Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Joanna: Bóg wykorzysta każde zło, żeby nas nawrócić

Zanim wpuściłam w swoje życie Boga oraz Świętą Rodzinę przeżyłam dużo bólu,

doświadczyłam dużo cierpienia, popełniłam mnóstwo grzechów, ale Najświętsza Maryja

Panna uzdrawia.

Jestem jedynaczką. Jestem jedyną wnuczką. A zawsze byłam tak bardzo samotna.

Dorastałam w rodzinie, w której nigdy nie było dialogu. Wychowywałam się w rodzinie,

gdzie zawsze był krzyk, bicie, gdzie zawsze byłam tępakiem, gdzie nigdy nie byłam

akceptowana taką jaką jestem. Nie miałam rodziców do których mogłabym przyjść

z problemem. Zawsze musiałam być samodzielna oraz odpowiedzialna. Czułam się rodzicem

swoich rodziców. Czułam, że jestem starsza od swoich rodziców. Czułam się niesamowicie

samotna. Aż w wieku 24 lat uświadomiłam sobie, że Bóg zawsze był przy mnie, że zawsze

do mnie mówił, a ja Go nie słyszałam. Ja myślałam, że On jest na mnie niesamowicie

obrażony, że On mnie nienawidzi. Jestem Mu wdzięczna za wszystko, czego doświadczyłam.

Gdyby nie moje doświadczenia, nie byłabym taką jaką jestem teraz. Wiem, że Bóg przeżywał

każdy mój ból razem ze mną, trzymał mnie za rękę, płakał każdej tamtej nocy razem ze mną –

kiedy nie chciałam żyć, kiedy nienawidziłam samą siebie.

Pod pretekstem, że będę zdobywać lepsze wykształcenie poza miastem rodzinnym,

wyjechałam, a właściwie uciekłam, z domu rodzinnego w wieku 16 lat z nastawieniem, że już

nigdy tam nie wrócę. Miałam na celu udowodnić wszystkim ile to ja mogę sama osiągnąć.

Chciałam pokazać Mamie, iż mimo tego, że idę swoją drogą, a nie ścieżką, którą ona dla mnie

wybrała, osiągnę sukces. Miałam milion pomysłów na własne szczęście: może nauczę się

języków obcych – będę tłumaczem, a może jednak zostanę kosmetyczką i będę prowadziła

własny gabinet, a może pójdę studiować prawo. Nie przyjeżdżałam do domu rodzinnego

ani na Święta, ani na rodzinne uroczystości. Potrafiłam wprost mówić rodzicom: „Nie chcę

przyjeżdżać”, „Nie mam ochoty do was dzwonić”. Aż w końcu uświadomiłam sobie, że oni

po prostu nie potrafili okazywać mi swojej miłości – nikt ich tego nie nauczył, w ich domach

rodzinnych nie było prawdziwej więzi z Bogiem.

Brakowało mi pieniędzy. Mając 18 lat poleciałam do Ameryki. No dobrze – jest praca,

są pieniądze, odkładam na studia i mieszkanie, żeby jednak wrócić do Polski. Ale szczęścia

nie czuję. Przecież ja się nie zmieniam! Gdziekolwiek polecę zabieram siebie taką jaką

jestem. Trzeba pracować nad sobą, trzeba się rozwijać! Wszystko mogę sama! Nikogo

nie potrzebuję! Dam radę!

Wracam do Polski! Świetnie! W końcu jestem w domu, w swoim własnym domu,

bo wynajmuję sama mieszkanie. Idę na wymarzone studia. Ale nadal szczęścia nie ma.

To może będę szczęśliwa jak zacznę drugi kierunek? Może będę w końcu szczęśliwa jak

kupię swoje mieszkanie? A może będę szczęśliwa jak otworzę własny gabinet? Ale nic

bardziej mylnego… Mam 19 lat, studiuję, pracuję, uśmiecham się do ludzi, pokazuję jakim

to ja jestem twardzielem, mówię: „Daję radę!”, a w nocy jestem prawdziwa – boję się być

sama w mieszkaniu, mam różnego rodzaju lęki, wydaje mi się, że atakują mnie jakieś

demony, wchodzę w związki z Mężczyznami, które są oparte tylko na seksie, nie ma uczuć,

jest tylko pocieszenie się. Po woli kończą się pieniądze, które przywiozłam ze Stanów.

