Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Jacek: Jak można odmawiać różaniec?

Zacznę od tego, że chyba nie jestem „typem różańcowym”. Co jednak nie zmienia faktu, że zdążyłem już odmówić wiele różańców. W moim życiu były długie okresy zarówno różańcowe, jak i bezróżańcowe. Nigdy nie odmawiałem różańca bez przekonania, ale moje przekonanie do niego ograniczało się raczej do „argumentu z autorytetu”. No tak, skoro, na przykład, Jan Paweł II, tej klasy intelektualista i człowiek na takim stanowisku odmawia taką modlitwę, to musi w tym coś być! A poza Janem Pawłem wiele innych osób, głównie świętych… Dlatego odmawiałem – były okresy, że i trzy razy dziennie (zanim wspomniany Ojciec Święty wylansował „tajemnice światła”).

A ponieważ nic więcej – poza tym „argumentem z autorytetu” do różańca mnie nie pociągało, odpuściłem sobie w pewnym momencie. Zastąpiłem go „modlitwą Jezusową”. Bo to krótsze i mniej skomplikowane. Nie trzeba tyle myśleć, a przecież można wejść w głęboki kontakt z Bogiem i przy okazji psychicznie i fizycznie odpocząć.

I znowu przyszedł czas na różaniec – nie z miłości do niego samego, lecz z obietnicy, jaka mu towarzyszy. Znalazłem się bowiem w takiej sytuacji, że bez cudu nie da rady. Dodam, że chodzi o cud nawrócenia, nie mojego akurat, lecz kogoś bliskiego z rodziny. I nie chodzi o nawrócenie na chrześcijaństwo, lecz o przemianę egzystencjalną; o to, by ktoś mi bliski przestał myśleć, jak by tu innym dopiec, lecz wręcz przeciwnie: jak by tu najbliższym przynajmniej nie szkodzić. Co z tego będzie, to zobaczymy. Ufam, że Matka Boża dotrzyma obietnicy. Z tym akurat, by wierzyć w Boskie (i Maryjne) obietnice, nie mam problemu. Wierzę również  tym, którzy składają pozytywne świadectwa w tym temacie.

Sięgnąłem zatem po różaniec. Ale nikt mi nie powie, że to modlitwa krótka i łatwa. Jeśli zaś długa i niekoniecznie łatwa, to jak podejść do tego zadania, by mu sprostać?

Nigdy nie obawiałem się eksperymentować, jeśli chodzi o modlitwę. Mam za sobą parę wynalazków, jak choćby ten, o którym zaraz napiszę. Zanim jednak to zrobię, wspomnę o jednym takim, który nazwałem „stufraźcem”. Stufraziec to sznurek, na którym zawiązałem sto supełków. Ten modlitewny przyrząd służył mi (i nadal służy) do odmawiania modlitwy Jezusowej (jeden węzełek – jedna fraza). Sto takich, czy innych modlitewnych inwokacji. Polecam.

Ale wracam do różańca, tego rekordowo długiego – pompejańskiego. Jak temu sprostać? Po prostu napiszę, jak to zrobiłem po kolei i tyle.

Zdecydowałem się iść „na całość”, a więc włącznie z tajemnicami światła. Z doświadczenia wiem, że z „klasycznym” odmawianiem (różaniec w ręce) bywa różnie: raz za długo, kiedy indziej z pośpiechem, to znowu z zamyśleniem się prowadzącym do zapomnienia, którą to tajemnicę rozważam (a raczej w takim przypadku – którą to powinienem rozważać).

Żeby uniknąć tych trudności, nagrałem jeden dziesiątek (czy jedną dziesiątkę?) różańca, tj. „Ojcze nasz”, dziesięć razy „Zdrowaś Maryjo” i „Chwała ojcu”. Odmawiałem te modlitwy nie za szybko i nie za wolno – w moim normalnym rytmie. Jak się później okazało, ten dziesiątek stał się głównym elementem mojego różańca. Czasowo ten element zajmuje prawie trzy minuty (dokładnie 2:55). Potem trzeba było tylko nagrać „początek” i „zakończenie” (w dwóch wersjach: błagalnej i dziękczynnej), no i oczywiście „rozmnożyć” ten dziesiątek do dwudziestu. Nagrałem też „zapowiedzi” każdej tajemnicy, tj. „Zwiastowanie”, „Nawiedzenie” itd. Potem pozostało tylko ustawić wszystkie pliki w odpowiedniej kolejności. Nic trudnego: 00 „W imię Ojca” + cały początek, 01 „Zwiastowanie” (zapowiedź), 02 „Zwiastowanie” (dziesiątek), 03 „Nawiedzenie” (zapowiedź) i tak dalej do samego końca. Cała „zabawa” z montażem (dlaczego nie miałbym tego tak nazwać, skoro mnie to cieszyło i bawiło) zajęła mi nie więcej, niż piętnaście minut. I powiem z satysfakcją, że się mi to wszystko bardzo opłacało. Do słuchania (i wraz ze słuchaniem odmawiania) używam kultowego modelu telefonu Nokia (nawet nie wiem, jak się on nazywa). Nie chcę przez to powiedzieć, że nie wypada używać sprzętu bardziej zaawansowanego technologicznie. Po prostu korzystam z tego, co mam.

