Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Iwona: Dar życia – Jadzia, czyli 900 gramów miłości!

Zimny grudniowy  wiatr hulał za oknem szpitala w Cieszynie,  kiedy  mała Jadzia przyszła na świat. Był piątek 19 grudnia 2014 roku, jeden z kolejnych przedświątecznych dni.

Tyle spraw do załatwienia, ostatnie porządki, roraty, ostatnie zakupy – wszystko po to, aby weekend przeżyć  spokojniej, oczekując już powoli wigilii  i świąt.  Wczesny piątkowy poranek nie zapowiadał, aby miało wydarzyć się coś szczególnego. A jednak!

W tym dniu  nasza wnuczka postanowiła przyjść na świat. Jej mama Ania i tata Jakub przyjęli  te symptomy z obawą, ale zarazem głębokim spokojem, wiarą i nadzieją,  że mimo wszystko będzie dobrze. Innego zdania byli lekarze. Nie dawali zbyt wielkich szans malutkiej kruszynce, gdyż do dnia jej narodzin zabrakło 15 tygodni! Mimo szybkiej akcji i reakcji lekarzy w szpitalu w Cieszynie, nie udało się utrzymać życia pod sercem mamy. Jadzia musiała opuścić matczyne „posłanie” i  przyszła na świat  w 24/25. tygodniu ciąży. Ważyła zaledwie 900 gramów,  mierzyła 35 centymetrów i  po reanimacji otrzymała 1 punkt w skali Apgar. Pierwszy oddech, pierwszy płacz nie przyszedł łatwo.  Zamartwica oddechowa, niewydolność krążeniowo-oddechowa  to tylko niektóre objawy towarzyszące narodzinom Jadzi. To chwile trudne, gdy mama czeka na pierwszy płacz swojego dziecka, myśląc: zapłacze czy nie? Te chwile dłużyły się Ani jak żadne inne i tylko jedna myśl kierowana ku Bogu dawała nadzieję.

Po reanimacji Jadzia zapłakała! Oznaczało to, że żyje! Na oddziale panowała jednak cisza, nikt nie gratulował narodzin córki – wszyscy milczeli,  oczekując tego, co będzie dalej. A dalej był chrzest – cichy bez chrzestnych, bez rodziców, bez białego ubranka. Tak sobie myślałam: Ty, Panie, też miałeś takie ciche narodziny, też byłeś nagusieńki w żłobie. Nikt z nas nie wiedział wówczas, jakie plany ma Pan Bóg wobec tej maleńkiej istotki na najbliższe minuty,  godziny, dni,  lata. Była kruszynką, przed którą postawiono same znaki zapytania. Najpierw, czy przyjdzie żywa na świat? Potem, czy przeżyje najbliższe godziny? Czy da radę pokonać  drogę  karetką ze szpitala w Cieszynie do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka im. Jana Pawła II w Katowicach? Czy będzie umiała samodzielnie oddychać? Czy wszystkie narządy podejmą pracę, bo są jeszcze niedojrzałe? Czy system odpornościowy poradzi sobie z wszelkimi przeszkodami? Czy będzie widziała i słyszała? Jednym słowem, nawet wówczas, gdy przeżyje, przewidywano mnóstwo wcześniaczych powikłań. Pierwsze godziny po narodzinach były decydujące i  bardzo trudne.

Jadzia dała jednak radę! Pokonała pierwszą samodzielną podróż bez mamy, która pozostała w szpitalu po cesarskim cięciu. Od tej chwili Jadzię otaczało w inkubatorze mnóstwo rurek, kabli i wkłuć. W Katowicach maleńką kruszynką zajęli się wspaniali lekarze i panie pielęgniarki. Robili wszystko, aby Jadzia mogła żyć. Ich praca jest niewidoczna dla oczu innych, ale jakże ofiarna i odpowiedzialna.  Tam za murami szpitala każdego dnia dzieją się te małe wielkie cuda. Jakże wzruszające były chwile, które obserwowaliśmy, gdy rodzice po wielu miesiącach  walki o życie wychodzili ze szpitala ze swoją uratowaną kruszynką.

Nasza rodzina wierzy,  że tam,  oprócz personelu medycznego, zajął się Jadzią jeszcze Ktoś, kto czuwał nad nią nieustannie – Matka Boża, która od pierwszych chwil pochwyciła małą w swoje ramiona i która słuchała naszej poszarpanej płaczem modlitwy Pod Twoją obronę… Wierzymy, że był tam też nasz ukochany Ojciec Święty Jan Paweł II. To Oni wypraszali u Boga wszelkie łaski.  Zanosili przed Jego tron modlitwy, które tak wielu ludzi wraz z nami wznosiło do Pana.

