Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Kobieta na początku drogi: Odnalazłam prawdziwą miłość życia

Chciałabym podzielić się świadectwem odnalezienia Miłości życia – Bóg intencję potraktował dosłownie, “po swojemu”, ale lepszemu. Po nieudanym związku byłam zrozpaczona i wiedziałam, że tylko cud może mi pomóc znaleźć autentyczną miłość, mam już swoje lata. Zastrzegam, że będzie to dłuższy tekst i nie skończy się tak przewidywalnie jak opowieść o kobiecie i mężczyźnie, którzy za sprawą nowenny są razem szczęśliwi. A więc… Moje życie było życiem przeciętnego katolika – msza w niedzielę, pacierz wieczorem, nie zabijałam, nie kradłam i miałam jako taką relację z Bogiem – na tyle poprawną, że w życiu odczuwałam niewyjaśnione szczęście mimo wielu długo trwających i bolesnych zdarzeń. Uważałam, że to wystarczająco dużo aby uważać się za rzeczywiście wierzącą, praktykującą. Nie patrzyłam na innych z góry. Poznałam pewnego mężczyznę z którym stworzyłam kilkuletni związek. Mimo iż logika podpowiadała mi, że z człowiekiem zwalczającym Kościół nic dobrego nie stworzę, w swojej głupocie uznałam, że jak ktoś chce, to się dogada. I faktycznie, obie strony starały się jak mogły i funkcjonowało to całkiem nieźle. Uważałam, że moja wiara jest silna i człowiek ten nie jest w stanie ściągnąć mnie na dno. Na pierwszy rzut oka. Faktycznie byłam cały czas rozdarta wewnętrznie. Człowiek ten niepostrzeżenie ściągał mnie niżej i niżej, a ja nie zauważyłam, że oddaliłam się od Boga. Mój rytm się przecież nie zmienił – co niedzielę kościół, pacierz i tak dalej. Zabrakło mi na tyle rozumu, że nie dostrzegłam, że nie da się połączyć grzechu z “bycia wierzącym praktykującym”. Byłam przekonana o tym, że jest nadal OK, chodziłam do spowiedzi gdzie spowiadałam się szczerze, a jednak nie widziałam swojej obłudy. A Bóg w tym czasie zsyłał różne kataklizmy bym to nazwała – groźbę śmierci, groźbę kalectwa i choroby.. No i co ja robiłam? Na kolana – nowenna. Każda z nich została wysłuchana i byłam niezmiernie wdzięczna za to – ale się nie zmieniałam. W końcu Bóg zaczął się stopniowo “usuwać” z mojego życia (i piszę tu celowo w cudzysłowie). Po pewnym czasie poczułam, że nie ma już tego szczęścia, które było dawniej, więc z moim mężczyzną podkręciliśmy śrubę – zwiedziliśmy piękny kawał świata i bawiliśmy się w najlepsze. A ja byłam w coraz gorszym stanie. W końcu było tak źle, że zwróciłam się do Maryi o pomoc, cokolwiek miałoby się stać. I skończyło się – nasz związek się rozpadł. Znów nowenna została wysłuchana. Dotarło do mnie po czasie, że Maryja wyciągnęła mnie tak na prawdę z bagna w którym tkwiłam już po uszy. Nie chcę pisać, że ten człowiek to bagno – czyny, których się dopuszczaliśmy to było bagno. Nie mogłam zrozumieć, czemu moje nowenny są wysłuchiwane, skoro jest tyle tu osób, które proszą a nie otrzymują, a są lepsze ode mnie na pewno. Zaczęłam więc uparcie szukać odpowiedzi w Internecie. Dłubałam wytrwale i długo aż pewnego dnia w moje ręce trafiła książka będąca dziennikiem rozmów pewnej mistyczki z Jezusem. Tam nie znalazłam odpowiedzi “czemu” ale mój obraz świata się zupełnie zatrząsł. Dotarło do mnie w końcu, że tak na prawdę Bóg był zawsze przy mnie i się troszczył. Było tyle nieprawdopodobnych “zbiegów okoliczności”, które nie powinny się wydarzyć i sytuacji, które skończyć się mogły dla mnie tragicznie, a mi włos z głowy nie spadł. Wszystkie trudne sytuacje były po to aby mnie odpowiednio ukształtować i zwrócić do Niego i teraz za nie dziękuję. Byłam tak niewdzięcznym dzieckiem, a Bóg tak bardzo kochał i cierpiał. I czekał. Moja intencja została wysłuchana, znalazłam Miłość życia. Nie sądziłam, że napiszę takie świadectwo – typowo religijne. Jest to jedyna Miłość jaka istnieje. Cierpliwa, nieustająca, cierpiąca, znosząca obelgi i zapomnienie, niezawodna, niewyczerpana, ogromna i wierna. Tylko Bóg, Jezus, Maryja dają Miłość. To co jest na Ziemi to słaba namiastka. Żaden człowiek nie byłby w stanie dać takiej miłości – będziemy rozczarowani. Poczułam jak bardzo byłam/jestem kochana i chcę się odwdzięczyć w ułomny, bo ludzki, sposób. Pojęłam czym jest miłość Chrystusa i czym powinna być w ogóle miłość. Jak bardzo brzydko Go traktujemy jedynie prosząc o coś. On daje miłość bezinteresownie, a my jesteśmy bardzo interesowni, zajęci swoimi sprawami, skupieni na swoich małych problemach. Jak bardzo jesteśmy obojętni na Jego cierpienie. Tak na prawdę to, czy mamy pracę, związek czy zdrowie nie jest istotne…Powierzyłam Mu swoje życie aby nim kierował – ja robiąc po swojemu, znów wejdę w jakieś tarapaty. Teraz staram się myśleć aby robić to, co On by chciał w danej sytuacji chociaż zdarzają mi się często upadki. W każdym człowieku jest Bóg i próbuję kontrolować swoje postępowanie w stosunku do innych ( mimo, że nigdy nie byłam złośliwa), ważyć dokładnie słowa aby żadnym nieodpowiednim słowem nie urazić drugiego człowieka, wyzbyć się pychy ( a pychą jest także nasze samozadowolenie z osiągnięć – i tak wszystko mamy od Boga więc nie mamy czym się szczycić), kształtować serce by stawało się szlachetniejsze i podejmować wyrzeczenia aby zadośćuczynić Mu za zło świata i przede wszystkim nie osądzać i być wyrozumiałym dla innych ( dla mnie szczególnie trudne jest być wyrozumiałym dla myślących o sobie jako pobożnych katolikach gdy widać ich małość ). Jestem tylko człowiekiem więc będę wystawiana non stop na próby i nieraz się załamię, ale ważne, że teraz widzę cel i sens każdego upadku i cierpienia. Wszystko co nam się zdarza ma nas zbliżyć do Boga bo to jest jedyny cel w jakim jesteśmy na Ziemi – mamy sobie na niebo zapracować trudami na tym padole. Na początku tej nowenny myślałam jedynie o mężczyźnie i ogromnej chęci stworzenia z nim cudownej rodziny, teraz nie wiem, czy związek to dobre rozwiązanie dla mnie. Jeśli miałby mnie odciągnąć od Boga to będzie to złe rozwiązanie i lepiej by było dla mnie jakbym do końca życia została sama. Na końcu i tak nie mamy męża/żony a tworzymy związek z.. Bogiem właśnie. A jeśli Bóg zdecyduje inaczej, niech ten jedyny będzie dopiero na drugim miejscu.