Nie ukrywam, że wolę odmówić wszystkie części naraz (i wtedy zajmuje mi to około godziny i pięciu minut), ale już ze dwa razy zdarzyło mi się, że musiałem to odmawianie podzielić. Przewidując to wszystko, stworzyłem pięć katalogów (rozmnażanie plików mp3 może być naprawdę przyjemne!): w pierwszym znalazła się całość, a w pozostałych czterech – cztery różne części różańca. Na wypadek, gdyby…

Gdy zacząłem odmawiać różaniec w ten sposób, zaczęły się też odkrycia. I one to, a nie tyle to, co do tej pory napisałem, skłoniły mnie do podzielenia się moim doświadczeniem.

Pierwsze skojarzenie odnosiło się do jazdy samochodem i używania przy tym świateł drogowych („długich”) i mijania („krótkich”). Jazda na światłach „długich” to rozważanie konkretnej tajemnicy. W moim przypadku to nie tyle „rozważanie”, lecz raczej wpatrywanie się w obraz utrzymywany w wyobraźni. Może się jednak zdarzyć – a mnie się to zdecydowanie zdarza – że jakaś myśl (pozaróżańcowa) rozproszy mi ten obraz. I co wtedy? Gdybym miał różaniec w ręce, to bym spojrzał, w którym miejscu jestem (tzn. „byłem”, bo skoro mi się rozproszył obraz rozważanej tajemnicy, to już tam nie jestem). Ale nie mam różańca w ręce – z własnego wolnego wyboru – tylko w uszach. Co więc w takiej sytuacji robię? Przełączam światła na „krótkie”, co w praktyce znaczy, że koncentruję się na słowach modlitwy „Zdrowaś Maryjo”. Czynię tak do momentu „ogłoszenia” następnej tajemnicy, na której znowu staram się „zawiesić” swoją myśl (światła „długie”).

Myślę, że nie ma nic złego w takiej praktyce. Wręcz przeciwnie – „Zdrowaś Maryjo” to modlitwa na tyle brzemienna w treść, że odmówienie jej z uwagą i wiarą („sercem”) wystarczy za wszystko. „Jedź” więc, jeśli możesz, na światłach drogowych („długich”), bo każdy tak lubi (a w różańcu jakby o to właśnie chodzi), ale jak się „zgubisz”, włączaj światła mijania („krótkie”) i jedź na nich z uwagą do momentu, w którym będziesz znowu mógł przełączyć na drogowe (zapowiedź następnej tajemnicy).

Można by tu jeszcze nawiązać do patrzenia w ekran nawigacji (dłuższa perspektywa – konkretna tajemnica różańca) lub na tablice informacyjne przy drodze (krótsza perspektywa – „Zdrowaś Maryjo”), albo porównać odmawianie różańca z jazdą np. w wagonie metra. Głos płynący z głośnika informuje mnie, do której stacji właśnie dojechał pociąg, albo która będzie następna. Jeśli już tam kiedyś wysiadałem, to wyobrażam sobie teraz to, co kiedyś widziałem. Wiem, gdzie jestem i wiem, jak daleko mam do celu. A co najważniejsze, czy mi się spieszy, czy nie, nie jestem w stanie wpłynąć na prędkość poruszającego się pojazdu. Nie przyspieszę nagrania z modlitwą różańcową – mogę ją jedynie przerwać, by do niej później powrócić. Nic nie mogę skrócić, ani wydłużyć. I to mi się podoba.