Choć nie mamy na to potrzebnych dokumentów, to dla nas, naszej rodziny i przyjaciół, którzy dzień w dzień towarzyszyli nam w tym trudnym czasie, zdarzył się cud! I tym cudem chcemy się dzielić z innymi. Chcemy mówić, że tak samo jak 2000 lat temu, tak i dzisiaj Pan Jezus czyni cuda. Przez wstawiennictwo świętych ukazuje nam swoją moc. Dzisiaj, gdy w świecie szerzy się zło, Pan Bóg jest wyrzucany z państwowych systemów, z rodzin, z ludzkich  serc, tym bardziej trzeba mówić o tym, że On jest i działa.

Nasz „dokument na cud” to Jadzia, która przeżyła wiele krytycznych dni i nocy, której ciałko cudem uniknęło operacji, do której była już przygotowana, gdy małe jelitka przestawały pracować, a sepsa atakowała  organizm. Wiele razy jej życie było zagrożone. W wigilijny wieczór, gdy świat zamilkł w blasku świec i bieli opłatka,  Jadzi po raz pierwszy przetaczano krew, potem jeszcze siedem razy. Intubowano ją kilkakrotnie,  gdyż miała problemy z oddychaniem, dostała też mnóstwo lekarstw, antybiotyków i kroplówek, a specjalne pompy dostarczały jej pożywienia. Nie mogła przebywać w objęciach rodziców, miała wkłucia i rurki zamiast ciepła mamy i taty.  Przeszła też zabieg laserowy na oczka. Jej szpitalny wypis jest bardzo długi, jak cała książka.  A  jednak dzisiaj jest ze swoimi rodzicami i bratem w domu. Wychodzi na spacerki, lubi jeść, dobrze się rozwija. Jest bardzo pogodnym dzieckiem. Rośnie i nabiera sił. Za kilka dni skończy pierwszy rok. Wszelkie wizyty lekarskie u specjalistów kończą się optymistycznie. Serduszko zdrowe, oczka nie wykazują już wad wcześniaczych, mimo wcześniejszej retinopatii drugiego stopnia, uszka i słuch ma dobre, rehabilitacja też daje pozytywne prognozy na sprawy ruchowe. Jadzia najbardziej ze wszystkiego lubi, jak się z nią rozmawia. Śmieje się, siada, stoi i przymierza się do pierwszych  kroków. Jest naszym słoneczkiem i znakiem wiary, miłości i nadziei, która nigdy nie gaśnie!

Przez to życiowe doświadczenie cała nasza rodzina jest silniejsza Bogiem, Jego ogromną miłością i sobą nawzajem. Dziękujemy, Maryjo, za Twoje wstawiennictwo i za rozlane łaski. Chwała Panu!

0
0
głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:


Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
5 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Katarzyna
Katarzyna
07.09.19 17:37

Pani Iwono, czytajac dzis Pani swiadectwo poplakalam sie bo sama jestem matka i rozumiem przez co przeszla Wasza rodzina. Niech Maryja blogoslawi malej Jadzi i Waszej wspanialej Rodzinie!☺

Agnieszka
Agnieszka
04.08.16 13:46

Piękne świadectwo. Niech Wam Dobry Bóg błogosławi.

Katarzyna
Katarzyna
04.08.16 00:02

Pięknie opisane świadectwo,łzy płyną mi z oczu…Chwała Panu i Maryji za ich miłość i łaski,którymi obdarzyli Waszą Rodzinę i Jadzię.Dzielna Dziewczynka i na pewno taka pozostanie i będzie wiedziała,że z Bogiem wszystko układa się pomyślniej,a jeśli w cierpieniu dostrzegamy sens,tym bardziej otrzymujemy więcej łask,potrzebnych nam,a nie przez nas oczekiwanych. Od wielu miesięcy miałam problem z kolanami,przebywam poza Polską i dostęp do służby mam utrudniony.Któregoś wieczoru,w sobotę poszłam na eucharystię,zamiast w niedzielę.To była msza odnowy w Duchu świętym.Odmawiałam wówczas NP w intecji mojego Brata i kolegi,aby znaleźli drogę bożą…podczas całej mszy,miałam różne myśli,prośby.Ale miałam w głowie też zdanie „Ty Jezu,zrób co… Czytaj więcej »

Zawiedziona
Zawiedziona
03.08.16 18:50

Dziekuje za piekne swiadectwo , i zycze Malej zdrowka radosci zeby w zyciu byla szczesliwa

Martyna
Martyna
03.08.16 18:21

Witajcie. To mój 4 dzień odmawiania nowenny pompejanskiej. Już pierwszego dnia modlitwy czułam niewiarygodny spokój, a jestem ogromną panikara, mam często leki i uczucie niepokoju. Modlę się w bardzo ważnej dla mnie intencji o uzdrowienie bliskiej mi osoby. Dzisiaj czuję ogromny spokój, bo wierzę ze się uda i moja intencja zostanie wysluchana. jednak jest to dla mnie tak obce uczucie spokoju, ze boję się tego. myślę że powinnam bardzo się bać w tej sytuacji, która mnie spotkała. Nie wiem już co myśleć. Czuję że powinnam się przejmować i obawiać woli Boga… ale jednocześnie jestem taka spokojna. Nie wiem jak to… Czytaj więcej »

5
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x