Za chwilę nie będę miała czym płacić za wynajem mieszkania. Żalę się o 10 lat starszej

koleżance w pracy, że trochę kiepsko z kasą, nie wiem co robić, a ona zaczyna mi opowiadać

o sponsoringu, że ona spotyka się z facetami na godzinkę lub na noc – a praca na pół etatu

to tylko przykrywka. Że na takich i takich stronach warto się ogłaszać, że tak i tak warto

z klientami się umawiać, że ona tak zarabia od lat, że Polki tak robią i w Anglii, i w Holandii,

że to jest fajne. Chwali się jakie ma auto, jakie ma piętrowe mieszkanie, na jakie wakacje

ją stać. Proponuje mi żebym zaczęła przyjmować klientów razem z nią na tym samym

mieszkaniu – ona w jednym pokoju, ja w drugim. Ona mówi, że to sama przyjemność

i że będzie pięknie. No to wchodzę w prostytucję. Po dwóch miesiącach zachodzę w ciążę…

Co robić? Przecież ja nie wiem kto jest ojcem tego dziecka. Przecież ja tego dziecka

nie pokocham. Szybka decyzja. Trzeba przygotować 1000 zł, kupić przez ogłoszenie

w gazecie tabletki „przywracające miesiączkę” i po sprawie. Zabiłam własne dziecko. I dalej

kilka lat prostytucji. Marzymy z koleżanką, że skończymy studia, że ona otworzy gabinet

dietetyczny, a ja marzę, że kupię sobie mieszkanie, że będę miała swój gabinet kosmetyczny.

Bliskim i znajomym się kłamie, że mam dobrą pracę, przecież perfekcyjnie znam angielski,

a teraz to się liczy, przecież ja zdobywam wyższe wykształcenie, jestem taka zaradna, oj taka

dzielna… A tak naprawdę, no dramat… Oczywiście gdzieś po drodze pojawił się

i samogwałt, i pornografia – wydawało się to wszystko świetną zabawą.

W końcu kończę studia, poznaję mężczyznę – mój klient, prosi o numer prywatny,

chce się ze mną umówić, chce mnie z tego bagna wyciągnąć. O! To dopiero teraz będę

szczęśliwa! Z jednego rodzaju prostytucji wchodzę w drugi – relacje ojciec – córka. Ja lat 22,

a on 30 lat starszy. Ale co to przeszkadza, przecież świetnie czujemy się razem. Zrobił dla

mnie niesamowite rzeczy. Pomógł mi wyjść z tego brudu. Pokazał mi, że może być inaczej.

Pomógł znaleźć dobrą pracę. Pomógł załatwić kredyt na mieszkanie. I znikł…. No i znowu

sama… Boże no czemu akurat ja tego wszystkiego musiałam doświadczyć?

Zaczyna się kolejny etap w moim życiu. Dobrze, studia skończone, mieszkanie się

spłaca, jest praca – wszyscy dookoła mówią jaka to ja jestem wspaniała. A ja po nocach

płaczę, bo zabiłam swoje dziecko, bo tyle grzechów popełniłam, bo Bóg mnie opuścił

i pozwolił na te wszystkie cierpienia. Ale jest szansa! Pojawiają się w moim życiu różne

praktyki duchowe, i nawet jakieś praktyki starosłowiańskie, ale tego niby było mało, idę dalej,

szkolę się, zostaję mistrzyni Reiki. O! To może teraz poczuję to szczęście! Ale znowu nic,

znowu od czasu do czasu mam napady lęku, śpię w nocy lub nie śpię, nic mi się nie chcę,

nie chcę żyć, nienawidzę rodziców – przecież wszystkie problemy wychodzą z dzieciństwa.

Nikogo nie mogę pokochać. Chowam się od ludzi. Pracuję w domu przed komputerem.

