Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Margaret: Przemiana

Jeszcze cztery miesiące temu nie wiedziałam co to jest NOWENNA POMPEJAŃSKA, jak się ją odmawia, nie wiedziałam tak naprawdę nic. Chcę napisać jaka przemiana nastała w moim życiu i nie tylko w moim dzięki NP, aby to zrobić muszę cofnąć się trochę w przeszłość. Tak więc..

Moja wiara była uśpiona a ja sama gdzieś się pogubiłam w swoim życiu. Nic mi nie wychodziło a każdy dzień kończyłam płaczem przepełnionym pustką, bólem i żalem. Czasem zdarzało mi się modlić ale to było na zasadzie „jak trwoga to do Boga”. Tkwiłam zamknięta w toksycznym związku, bałam się wyjść z niego i zacząć żyć, bałam się samotności, uważałam, że nie ma dla mnie miejsca w świecie i przy Bogu. Czułam całkowitą pustkę w sercu i nic nie mogło tego wypełnić. Każdy dzień był tak samo przytłaczający, każdy wyglądał tak samo, ja sama byłam bardzo jadowita, arogancka, kłótliwa, ciągle w głębi ducha smutna, bez perspektyw. Cechy takie jak cierpliwość, pokora czy zrozumienie były mi zupełnie obce ponieważ moja postawa była bardzo egoistyczna. Byłam nastawiona na walkę i wyprowadzanie ataku w każdego kto chciałby się zbliżyć do mnie i spróbować zrozumieć w jakim „podłym i pustym” świecie żyję, a raczej jaki sobie stworzyłam. Moje relacje z siostrą były zawsze naszpikowane jadem. Ciągle się kłóciłyśmy. Nigdy jej nie chciałam zrozumieć i wszystko co robiła uznawałam za złe i zawsze węszyłam jakiś podstęp z jej strony. Często mówiłam, że chcę jej pomóc jednak tak naprawdę tego nie robiłam, ponieważ nie mogłam jej pomóc bez zrozumienia. Działało to w dwie strony. Ona widziała we mnie rywalkę na każdej płaszczyźnie życia i przy najmniejszej różnicy zdań była jedna, wielka awantura. Mimo, że mieszkamy osobno, a kilka miesięcy temu nasze kontakty ograniczały się do minimum i tak nie mogłyśmy się dogadać. Pewnie bym dalej tak tkwiła w nicości i mojej próżności gdyby Bóg nie postawił na mojej drodze pewne bardzo mi teraz ważne osoby. Dla Was nazwę te osoby Przyjaźń i Uczucie ponieważ imiona są tu zbędne. Początkiem było dla mnie poznanie Przyjaźni, od niej zaczęłam się uczyć czym jest cierpliwość, zrozumienie, pokora i radość z życia. Uczyłam się tego jak przyjmować to co dał nam Pan, jak radzić sobie z własnymi emocjami, nieświadomie pokazywała mi jak zaufać Bogu i co to właściwie oznacza. Przyjaźń otworzyła mi oczy, dzięki niej zobaczyłam jakie jest moje „życie”- bez wartości, puste, prowadzące tak naprawdę w otchłań. Obserwowałam jej wewnętrzne piękno i skupiałam swoją całą uwagę na jej postępowaniu, na jej relacjach. Mimo, że życie Przyjaźni nie jest usłane różami, a problemy przychodzą do niej zazwyczaj czwórkami to i tak ją podziwiałam. Całe wieczory poświęcałam analizie. Byłam zafascynowana Przyjaźnią, jej tak innym sposobem życia. Zazdrościłam jej relacji z Bogiem, zazdrościłam jej wiary, a jednak sama nie umiałam a może raczej nie chciałam wchodzić w bliższe relacje z Bogiem. Bałam się odrzucenia, uważałam za niegodną zbliżenia się do Boga, bo jak taka grzesznica jak ja, z porzuconą dawno temu wiarą miałaby jeszcze czelność odezwać się choć słowo, o coś prosić, zwracać się ze swoimi problemami. Przyjaźń spowodowała początkowo, że do mojego worka z samymi negatywnymi cechami i grzechami wrzuciłam zazdrość o jej piękno duchowe, dobroć i radość, jednak nic z tym nie zrobiłam tylko podziwiałam i zazdrościłam. Przez Przyjaźń pierwszy raz usłyszałam o NP jednak poza tym, że zdobyłam wiedzę teoretyczną na ten temat to nic więcej się nie wydarzyło. Minęło trochę czasu i poznałam Uczucie. Tutaj sytuacja zaczęła nabierać tępa.. otóż Uczucie rozpaliło moją miłość do Boga na tyle, że zapragnęłam być lepszym człowiekiem. Uczucie było piękne, uduchowione, czyste, dobre, radosne. Uczucie mnie uskrzydliło, dało mi nadzieję, że jednak jest dla mnie szansa. Z biegiem czasu poznawałam wady i zalety Uczucia. Byłam świadoma i akceptowałam wszystkie niedoskonałości i ograniczenia, były one niczym w porównaniu do całej reszty. Ta wiara, miłość do Boga, pełne zaufanie i oddanie była dla mnie taką dawką nowego nieznanego mi piękna, że musiałam się zbliżyć, chciałam więcej wiedzieć i widzieć, Uczucie obudziło i pomogło mi odkopać to co już dawno zakopałam gdzieś głęboko w sobie, coś czego nie chciałam nigdy wyciągnąć na światło dzienne, moje wszystkie lęki, strach, maski zostały odrzucone na bok. Uczucie obaliło mur obronny, twierdzę, w której się ukryłam. Przedstawił mi na nowo Boga. Chciałam być godna modlitwy, godna tego aby prosić i przepraszać Boga za moje słabości, w tym momencie byłam już gotowa na bliższą relację z Bogiem. Tak bardzo zapragnęłam tej jedynej, prawdziwej miłości.. nie tej międzyludzkiej lecz tej od i do Boga, do Jezusa, Marii.. Zaczęłam regularnie chodzić do kościoła, odmawiałam dzień w dzień różaniec, modliłam się, czytałam Pismo Święte, jednym słowem starałam się być jak najbliżej, jednak ciągle było mi zbyt mało. Moje relacje z siostrą nie uległy zmianie. Ja starałam się bardziej jednak ona znając mnie z wcześniejszych „akcji” nie wierzyła w moje szczere intencje. Mimo, że ja się zmieniałam to świat jaki sobie stworzyłam uderzał we mnie z coraz większą siłą, nie umiałam sobie z tym radzić, starałam się ale nie umiałam. Jedynie