Mamy więc dwie perspektywy w trakcie odmawiania różańca – dłuższą (konkretna tajemnica) i krótszą („Zdrowaś Maryjo”), jakby dwa jego wymiary. Zanim przejdę do trzeciego, przywołam jeszcze jedno porównanie. Obraz konkretnej tajemnicy to „dom”, a „Zdrowaś Maryjo” to jego „fundament”. Jeśli rozpadł ci się dom, wróć do fundamentu, skoncentruj się na nim, zbuduj na nim od nowa (wyobrażenie następnej tajemnicy). Wszak dziesięciokrotne powtórzenie „Zdrowaś Maryjo” to swego rodzaju miara czasu, w którym masz się zatrzymać na konkretnym obrazie. Ale gdy nie ma obrazu, nie szukaj go na siłę, skoncentruj się na słowach Archanioła Gabriela. Tak więc skupienie jest możliwe mimo zmienności (światła drogowe lub światła mijania oraz dom lub fundament).

Odmawiamy więc różaniec w ten sposób, że gdy gubimy jeden wymiar (ten docelowy, niejako „ważniejszy”, jakim jest rozważanie, czy wyobrażanie sobie konkretnej sceny z życia Jezusa lub Maryi), to natychmiast ratujemy się drugim: „Zdrowaś Maryjo” brzmi w naszych uszach (możemy w tym samym rytmie wypowiadać słyszane słowa szeptem lub głośno, w zależności od sytuacji lub potrzeby).

I wreszcie trzeci wymiar – moje największe odkrycie, albo łaska Boża, bo nie przypuszczam, żeby mi to tak samo do głowy przyszło. Ten trzeci wymiar to połączenie różańca z koronką do Miłosierdzia Bożego, a raczej wykorzystanie „fundamentu” wspomnianej koronki do budowy „domu” z tajemnic różańcowych. Co jest tym „fundamentem” koronki do Miłosierdzia Bożego? Myślę, że słowa modlitwy: „Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa, na przebłaganie za grzechy nasze i całego świata”.

Na pierwszy rzut oka widać tu jeśli nie (teologiczne) streszczenie, to przynajmniej nawiązanie do części bolesnej różańca. Samo „Ciało i Krew, Dusza i Bóstwo” najmilszego Syna Bożego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa, nie musi jeszcze sugerować cierpienia, ale powtarzane dziesięć razy „Dla Jego bolesnej męki miej miłosierdzie dla nas i całego świata” nie pozostawia co do tego żadnych wątpliwości. To sam Pan Jezus podyktował nam taką formułę modlitewną. Jest więc ona z pewnością teologicznie poprawna. Jeśli więc mogę ofiarować Ojcu Przedwiecznemu Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo Jego najmilszego Syna, a naszego Pana, to dlaczego nie mógłbym Mu (Ojcu) ofiarować na przykład… Zwiastowania, Nawiedzenia, Narodzenia (ograniczam się do skrótów, a Czytelnik sam sobie „dośpiewa” co trzeba). Przecież wszystko, co się przydarzyło Jezusowi (i innym osobom, które z Nim miały cokolwiek do czynienia), miało charakter zbawczy i można to ofiarować „na przebłaganie za grzechy nasze i całego świata”. A z drugiej strony niekoniecznie trzeba to ofiarować „na przebłaganie za grzechy nasze i całego świata”. Można to, po prostu, Bogu ofiarować, nie wdając się w szczegółowe intencje (np. „na przebłaganie za grzechy nasze i całego świata”). Kluczem do takiego „rozszerzonego” ofiarowania jest – przypominam – modlitwa z koronki: „Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci…” Jeśli Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi wolno było załatać dziurę w różańcowym odzwierciedleniu historii zbawienia, to dlaczego mnie miałoby nie być wolno realizować w praktyce tego duchowego odkrycia? Przepraszam za to porównanie mojego wkładu w modlitwę różańcową z tym, czego dokonał Jan Paweł (mam nadzieję, że uśmiech, z jakim piszę te słowa, jest wyczuwalny dla Czytelnika), ale dla mnie ten „dodatek” z koronki (a raczej „przeniesienie” pewnej idei) ma tak ogromne znaczenie, jak włączenie w strukturę różańca tajemnic światła, które skądinąd bardzo lubię (to – ni mniej, ni więcej – tylko jakieś trzy pełne wydarzeń lata z życia Jezusa!).

