Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Wdzięczna: „Amerykański sen” reżyserii Bożej….

Pragnę podzielić się swoim świadectwem. Nigdy nie słyszałam o nowennie pompejańskiej do czasu kiedy moja sytuacja życiowa po ludzku była bez wyjścia.

Otóż mając 24-25 lat poznałam chłopaka, który po 1,5 roku został moim mężem. Ja jako osoba wierząca nie zdecydowałam się na zamieszkanie, zatem poznawaliśmy się spotykając się w weekend. Po zaręczynach całkiem przypadkiem okazało się, że mogę mieć problem z zajściem w ciąże, Pani doktor określiła to w ten sposób, że z medycznego punktu widzenia na chwile obecną jest to niemożliwe, ale możliwe do leczenia. Był to dla mnie cios, bałam się wejść w małżeństwo mając taką świadomość. Powiedziałam narzeczonemu, że chcę to sprawdzić i nalegałam na dziecko. Dodam, że do tej pory nie było między nami zbliżeń. Zgodził się, więc ja wyliczyłam konkretny dzień płodny (prowadziłam bardzo skrupulatny wykres i obserwacje). Gdy nastał ten dzień doszło pierwszy raz do zbliżenia i jedyny bo już za miesiąc okazało się ze jestem w ciąży. Wyszłam za mąż. Po wspólnym zamieszkaniu okazało się, że mąż ma problemy bardzo duże ze sobą, inaczej odbiera świat, nie interesują go kobiety, a jego poglądy są irracjonalne dla ogółu a dla niego w pełni normalnie. Jego rodzina o wszystkim wiedziała, bo leczył się długimi latami i nikt mi nic nie powiedział. Mnie ujął spokojem, który miał swoje drugie dno. Upozorował sobie małżeństwo i fikcyjną rodzinę, bo pełnił wysokie stanowisko. Żyłam z nim dwa lata, życie małżeńskie polegało na tym, że dał mi swój pokój (nigdy nie doszło do konsumpcji małżeństwa po ślubie), zabronił iść do pracy, nie dawal pieniędzy, poniżał mnie aby wyzbyć mnie jakiejkolwiek wartości i całkowicie uzależnić od niego , wmawiał mi że jego irracjonalne idee są świętością, zakazywał kontaktu z rodziną, aż w końcu wywiózł mnie 500 km od domu rodzinnego zdając mnie tylko na niego. W ciąży i przy porodzie dopuścił się takich zachowań, że długo nie musiałam czekać na efekt w postaci stresu pourazowego (bardzo straszne cierpienie wewnętrzne). On dostał niebieską kartę za to znęcanie ale cóż mi po tym, gdy to nie wyzwoliło mnie z cierpień. Żaliłam się do mamy, że się boję z nim żyć pod jednym dachem, gdyż jego zachowania są nienormalne, irracjonalne (później dociekłam prawdy co było ich przyczyną). Moja mama zrozpaczona ale nie była w stanie mi pomóc, bowiem do domu rodzinnego ożenił się brat na którego przepisała dom i on sobie nie życzył abym tam wróciła. Byłam zostawiona sama sobie z małym dzieckiem, niczym w więzieniu. Cierpienie było tak wielkie, że potrafiła dwie nowenny jednocześnie odmawiać błagając o ratunek. Jakie to było straszne, zwłaszcza że stres pourazowy także był żywy i dokładał niesamowitego cierpienia wewnętrznego, paraliżował mnie wręcz. Będąc z małżonkiem szukałam jeszcze pomocy dla niego u specjalistów dla ratowania tego małżeństwa, niestety starania były jednostronne. Aż w końcu przy spowiedzi ks polecił mi fundację ratowania rodzin przy kurii. Tam wysłuchawszy mojej historii, powiedziano ze sprawa kwalifikuje się do unieważnienia. Ale jak ja miałam odejść od męża, z małym dzieckiem 1,5 rocznym, bez pracy, 500 km od domu. Wówczas, po pewnej zagrażającej sytuacji zdałam sobie sprawę że muszę ratować siebie i dziecko bo jak coś się stanie nie wybaczę sobie tego. Chciałam odejść do domu samotnej ale tam mi odmawiano przyjęcia ze względu na brak tutejszego meldunku. Polecono mi schronisko dla „bezdomnych”. Uciekłam tam późnym wieczorem , było to miejsce oddalone o ok 50 km. Poszłam w nieznane, ufając tylko w opatrzność Bożą. Szybko na mojej drodze znaleźli się dobrzy ludzie, którzy dali mi czasowy meldunek, zakwaterowali w ośrodku i zapewnili wyżywienie oraz zapewnili miejsce w żłobku dla dziecka, tym samym dając mi pracę, wprawdzie jako sprzątaczki (jestem po studiach) ale proszę mi wierzyć nie miało to wtedy znaczenia. Najważniejsze było dla mnie, że godziłam pracę ze żłobkiem. Wynajęłam mieszkanie i usamodzielniłam się, mój małżonek który tylko śmiał się i czekał kiedy wrócę prosząc się o przyjęcie z powrotem jak zdał sobie sprawę, że usamodzielniłam się zaczął mnie nękać, musiałam znowu uciekać ze strachu. Ale jak, za co. Zarabiałam 1250 pln + mops. Mąż nie chciał płacić na dziecko, sprawa została skierowana do sądu o przyznanie alimentów. Mąż musiał wyrównać za zaległe miesiące. Dodam , że męża rodzina czuła się winna tej mojej sytuacji, że nic mi nie powiedzieli i wspierali mnie finansowo. Przypływ gotówki przeznaczyłam na ucieczkę, z dala od niego, do dużego miasta, znowu zdając się na opatrzność Bożą. Wybłagałam przedszkole dla dziecka (co nie było łatwe ze względu na brak meldunku), wynajęłam mieszkanie (21m) i znalazłam prace w zawodzie wyuczonym. Wszystko wręcz spadało mi z nieba. Odżyłam. Sąd cywilny orzekł rozwód z wyłącznej winy małżonka, natomiast sąd biskupi orzekł unieważnienie małżeństwa. Umarł mój wujek na wsi -stary kawaler, po nim w spadku dostałam ziemię w spadu którą spieniężyłam i kupiłam mieszkanie. Dziś mam ponad 30 lat, poznałam kawalera i założyliśmy rodzinę a za kilka miesięcy przywitamy na świecie naszą córkę. Byłemu mężowi wybaczyłam, bo wiem że nie krzywdził mnie świadomie. O uwolnienie z przeżytych traum modliłam się wraz z innymi ludźmi i ks po przez modlitwę wstawienniczą. Polecono mi książkę Moc uwielbienia, która pomogła mi zrozumieć i zaakceptować to co miało miejsce w moim życiu. Odszedł strach, lęki… Dziś wiem jedno , dzięki tym doświadczeniom poznałam Boga bliżej, zagłębiłam się szczerze w wierze, modlitwie. Kiedyś wiarę traktowałam jak tradycję, a wieloletnie pielgrzymowanie w intencji dobrego męża traktowałam jak pewniak.

