Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

M: Śmierć i nowe życie

Witam, Nowennę Pompejańską zaczęłam odmawiać pod koniec listopada, na początku myślałam, że to świadectwo będzie wyglądało inaczej. Zaczęłam się modlić, gdy mój wujek trafił do szpitala, gdzie wykryto u niego nowotwór złośliwy jelita grubego z przerzutami do wątroby. Pierwszy raz o Nowennie usłyszałam kilka lat temu, ale szybko o niej zapomniałam, myślałam że nie będę umiała się modlić, Nowenna wydawała mi się bardzo długa i myślałam, że nie znajdę w sobie wystarczająco dużo silnej woli, aby odmówić ją do końca. Przez te kilka lat ani razu nie pomyślałam o tej modlitwie, naprawdę o niej zapomniałam, dopiero gdy wujek zachorował nagle w mojej głowie pojawiła się myśl, aby się pomodlić w jego intencji. Dziś myślę, że to właśnie Matka Boska dała mi znak. Od razu szukałam w internecie wskazówek jak odmawiać Nowennę i zaczęłam. Modliłam się o uzdrowienie wujka. Na początku, nie wiedziałam czy modle się dobrze i cały czas bałam się że zrobię coś źle, że jestem niewystarczająco skupiona i że wszystko popsuję. Nigdy nie byłam gorliwą katoliczką, teraz jak przypomnę sobie moje wypowiedzi o Kościele i religii, to jest mi zwyczajnie wstyd. Wiem jednak, że tak naprawdę cały czas czekałam na jakiś znak od Pana Boga, nie chciałam chodzić do Kościoła z przyzwyczajenia, bo wszyscy chodzą i modlić się bo tak wypada, chciałam poczuć coś w sercu, chciałam żeby wypełniła mnie prawdziwa wiara. Nie poczułam tego od razu, tak naprawdę to nawet nie wiem, w którym momencie coś się zmieniło, kiedy znalazłam Pana Jezusa, myślę że działo się to stopniowo, coraz bardziej cieszyłam się modlitwą, zaczęłam chodzić do Kościoła i była to dla mnie przyjemność, a nie tortura. Zaczęłam rozumieć Ewangelię, a nie tylko jej słuchać. Każdy wie, że choroba, a zwłaszcza taka która jest nieuleczalna, to ciężki i trudny czas, ale ja w modlitwie znajdowałam dużo spokoju i wiedziałam, że wszystko się ułoży. Nie wiedziałam jak, ale wiedziałam, że wszystko będzie dobrze. Podczas odmawiania Nowenny, często rozrywał mi się różaniec, składałam go i modliłam się dalej, pewnego dnia, pękł mi nawet na pół, jeden koralik, kupiłam nowy różaniec, poświęciłam i modliłam się dalej. W tamtym czasie działo się wiele złych rzeczy, wydaje mi się, że coś chciało żebym przerwała Nowennę, ja jednak wytrwałam w modlitwie. Dwa tygodnie przed końcem Nowenny wujek zmarł. Było to bardzo trudne, ale wtedy zaczęłam się modlić jeszcze bardziej i postanowiłam że i tak skończę NP. Tak naprawdę nigdy nie modliłam się o uzdrowienie z choroby nowotworowej, tylko po prostu o uzdrowieni, być może mój wujek bardziej potrzebował uzdrowienia duszy niż ciała. Często chcemy zatrzymać kogoś w 'naszym świecie’, ale czy to nie egoizm z naszej strony? Boimy się śmierci, bo nie wiemy co jest potem, ale przecież Pan Jezus przez swoją śmierć dał nam życie wieczne, a więc kiedy umrzemy to tak naprawdę zyskujemy spokój i idziemy w lepsze miejsce, zaczynamy nowe wieczne życie. Nie wiem gdzie jest wujek i co przyniesie przyszłość, mam tylko nadzieję że kiedyś się z nim spotkam. Na razie wiem tylko jedno, ufam Panu Bogu i wiem że wszystko co nas spotyka jest dla naszego dobra. Gdyby wujek zmarł na samym początku odmawiania Nowenny, pewnie obraziłabym się i przestała modlić, bo uznałabym że nie ma to sensu.. Prosiłam o cud dla wujka, a największy cud Nowenna przyniosła mnie, bo odnalazłam to co w życiu naprawdę ważne. Podczas modlitwy wiele razy płakałam, a w sercu i tak czułam radość. Dopiero teraz wiem co to prawdziwa radość, nie taka na chwilę wywołana ziemskimi przyjemnościami, ale taka która jest w sercu, nawet wtedy gdy na twarzy pojawi się smutek i łzy. Wcześniej chciałam, żeby to świadectwo było inne, ale dziś dziękuję z całego serca Panu Bogu za to co mi dał. Każdy z nas boi się cierpienia, ale to jest coś czego tak naprawdę potrzebujemy, pycha niszczy nas najbardziej, możemy ją pokonać tylko pokorą, a tego uczymy się poprzez cierpienie. Najważniejsze to zaufanie Panu, bo przecież On najlepiej zna nasze serca i najlepiej wie czego potrzebujemy, czasami to czego pragniemy nie jest dla nas dobre, ale na szczęście Pan Bóg jest tak mądry, że nie daje nam tego i za to największe dzięki. Na koniec chciałam tylko dodać, że myśleliśmy że wujek zasnął ze zmęczenia, a on wtedy odszedł, wszyscy byliśmy przy nim i mogliśmy się z nim pożegnać. Każdy wiem, że umieranie na nowotwór to ogromny ból i cierpienie, a mnie wydaje się że Matka Boska oszczędziła Mu tego i spokojnie zabrała go w święto Trzech Króli. Nie myślałam, że będę chciała odmawiać Nowennę w kolejnych intencjach, ale powoli w głowie zrodziła mi się lista intencji, w których chcę się modlić, zwłaszcza że wiem, że Matka Boska ma wiele łask, które chce nam dać. NP dała mi coś czego nigdy bym się nie spodziewała i to najlepiej pokazuje, że tam na górze dobrze wiedzą co robią. Za wszystko dziękujmy Panu Bogu, Matce Boskiej i Panu Jezusowi, ufajmy i pamiętajmy, że tak naprawdę nigdy nie jesteśmy sami, bo oni są dla nas i zawsze chcą nam pomagać, my tylko czasem o tym zapominamy, ale nigdy nie jest za późno, żeby sobie o tym przypomnieć. Ja szczególnie dziękuje Matce Boskiej, bo to dzięki niej zdarzył się dla mnie cud, dziękuje za różaniec, za jej łaski, dobro i zrozumienie jakie nam daje.

5 1 głos
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
ewa
ewa
11.02.18 15:51

Dziękuję za to świadectwo! Jest w nim tyle ciepła, wiary i pokory. Niech Cię Bóg błogosławi!!!

Magdalena
Magdalena
11.02.18 13:35

Piekne swiadectwo! Chwala Panu

2
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x