W praktyce może to wyglądać tak: „Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci zwiastowanie anielskie; ofiaruję Ci Maryję z całą jej dyspozycyjnością, z Jej słowami ‘Oto ja służebnica Pańska’…” i tak dalej. „Ofiaruję Ci nawiedzenie świętej Elżbiety; nie tyle „nawiedzenie”, co Maryję nawiedzającą Elżbietę i Elżbietę oraz jej reakcję na widok Maryi; ofiaruję Ci również duchowy dialog Jezusa i Jana…” i tak dalej. Nie będę więcej podpowiadał . Każdy może w tę modlitwę włączyć wszystko, co wie, albo co mu Duch Święty podpowie. Osobiście takiego „ofiarowania” dokonuję po odmówieniu „Ojcze nasz”. Nie stoi za tym większa teologia – po prostu „Ojcze nasz” jest jedno, a „Zdrowaś Maryjo” dziesięć. Dziesięć to tyle, że zdążę się „wygadać” (tj. dokonać ofiarowania tego, co w danym momencie dostrzegam w konkretnej tajemnicy) i jeszcze powtórzyć parę razy, zanim usłyszę „Chwała Ojcu”.

Jaki to niesie dla mnie skutek? Przede wszystkim taki, że nie zapominam, jaką tajemnicę odmawiam. Owo „ofiarowanie” tak wzmacnia świadomość odmawianej tajemnicy, że nie zapominam. I myślę, że taka druga warstwa (spontanicznej) modlitwy (bo pierwszą, „fundamentalną” i zdecydowanie mniej spontaniczną jest „Zdrowaś Maryjo”) spełnia taką samą rolę, jak rozważanie konkretnej tajemnicy, odczytywane przez wybraną osobę, podczas publicznego (wspólnotowego) odmawiania różańca. Można więc w wolnych chwilach poczytać coś na ten temat, bo jak się więcej wie i rozumie, to się ma Bogu więcej do powiedzenia podczas modlitwy różańcowej.

Podsumujmy więc pracę wspomnianych trzech wymiarów modlitwy różańcowej. Oto odmawiasz różaniec. Jesteś w którejś części na etapie którejś tajemnicy. Wiesz, gdzie jesteś, bo Bóg dał Ci łaskę skupienia, a ty nią nie pogardziłeś. Dzwoni telefon (niekoniecznie musisz wszystko powyłączać na czas modlitwy – niektóre rzeczy mogą być ważne). Naciskasz pauzę w swoim odtwarzaczu. Rozmawiasz z przez chwilę. Wracasz do różańca. Hm… Gdzie ja to byłem? A czy to takie ważne? Nie aż tak ważne, by nad tym rozmyślać. Zamiast dociekać i usiłować sobie przypomnieć, zacznij od „fundamentu”, od „Zdrowaś Maryjo”, które rozbrzmiewa w twoich uszach. Pojedź chwilę na światłach mijania. Zaraz będzie „Chwała Ojcu”, a potem ogłoszenie następnej tajemnicy. Skup się, by tego nie przegapić, a następnie wzmocnij świadomość tej tajemnicy „ofiarowaniem” (które – jak już wspomniałem – jest swego rodzaju rozważaniem). I tak do końca (dzisiejszego) różańca, i tak do końca (tej) Pompejańskiej Nowenny…

Tyle mam w tej chwili do powiedzenia. Chciałem się podzielić moimi myślami różańcowymi. Mam nadzieję, że komuś pomogą. Chciałbym też za dwadzieścia parę dni podzielić się dobrą nowiną, że mnie Matka Boża i moja wysłuchała i wspomogła. Jestem bezsilny, a Ona ma możliwości. Ufam i czekam.

0 0 głosów
Oceń wpis
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
10 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Jacek
Jacek
24.01.15 16:36

Przypuszczam, że to mój ostatni dopisek do tego świadectwa z mojej strony, a to dlatego, iż wczoraj wieczorem pomyślałem, że nie napiszę już nic. Tak zwyczajnie doszedłem do wniosku, że nie mam już nic do powiedzenia, a może ktoś jeszcze pomyśleć, że po prostu próbuję zaimponować swoją pomysłowością. Nic z tych rzeczy. Zresztą co by mi to dało? Kto jest tym Jackiem, który to pisze, wie tylko moja żona, więc to, co robię, nie jest na pokaz. Tyle gwoli ewentualnego zarzutu. To, co teraz napiszę, ma przypadkowy związek z wypowiedzią Pani Aleksandry, choć ostatnio usłyszałem piękne stwierdzenie, że przypadek, czy… Czytaj więcej »

Aleksandra
Aleksandra
24.01.15 13:17

Świadectwo Pana i dokładny , obszerny opis działań jakie Pan podjął do usprawnienia odmawiania tej modlitwy w różnych sytuacjach dnia jest dla mnie niesamowity. Takie ,,poukładanie” tego i nagranie – wierzę ,że było absorbujące, mobilizujące i jest Pan zadowolony z efektu. Ważne,że ten sposób się u Pana sprawdził i dalej sprawdza. Nie jestem tak biegła w tych sprawach nagrywania,i opracowania materiału, ale myślałam już kiedyś jak to sobie najlepiej ,,przygotować”, by wpleść odmawianie w ciągu dnia ewentualnie wieczoru , a przyznam się ,ze ostatnio często zostają mi godziny nocne i dzięki Bogu przysypiając jakoś się budzę- by dokończyć. Cały czas… Czytaj więcej »