Kochani napisałam to świadectwo, aby dać nadzieję kobietom w podobnej sytuacji i wszystkim, którzy czują że są w sytuacji bez wyjścia choć najchętniej wymazałabym ten etap z mojej pamięci. Opisałam pobieżnie 7 ostatnich lat swojego życia w kilkunastu zdaniach, czasu gdzie trwałam na nowennie. Oczywiście nie obyło się bez kryzysów, ale dopiero po latach cały Plan Boży ułożył się w pewną logiczną całość. Na początku był ogromny żal do Boga, jak mógł pozwolić na taki wybór nie bacząc na moje wieloletnie pielgrzymowanie przez tyle lat zawsze w jednej intencji-dobrego męża. Kiedy moi rówieśnicy korzystali z młodości, ja poświęcałam tygodnie na piesze pielgrzymowanie, kosztem wakacji, później urlopu. Nie mogłam tego pojąć i powątpiewałam w sens takich poświęceń. Gdy znalazłam się w opisywanej w świadectwie sytuacji raz na swoją rękę podjęłam próbę usamodzielnienia się w 9 miesiącu ciąży będąc jeszcze w rodzinnych mi stronach, mianowicie wyprowadziłam się do domu rodzinnego, tam pierwszy raz w życiu poznałam drugą twarz mojego jedynego brata, który nie bacząc na mój stan zwyczajnie wyganiał mnie, zamykał przede mną dom, nasyłał na mnie swoje psy. Wszyscy byli zdumieni tym zachowaniem, ale tylko słyszeliśmy od niego „wolność Tomku w swoim domku’ (dom formalnie przepisany na niego i strach przed ewentualnym moim zasiedleniem tam-miałam tam swój meldunek stały był ponad więzy rodzinne i mój stan błogosławiony). Musiałam w pokorze wrócić do męża przywitana szyderczym uśmiechem, dając mu tym samym do zrozumienia ze bez niego nie dam sobie rady. Gdy mieszkałam już 500 km od domu, moja sytuacja była patowa, dosłownie. Nic mi się nie należało tzn. nie miałam tamtejszego meldunku, formalnie byłam żona zamożnego człowieka z dużym dochodem i osobą nie pracująca, czyli ani żłobek mi się nie należał, ani dom samotnej matki o którym pisałam, ani pomoc finansowa z mops, zatem miałam związane ręce i po realnie moje usamodzielnienie się nie było możliwe. Nie można tego inaczej nazwać, jak cudami, które miały miejsce dalej tzn. po wyjeździe do schroniska na mojej drodze stawali ludzie, którzy nieśli mi pomoc, aby obejść prawne blokady. Okazało się że znajoma znajomej (nie znałam jej) zaproponowała fikcyjny meldunek, który upoważniał mnie do świadczeń. Ktoś tam inny (tez nie znałam ) okazał się znajomym prezydenta miasta i zainterweniował w moje sprawie, gdzie pomoc przyszła z jego polecenia za kilka godzin, znalazło się miejsce w żłobku, znalazła się praca, wszystkie zapomogi. Ludzie, których nie znałam angażowali następnych i tak oto doświadczałam cudów, w które sama na tamten moment nie mogła uwierzyć. Przecież nikomu nie opowiadałam swojej historii, nikomu się nie żaliłam a pomoc nadchodziła od ludzi, których na oczy nie widziałam. Ktoś jakby kierował moim życiem wtedy a ja byłam taką marionetką. Ja wiedziałam, ze to Matka Najświętsza działa, bo nie było to możliwe inaczej do wytłumaczenia. Tak samo w przypadku rozwodu cywilnego, bałam się, przecież nie miałam pieniędzy na adwokata a stawałam oko w oko w człowiekiem, którego stać na rzesze prawników. Bałam się, ze odbierze mi dziecko powołując się, ze tułam się z nim, nie stać mnie na godne życie, mieszkam w 21 m2 gdzie dziecko nie ma nawet swojego łóżka nie wspomnę o pokoju w warunkach powojennych (standard mieszkania) itp. Stawałam na rozprawy sama ze strachem w sercu, a ostatecznie dostałam rozwód z wyłącznej winy małżonka i całkowitą opiekę nad dzieckiem. Kochani bałam się ale zawierzyłam się Matce Najświętszej co nie raz było ponad moje siły patrząc na realia życia.

