Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Ilona: Nie ma rzeczy niemożliwych dla Boga

Pragnę podzielić się swoim świadectwem. Nigdy nie słyszałam o nowennie pompejańskiej do czasu kiedy moja sytuacja życiowa po ludzku była nie do przejścia i trwałam na niej przez 7 lat.

Otóż mając 24-25 lat poznałam chłopaka, który po 1,5 roku został moim mężem. Ja jako osoba wierząca nie zdecydowałam się na zamieszkanie, zatem poznawaliśmy się spotykając się w weekend. Po zaręczynach całkiem przypadkiem okazało się, że mogę mieć problem z zajściem w ciąże, Pani doktor określiła to w ten sposób, że z medycznego punktu widzenia na chwile obecną jest to niemożliwe, ale możliwe do leczenia. Był to dla mnie cios, bałam się wejść w małżeństwo mając taką świadomość. Powiedziałam narzeczonemu, że chcę to sprawdzić i nalegałam na dziecko. Dodam, że do tej pory nie było między nami zbliżeń. Zgodził się, więc ja wyliczyłam konkretny dzień płodny (prowadziłam bardzo skrupulatny wykres i obserwacje). Gdy nastał ten dzień doszło pierwszy raz do zbliżenia i jedyny bo już za miesiąc okazało się ze jestem w ciąży. Wyszłam za mąż. Po wspólnym zamieszkaniu okazało się, że mąż ma problemy bardzo duże ze sobą, inaczej odbiera świat, nie interesują go kobiety, a jego poglądy są irracjonalne dla ogółu a dla niego w pełni normalnie, jest silnie uzależniony od świata wirtualno-sportowego. Jego rodzina o wszystkim wiedziała, bo leczył się długimi latami i nikt mi nic nie powiedział. Mnie ujął spokojem, który miał swoje drugie dno. Upozorował sobie małżeństwo i fikcyjną rodzinę, bo pełnił wysokie stanowisko. Żyłam z nim dwa lata, życie małżeńskie polegało na tym, że dał mi swój pokój (nigdy nie doszło do konsumpcji małżeństwa po ślubie), zabronił iść do pracy, nie dawal pieniędzy, poniżał mnie aby wyzbyć mnie jakiejkolwiek wartości i całkowicie uzależnić od niego , wmawiał mi że jego irracjonalne idee są świętością, zakazywał kontaktu z rodziną, aż w końcu wywiózł mnie 500 km od domu rodzinnego zdając mnie tylko na niego. W ciąży i przy porodzie dopuścił się takich zachowań, że długo nie musiałam czekać na efekt w postaci stresu pourazowego (bardzo straszne cierpienie wewnętrzne). On dostał niebieską kartę za to znęcanie ale cóż mi po tym, gdy to nie wyzwoliło mnie z cierpień. Żaliłam się do mamy, że się boję z nim żyć pod jednym dachem, gdyż jego zachowania są nienormalne, irracjonalne (później dociekłam prawdy co było ich przyczyną). Moja mama zrozpaczona ale nie była w stanie mi pomóc, bowiem do domu rodzinnego ożenił się brat i mają 2 dzieci na którego przepisała dom i on sobie nie życzył abym tam wróciła. Byłam zostawiona sama sobie z małym dzieckiem, niczym w więzieniu. Cierpienie było tak wielkie, że potrafiła dwie nowenny jednocześnie odmawiać błagając o ratunek. jakie to było straszne, zwłaszcza że stres pourazowy także był żywy i dokładał niesamowitego cierpienia wewnętrznego, paraliżował mnie wręcz. Będąc z małżonkiem szukałam jeszcze pomocy dla niego u specjalistów(seksuolog, psycholog), o dziwo dla świętego spokoju poszedł ze mną ale tylko na pierwszą wizytę, gdyż gdy ktoś zaczął diagnozować problem on wycofywał się. Aż w końcu przy spowiedzi ks polecił mi fundację ratowania rodzin przy kurii. Tam wysłuchawszy mojej historii, powiedziano ze sprawa kwalifikuje się do unieważnienia. Ale jak ja miałam odejść od męża, z małym dzieckiem 1,5 rocznym, bez pracy, 500 km od domu. Wówczas, po pewnej zagrażającej sytuacji zdałam sobie sprawę że muszę ratować siebie i dziecko bo jak coś się stanie nie wybaczę sobie tego. Chciałam odejść do domu samotnej ale tam mi odmawiano przyjęcia ze względu na brak tutejszego meldunku. Polecono mi schronisko dla „bez meldunkowych”. Poprosiłam sąsiada, aby mnie i dziecko wywiózł tam, było to miejsce oddalone o ok 50 km. Poszłam w nieznane, ufając tylko w opatrzność Bożą. Szybko na mojej drodze znaleźli się dobrzy ludzie (urzędnicy), którzy dali mi czasowy meldunek, zakwaterowali w ośrodku interwencji kryzysowej i zapewnili wyżywienie oraz zapewnili miejsce w żłobku dla dziecka, tym samym dając mi pracę, wprawdzie jako sprzątaczki (jestem po studiach) ale proszę mi wierzyć nie miało to wtedy znaczenia. Najważniejsze było dla mnie, że godziłam pracę ze żłobkiem. Wynajęłam mieszkanie i usamodzielniłam się, mój małżonek który tylko śmiał się i czekał kiedy wrócę prosząc się o przyjęcie z powrotem jak zdał sobie sprawę, że usamodzielniłam się zaczął mnie nękać, musiałam znowu uciekać ze strachu. Ale jak, za co. Zarabiałam 1250 pln + mops. Mąż nie chciał płacić na dziecko, sprawa została skierowana przez OIK da sądu o przyznanie alimentów. Mąż musiał wyrównać a za zaległe miesiące. Dodam , że męża rodzina czuła się winna tej mojej sytuacji, że nic mi nie powiedzieli i świadomie patrzyli jak wchodzę w coś co nie ma szans bytu i tez wspierali mnie finansowo. Przypływ gotówki przeznaczyłam na ucieczkę, z dala od niego, do dużego miasta, znowu zdając się na opatrzność Bożą. Wybłagałam przedszkole dla dziecka, wynajęłam mieszkanie (21m) i znalazłam prace w zawodzie wyuczonym. Wszystko wręcz spadało mi z nieba. Odżyłam. Sąd cywilny orzekł rozwód z wyłącznej winy małżonka, natomiast sąd biskupi orzekł unieważnienie małżeństwa. Umarł mój wujek na wsi -stary kawaler, po nim w spadku dostałam ziemię w spadu którą spieniężyłam i kupiłam mieszkanie. Dziś mam ponad 30 lat, poznałam kawalera i założyliśmy rodzinę a za kilka miesięcy przywitamy na świecie naszą córkę. Byłemu mężowi wybaczyłam, bo wiem że nie krzywdził mnie świadomie. O uwolnienie z przeżytych traum modliłam się wraz z innymi ludźmi i ks po przez modlitwę wstawienniczą. Polecono mi książkę Moc uwielbienia, która pomogła mi zrozumieć i zaakceptować to co miało miejsce w moim życiu. Odszedł strach, lęki… Dziś wiem jedno , dzięki tym doświadczeniom poznałam Boga bliżej, zagłębiłam się szczerze w wierze, modlitwie. Kiedyś wiarę traktowałam jak tradycję, a wieloletnie pielgrzymowanie w intencji dobrego męża traktowałam jak pewniak.

