Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Ola: Z Matką Boską jest łatwiej

O nowennie słyszałam wiele razy, pierwszy raz jakieś 2 lata temu. Nie zwracałam na to jakiejś większej uwagi, aż nadszedł pewien październikowy wieczór tego roku. Od jakiegoś czasu odmawiałam Koronkę do Miłosierdzia Bożego i pewnego dnia wstukałam w wyszukiwarce hasło „Nowenna Pompejańska”. Nawet nie wiem, czemu, ot, tak po prostu, zupełnie jakbym została „skierowana” do Matki Boskiej.

Zaczęłam modlić się Nowenną Pompejańską. Niestety, w drugim tygodniu odmawiania zasnęłam gdzieś w połowie. Przeprosiłam MB i kontynuowałam Nowennę, ale 3 dni później znów zasnęłam. Strasznie byłam na siebie zła, ale czułam, że muszę zacząć modlitwę od początku, bo coś (zapewne zła siła) skutecznie utrudniała mi modlitwę. Zaczęłam więc Nowennę Pompejańską od początku.

W drugim tygodniu nowej nowenny zasnęłam 2 tajemnice przed końcem różańca. Jak tylko rano się obudziłam, byłam zła na siebie. Przeprosiłam MB, poprosiłam, żebym mogła kontynuować nowennę bez powtórnego zrywania modlitwy, że zrobię wszystko, żeby tylko jej nie przerywać. Odpowiedź MB przyszła jeszcze tego samego dnia, zostałam wystawiona na ogromną próbę. Jadąc samochodem po dwupasmowej wylotówce w dużego miasta, tuż przed zmrokiem, zobaczyłam, że na ulicy leży człowiek, cały ubrany na czarno. Wokół zero samochodów, które się zatrzymały, tylko ja. Szybko wybiegłam z samochodu, wzięłam apteczkę, telefon, trójkąt. Dwa samochody się zatrzymały, ale nikt nie chciał pomóc mi udzielić człowiekowi pierwszej pomocy. Oba samochody odjechały. Nie wiedziałam, czy człowiek został potrącony, czy jest pijany. Zadzwoniłam po pogotowie, postawiłam znaki. Dzięki Bogu zatrzymał się jakiś człowiek, który pomógł mi wszystko zorganizować. Rozpoznałam, że poszkodowany miał tak silny atak padaczki, że wypadł nieprzytomny na ulicę. Jeszcze chwila i zostałby przejechany (dosłownie) przez samochód. Podłożyłam mu swój płaszcz pod głowę, położyłam w pozycji bocznej, krew z rozgryzionego języka lała się strumieniami, czekałam na karetkę trzymając trzęsącego się człowieka.

Dopiero po powrocie do domu pomyślałam, że może to jest doświadczenie od MB, za tę moją wpadkę w modlitwie. Nie byłam zła i rozgoryczona za poplamiony płaszcz, ale za to, że dwie osoby odmówiły mi pomocy i zwyczajnie odjechały, a człowiek potrzebował pomocy. Uznałam więc, że mogę kontynuować swoją modlitwę.

Kilka dni później miałam ważny egzamin, do którego nie byłam dobrze przygotowana. Chciałam z niego uciec, ale to było moje „być albo nie być”. Dwie godziny przed egzaminem, gdy już byłam zrezygnowana, nie widziałam nadziei, powiedziałam MB, że zawierzam jej ten egzamin. Byłam jedyną osobą, która tego dnia zdała ten egzamin. 16 osób oblało, ja jedyna dostałam tę upragnioną 3. Wiedziałam już, że MB jest ze mną i nie opuszcza mnie nigdy.

Kontynuuję nowennę, jestem już przy końcu. W połowie złe siły wciąż nie odpuszczały, miałam ogromny kryzys, zwątpienie, wręcz płakałam jak odmawiałam modlitwę, nie wierzyłam, że zostanę wysłuchana. Za każdym razem, gdy odmawiam modlitwę dziękczynną między częściami różańca (odmawiam ją swoimi słowami), wyrzekam się szatana i oddaję w opiece MB prosząc o opiekę przez całe życie.

Jestem coraz spokojniejsza, że moja prośba zostanie wysłuchana.

0 0 głosów
Oceń wpis
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Słońce
Słońce
30.11.14 22:53

Ja obecnie jestem w czwartym dniu Nowenny. Gdy mam zamiar się modlić to jestem pełna energii, ale po chwili przychodzi jakieś zwątpienie, niechęć, od razu staje się zmęczona, nie myślę nad tym o co proszę.. a gdy dotrwam do końca Nowenny i robię inne rzeczy siła wraca.. i tu właśnie widać, że zło nie śpi..

1
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x