Zwrócę jeszcze uwagę na jedną sprawę, która też mi odbierała nadzieję i poczucie własnej wartości. Byłam młoda, nie chciałam być sama, pragnęłam kogoś poznać jak już byłam wolna, ale za każdym razem, gdy kogo poznałam po opowiedzeniu swojej historii (czułam się w takim obowiązku aby nikt mi nie zarzucił, ze coś skryłam) – kontakt był zrywany a ja czułam się taka nic nie warta.

Jak mówiłam, ze pragnę poznac osobę wolną aby móc założyć rodzinę przed Bogiem pukano mi się w czoło nazywając to hipokryzją, ja mam przeszłośc ale wymagam osoby wolnej?!. Nie raz sugerowano mi, abym poznała osobę starsza, doświadczona życiowo z przszłością,która się mną zaopiekuje, bo sama nie dam rady w dzisiejszych trudnych czasach. Niby dla mojego dobra śmiano się z wartości do których dążyłam. Sama zdawałam sobie sprawę , ze majac 30 lat mam male szanse na poznanie kogoś wolnego, bo w tym czasie większość ma już swoje rodziny . Uświadamiano mni, ze moje wizje przyszłości w zgodzie z Bogiem zaprowadza mnie do samotności, ze najlepsze lata poświęce na czekanie na księcia, którego nigdy nie znajdę. A ja wierzyłam, mimo, ze ta wiara czasami była tak jakby irracjonalna dla większości. Kiedyś na maila przyszła mi propozycja odmawiania nowenny do św Walentego w intencji o drugą połówkę, podjęłam się jej, było to przed walentynkami. Proszę mi wierzyć obecnego męza poznałam w ostatni dzień nowenny. Poznawszy go uzanałam, ze to za wysoka półka dla mnie, człowiek wolny, wykształcony, zaradny, inteligentny a ja czułam się taką patologia przy nim po tych moich doświadczeniach. Serce zakochiwało się a rozsądek ogarniał strach na myśl odrzucenia po opowiedzeniu mojej historii, która czułam się w obowiązku opowiedzieć. Nie zwlekałam z nią aby nie przeciągać tego stanu. Zaprosiłam go w swoje skromne progi, które proszę mi wierzyć były okazem nędzy-status wyposażenia (ale tylko na takie mieszkanie było mnie stać w wielkim mieście). Kochani go nic nie wystraszyło, czułam ze kocha mnie i traktuje mnie bardzo poważnie. Nigdy na mnie taki mężczyzna nie zwrócił uwagi kiedy byłam jeszcze panną a tu teraz w takim momencie życia, z takim bagażem. Ponownie zdałam sobie sprawę, ze to ingerencja Boża, ze wszystko przyszło w swoim czasie.

