Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Julia: Moje życie się zmieniło

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Nie pamiętam, które to już moje świadectwo. Odmówiłam 2 Nowenny Pompejańskie. Chciałabym opisać szczegółowo jakie zmiany zaszły w moim życiu…

Przed tymi wydarzeniami byłam radosną dziewczyną z fullem znajomych, bardzo dobrymi stopniami, wspaniałą rodziną. Po prostu czułam piękno tego świata.

sierpień 2013 Mam 12 lat. Po dwuletnim związku zrywa ze mną chłopak. Totalnie z dnia na dzień. Uciekam do domu z płaczem. Mieszkamy w jednym bloku. Od tamtej pory zaczęłam się zamykać na ludzi. Przestałam spotykać się ze znajomymi, stałam się nieśmiała, czułam się gruba itd. Przestałam chodzić do kościoła (jak Bóg mógł do tego dopuścić!? – wtedy tak sobie myślałam). Praktycznie całe dnie zaczęłam spędzać w domu. Zmieniłam się – stałam się typem samotnika, chociaż w głębi duszy wiedziałam, że wcale taka nie jestem.

marzec 2015

Nadal w centrum moich rozmyślań jest ten chłopak. Wpadłam na „świetny” pomysł: Zerwał ze mną, bo przytyłam! Przejdę na dietę. W krótkim czasie zmieniłam się w kościotrupa. Moje życie zaczęło kręcić się wokół kalorii i już nie chłopak był w centrum mojego świata, a waga, liczby i ćwiczenia. Straciłam miesiączkę, kolejnych znajomych, których odrzuciłam i totalnie zamknęłam się w sobie.

wrzesień 2015

Zaczynam Nowennę Pompejańska w intencji: „Maryjo, czy ja mam anoreksję?”. Odmówiłam 9 dni i zapomniałam o modlitwie…

marzec 2016

Powoli zaczyna do mnie docierać, że chyba jest coś ze mną nie tak. Że liczenie każdej kalorii, ważenie pomidora, masła, sałaty nie jest zdrowe. Powtarza mi to też mama, ale ja jej tłumaczę, że to zdrowe odżywianie. Nic jej nie mówiłam o tym, że nie miesiączkuję. Pytała się, ale skłamałam, że mam. Zaczynam ubierać grubsze ubrania, żeby zakryć swoją chudość i jednocześnie bojąc się jeść więcej ze strachu przed otyłością. Nie rozmawiam z nikim oprócz mojej przyjaciółki. Z czasem zamykam się również i na nią. Pyta się mnie co się dzieje, a ja odpowiadam, że „dobrze”. Nie miałam zamiaru z nikim rozmawiać, chciałam się jak najbardziej odciąć od ludzi. Ale ona mimo tego ciągle przy mnie była. Nie doceniałam tego.

Odcięłam się nawet od rodziny. Robiłam w domu awantury (mieszkam tylko z mamą), że ja nie jadę do cioci, bo oni są źli. (faktycznie, myślałam że wszyscy ludzie są nastawieni przeciwko mnie i knują na mnie spiski)

maj 2016

Trochę się przełamuję. Idę do przyjaciółki na noc po raz pierwszy od ok. 1,5 roku. Dodaję też do swojej „rozpiski posiłków” 300 kcal, myśląc, że od tego na pewno przytyję.

czerwiec 2016

Na zakończeniu roku szkolnego jestem rozradowana, że teraz 2 miesiące będę mogła siedzieć w domu i nikomu się nie pokazywać, z nikim nie rozmawiać. Przypomina mi się Nowenna Pompejańska. Myśl: „Czego mi brakuje?” – wiem, że egoistyczna, ale totalnie mi na Bogu nie zależało, naprawdę miałam to gdzieś czy pójdę do piekła. „Tak! Potrzebuję Pawła (tak nazywał się ten chłopak)” Zaczęłam nowennę o kontakt z Pawłem. Po kilku dniach odmawiania nowenny coś we mnie pękło. Uznałam, że liczenie kalorii nie ma sensu. Że to nie jest normalne życie. Moja mama była w szoku (nie mówiłam jej o nowennie). W 14 dniu nowenny dostałam miesiączkę (od tej pory do dzisiaj już miesiączkuję regularnie po 2 latach zatrzymania). Bardzo się ucieszyłam i zrozumiałam, że Matka Boża naprawdę istnieje. I mówiłam sobie: „Dobrze, dobrze, ale kiedy spotkam się z Pawłem?” Skończyłam nowennę w sierpniu. Całe wakacje spędziłam rozmyślając o naszym związku, o wspaniałych chwilach, o cudowności tego człowieka i… Nie potrafiłam myśleć o niczym innym. Wyglądałam przez okno, żeby go tylko zobaczyć. Czasami kiedy wstawałam słyszałam głosik: „Spowiedź. Idź do spowiedzi”. Ale go odrzucałam. Nie ja nie pójdę nigdy do kościoła. Nie pójdę nigdy do spowiedzi. Rozpoczęłam kolejną nowennę w intencji powrotu do dawnego wyglądu sprzed zaburzeń odżywiania i pełnego zdrowia (regularnych miesiączek).