modlitwa, rozmowy z Przyjaźnią i Uczuciem dawały mi poczucie bezpieczeństwa. W dalszym ciągu bałam się i czułam niepokój. Podczas jednej z wielu wieczornych rozmów z Uczuciem zaczęliśmy rozmawiać o Nowennie Pompejańskiej. Uczucie opowiedziało mi o tym jak poprawiły się relacje z osobami za, które się modliło, jak samemu można się zmienić, jak Matka Boża nas wysłuchuje i wypełnia nasze serca. Po tej rozmowie nie mogłam zasnąć, moje myśli były już tylko skierowane na NP i intencję za siostrę. Może i nasze relacje były bardzo ciężkie to bardzo ją kocham i chciałam dla niej jak najlepiej, ale cóż ja mogę ? sama nic.. dlatego też długo nie czekając pobrałam aplikację, sięgnęłam za różaniec i zaczęłam się modlić. Początkowo wydawało się być dobrze, częściej rozmawiałam z siostrą, nie dopuszczałyśmy do kłótni. Po około dwóch tygodniach zaczęło się wszystko sypać.. dosłownie zło rzucało kamieniami we mnie i się z tego śmiało. Siostra tak bardzo się obraziła, ciągle mnie wyzywała, była nerwowa. Każdego dnia wysyłała mi smsy z wyzwiskami, groźbami.. cały czas mówiła, że dla niej umarłam, że już nie ma siostry. Część z tej złości została wycelowana w jej córkę i naszą mamę. W jej życiu utworzył się dosłownie chaos, za który siebie obwiniałam.. przez kilka dni jej życie zmieniło się diametralnie, widziałam, że coś ciągnie ją na dno ale nie mogłam nic zrobić bo przecież nie chciała mnie znać, słuchać. Zachowywała się tak jakbym rzeczywiście umarła. Przed wszystkimi udawałam, że rozumiem i wiem czyja to jest sprawka jednak tak bardzo mnie to bolało, że NP odmawiałam z wielkim bólem. Na początku części dziękczynnej NP coś się zmieniło. Nie w życiu mojej siostry a we mnie coś jakby pękło. Obudziłam się rano z uśmiechem na twarzy, pełna radości, od razu złapałam różaniec i zaczęłam odmawiać Nowennę, po chwili a dokładnie po pierwszej dziesiątce różańca nie mogłam opanować płaczu, łzy lały się strumieniami a ja nie umiałam tego pohamować. Przepłakałam cały dzień, nie wiedziałam co się dzieje. Jednak przez te łzy poczułam się lżej, taka oczyszczona, jakbym wyrzuciła z serca poczucie winy, strach, cały ból i żal. Przestałam się bać o moją siostrę bo wiedziałam, że jest w najlepszych rękach i w spokoju mogłam modlić się w kolejnych dniach. Siostra odezwała się do mnie jakiś tydzień przed zakończeniem Nowenny. Zadzwoniła i zapytała się co słychać jakby nigdy nic, pogadałyśmy chwilkę i umówiłyśmy się na spotkanie. Zaraz po jej telefonie zadzwoniłam do mamy, która mi zaczęła mówić o tym jak powoli siostra zaczyna się zmieniać. Zaczęła odmawiać „pijackich” wyjść ze znajomymi, zaczęła więcej poświęcać czasu córce, rodzinie i pracy, powoli zaczęła kontrolować swoją złość i gniew. Bardzo się ucieszyłam kiedy usłyszałam, że postanowiła pójść do spowiedzi, że wybiera się na Niedzielną Mszę, wiem, wydaje się, że nie jest to nic nadzwyczajnego, jednak dla mnie jej przemiana jest bardzo duża. Po NP zaczęłyśmy jeszcze więcej rozmawiać, obdarzamy siebie zaufaniem. Nasze relacje uległy bardzo dużej zmianie jednak nie tylko relacje i Ona sama. Matka Boża widziała moje zmagania z samą sobą. Widziała mój strach, brak pewności siebie, widziała, że idę jak dziecko we mgle. Czułam jak każdego dnia pomagała mi wstać i iść, ocierać łzy kiedy miałam gorsze chwile. Co dzień starałam się iść tą właściwą, jedyną drogą, starałam się podążać za Jezusem, a Matka Boża mi w tym pomaga każdego dnia. Obdarzyła mnie cierpliwością, pokorą, zrozumieniem dla drugiego człowieka, szacunkiem do decyzji i wolnej woli każdego. Obdarowała mnie spokojem ducha i miłością. Przez bliższą relację z Matką Bożą po przez NP udało mi się zostawić ten wielki wór wypełniony arogancją, wrednością, zazdrością, brakiem pewności siebie, pychą, próżnością i mogłabym tak pisać w nieskończoność. To nie jest tak, że nagle się zmieniłam i siedzę tu „odmieniona”, wszystko co zrobiłam w przeszłości wraca do mnie jednak teraz z Bożą pomocą i wiarą umiem temu stawić czoła. Mój toksyczny związek został zakończony na samym początku mojej nowej drogi. Kilka dni temu Uczucie postanowiło odejść z mojego życia i w nim nie ingerować, jednak nie mogę i nie umiem mieć pretensji do nikogo. „BÓG DAJE I BÓG ODBIERA”. Nie patrzę już w przyszłość, nie ciekawi mnie co będzie jutro, jestem tu i teraz a jedynie czego pragnę to Bożej miłości. Uczucie zrobiło dla mnie coś pięknego, najlepszego w moim życiu, coś czego nikt nie był w stanie zrobić, mianowicie obudził we mnie WIARĘ, NADZIEJĘ I MIŁOŚĆ. Mimo, że już nie uczestniczy w mojej przemianie, a nasze kontakty ograniczają się do minimum i pewnie za kilka dni nie będzie ich wcale to do końca życia będę Mu wdzięczna, za zbudzenie mnie i wyciągnięcie z otchłani w jakiej tkwiłam. Cały czas się uczę, jestem na samym początku najpiękniejszej drogi. Czasem zdarza mi się jeszcze płakać z powodu braku zrozumienia, czasem brakuje mi cierpliwości a innym razem pokory. Najważniejsze jest jednak to, że wierzę, widzę i czuję, że staram się naprawić siebie, że nauczyłam się patrzeć na siebie z boku, dostrzegać, wyłapywać i eliminować moje złe cechy, błędy jakie popełniam. Obecnie jestem w trakcie drugiej nowenny za bardzo cenną osobę dla mojego serca. Wierzę, że Matka Boża wysłucha mnie i każdego kto zwróci się o pomoc.