Świetnie! Nie muszę nigdzie chodzić, nie muszę spotykać się z ludźmi – nikt mnie więcej

nie zrani, sama sobie wmawiam: „Przecież lubisz samotność”, „Sama ze sobą świetnie się

czujesz”, „Niema relacji Ja-Ty – wszyscy jesteśmy jednością” – a to są tylko wymówki,

człowiek jest stworzony do tego, żeby być w parze. No to staram się wchodzić w jakieś

relacje damsko – męskie, ale nic z tego, za bardzo chcę konkurować z Mężczyzną, za bardzo

chcę im wszystkim udowodnić, że świetnie sobie sama radzę, no to uciekają. Ale zaczynam

w końcu sobie uświadamiać, że już nie jestem małą dziewczynką, że muszę wziąć na siebie

odpowiedzialność za swoje życie, że to ja coś robię nie tak.

Stosowałam różne techniki z buddyzmu, z Tybetu, żeby jakoś się oczyścić, żeby

znaleźć spokój wewnętrzny. Uprawiałam sport i ogarniała mnie niesamowita złość.

Nie wiedziałam, co z tym robić. To uprawiałam boks, żeby pozbyć się agresji, to stosowałam

różne techniki medytacji, żeby się wyciszyć. Zaczęłam sobie uświadamiać, że muszę

poprawić relacje z rodzicami. Ale jak? Nie da się więcej żyć z tą agresją, obrazą oraz

wycofaniem. Mieszkałam z chłopakiem, a rodzice nic o nim nawet nie wiedzieli. Tak bardzo

chciałam ukryć przed nimi moje życie, że nawet nie zapraszałam ich do siebie, nie było ich

od lat w moim życiu! Nie miałam relacji z ojcem to nie miałam też relacji z Bogiem.

Nie miałam relacji z mamą to nie miałam też więzi z Maryją Panną. Nie ufałam rodzicom!

Wydawało mi się, że jak tylko o czymś opowiadam mamie, to od razu zaczyna mi się

to sypać! Więc moi Rodzice byli dla mnie największym wrogiem.

Jak kiedyś zobaczyłam u swojej kosmetyczki obraz Jezusa, który ona przywiozła

z Jerozolimy to powiedziałam, że On patrzy na mnie ze złością, że dla mnie w ogóle nie jest

ten obraz piękny… Po sześciu latach, po Nowennie Pompejańskiej, po Pielgrzymce

do Częstochowy, po odmawianiu Tajemnic Szczęścia, po dołączeniu do Ruchu Czystych Serc

– powiedziałam, że Jezus na tamtym obrazie jest piękny, że patrzy na mnie z miłością,

że On jest niesamowicie czuły oraz wrażliwy, że cała Rodzina Święta uwielbia z nami

rozmawiać i nas słuchać, ale tylko wtedy kiedy otwieramy swoje serca.

Miałam 24 lata, kiedy moja Mama i Tata po raz pierwszy poszli ze mną do Kościoła.

W tym samym roku Mama poszła ze mną do Częstochowy. To był rok w którym Najświętsza

Maryja Panna zaczęła uzdrawiać moje rany. To był moment, kiedy Jej na to pozwoliłam.

Kiedy powiedziałam TAK na Jej obecność w moim życiu, kiedy powiedziałam TAK dla

codziennej modlitwy, TAK dla życia w czystości. Padłam przed Chrystusem i tak bardzo

Go przepraszam – tyle lat byłam tak daleko od Niego.

Bóg nas wyprzedza! Zmiany w moim życiu zaczęły się 4 miesiące przed tym jak

w ogóle nauczyłam się modlić, zanim nauczyłam się trzymać w ręku Różaniec! Najpierw

gdzieś mnie oświeciło, że nie mogę mieszkać z chłopakiem przed ślubem, że musimy zerwać.

Stało się to w lutym. Później, w kwietniu, zaprosiłam do siebie Rodziców na Wielkanoc,

pierwszy raz byli w moim mieszkaniu, pierwszy raz przyjechali z noclegiem, pierwszy raz

poznali moich przyjaciół, pierwszy raz poszliśmy razem do Kościoła! W lipcu powiedziałam

koleżance, że chcę wyruszyć w pielgrzymkę na Jasną Górę, ale nie wiem jak do tego się

zabrać, nie wiem gdzie się zgłosić, a ona między innymi zaczęła opowiadać o Nowennie

Pompejańskiej. Był lipiec. I tu wszystko się zaczęło… Nawróciłam się!