Pisałam też, ze umarł mój wujek po którym dostałam spadek, jego śmierć była nieoczekiwana i nagła w wieku 46 lat. Oczywiście spadek jest niczym do wartości życia.

Kochani trwałam na nowennie pompejańskiej latami, w najtrudniejszych momentach wyłam w niebogłosy bo to już nie był płacz do Matki odmawiając dwie nowenny jednocześnie. Modliłam się tylko o siłę do przetrwania, o wskazanie drogi ucieczki a Matka zatroszczyła się o każda sferę mojego życia o które nawet nie miałam śmiałości wspomnieć. Ta wiara i nadzieja nie raz była ponad siły. Przepraszam, ze tak się rozpisałam, ale chcę Wam dać takie namacalne dowody z mojego życia, które miały miejsce po zawierzeniu się Nowennie, a tym samym Matce Najswiętszej. Teraz jak patrze na tę moja historie z perpektywy tych 7 lat, to dopiero rozumiem każdy etap, który po sobie następował. Nic nie spadało od razu tylko stopniowo, a pamiętam ze nie raz bluzniłam Bogu, np. ze czemu mnie nikt nie chce, przecież gdybym miała oparcie w drugiej osobie byłoby mi lżej. Teraz rozumiem, ze dzięki temu ze nikt mnie nie chciał mogłam zyc „bez grzechu” i cieszyć się siłą komunii świętej. Bóg podstawił na mojej drodze mężczyznę dopiero wtedy jak dostałam zielone światło na ułożenie sobie życia. Zrozumialam, czemu musiałam uciekać kiedy miałam już tak ciężko osiągniętą stabilizacje tzn staly etat sprzątaczki w budżetówce i wynajęte mieszkanie, bo dzięki tej ucieczce w nieznane, której tak się bałam, Matka zadbala o mój rozwój, powrot do zawodu wyuczonego. Pracując jako sprzątaczka fizycznie po 8 h bylam totalnie wyczerpana a w domu przecież male dziecko czekało, nawet chcąc isc wyrzucić smieci musiałam zabrać go na rekach ze sobą bo nie było nikogo kto by odciazyl mnie na chwile. Plakalam z bezsilności, z wyczerpania fizycznego, nie dawałam rady ale dziekowalam Bogu za te prace, bo pozolila mi ona się usamodzielnić. Nie raz rzuciłam mopem i w kanciapie ze środkami chemicznymi przysnęłam ze zmęczenia.

Kochani to co siedzalo przez te lata, w jaka calośc się ukladalo nie można nazwac inaczej jak pomocna z Góry, cudami. Osoby, które były świadkami mojej walki o drugie zycie (opiekunowie ze schroniska, ludzie z poprzedniej pracy) nazywają to „Amerykańskim Snem”, ja wiem ze to cuda zdziałane przez Matkę Najświetsza, dla której przepisy prawne nie były przeszkodą i z dna wyprowadziła mnie do normalnego życia. Te dośiadczenia były cenna szkoła życia, sprawdzeniem siebie samej jak i sprawdzianem z wiary i wartości, które tak łatwo się wypowiadało jak zycie było poukładane. Poznałam życie ludzi, których zycie doświadczyło, pamiętam pierwszą wigilie w schronisku, gdzie zasiadłam do stołu wigilijnego dla większości z „maginesem społecznym” , dla mnie z wyjątkowymi osobami, które zostały doświadczone przez życie i nie miały łaski wiary, ufności w opatrznośc Boża.

