Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Cud w Dolinie Pompejańskiej

W majowym dodatku do „Rzeczpospolitej” (Bitwy i wyprawy morskie) Krzysztof Masłoń opisał jeden z cudów Pompejańskiej Pani. Ciekawa lektura!

Cud w Dolinie Pompejańskiej

25 września 1892 roku z   włoskiego   portu w Gaeta de Santa Maria della Grota przy zatoce Policastro wypłynęły dwa statki: „Piccolo Mariuccia” i „Carlo Primo”. Tym pierwszym dowodził pochodzący z Torre del Greco kapitan Giovanni della Gatta, który później sporządził krótkie sprawozdanie z tego, czego był świadkiem podczas dramatycznego rejsu.

Z portu statki wypłynęły przy pięknej pogodzie, ale po trzech dniach niebo okryły chmury, zaczęło padać i morze się wzburzyło. Wiatr wiał z południowego wschodu. Taka aura utrzymywała się do 4 grudnia, kiedy to rozpoczęła się nawałnica. Kapitan Giovanni della Gatta pisał: „Przewidując niebezpieczeństwo zatonięcia obciążonego towarem statku, wyrzuciliśmy część ładunku w morze. Następnie udaliśmy się na pokład, by walczyć z żywiołem. Przez ten czas morze burzyło się coraz bardziej. Padał grad, a fale tak bardzo rzucały statkami, że istniało zagrożenie życia obu załóg w najwyższym stopniu. Marynarze, widząc nieuniknioną zgubę, płakali i modlili się o pomoc. Wszyscy byli rozebrani do koszuli i spodni, gotowi rzucić się w morze, aby ratować życie”.

Wtedy kapitan drugiego statku, „Carlo Primo” Nicola Coscia wezwał głośno o pomoc Matkę Boską Pompejańską.

Giovanni della Gata zgromił go w pierwszej chwili, prosząc, by umilkł i nie odbierał załodze odwagi. Kiedy jednak wezwanie zaczęli powtarzać inni marynarze, ślubując przy tym, że w razie ocalenia wszyscy boso i z gołymi głowami, czyli tak, jak stali na pokładach, odprawią pielgrzymkę do cudownego miejsca w Pompejach, również i kapitan statku „Piccolo Mariuccia” przyłączył się do modlitwy.

O cudach w Dolinie Pompejańskiej głośno było w tamtym czasie. Nie minie rok, a bazylika w Pompejach, wzniesiona przez Bartolo Longo, niegdysiejszego satanistę, potem konwertytę, społecznika i gorliwego sługę Maryi, dziś błogosławionego (proces kanonizacyjny w toku), uznana zostanie za naj ważniejsze sanktuarium różańcowe na świecie i odtąd proboszczem będzie tam każdy kolejny papież.

Wróćmy jednak na miotane przez fale statki. „O północy, gdy nie mogliśmy już dłużej utrzymać kursu, morze zepchnęło nas na niezwykle ostre skały – relacjonował Giovanni della Gata.

– Rozkazałem wsiąść do szalup i wiosłować ile sil ku pobliskiej kamienistej wyspie. Wyspa nie była wcale daleko, ale fale uderzały o jej skały z takim impetem, że ewakuacja była bardzo niebezpieczna. (…) Ledwo zaczęliśmy się wspinać na brzeg, burza znowu uderzyła z całą mocą, a oba statki i szalupy rzucane falami roztrzaskały się o skały. Ten widok nas zatrwożył i przygnębił, lecz zarazem pocieszaliśmy się, że Najświętsza Panna cudownie nas ocaliła”.

Rozbitkowie byli kompletnie przemoknięci od deszczu i morskiej wody. Nie mieli niczego do jedzenia, nie znaleźli też na wyspie, mimo poszukiwań, źródła wody. O dziwo, zapaliły się zapałki znalezione przez jednego z marynarzy, a wyglądające na zupełnie zamokłe. Mogli więc wzniecić ogień, który – mieli tę nadzieję – dostrzeżony zostanie w mieście Santa Maria della Grota odległym o kilometr na północny wschód od wyspy. Tak też się stało, ale na przyjście nieszczęśnikom z pomocą nie pozwalał sztorm. „Tak minęły trzy dni i cztery noce – czytamy w sprawozdaniu kapitana statku „Piccolo Mariuccia” pomieszczonym w książce bł. Bartolo Longo „Cuda i łaski Królowej Różańca Świętego w Pompejach” (Wydawnictwo Rosemaria, Poznań 2011).