W trakcie odmawiania Nowenny zaczęłam oczyszczać swoje mieszkanie, sama

kropiłam święconą wodą i dużo się modliłam, dużo też płakałam, a wręcz ryczałam, pisałam

listy do Boga: dziękowałam, przepraszałam, prosiłam, żeby mnie poprowadził. Wyrzuciłam

z mieszkania wszelkie talizmany na szczęście, talizmany na pieniądze, talizman oko proroka,

talizman ręka Fatimy, figurki małego Buddy, jakieś bransoletki z tybetańskimi mantrami,

przecinałam nożyczkami i paliłam certyfikaty, które potwierdzały, że jestem mistrzyni Reiki,

które potwierdzały różne stopnie inicjacji. Wyrzucałam też alkohol, tabletki antykoncepcyjne,

prezerwatywy. Wyrzuciłam również książki o energii – a na ich miejscu pojawiła się Biblia,  Katechizm Kościoła Katolickiego i inne tytuły chrześcijańskie

Prosiłam Boga, że jeśli to nie jest od Niego, to niech mi zabierze ten „dar” widzenia

energii, bo ja już nie chcę z tym pracować. Że w końcu Mu ufam, wiem, że mnie dobrze

poprowadzi. W modlitwie „Ojcze nasz” robiłam nacisk na słowa „Niech będzie wola Twoja”,

mówiłam „Tak, Ojcze, ufam Ci, niech będzie wola Twoja, możesz mi teraz nawet całe życie

rozwalić, a ja na to się zgadzam, bo wiem, że będzie tak, jak najlepiej dla mnie.”

W sierpniu była pielgrzymka, a po powrocie dostałam ofertę pracy w szkole –

rozmawiam z młodzieżą o czystości przedmałżeńskiej, o relacjach w Rodzinie, o relacjach

z przyjaciółmi, o tym jaką moc mają słowa i dopiero teraz mogę powiedzieć, że Maryja

wzięła te wszystkie moje przykre doświadczenia i zmiażdżyła jak winogrona w tłoczni, żeby

z tych wszystkich przejść zrobić dobre wino. Nie mogło być inaczej. Tak bardzo jestem Jej

wdzięczna za moje nawrócenie i uzdrowienie! Wróciłam do swojego prawdziwego Ja,

wróciłam do domu. Czy mogłabym być dobrym nauczycielem, dobrą żoną, matką i dobrym

sercem Rodziny gdyby nie te wszystkie doświadczenia? Chyba nie. Bóg wykorzysta każde

zło, żeby nas nawrócić!

0 0 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
26 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Gosc
Gosc
15.02.18 20:47

Bo dla Boga nie ma ograniczen ON moze wszystko UFAJ I MODL SIE. Nie upadaj gdy przyjda pokusy, modl sie do sw.Michała i sw Jozefa i innych swietych.Jest piekna 30dniowa modlitwa do sw Jozefa.

Aga
Aga
15.02.18 07:23

Jestem pod wrażeniem Twojego świadectwa jakie Cuda działa Mateńka w naszym życiu. Tyko z Jej pomocą można wyjść z takiego stanu w jakim byłaś.
Nowenna Pompejańska to wyjątkowa modlitwa która pozwala nam nawiązać szczególną relację z Mateńką. Otwiera oczy na wiele rzeczy w naszym życiu. Jesteś dowodem na to że Wiara Czyni Cuda. Niech Cię Mateńka Błogosławi i dalej prowadzi. Pozdrawiam Aga

TERESA
TERESA
13.02.18 18:46

Bogu dzięki że wyszłaś z tego bagna ,siła Nowenny
Pompejańskiej Bogu dzięki.

Maria II
Maria II
13.02.18 18:09

Joanno,Twoje świadectwo czytałam kilka razy,tak wiele przeszłaś…., gdyby nie Bóg i Jego Matka, nie poradziłabyś.
Dużo dobrego i myślę,że już masz wyczerpany limit na życiowe koszmary.

