Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Agnieszka: Opieka nad moją córeczką

Gdy pierwszy raz usłyszałam o nowennie pompejańskiej i dowiedziałam się, jak się ją odmawia, pomyślałam, że musiałabym mieć naprawdę ogromną motywację, aby się jej podjąć. Przerażały mnie dwie rzeczy.

Pierwszą z nich był sam fakt odmawiania trzech różańców dziennie. Dla niektórych ta modlitwa może nie stanowić problemu, ale ja jeszcze dwa lata temu w ogóle nie byłam w stanie przez nią przebrnąć. Przez wiele lat cierpiałam na dręczenie demoniczne (zdiagnozowane potem przez egzorcystę) i zawsze czułam niechęć do różańca. Gdy pewnego dnia zaczęłam go odmawiać razem z babcią, mamą i siostrą, pojawiły się problemy. Zaczął mi się łamać głos, dostałam silnych mdłości i chciało mi się płakać. Widać było jak na dłoni, że ta modlitwa bardzo nie podoba się Złemu. Wtedy też zrozumiałam, że mam poważny duchowy problem. (…)

Druga rzecz, której się bałam, to różne trudności, które mogą się pojawiać w trakcie modlitwy. W szczególności bałam się tego, że dręczenia powrócą, bo szatan będzie chciał mnie skutecznie zniechęcić. W głębi duszy wiedziałam jednak, że gdyby mi naprawdę na czymś zależało, to potrafiłabym się przełamać.

Gdy byłam w ciąży, bardzo bałam się o zdrowie dziecka. Gdy zobaczyłam dwie kreski na teście ciążowym, byłam akurat na lekach przeciw­wirusowych niezalecanych w ciąży. Natychmiast je odstawiłam, jednak nie mogłam mieć pewności, że nie zdążyły już zaszkodzić maleństwu. W piątym tygodniu ciąży poszłam do ginekologa. Zamiast pozytywnej informacji usłyszałam, że w macicy jeszcze nic nie widać, natomiast mam dużą torbiel na jajniku, która mogła przyczynić się do pozytywnego wyniku testu ciążowego. Lekarz powiedział, że pobierze mi krew do badania poziomu hormonu HCG we krwi. Jeśli będzie niski, to będzie to oznaczało brak ciąży, natomiast wysoki będzie oznaczał ciążę prawidłową lub (o zgrozo) pozamaciczną! Chodziło o to, że przy takiej torbieli jest obawa, że ciąża będzie rozwijać się w jajniku. Ta informacja mnie załamała. Rozpłakałam się i trudno mi było się uspokoić. Po wizycie u ginekologa poszłam jeszcze do lekarza rodzinnego. Pani doktor powiedziała, że mam się nie stresować, bo to może zaszkodzić dziecku, a tak naprawdę nic nie jest jeszcze przesądzone. Wyszłam z przychodni totalnie skołowana. Kolejne USG miało być dopiero za tydzień. W międzyczasie były święta i musiałam je jakoś przetrwać. Obiecałam sobie, że jeśli wynik poziomu hormonu HCG, który miał być jeszcze tego samego dnia, będzie potwierdzał ciążę, to zawierzę zdrowie dziecka Bogu i Matce Bożej. Ja i tak nie miałam na nic wpływu. Kilka godzin później, na stronie internetowej mojej placówki medycznej, ukazały się wyniki badania. Poziom hormonów wskazywał na trzeci tydzień ciąży. Zależało mi jedynie na tym, żeby nie była to ciąża pozamaciczna. Odmówiłam różaniec i powierzyłam tę sprawę Bogu. Zaufałam i przestałam się stresować. Dwa dni później, w Wigilię powiedzieliśmy najbliższym, że spodziewamy się dziecka i poprosiliśmy ich o modlitwę, żeby wszystko dobrze się skończyło. Przez ten tydzień, gdy czekaliśmy na kolejne USG, byłam spokojna. Obiecałam Bogu, że jeśli nie będzie to ciąża pozamaciczna, to będę do rozwiązania codziennie odmawiać różaniec. Wyczekiwane badanie potwierdziło, że płód rozwija się w macicy. Byłam bardzo szczęśliwa. Teraz najważniejsze dla mnie było szczęśliwe rozwiązanie. Wszystko było dobrze aż do 18. tygodnia ciąży, gdy zaczął mnie bardzo boleć brzuch. Miałam wrażenie, że co jakiś czas mam skurcze. Nie czułam też ruchów dziecka. Byłam przerażona. Pojechaliśmy z mężem do szpitala i okazało się, że muszę zostać na obserwacji z powodu odwodnienia i braku elektrolitów. Na szczęście nie było to nic poważnego. Wtedy też dowiedziałam się, że będziemy mieć córeczkę. Już wtedy nie mogłam sobie wyobrazić, co by się ze mną działo, gdyby coś Jej się stało. To był moment, kiedy postanowiłam zacząć odmawiać nowennę pompejańską za szczęśliwe rozwiązanie ciąży.

