Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Ola: Nowenna uświadomiła mi, że potrzebuję pomocy

Było lato 2016 roku. Wakacje, wyczekiwany urlop i Nowenna Pompejańska. Odmawiana już od jakiegoś czasu. W intencji jakże kobiecej i życiowo prostej w swojej treści – o miłość, dobrego męża i cierpliwość do momentu aż to się spełni.Nie mam na co narzekać, ale jednak życie mnie trochę doświadczyło w tym temacie. Byłam jedną z tych porzucanych kobiet, które wielokrotnie przez mężczyzn płakały. Z przedziwną skłonnością do związków, które z dystansu wyglądają na bezsensowne, a jednak z jakiegoś dziwnego powodu trwa się w nich. Około rok przed rozpoczęciem nowenny zostawił mnie narzeczony. Sama wiedziałam, ze dobrze się stało, że ten związek nie był dla mnie dobry, jednak trwałam w nim. Wystosował do mnie słowa o potrzebie rozstania w nocy po Wigilii Zesłania Ducha Świętego, w trakcie której naszą sytuację Jemu powierzałam. Potrzeba obdarzania miłością i bycia kochaną była jednak duża. Niedługo po rozstaniu zaczęłam korzystać z internetowych serwisów matrymonialnych i zaczęłam spotykać się z mężczyznami, łatwo dawałam się zauroczyć. Wszystkie te znajomości jednak rozpadały się. Wymęczona tymi sytuacjami postanowiłam oddać się pod wstawiennictwo Matki Bożej.

Nie była to pierwsza Nowenna w moim życiu, ale pierwsza, która była okupiona tego typu trudnościami. W moją pamięć na zawsze wdarło się wspomnienie cierpień psychicznych wówczas przeżywanych, które wtedy były dużym obciążeniem. Nigdy nie dowiem się, czy to działanie złego, czy na skutek urlopu, który odbył się w trakcie, moja głowa miała szansę na wyrzucenie z siebie wszystkiego tego, co wcześniej w natłoku spraw i zajęć nie zostało przetrawione. Jakkolwiek by było, wspomnienia zranień oraz tego, czego dowiedziałam się kilka miesięcy wcześniej, a co już wcześniej podejrzewałam, bolały, momentami bardzo. Nowennę udało się ukończyć, choć czasem była to walka ze zmęczeniem, z brakiem czasu. Myślę, ze wiedziałam, ze cokolwiek się wydarzy będzie to błogosławiony czas.

Przyszła jesień. Kolejne spotkania. I znajomość, na której to mi bardziej zależało i w którym ponawiałam błędu (a do tego ta zgubna myśl, że oto moja Nowenna może została właśnie wysłuchana). Znajomość, po której znów zalewałam się łzami, a rodzina zaczęła się martwić, ze z każdą kolejną jest ze mną coraz gorzej. Wtedy podjęłam decyzje, ze dosyć tego i zdecydowałam się skorzystać z porad terapeuty. Jak postanowiłam tak uczyniłam. Ostatecznie spotkania trwały około pół roku i choć przyszłam z pytaniem – dlaczego mężczyźni mnie ranią – to później stały się owocne dla paru aspektów mojego życia. Myślę, że owoce spotkań przyszły szybko. Kolejna znajomość, w trakcie której uczyłam się stawiać granice, zakończyła się dość szybko i choć był smutek, płacz i chwilowy dołek, to było też poczucie, że wykonałam krok do przodu, co stanowiło powód do dumy. Rozpoczęłam też Nowennę do Matki Bożej rozwiązującej węzły z prośbą o rozwiązanie tego, co wszystkie napotkanie zranienia uczyniły we mnie. W jej trakcie naszła mnie myśl: Panie Boże, jeśli tak to ma wyglądać to ja już nie chcę relacji z mężczyznami. Zapewne była w tym nuta rezygnacji, było też jednak cos dobrego, jakiś stopień odpuszczenia. Kolejny krok do przodu. I wówczas, naprawdę chwilę później, doszło do spotkania, które zmieniło moje życie. Środek stycznia, moja niechęć i poczucie „po co marnujesz swój niedzielny czas”. Jednak poszłam. Poszłam i poznałam miłość mojego życia. Choć na początku nie dawałam po sobie poznać i samą siebie starałam się zdystansować, nadal ucząc się i wprowadzając w życie zasłyszane zalecenia terapeuty. Dziś wiem, że około pół roku temu poznałam kogoś, kto jest spełnieniem wielu moich marzeń, kogo serce zadziwia mnie i otula, czuje wartości są zbieżne z moimi i kto kocha mnie całym sercem. A gdy niedawno zadał pytania dotyczące mojego związku narzeczeńskiego wydał się zaskoczony, że w takiej relacji mogłam trwać. Myślę, ze zna już inną mnie. Terapię kontynuowałam jeszcze w trakcie tej znajomości, byłam ostrożna, ale i z czasem zeszła ona na inną drogę, a podczas spotkania podsumowującego terapeutka, która widziała nas zresztą razem i z moich opowieści miała o moim ukochanym naprawdę dobre zdanie, powiedziała mi wprost, ze jej zdaniem pobierzemy się. Myślę, ze my oboje tez już to wiemy.

Nie otrzymałam wymarzonego spotkania w trakcie odmawiania Nowenny ani chwilę po jej zakończeniu. Jednak przecież sama prosiłam również o cierpliwość :) Zostałam przeprowadzona niełatwą drogą – znajomości, która miała spowodować krach ostateczny i doprowadzić mnie na terapię, terapii, podczas której uczyłam się i poznawałam swoje niewłaściwe mechanizmy, drogą łez, ale i pewnego rodzaju wyzwolenia. Myślę jednak, ze ta droga była konieczna. Abym była gotowa by na tej drodze spotkać człowieka, na którego warto było czekać.

2 1 głos
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
5 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Justyna
Justyna
27.07.17 20:47

Ja również identyfikuję się z tym świadectwem, właściwie z jego pierwszą częścią.A dziś jest jeden z tych dni, gdy łzy same cisną się do oczu. Proszę o modlitwę…

Netka
Netka
22.07.17 12:23

Dziękuję za pomocne świadectwo. Jakbym czytała swoje z jedną różnicą, że właśnie jestem na drodze odpuszczenia. Po wielokrotnych nieudanych próbach też powiedziałam dosyć. Nie mam już na to siły. Powiedziałam sobie ze mam już gdzieś to czy z kimś będę czy nie. każda znajomość to była porażka. Też mogę powiedzieć ze szukałam na sile i oczywiście nic z tego nie wychodziło. Dlatego już nie szukam. Poddalam to woli Bożej. Teraz odmawiam 3 raz nowennę w intencji męża która zakończę 8 września. Tak sobie postanowiłam ze to już będzie ostatnia nowenna w tej intencji. Dokładnie rok temu 8 września 2016 rozpoczęłam… Czytaj więcej »

Maria
Maria
22.07.17 09:59

Każde zamieszczone świadectwo w intencji jakiej my się modlimy, daje nam nadzieję, że podołamy, że będziemy wysłuchani. Dziękuję 🙂

Ala
Ala
21.07.17 22:12

Niesamowite, jak wiele przeszłaś i jednocześnie tak pięknie opisałaś. Dziękuję za Twoje świadectwo i chwała Panu!

Jan
Jan
21.07.17 17:35

Dziękuję za to wyznanie. Potrzebowałem tego. Niech Twoje marzenia się spełniają.

5
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x