Kam
Kam
13.02.18 17:36

JEŚLI MI NIE UWIERZYSZ TO POCZYTAJ NA INTERNECIE!WYSTARCZY TO OGRANICZYĆ LUB WEDŁUG WŁASNEJ WOLI OGRANICZYĆ TO O CZYM NAPISAŁEM W ,A NIE POPEŁNIMY GRZECHU CIĘŻKIEGO PRZECIWKO ŻYCIU!
Telefony i inne urządzenie wytwarzają promieniowanie
elektromagnetyczne co w nadmiarze może doprowadzić między innymido;raka,bezpłodności.
Kawa również może doprowadzić do bezpłodności lub
chwilowej niepłodności.
Potwierdzone naukowo!!!!!!!!!!!!!
Ja tylko ostrzegam,bo nie chcę mieć
nikogo na sumieniu!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Radze ci to powiedzieć bliskim….

też Joanna
też Joanna
13.02.18 11:44

niesamowite świadectwo. Niebo świętuje że Cię odzyskał Bóg. I ja się cieszę. Przytulam ! 🙂

Kam
Kam
13.02.18 17:37
Reply to  też Joanna

NIE BĄDZ PERZECIWKO ŻYCIU.JA NIE EJSTEM ROBOTEM,PO PROSTU NEI CHCE MIEĆ NIKGOGO NA SUMIENIU!
Zbyt długie siedzenie i inne formy przegrzania jąder na przykład;
podgrzewane fotele,obcisła bielizna{bokseki},czasami sen,
zwykle na boku może doprowadzić.przegrzewania
jąder mogą doprowadzić do bezpłodność.
Potwierdzone naukowo!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Kam
Kam
13.02.18 17:37
Reply to  też Joanna

ZOBACZ CO NAPISAŁEM W KOMENTARZACH PROSZĘ

Marzena
Marzena
12.02.18 20:46

Z dna na szczyt. Matka Boża i Bóg cały czas czekali. Jesteś Asiu tą brakujaca owieczka w stadzie. Wyprawiamy ucztę z okazji Twojego powrotu 🙂 serdecznie pozdrawiam

Agnieszka
Agnieszka
12.02.18 22:17
Reply to  Marzena

Mocne swiadectwo:)

RObert
RObert
12.02.18 10:01

Pzepraszam ale to sie kupy nie trzyma. Przeczytajcie to slowo w slowo i zobaczcie jak nie prawdziwy jest czas jaki mija pomiedzy zdarzeniami. Zaczelo sie od 19 lat pozniej 24 a z opisu wynikalo jakby minelo 10 albo wiecej. Studia, usa, prostytucja, dziecko, nowenny. Np pisze ze nie ma pracy i kasy a po kropce ze kolezanka z pracy w tym samym czasie jej powiedziala o sponsoringu ehh…

enia
enia
13.02.18 11:03
Reply to  RObert

Robert najważniejsze że wychodzi z takiego bagna , bo to latami bedzie trwało , szatan tak szybko taką swoją zdobycz nie puszcza . Dobrze że zwróciła sie do Boga .To już będzie jej sie ciagnąć do końca życia , mam na mysli przede wszystkim zabicie dziecka .Miejsce zbrodni nosi w sobie , takie świadectwo potrzebne ku przestrodze innym kobietom .

Ewka
Ewka
13.02.18 12:58
Reply to  RObert

Między 16 a 24 rokiem życia, minęło 8 lat. Wystarczająco jak na takie wydarzenia, przecież człowiek nie będzie opisywał każdy dzień swojego życia, tylko mówi o konkretach – co się wydarzyło i jak z tego wyszedł. To jest świadectwo – nie książka 😉
Bardzo jestem dumna z tej dziewczyny.

Leszek
Leszek
12.02.18 08:16

Nie raz Bóg daje nam taką drogę aby przejść przez to wszystko żeby w końcu zrozumieć że to niejest to co my sami chcemy mieć. I Bóg doskonale wie i dopuszcza zło w naszym życiu żeby tak nisko upaść i nie mając wyjścia i ratuku w niczym w przyziemnym życiu. A wtedy On qkracza gdzie my padamy na kolana prosimy i przepraszamy za swoje grzechy i idziemy jego drogą. Coś podobnego ja przechodzilem ale Nowenna wyrwala mnie ze szpon zła. Świetne świadectwo które zapewne w nie jednym czytającym go rozbudzi jego serce i zacznie modlić się po przez Nowennę. Niech… Czytaj więcej »

Sylwia
Sylwia
12.02.18 08:02

Wspaniałe świadectwo Joanno! Miłosierdzie Boże nie ma granic!
Życzę Tobie błogosławieństwa Bożego na każdy dzień i niech nasza kochana Matka się Tobą opiekuje.

