Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Beata: Uzdrowienie męża

To moje drugie świadectwo.

Pierwsze dotyczyło prośby o pracę dla mnie i męża po długich poszukiwaniach. Pracę znaleźliśmy. Ja na początku części dziękczynnej, mąż tuż po jej zakończeniu.

To świadectwo dotyczy uzdrowienia mojego męża.

Ma on zaledwie 32 lata i bardzo cierpiał z powodu choroby stawów – jest to dna moczanowa. Objawia się ona tym, że co jakiś czas występują ataki bólu, opuchnięcia i sztywnienia stawów. Atakuje różne stawy. W przypadku mojego męża są to palce u stóp i kolana. Podczas ataku musi poruszać się o kulach. Ból jest nie do zniesienia, nawet przykrycie kołdrą czy lekkie dotknięcie jest bardzo bolesne. Do tego dochodzi gorączka.

W grudniu 2016 mąż przyjechał do domu z zagranicy na przerwę Bożonarodzeniową. Tuż po Świętach przyszedł atak trwający kilka dni. Mąż zamiast spędzać miło czas z rodziną leżał w łóżku ogromnie cierpiąc. Przedłużył pobyt w Polsce aby nadrobić czas, który miał spędzić z nami. Niestety kilka dni po tym jak doszedł do siebie pojawił się kolejny atak. Tak było przez cały styczeń.

Nigdy nic takiego się mu nie przydarzyło. Kilkudniowa choroba, 3 dni przerwy i znów atak. Mimo przestrzegania rygorystycznej diety i przyjmowania bardzo mocnych leków, które bardzo obciążają m.in. wątrobę nie było poprawy. Mąż otrzymał skierowanie do specjalisty. Niestety okazało się, że na wizytę trzeba czekać kilka miesięcy.

Wtedy też (w lutym) rozpoczęłam nowennę z prośbą o uzdrowienie. Podczas całej nowenny nie było żadnej poprawy. Byliśmy załamani. Mąż stracił pracę. Jest dekarzem, więc bez zdrowych stawów nie było mowy o pracy. Czasami miałam już wszystkiego dosyć. Pojawiały się w głowie pytania o sens modlitwy, ale postanowiłam, że się nie poddam i wytrwałam.

W marcu mąż odstawił leki. Stwierdził, że skoro i tak nie pomagają to nie ma sensu niszczyć sobie wątroby. Całą naszą nadzieję pokładaliśmy w Maryi. W ostatnich dniach Nowenny mąż dostał kolejnego ataku, który zakończył się 2 dni po zakończeniu modlitwy. Był to przełom marca i kwietnia.

Jest październik. Od tamtej pory mąż nie miał żadnych ataków. Nie brał żadnych leków. Dopiero kilka dni temu spuchło mu trochę kolano, ale atak trwał 3 dni i już jest dobrze. Poza tym podejrzewamy, że to niekoniecznie atak tej choroby bo dzień przed atakiem mąż nadwyrężył kolano podczas wysiłku po długiej przerwie.

Oboje jesteśmy pewni, że to Matka Boska nam pomogła i jesteśmy jej bardzo wdzięczni.

0 0 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
enia
enia
26.02.18 19:53

Chwała Panu

1
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x