5 1 głos
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
14 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Xyz
Xyz
06.04.20 12:13

No widzisz, a z tym drugim nie miałaś problemu zajść w ciążę! Myślę, że Twój problem bezplodnosci w przeszłości był tylko po to, abyś nie wychodziła za mąż za tego pierwszego. Bóg czy los czy przeznaczenie dał Ci wtedy koło ratunkowe z którego nie skorzystałaś.
Nie ma sensu w życiu popędzać miłości, posiadania dziecka czy rodziny bo wtedy tragicznie się to konczy, żebrać o czyjąś miłość, powrót „ukochanego” lub najśmieszniejsze „rozpalić iskrę miłości w chłopie”. Nigdy to nie wychodzi.

Xyz
Xyz
06.04.20 12:06

Ilonko świadectwo Twoje daje do myślenia. Jak nadal uważam, że przed ślubem należy pomieszkać razem. W ten sposób poznajemy z kim przystajemy tak naprawdę. Facet, który mieszka z kobietą i nie czuje ciagoty do kobiety (jak niektóre się tutaj chwalą, że mieszkają z facetem i praktykują czystość) to gej albo niesamowicie zaburzony seksualnie i emocjonalnie człowiek. Pozdrawiam

Kinga
Kinga
06.04.20 05:38

Ilonko czy obecnego partnera sobie wymodlilas? I jak mu zaufałas po czymś takim co przeszlas?