Joanna
Joanna
12.02.18 07:42

Piēkne świadectwo imienniczko Bóg jest Wielki☺

Maria
Maria
12.02.18 05:58

Przepiękne świadectwo, dużo Twoich przeżyć porównywałam ze swoim życiem po smutnych doświadczeniach kiedy wróciłam do Boga i Maryji moje życie małymi krokami zaczeło się odmieniać.Bez Miłosierdzia Bożego i opieki Matki Bożej życie jest szare, smutne i nie ma sensu.

Katarzyna
Katarzyna
12.02.18 05:40

Czasem trzeba sięgnąć dna,aby trafić na drogę bożą.I masz rację Joanno, ze zła Bóg wyciąga dobro, a nawet stawia osoby,które naprowadzają na Jego drogę,np.koleżanka,która opowie o Nowennie Pompejańskiej.Cieszę się,że jesteś szczęśliwa z Bogiem.Wielu łask I opieki Matki Najświętszej!

Marcin
Marcin
12.02.18 05:30

Dawno tak pięknego świadectwa nie czytałem. Jesteś potwierdzeniem, że Bóg może wszystko. Przez cały czas kochał Cię mimo, że Ty Go odrzucałaś. Wielkie jest Miłosierdzie Boże. Tylko z Nim będziesz prawdziwie szczęśliwa, prowadzi najlepszą drogą do zbawienia. Bóg jest wielki. „Jeśli chcesz to uzdrów mnie Panie”

Ania
Ania
12.02.18 00:10

Piekne swiadectwo, bardzo budujace. Chwala Panu Jezusowi i Maryji!!!

Marta
Marta
11.02.18 23:16

Niesamowite swiadectwo 🙂 Ciesze sie ze znalazlas Boga…albo ze on znakazl Ciebie 😉

Anonim
Anonim
11.02.18 23:13

Aśka jak Ty to pięknie napisałaś.
Jesteś Wielka naprawdę Wielka…
Byłaś prawie na dnie ,wyszlas z tego !
Twoje świadectwo jest wręcz niewiarygodne co może Bóg..?
Bóg może wszystko!
Różaniec siłe ma ogromną.
Ja modlę się za 19 letnią córkę.
Popełniłam wiele błędów i oddalilysmy się od siebie….
Mam nadzieję,że Matenka Boża wyprosi łaski potrzebne dla nas..
Wierzę w to bardzo i nie ustaje w modlitwie.
Pozdrawiam…

Ela
Ela
11.02.18 23:13

Kiedy czytam pani swiadectwo to widze siebie. Mam w sercu mnóstwo zranien z dziecinstwa które gleboko sa zakorzenione ale to nie jest nienawisc tylko ból i cierpienie ze los mój i moich bliskich potoczyl sie tak tragicznie. Jako dzieci bylismy uwiklani w chore relacje doroslych, bylismy uwiklani w cos w co nigdy nie powinnismy. Ale czy moge winic za to rodziców skoro oni sami sobie z tym nie radzili i ich wiedza na temat wychowaniad dzieci opierala sie na dostarczeniu materialnych zasobów w postaci jedzenia lub dachu nad glowa. Nie brali pod uwage nasze emocjonalne potrzeby, nie zastanawiali sie jak… Czytaj więcej »

Maria II
Maria II
13.02.18 18:10
Reply to  Ela

Pomodlę się za Ciebie i Twoich zmarłych Braci-Szczęść Boże.M

enia
enia
11.02.18 23:03

Joanna wszystkiego dobrego .Z Bogiem

Renata
Renata
11.02.18 22:40

Piękne świadectwo . Tylko z Bogiem można być szczęśliwym .

26
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x