Mieszkałam z ludźmi, którzy były niesamowicie poranieni, te matki płaczące że im dzieci odebrano, osoby kalekie, maltretowane. Wiecie jak ciężko było wierzyć patrząc na tyle nieszczęść pod jednym dachem, poznając od kuchni tyle niesprawiedliwości. Obcując z tymi historiami na co dzień, dzieląc z nimi kuchnię, łazienkę nie raz zaczęłam się zastanawiać, jak Bóg może na to patrzeć, czemu na to pozwala. Jak łatwo można było tam zwątpić. To „dno” którego doświadczyłam obcując z nim na co dzień pozwoliło mi spojrzeć na moje życie inaczej tzn. poukładać właściwie system wartości. Kiedyś (za czasów panienki-studentki na prestiżowej uczelni) wyznacznikiem szczęścia były fajne ubrania, wyjście ze znajomymi, teraz spokój wewnętrzny, rodzina i zdrowie. Uświadomiłam sobie, jak kruche jest życie, co jest w nim ważne, zobaczyłam swoją próżność, która towarzyszyła mi latami.

Z tego ciężkiego okresu w życiu zapamiętałam jeszcze jedną kwestię, mianowicie jak wynajęłam pierwsze mieszkanie, które nie posiadało na wyposażeniu łóżka, ale było w cenie którą byłam w stanie przejść . Pamiętam jak z tym moim małym dzieckiem spałam na jednoosobowym materacu na podłodze, w sercu czując ogromny żal do siebie, ze jako matka ponoszę porażkę, nie jestem w stanie zapewnić mojemu dziecku godziwego miejsca do spania. Płakałam i ubolewałam, ze dzieci w wieku mojego- powyżej roku maja piękne łóżeczka ze szczebelkami przyozdobione kolorowymi pluszakami a moje dziecko skrawek na materacu na podłodze. Ta sytuacja również pokazała mi jak nie doceniamy takich prozaicznych rzeczy jak dach nad głową, czy jedzenie.

Kochani przepraszam, ze tak się rozpisałam o moim „Amerykańskim snie ” w reżyserii Matki Najświętszej Ale jestem Jej to winna, składając deklarację podczas odmawianych nowenn. Teraz też sięgam po nowennę prosząc Matkę, aby te doświadczenia nie wpłynęły na bieżące relacje, abym mogła być oddaną żoną i matką.

P.s. Jak to szybko opisuje się 7 lat, a trwając w tych 7 latach walki wydawało się , ze to taka wieczność bez końca… Mam nadzieję, ze szukającym nadziei dodałam jej…. Ja w tym trudnym czasie poruszyłam dosłownie całe niebo: Św Judę Tadeusza, św. Ritę, Matkę Najświętszą ….

Wiem, ze kobiet w podobnej sytuacji jest wiele, wiem jak ciężko jest zawalczyć o swoja godność, wiem jak okrutne są przepisy prawa, wiem co to znaczy „wchodzić oknem, gdy wyrzucają Cię drzwiami”… Nie chcę się użalać nad sobą, bo ja już doszłam do etapu, ze potrafię to cierpienie przekuć w dobro, które z niego w finale wyniosłam …. i podziękować za nie Bogu…

0 0 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
[seopress_breadcrumbs]
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
20 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Dorota
Dorota
06.01.18 20:36

Tak bardzo potrzebowałam przeczytać takie świadectwo…… moja historia jest bardzo podobna tylko trwa 10 lat tyle ile ma mój syn….. po przeczytaniu tego świadectwa czuje że ono jest dla mnie do mnie dziękuje

Kinga
Kinga
06.11.17 22:24

Dziękuję za to świadectwo

JUST YNA
JUST YNA
13.10.17 20:24

ciężko Cię Bóg doświadczył, ale nagroda – wielka! chwała Tobie, że nie zwątpiłaś tam gdzie każdy inny powiedział by już dość… Takie świadectwo to dla mnie namacalny cud, dziękuję Ci za nie

Maria II
Maria II
18.03.17 21:01

Wdzięczna,nie jest ważne czy było świadectwo czy nie-czytałam i tak bardzo mi Ciebie i Twojego dziecka żal,że musieliście przez to wszystko przejść.Niewyobrażalne.Dużo dobrego Ci życzę,bo tylko na same słoneczne dni zasługujesz.Wszystkim tym,którzy wypominają poczęcie dziecka w grzechu,przypomnę:”kto jest bez grzechu,niech pierwszy rzuci kamień….”
Do Natalii: ok.30 lat :)) to przecież jesteś młodą kobietą-życie przed Tobą,jeśli już nie ma nadziei na powrót tego człowieka,będzie inny-może lepszy? „proście,a otrzymacie”-pozdrawiam.M.

dorota
dorota
18.03.17 19:14

czytam to swiadectwo po raz pierwszy i bardzo sie z tego ciesze i bardzo ,bardzo za nie dziekuje bo jest cudowne .