Odmawianie trzech, a czasem czterech różańców dziennie okazało się nie aż tak trudne, jak myślałam. Najtrudniej było mi się skupić na modlitwie. W głowie pojawiały się setki myśli. Byłam świadoma tego, że mogą pojawić się różne trudności, aby zniechęcić mnie do kontynuowania modlitwy. Liczyło się tylko to, żeby to przetrwać. Najpiękniejszy był fakt, że od dnia w którym rozpoczęłam nowennę, całkowicie przestałam martwić się o dziecko i utrzymanie ciąży. Czułam spokój i pewność, że wszystko będzie dobrze. Gdy zaczął się poród, zrelaksowana pojechałam z mężem do szpitala. Spokój zachowałam nawet wtedy, kiedy podpięta pod KTG słyszałam, że dziecku spada tętno. W pewnym momencie spadło bardzo mocno i lekarz powiedział, że na następnym skurczu muszę koniecznie urodzić. Zamiast panikować, skupiłam się tylko na tym, co mam zrobić. Chwilę później pielęgniarka położyła mi córeczkę na brzuchu. Była taka śliczna i malutka. Niestety po kilku minutach przyszła lekarka i oznajmiła, że musi Ją zabrać, bo doszło do niedotlenienia i muszą zrobić dodatkowe badania. Każdy na moim miejscu by się zestresował, a ja nic. Wciąż towarzyszyła mi pewność, że wszystko będzie dobrze. Na drugi dzień czekała mnie kolejna niemiła informacja. Przyszła lekarka i z grobową miną oznajmiła, że moje dziecko ma wadę serca – ubytek w przegrodzie międzykomorowej. Wysłuchałam informacji w spokoju. Nie wywołała we mnie żadnego uczucia. Nigdy wcześniej nie miałam w sobie takiego spokoju. Z natury jestem osobą bardzo wrażliwą i emocjonalną. Gdyby nie nowenna, to na pewno kosztowałoby mnie to wszystko bardzo dużo nerwów. Spokój nie był jednak bezpodstawny. Matka Boska wysłuchała moją prośbę. Niedotlenienie okazało się nie mieć żadnych konsekwencji zdrowotnych, a wada serca jest na tyle niewielka, że nie wymaga żadnego leczenia, ani oszczędzania się. Córeczka jest cudownym, radosnym i ślicznym dzieckiem uwielbianym przez całą rodzinę. Jestem bardzo wdzięczna Bogu i Matce Boskiej za takie wspaniałe dziecko.

Świadectwo to dedykuje mojej babci i mamie, które również odmawiały nowennę pompejańską za szczęśliwe rozwiązanie ciąży i za zdrowie mojego dziecka. Z całego serca Im za to dziękuję.

5
1
głos
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:


Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
3 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Kalina
Kalina
11.04.17 01:03

Cudowne świadectwo 🙂 Wzruszyłam się niesamowicie. pozdrawiam

Anna
Anna
06.08.16 15:41

Szczęść Boże. Cudowne świadectwo. Oby Matuchna Święta miała Was w swojej opiece. Wierzę , że tak będzie ,bo Ona zawsze jest z nami i pamięta o nas . Anna

Katarzyna
Katarzyna
05.08.16 21:03

Chwała Bogu i Maryji! Czytałam jednym tchem,cudowne zakończenie:)
Niech Wam Bóg błogosławi w dalszym życiu:)

3
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x