0 0 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
8 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Kamyk
Kamyk
02.03.18 21:59

Super dziewczyno! Niech Ci Pan Bóg błogosławi.

Monika
Monika
25.02.18 12:59

Piękne ! Sama zadaje sobie też to pytanie. Z kim chce być ? Chce być z Bogiem. Jeśli człowiek na mojej drodze będzie miał mnie odciągać od Niego to mimo potrzeby bliskości z drugim człowiekiem.. ja z tego zrezygnuje… też to zrozumiałam. Miłość Boga jest idealna. Na ziemii takiej nie ma.

Autorka świadectwa
Autorka świadectwa
24.02.18 22:02

Dziękuję Wam za ciepłe słowa, spodziewałam się raczej gorzkich z powodu swojego wcześniejszego postępowania.

Ewa
Ewa
24.02.18 08:58

Pokazałaś prawdziwą dojrzałą wiarę. Bardzo pragnęłaś i byłaś natarczywa w pragnieniu serca i dlatego otrzymałaś światło Ducha Świętego. Bez tego światła zrozumienie dzienniczka nie byłoby możliwe. Byłam w zbliżonej sytuacji i przez „przypadek” w Internecie natknęłam się na Poemat Boga Człowieka Marii Valtorty. Moje życie zminiło się o 180°. Teraz widzę i rozumię podobnie jak ty. Modliłam się wowczas tajemnicami szczęścia.

Autorka świadectwa
Autorka świadectwa
24.02.18 22:03
Reply to  Ewa

Przeczytam! Dziękuję

MK
MK
24.02.18 01:42

Madre swiadectwo.Ile w nim wartościowych slow.Z tego świadectwa wiele można się nauczyć i zrozumieć zycie z Panem Bogiem.Zycze autorce świadectwa Blogoslawienstwa Bozego.

Michał
Michał
23.02.18 22:53

Poruszajace. Chyba ide tym tokiem rozumowania od jakiegoś czasu.

Tina
Tina
23.02.18 22:06

Przepiękne świadectwo, gratuluje

8
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x