0 0 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
3 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Justyna
Justyna
15.07.18 21:27

Przez to świadectwo zmotywowalam się do modlitwy za mojego męża. Chodź 15 lat po ślubie, to 15 lat czuje się samotna. Jest bierny, nieodpowiedzialny, zakochany w internecie. Dwa razy był że mną i synkiem na spacerze. Jest mi ciężko bo nie czuje w nim wsparcia. Mam nadzieję że NP nam pomorze i uchroni przed rozwodem. Proszę o modlitwę. Bóg zapłać.

Anonim
Anonim
15.07.18 20:05

Piękne,cudowne świadectwo.
Rodzina jest najważniejsza.
To piękne,że modlila się pani za siostrę
I Wasze relacje się zmieniły.
W mojej rodzinie jest bardzo zła atmosfera.
Brat,bratowa….to jakby zupełnie obcy ludzie.Ciężko,bardzo ciężko.
Rodzice nie żyją od dawna.
Ja także modlę się NP o łaski dla nas do Matenki Naszej w Niebie i bardzo wierzę,ze nadejdzie taki dzień ,w którym zazegnamy wszystkie spory.
Życie jest takie krótkie.. …
Wszystkiego dobrego dla pani i rodziny życzę.

Jarosław
Jarosław
15.07.18 18:07

Bardzo piękne świadectwo. Chwała Panu.

3
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x