– Przyszedł dzień 8 grudnia, święto Niepokalanego Poczęcia Maryi Panny. Ku własnemu zdziwieniu czuliśmy się jeszcze na siłach i wolni od wszelkiego niedomagania, choć powinniśmy już być wyczerpani przez głód i pragnienie. Żaden z nasniemiał gorączki ani na nic nie chorował. W ciągu dnia podwoiliśmy modlitwy w nadziei, że Matka Boska w Swoje święto udzieli nam pomocy”. Choć wysokie fale jeszcze utrzymywały się, około godziny 21 kilka łodzi wypłynęło z portu po rozbitków. Z jednej z łodzi udało się dorzucić na skały kilka bochenków chleba, a po północy inna łódka jakoś dobiła do wyspy i zabrała 14, bo tylu ich było, marynarzy.

Po radosnym powitaniu w porcie, brygadier zapytał kapitana delia Gatta:

– Kapitanie, była z wami jakaś kobieta. Gdzie ona jest teraz?

– Nie było z nami żadnych kobiet ani na statku, ani na lądzie. Było 14 marynarzy i tylu nas ocalało.

– Nie mogłem się pomylić, wszyscy tu obserwowaliśmy was przez lunety i widzieliśmy rozbitków z jedną kobietą – odparł stanowczo brygadier.

Kapitana poddano regularnemu przesłuchaniu, zachodziło bowiem podejrzenie, że zdarzyło się jakieś nieszczęście lub zbrodnia. Inni marynarze potwierdzili jednak jego słowa, a na swoje szczęście della Gatta, opuszczając statek w noc świętej Barbary, zabrał ze sobą dokumenty okrętowe, wśród nich listę zaokrętowanych osób, na której nie było żadnego kobiecego imienia. Załoga została więc wypuszczona na wolność, a gdy marynarze pytani o to, co robili podczas tych czterech dni, powiedzieli, że wzywali pomocy Matki Bożej z Doliny Pompejańskiej, zagadkę tajemniczej kobiety uznano za rozwiązaną.

2 lutego 1893 r. 14 ocalonych marynarzy, zgodnie ze złożonym ślubowaniem, udało się na pielgrzymkę do Doliny Pompejańskiej. Poszli jak stali, boso i z gołymi głowami. Mimo mroźnego wiatru wszyscy wrócili do domu zdrowi.

Pod sprawozdaniem kapitana Giovanniego della Gatta podpisali się również: kapitan Coscia Nicola, majtkowie Giovanni Battista Paolillo, Cirillo Sante, Giovanni Paolillo. Reszta załogi nie umiała pisać.

—Krzysztof Masłoń

0 0 głosów
Oceń wpis
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
4 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
ADAM
ADAM
21.06.15 12:04

A ja zaczynam 16 dzień i widzę i odczuwam zmiany,Chwał tobie PANIE.

Tomek P.
Tomek P.
02.04.14 18:39

Artykuł cudny!!! Pomoc Maryi niezastąpiona!!! :)))

all
all
22.08.11 23:45

A ja sie modle 12 dzien o zdrowie dla mojej mamusi.
Jesten pelen nadziei, chociarz rokowanaia medyczne nie sa pomyslne.
bardzo chcialbym zamiescic podobnae swiadectwo jak te wyzej.
Kroluj nam Maryjo !

Kasia
Kasia
03.07.11 11:45

Też chciałabym zostawić świadectwo. Modliliśmy się z Mężem Nowenną Pompejańską w intencji poprawy mojego zdrowia i rzeczywiście Pan Bóg nas wysłuchał przez wstawiennictwo Matki Bożej Różańcowej. Jest nieporównanie lepiej! Cześć Maryi!

4
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x