Krystyna
Krystyna
08.10.18 21:54

Ilonko, jesteś bardzo dzielną kobietą. Twoja 7-letnia trauma nadaje się na realizcję filmu. A najbardziej przykre jest to, że to piekło zgotował Ci mąż, „osoba odpowiedzialna za rodzine”. Dzięki Bogu wyszłaś z tego zwycięsko. Niech Cię Pan Bóg Błogosławi a Matka Najświętsza ma zawsze w swojej przemożnej opiece.

Ilona
Ilona
14.11.16 00:12

Mieszkałam z ludźmi, którzy były niesamowicie poranieni, te matki płaczące że im dzieci odebrano, osoby kalekie, maltretowane. Wiecie jak ciężko było wierzyć patrząc na tyle nieszczęść pod jednym dachem, poznając je od kuchni tyle niesprawiedliwości. Obcując z tymi historiami na co dzień, dzieląc z nimi kuchnię, łazienkę nie raz zaczęłam się zastanawiać, jak Bóg może na to patrzeć, czemu na to pozwala. Jak łatwo można było tam zwątpić. To „dno” którego doświadczyłam obcując z nim na co dzień pozwoliło mi spojrzeć na moje życie inaczej tzn. poukładać właściwie system wartości. Kiedyś (za czasów panienki-studentki na prestiżowej uczelni) wyznacznikiem szczęścia były… Czytaj więcej »

Jola
Jola
11.11.16 22:46

Tyle cierpienia! Trzymam za ciebie kciuki i pomodle sie,a by od teraz bylo juz tylko z gorki!
Mam nadzieje, ze znecanie sie meza nad Toba nie umniejszylo poczucia twojej wlasnej wartosci. Pamietaj, ze jestes wspaniala, madra, odwazna kobieta i matka, ktora zaufala Bogu w najgorszym dla niej czasie!

Dorota
Dorota
11.11.16 21:53

jak można się z Tobą skontaktować. Kiedy czytałam Twoje świadectwo to tak jakbym widziała dokładnie swoją sytuację

Ilona
Ilona
13.11.16 22:01
Reply to  Dorota

Dorotko odpisałam niżej w komentarzu, jeśli znajdziesz chwilkę zapoznaj się z tym moim niczym eposem pod kątem długości:) Podałam też swój namiar, jeśli będziesz potrzebowała porozmawiać, doradzić się służę pomocą. Trzymam za Ciebie kciuki:)

Marta
Marta
11.11.16 21:43

Tyle wycierpiałaś, podziwiam Twoja postawę odwagę i wiarę w to , że dasz sobie sama rade , bez niego , ten pierwszy krok jest najtrudniejszy. Teraz juz nic Ciebie nie zatrzyma , dbaj o siebie i swoją rodzinę , niech Was Bóg błogosławi i strzeże.Piękne świadectwo

Aga
Aga
11.11.16 18:59

Piękne świadectwo!
Mądra i dzielna z Ciebie kobieta oraz matka.
Niech Bóg Wam blogoslawi a Matka Najświętsza ma zawsze w swej opiece!
Chwała Panu!

Martyna
Martyna
11.11.16 18:59

Jesteś dzielna! Przeszłaś przez piekło, ale to już za Tobą. Niech Cię i Twoją rodzinę Bóg błogosławi!

wiesia
wiesia
11.11.16 16:09

Dziękuję za świadectwo. Boże, ile wycierpiałaś! Jesteś mądrą kobietą. Matko Najświętsza opiekuj się Iloną i jej rodziną. Wypraszaj wszelkie łaski i błogosław! Życzę wszystkiego co dobre i piękne w życiu. Z Panem Bogiem!

Magdalena
Magdalena
11.11.16 16:03

Bardzo poruszyło mnie Twoje świadectwo. Bardzo dużo wycierpiałaś, ale Pan Bóg obdarzył Cię później samymi Dobrymi rzeczami. Czasem w naszym życiu dzieją się różne przykre doznania, ale Twoje było okazem prawdziwego cierpienia… Szczerze współczuje, ale też podziwiam za wytrwałość i odwagę w tej sytuacji. Życzę Ci teraz wszystkiego dobrego i pragnę, aby Twoje świadectwo było przykładem wytrwałości i wiary w modlitwę dla innych czytających. Szczęść Boże!

anonim
anonim
11.11.16 15:58

Ilona piekło masz juz za sobą .Jesteś dzielną kobietą . Ufać Opatrzności Bożej …ufać ufać

14
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x