I semestr 2017

Mama mówi, że mam zacząć chodzić do kościoła, bo jest bierzmowanie. Ja mówię, że nie chcę. Boję się ludzi, księdza. Nie pójdę. Ostatecznie jednak poszłam. I na tych spotkaniach moje myślenie „Jestem tu tylko do czerwca” się zmieniało. W grudniu po 3 latach poszłam do spowiedzi. Przytyłam 15 kg i wyglądam już szczupło, zdrowo i kobieco. Jem normalnie, zdrowo, nie katuję się ćwiczeniami. Ale… Co z Pawłem? Cały mój dzień kręci się wokół jego osoby. Zauważyłam, że w szkole się na mnie patrzy. Były to dla mnie dosłownie „chwile chwały”. Od momentu zerwania udajemy, że się nie znamy.

Styczeń 2017

Płaczę niemal codziennie. Wpadam dość często na Pawła w szkole. Piszę pamiętnik „uwielbiający całą osobę Pawła” i słucham piosenek o poranionych dziewczynach. Wieczorem przechodzę się specjalnie pod jego oknem, żeby mnie zobaczył.

Luty 2017

Zwierzam się mamie, że nie mogę nic robić, bo ciągle kocham Pawła. Jest zaskoczona. Myślała że cała sprawa była już zakończona 4 lata temu. Nie wiedziała nawet, że udajemy że się nie znamy. O niczym jej nie mówiłam, a teraz się otworzyłam. Trafiłam na wpis dotyczący bałwochwalczej miłości. Zrozumiałam, że to chyba jest o mnie. Że ja jestem chyba po prostu już uzależniona emocjonalnie od tego człowiek. Że nie stawiam Boga na pierwszym miejscu. Wyspowiadałam się z tego, ale mimo wszystko Paweł zawsze obracał się w moich myślach. Nie mogłam normalnie żyć. Ale pogodziłam się z myślą, że już i tak nigdy się nie pogodzimy.