Natalia
Natalia
12.12.16 16:41

Twoja historia zapiera dech w piersiach… Dała mi dużo siły, żeby wierzyć w lepszą przyszłość. Pomimo, że ludzie wmawiają nam, że nie zasługujemy na kochającego, wykształconego, bogatego mężczyznę, że nie możemy marzyć o szczęśliwym, mądrym, dostatnim życiu z Panem Bogiem na pierwszym miejscu. Niestety, często słyszę, że katolik powinien być cierpiętnikiem, głupkiem i biedakiem. Podzielę się przestrogą wynikającą z życia mojej Mamy i mojego. Mam około 30 lat i od kiedy pamiętam Mama opowiadała mi, że w wieku kilkunastu lat miała chłopaka, który STRASZNIE ją kochał, był dobry i troskliwy, ale bogaty i go zostawiła, bo pewnie byłyby z tego… Czytaj więcej »

obiektywna
obiektywna
27.11.16 12:25

Przepraszam autorke swiadectwa.Nie chcialabym aby ktos pomyslam czytajac je jak Bog tak ciezko i bolesnie doswiadcza,ale jakie bolesne moga byc konsekwencje grzechu i brak ufnosci Bogu.

wdzięczna
wdzięczna
27.11.16 23:13
Reply to  obiektywna

Przepraszam wszystkich,którzy czują się urazeni ponowna publikacją mojego świadectwa. Pierwsze świadectwo które administrator umieścił 2 razy było pisane w pracy na szybko. Umieściłam je ponownie rozbudowujac je o pewne wątki aby dac nadzieję że to co po ludzku jest nie co przejścia dla Boga jest możliwe. Chciałam dac nadzieję przede wszystkim samotnym matkom bo wiem jak łatwo można stracić poczucie własnej wartości zostając samej w dobie umieszczania szczęśliwych rodzin przez znajomych na Facebooku i jak łatwo można popaść w grzech,jak łatwo wykorzystać taką samotną matkę. Co niektórzy zarzucają mi ciążę przed ślubem ale mimo tego że moje dziecko było owocem… Czytaj więcej »

Pauli
Pauli
29.11.16 10:32
Reply to  wdzięczna

Wdzięczna nie przejmuj się ludźmi, którzy zamiast treści świadectwa roztrząsają czy ono już było czy nie. I nie przepraszaj. Chciałabym kiedyś z Tobą pogadać, Ja też odmawiałam Nowennę i mi też Matka Boża pomogła. Moja sytuacja nie była tak ciężka jak Twoja, ale był strach, poczucie bezsilności, niemoc do działania. Dziś, po odmawianiu Nowenny jestem w zupełnie innym miejscu. Przede wszystkim uniknęłam największego życiowego błędu. Dziękuję za świadectwo o pozdrawiam.

kasia
kasia
27.11.16 06:09

Dla mnie to świadectwo jest miedzy innymi dowodem na to jak wazna jest czystość przeprzed ślubem i jak warto powierzyć się Bogu i Maryi. Pozdrawiam Kasia

Katarzyna
Katarzyna
26.11.16 18:14

Było zamieszczone i przez Ilonę podpisane.To,zawiera dodatkową treść.