Zofia
Zofia
24.01.15 13:07

W tak exspresowym tempie nie potrafię odmawiać różańca świętego. Odmawianie Nowenny Pompejańskiej z rozważaniem tajemnic 4 częśći zajmuje mi 2godz i kilka minut, a już trochę odmówiłam od 03 stycznia 2013r.

Jacek
Jacek
23.01.15 22:52

Pani Krystyno, Nowennę Pompejańską odmawiam rzeczywiście po raz pierwszy, ale różaniec w ogóle – jak wspomniałem chyba w pierwszym akapicie – nie. Nie uważam się za wirtuoza, raczej za rzemieślnika. A być dobrym rzemieślnikiem… jasne, że bym chciał. Po prostu starałem się znaleźć sposób, żeby sprostać trudnemu zadaniu, jakim jest taka dawka różańca dziennie.

krystyna
krystyna
23.01.15 22:29

Stał się Pan niesamowitym wirtuozem różańcowym – i to juz odmawiając swą pierwszą nowennę. Żyje Pan nie tylko samą modlitwą, ale przecież tyle przemyśleń i energii sprawia, ze nowenna jest ciągle w Panu jak u wirtuoza, który wszystko daje z siebie w trakcie gry, a po jej zakończeniu dalej gra jego serce i myśli. Ja, niestety, podpowiedzi Pana wprowadzić nie mogłabym do mojego sposobu modlitwy z prostej przyczyny nie lubię odtwarzania z nagrań byłaby to dla mnie musztra, ale jestem wręcz zauroczona Pańskim pomysłem. Sprawdziłam też czas odmawiania jednej tajemnicy – szybciej Pan biegnie po tej drabinie zdrowasiek. Zaciekawił mnie… Czytaj więcej »

Jacek
Jacek
22.01.15 12:12

To nie wszystko, co napisałem, ale o tym za moment. Myślę, Pani Barbaro, że tradycyjne odmawianie różańca niekoniecznie musi być zastępowane innym, bardziej nowoczesnym. Myślę, na przykład, że odmawianie różańca z Radiem Maryja jest taką formą pośrednią. A niżej to, co do tych rozważań dodałem, ale już po opublikowaniu pierwotnego tekstu: I jeszcze przedostatnie słowo. Napisałem nieco wyżej: „Można więc w wolnych chwilach poczytać coś na ten temat…” Zaraz po skończeniu pisania tego tekstu znalazłem coś do poczytania, choć w tym momencie na czytanie się nie zdecydowałem. Nazajutrz w trakcie odmawiania różańca pomyślałem, że można by te fragmenty nagrać i… Czytaj więcej »

Beata
Beata
27.01.15 21:35
Reply to  Jacek

cudowny pomysł Panie Jacku

Jacek
Jacek
27.01.15 23:50
Reply to  Beata

Wydawać by się mogło, że podział pomiędzy pierwszą, a drugą częścią jest dość sztuczny – takie jakby rozerwanie tajemnic światła. Przy podziale kierowałem się „atmosferą” tego, co się działo w życiu Jezusa. „Głoszenie królestwa i wzywanie do nawrócenia” niejako kończy to, co zawiera się w tym tytule. Natomiast od „Przemienienia na górze Tabor” zaczyna się dla mnie temat Męki. Fragment o przemienieniu odczytywany jest m.in. w okresie wielkiego postu i w homiliach słyszymy, że zdarzenie to było po to, by umocnić apostołów na czas męki. „Ustanowienie Eucharystii” to już Wielki Czwartek, a męka czeka niejako za drzwiami wieczernika. Dlatego ten… Czytaj więcej »

Malgorzata
Malgorzata
21.01.15 22:37

Bardzo meski, logiczny i piekny rozaniec. Pozdrawiam – pisze Pan swietnym jezykiem 🙂

Barbara
Barbara
21.01.15 20:25

Z wielkim zainteresowaniem czytałam panie Jacku. Myślę jednak, że osoby ze starszego pokolenia jednak wolałyby tradycyjnie odmawiać nowennę, ale bardzo ciekawe spostrzeżenia. Pozdrawiam serdecznie.

10
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x