Marzec 2017

Doznałam szoku. Dowiedziałam się, że Paweł ma dziewczynę. Płakałam. Nie mogłam się z tym pogodzić. Pewnego wieczoru w sobotę piszę z moją przyjaciółką. Zapytała się czy mam jakieś marzenia. Postanowiłam, że muszę w końcu się przed nią otworzyć. Napisałam, że moim największym marzeniem jest spotkać się z Pawłem i z nim porozmawiać. Przyszła do mnie tego wieczoru i powiedziałam jej o tym co mi leży na sercu. Wysłuchała mnie, ja wysłuchałam jej. Po raz pierwszy szczerze z nią rozmawiałam. Następnego dnia napisała do mnie, że coś zrobiła. Nie chciała powiedzieć co. Przez cały tydzień siedziałam w domu, bo byłam chora. W niedzielę poszłam do kościoła. Siedzę w ławce w kościele z zakrystii wygląda Paweł (jest ministrantem). Obserwuje mnie. Czułam, że coś się zmieniło. Domyślałam się, że Dorota (moja przyjaciółka) mogła do niego napisać na Fb, ale potem odkładałam tą myśl. „Jest zbyt nieśmiała. Nie zrobiłaby tego”. Wieczorem zadzwoniłam do niej i powiedziałam o sytuacji w kościele. Powiedziała, że rozmawiała z Pawłem, żeby ze mną porozmawiał, bo ja chyba go jeszcze kocham. Nie mogłam w to uwierzyć. Czułam jakby jakiś kamień we mnie uderzył. „O nie. Paweł o tym wie. Teraz będę pośmiewiskiem całej szkoły”. Poniedziałek, środa, czwartek były w szkole rekolekcje. Ksiądz odtworzył taką piosenkę: „Nie pokonasz miłości. Nie zwyciężysz jej w sobie.” Wtedy bardzo prosiłam Jezusa, żeby ta sprawa się rozwiązała. Przez te trzy dni płakałam w domu jak nigdy. Łzy leciały mi strumieniami. Bałam się, że teraz już nie spojrzę Pawłowi w oczy. Mam już nie mogła na to patrzeć. W czwartek powiedziała, że mam iść do Pawła i wyjaśnić to wszystko. Powiedziałam, że nie ma mowy. Ale mnie nakłoniła. Byłam bardzo zestresowana. Cała roztrzęsiona. Nacisnęłam domofon. „Dzień dobry. Julia z tej strony. Czy mogłabym prosić Pawła?”. Jego mama odpowiedziała: „Już. Poczekaj chwilę Julka.” Weszłam do klatki. Nie wierzyłam, że ta chwila w ogóle kiedyś będzie miała miejsce. Już chciałam zacząć się tłumaczyć, ale on mnie powstrzymał. Powiedział, że już by tak nie postąpił z dziewczyną, że byliśmy dziećmi, że musimy odbudować nasze sąsiedzkie relacje i że mam wspaniałą przyjaciółkę. Byłam zdziwiona jego punktem widzenia. Myślałam, że mnie nienawidzi i nie chce mnie znać. Od tamtej pory przestałam już tak szaleć na jego punkcie. Prosiłam św. Józefa, żeby mi pomógł się odkochać i mi pomógł. Na Wielkanoc byliśmy na święta u rodziny po raz pierwszy od tamtych zawirowań. Staram się otwierać na ludzi. Jeżdżę do psychologa i leczę się u psychiatry na fobię społeczną. Pracuję nad sobą i zrozumiałam, że Jezus mnie kocha. Że Jezus ma być na pierwszym miejscu. Że On nam wskazuje tą najlepszą drogę. Matko Boża! Dziękuję, że wysłuchałaś mojej prośby i że zmieniłaś bardzo wiele w moim życiu. Że zostałam uwolniona z sideł tej bałwochwalczej miłości, która była zapoczątkowana do tego chłopaka już w pierwszych latach szkoły podstawowej. Że postawiłaś na mojej drodze Dorotę, że przywróciłaś mnie do życia. Wiem, że jeszcze sporo przede mną. Bo przecież całe życie, ale teraz wiem, że Bóg jest Panem i On jest najważniejszy. Dziękuję!

0 0 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
5 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
" Od cierpienia do gwiazd"
" Od cierpienia do gwiazd"
23.05.17 23:29

Rozumiem Ciebie w dosłownym słowa znaczeniu…uwierz.

Jan
Jan
18.05.17 13:39

Mnie trzymało to od 18 roku życia i przez wiele wiele lat musiałem nad tym pracować. Ta kobieta jest już mężatką ma dwójkę dzieci moja czasami czuję że moje serce wtedy umarło. Niestety wtedy kontakt był utrudniony bo nie było jeszcze internetu ani telefonu.

Nadzieja
Nadzieja
18.05.17 12:16

Moja historia jest bardzo podobna do Twojej z tym że mnie to spotkało w wieku 23 lat. Teraz mam 26. Dopiero 2 miesiące temu jakiekolwiek uczucie do niego minęło. Czasem tylko chwilkę pomyślę co u niego, ale nie ma już nawet tęsknoty. Dodam że otrzymałam wyraźną pomoc również podczas odmawiania nowenny. Teraz skupiam się na sobie. 2 lata płakałam, cierpiałam, znosiłam inne kobiety aż w końcu z dnia na dzień uczucie minęło. Teraz skupiam się na Sobie, robię rzeczy które sprawiają że jestem szczęśliwa. Odbuduj siebie:-) niw zbudujesz niczego jeśli najpierw samą siebie nie odbudujesz 🙂 a z pomocą Boża… Czytaj więcej »

Agnieszka
Agnieszka
18.05.17 11:44

Ja tez jestem w szoku ze mozna w wieku 10lat sie az tak zakochac

emte
emte
18.05.17 11:23

Ja w wieku 10 lat bawiłam się chyba jeszcze lalkami…hmmm, miałam koleżanki, rower był i hulajnoga, skakanka, piłka…ok. Miłość nie wybiera wieku 🙂

5
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x