Hanna Pawlak
Hanna Pawlak
26.11.16 14:54

Witam Pierwszy raz o nowennie dowiedzialam sie na rekolekcjach odmowiilam z ciekawości tak z ciekawości.Teraz odmawiem dwie nowenny w ciagu roku jedna w wielkim poście druga na adwent.Ciągle ta sama intencja o uzdrowienie mojego syna z nałogu alkoholowego.W czasie trwania nowenny jestem spokojna wyciszona nawet gdy syn ma ciągi alkoholowe i krzyczy to różaniec jest dla mnie najważniejszy.Niestety na razie syn nie chce się leczyć ale ja wytrwale się modle rozancem i czekam.Czasami tez wątpię i myślę że może moja modlitwa nie jest taka jak powinna może coś źle robię i mało we mnie cierpliwości.Ale nie poddaje się.Oddaję wszystko Panierce… Czytaj więcej »

Iwona
Iwona
26.11.16 12:57

Nie wiem, czy to świadectwo już było, czy nie… ja go nie czytałam…ale potrzebowałam go przeczytać… W swoim życiu wielokrotnie zaczynałam NP ale tylko jedną odmówiłam do końca. Niedawno wróciłam z pielgrzymki do Medjugorie, gdzie dokonałam zawierzenia Trójcy Przenajświętszej przez Niepokalane Serce Maryi i oddałam się całkowicie Maryi pod opiekę, noszę JEJ Szkaplerz i czuję JEJ nieustającą opiekę nade mną. Mam bardzo trudną i skomplikowaną sytuację zawodową i życiową, z której PAN i Mama Najświętsza mnie wyprowadza…To świadectwo mi mówi, że pomimo różnych przeciwności i trudności mam trwać w tym ZAWIERZENIU. Dziękuję za to świadectwo. Ono jest TERAZ dla mnie,… Czytaj więcej »

M
M
26.11.16 12:04

Było, a może pojawiło się jeszcze raz, bo ktoś właśnie teraz potrzebuje je przeczytać?
*
Wielkość i dobroć Matki Bożej nie mają granic, miałam łzy w oczach czytają Twoje świadectwo 🙂

Maria
Maria
26.11.16 11:24

Nieprawda. Początek był, ale w tym jest jakby ciąg dalszy.. jezt ono 2 razy dłuższe niż tamto. Być może dziewczyna nie miała wtedy tyle czasu żeby napisać je w całości, albo po prostu są to dodatkowe przemyślenia.. Nie bądźcie OBLUDNI – nie pasuje – nie czytajcie.. Każdy kto odmawia nowennę pompejanską wie, że zobowiązuje się do dawania świadectwa jej mocy – a chyba w ten sposób robi to ta tak mocno doświadczona przez życie kobieta.. Wszyskiego dobrego, Kochana, niech Cię Matka Boża prowadzi tak całe życie :*

wdzięczna
wdzięczna
28.11.16 21:14
Reply to  Maria

Dziękuję Mario za „obrone”.rzeczywiście tak było ze na szybko pisałam w pracy po czym z racji dużego odzewu samotnych matek na maila chcialam dac im nadzieję opisując pewne wątki które kształtowały moja każdą dziedzinę życia w tym trudnym czasie. To w jaki sposób przyszła pomoc w tak patowej sytuacji nie można nazwać inaczej jak cudami, pomoc nadchodzila zewsząd ku menu zdziwieniu. Bardzo zabolal mnie komentarz ze pragnelam dziecka w „grzechu” tylko że to dziecko było siła dla mnie w tym czasie i gdyby nie ono zapewne zalamalabym się w tej sytuacji. I jestem wdzięczna Bogu ze obdarzył mnie dzieckiem dając… Czytaj więcej »

Teresa
Teresa
26.11.16 10:23

Było było to swiadectwo , zmieniony tylko tytuł

anonim
anonim
26.11.16 10:03

To świadectwo już było

Alberto
Alberto
26.11.16 10:00

Nie mam chyba sklerozy, a czytam swiadectwa dokladnie, przeciez juz bylo identyvzne swiadectwo!

Basia
Basia
26.11.16 16:59
Reply to  Alberto

Też czytałam juz to świadectwo. Codziennie zaglądam na te stronę i z uwagą śledzę każdy nowy wpis oraz komentarze. Z Pańskich komentarzy dowiedziałam się wiele ciekawych rzeczy: gdzie we Włoszech znajduja się różowe i niebieskie poduszeczki (chyba nigdy tam nie pojadę, ale modlę się w intencji zdrowego powiekszenia mojej rodziny i 'w pakiecie’ proszę o synkow bliźniaków: Albert i Marcel takie będą mieć imiona) Nowenna Pompejanska modlę się 15 raz w różnych intencjach, najczęściej za dusze w czyśćcu cierpiące. Szczęść Boże wszystkim modlacym się. Pozdrawiam i błogosławionego życia życzę 🙂 Basia

20
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x