzie dobrze. Dwanaście godzin przez terminem w którym miałam zaliczać projekt, po raz ostatni usiadłam przy pożyczonym laptopie, bez poczucia sukcesu, bez nadziei że może się udać. Gdy wzięłam się za robotę miałam wrażenie że projekt sam wychodzi spod moich palców. W dwie godziny zrobiłam całość! Poczucie radości a jednocześnie zdanie sobie sprawy z tego, że jest to wynik całkowitego zaufania Panu, dodał skrzydeł a jednocześnie pokazał jak wiele trzeba pokory i zaufania wobec Tego który może wszystko. To był jeden z najbardziej znaczących momentów w moim życiu, po którym jeszcze bardziej otwarłam się na Jezusa i Jego Matkę i jeszcze bardziej Im zaufałam.

Kolejna, piąta nowenna była w intencji mojej mamy z prośbą o dobre wyniki badań. Moja mama ma jedną nerkę gdyż druga została usunięta z powodu nowotworu. A kontrolne wyniki mówiły o pogłębiającej się niewydolności nerki. Bez namysłu zaczęłam nowennę. Dwa tygodnie po jej ukończeniu mama odebrała wyniki które mówiły o spadku zbyt wysokiego składnika we krwi i tym samym stabilizacji pracy nerki.

Szósta nowenna którą odmawiam aktualnie jest w intencji uzdrowienia z raka pewnego chłopaka. Sytuacja jak na razie beznadziejna bo są przerzuty ale wierzę że będzie dobrze. Poza tym dużo sięgam do Pisma Św, raz na pytanie o zdrowie tego chłopaka Jezus odpowiedział mi cytatem o uzdrowieniu córki Jaira. Innym razem znów zapytałam Jezusa o jego zdrowie i znów odpowiedział mi cytatem o uzdrowieniu. Ufam Mu całkowicie.

Teraz chcę podzielić się spostrzeżeniami na temat „skutków ubocznych” odmawiania nowenny. Nigdy wcześniej nie byłam tak blisko Boga jak teraz. Nowenna zbliża do Pana szybciej niż człowiek się spodziewa. W momencie gdy zdałam sobie z tego sprawę zrozumiałam jak puste było moje życie wcześniej.

Owszem, chodziłam na msze, modliłam się ale jakoś to było takie letnie… Teraz zupełnie inaczej odbieram mszę, inaczej podchodzę do życia, sumienie stało się wrażliwsze, bardziej wyczulone. Komunia jest jak uczta i ukojenie dla duszy. Każde spotkanie z Jezusem w konfesjonale jest pełne radości i pokory. Odczuwam większą potrzebę częstych spowiedzi, dusza wręcz domaga się czystości a sumienie spokoju. Moje małżeństwo przechodzi renesans (mąż też odmawia nowenny), rodzina jest jeszcze bardziej scalona. Niektóre życiowe sytuacje które dawniej wydawały się naturalne, dziś są wyrzutem sumienia. Nowenna leczy duszę. Uczy pokory i miłości. Otwiera serce, poszerza horyzonty. Wyzbywa z egoizmu.

Bardzo polecam jej odmawianie. Nie wyobrażam sobie życia bez niej.

Szczęść Boże.

5 1 głos
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
6 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Joanna Pasek
Joanna Pasek
14.02.15 22:04

Dziękuję za to świadectwo! Wlałaś w moje serce ogrom nadziei..Mam tak samo jak Ty z pracą licencjacką.. Nie mogę się do tego zabrać żeby nanieść poprawki… Nie umiem zaufać chyba do końca Jezusowi i Maryi.. Wiem, że oni mnie kochają.. Ilekroć siadam, żeby już coś napisać ogarnia mnie niemoc.. Ja też mam 24 godziny żeby wysłać wszystko poprawione.. Nie potrafię myśleć o niczym innym jak tylko o tej pracy.. Codziennie chodzę na Mszę Św. przyjmuję Jezusa do swojego serca..i słyszę nie bój się.. wszystko będzie dobrze.. ale łzy mi napływają do oczu i już nie wiem czy nie wątpię bardziej… Czytaj więcej »

Małgorzata
Małgorzata
12.02.15 14:49

Ja po prostu wręcz fizycznie czuję, jak dusza sama się wyrywa by zjednoczyć się z Nim, na tej uczcie jaką jest komunia Św. I ogarnia taka dziecięca wręcz radość, że nareszcie, że On, że przyjaciel… Przez Maryję do Jezusa – jedyna słuszna droga 🙂

Ula
Ula
12.02.15 14:28

Gosiu, mam tak samo ;). To niesamowite – także odczuwam wielkie pragnienie przyjęcia Komunii świętej podczas każdej mszy świętej.

Gosia
Gosia
11.02.15 20:02

Jeśli chodzi o duchowe skutki to odczuwam podobnie, nie mogę wytrzymać bez Komunii Świętej i staram się chodzić do spowiedzi regularnie, a kiedy raz zdarzyło mi się nie przystąpić do Komunii Swiętej, z powodu grzechu, to kiedy na Mszy świętej inni podchodzili do ołtarza aby przyjąć Komunię, miałam łzy w oczach i było mi strasznie smutno ze nie poszłam do spowiedzi na czas i nie mogę tak jak inni podejśc do ołtarza aby przyjąc Chrystusa. Było to niesamowite uczucie, po praz pierwszy w zyciu czegoś takiego doświadczyłam. Nowenna jest niesamowita.

Monika
Monika
11.02.15 19:14

Piękne 🙂

Ania
Ania
11.02.15 15:54

Niesamowite świadectwo. Dziękuję.

6
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x