Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Ania: walka o wszystko !

Szczęść Boże! Dziękuję Matce Bożej za wszelkie łaski otrzymane za pośrednictwem Nowenny Pompejańskiej.

Pierwszą nowennę odmówiłam jakieś 4 lata temu.

Nie otrzymałam tego, o co prosiłam (na szczęście), ale od tamtego czasu zaczął się dla mnie bardzo ważny etap rozwoju duchowego. Wtedy jeszcze tego nie dostrzegałam. Ze wszystkich odmówionych Nowenn Maryja wysłuchała mnie w jednej – 3 lata temu, pomimo groźnie zapowiadającego się porodu, urodziłam szczęśliwie zdrową córeczkę. Co do reszty to z perspektywy czasu widzę, że modlitwy moje nie płynęły z serca, tylko były wypowiadanymi życzeniami. Maryja jednak obdarzyła mnie mocą wielu łask, które sprawiły, że moja wiara ożyła. Choćby wyzwoleniem z pewnego nałogu, a później siłą do walki z nim. Zaczęło się od tego, że ni stąd ni zowąd zaczęły przypominać mi się grzechy, które kompletnie wypadły mi z głowy, a były ciężkie. Dotyczyły zdarzeń z dalekiej przeszłości, pierwsze kiedy miałam jakieś 5-6 lat. Każdego wieczoru, kiedy Mąż i Córka spali, wracał do mnie każdy niewyspowiadany grzech wraz ze świadomością jego ciężkości. Dusza moja była wtedy w stanie wielkiej rozpaczy, żalu za każdy grzech, za ból zadany Jezusowi, za to, że Go mocno obraziłam. Jednocześnie Dziękowałam Bogu, że żyję i ciągle mam szansę nawrócić się i zapisywałam w telefonie każdy grzech, aby znowu o nim nie zapomnieć. Znowu popadałam w stany przygnębienia, kiedy rozważałam, co by było, gdybym odeszła z tego świata śmiercią nagłą, bez możliwości usunięcia tych wszystkich chwastów, które zalegały w mojej duszy, bałam się, że stanie się mi coś złego następnego dnia i do spowiedzi nie dożyję. Ale z drugiej strony miałam świadomość, że jest to walka o wszystko, o moje być albo nie być, właśnie teraz, właśnie dziś. Grzechy, które miałam na sumieniu były bardzo ciężkie, trudne do wyspowiadania. Wstyd mieszał się z wyrzutami sumienia. Chciałam jechać na drugi koniec Polski, aby wypowiedzieć je przed zupełnie nieznanym sobie kapłanem. Ale myśl, że prędko to może nie nastąpić była zbyt ciężka do zniesienia, nie miałam już siły dźwigać ciężaru i marzyłam, aby jak najszybciej się go pozbyć i znowu lekko oddychać. Wtedy przypomniały mi się słowa Sw. Faustyny, aby dusza nie pogrążała się w rozpaczy, tylko udała się do Miłosierdzia Bożego, „choćby grzechy twoje były jak szkarłat”. Zaczęłam odmawiać Nowennę do Bożego Miłosierdzia. Któregoś wieczoru w końcu powiedziałam Bogu: „tak, jutro idę do spowiedzi”. W tym momencie poczułam coś, czego nie da się opisać słowami, jak ręką odjął odszedł momentalnie wszelki wstyd i strach, najmniejsza bariera, która mnie blokowała spłonęła niczym zapałka, ale… czułam, że to nie ja, ale Ktoś wziął sprawy w Swoje Ręce, w te Ręce gwoździami na wylot przebite, gwoździami, które wbiłam Mu ja… Niewypowiedzianymi łaskami obdarza Pan Bóg tych, którzy na Jego wołanie odpowiedzą „tak” swoją wolną wolą. Nie z przymusu, ani żadnego nacisku. Następnego dnia rano zadzwoniłam do Proboszcza z pobliskiej parafii. A było to ostatniego dnia Nowenny do Miłosierdzia Bożego… Myślałam, że odważę się na spowiedź za kilka miesięcy, a nie po dziewięciu dniach… Tego dnia przystąpiłam do spowiedzi generalnej, u kapłana, którego rok wcześniej zobaczyłam pierwszy raz w kościele, kiedy zbierał tacę. Wszystko się we mnie wzdrygnęło i znielubiło Go ze wszystkich sił, irytował mnie, czułam nienawiść, choć nawet nie znałam Jego głosu. Dziś wiem, że nie bez powodu. Kapłan ten potrafi doskonale rozeznać stan duszy i wyprowadzić ją z ciemności. Zalecił mi wizytę u egzorcysty, z której skorzystałam rok później, okazał moc cierpliwości, kiedy znowu przychodziłam z tymi samymi grzechami, często jest tak, że powie mi coś, czego nie rozumiem, a co sprawdza się w niedalekiej przyszłości- mam pewność, że Jezus przez sakrament spowiedzi prowadzi mnie do Siebie. Już tyle rzeczy powiedział mi ten kapłan nieświadomy, że potwierdzi się to za jakiś czas. Przecież żaden człowiek sam z siebie nie jest w stanie skomentować zdarzeń, które dopiero się wydarzą. W dniu spowiedzi o 15:00 jakby zgasło w mojej głowie światło. Miałam wrażenie, że jest dookoła ciemno, spowiedź była o 17:30, dziwny to był stan, bo miałam wrażenie, że dookoła mnie zalega ciemność, a jedynym światłem jest tylko to, które daje mała świeczka, czyli tyle ile trzeba, aby zrobić jeden-dwa kroki. W takim stanie byłam do końca spowiedzi, tj do ok godziny 20:30. Siedziałam w ławce obok księdza i za jego zgodą zaglądałam do telefonu, aby przeczytać zapisane grzechy. To było dwa lata temu.

Dziś z osoby która chętnie upominała innych, dostrzegała źdźbło w oczach innych a belki we własnych nie widziałam, stałam się krytyczna wobec siebie. Po kłótniach z Mężem, które się czasem zdarzają, najpierw wytykam sobie błędy i zła jestem na siebie samą, że Go skrzywdziłam, że mogłam się powstrzymać, żalu do Niego nie mam, bo wiem, że mężczyzna bardzo różni się od kobiety i wiele spraw po prostu widzi inaczej. Tak jak Maryja pierwsza zobaczyła, że nie ma wina na weselu w Kanie, tak i ja za Jej przykładem staram się dostrzegać szybko potrzeby mojej rodziny. Dziś czuje się szczęśliwa jako żona i mama, kobieta chyba wtedy dopiero odczuwa szczęście, bo jest stworzona, by opiekować się najbliższymi. Od dłuższego czasu chodzę do kościoła w każdą niedzielę, o co przez 1,5 roku nie mógł mnie uprosić mój spowiednik. Teraz nie wyobrażam sobie niedzieli bez Mszy świętej i Eucharystii. Spowiedź już nie jest dla mnie problemem, wręcz przeciwnie. Gdy tylko upadam, biegnę do konfesjonału, aby jak najszybciej się podnieść, nie zbieram się tygodniami, bo wiem, że dusza osłabiona jest łatwiejszym celem dla szatana. Nie ważne, kto spowiada – Dobry Bóg mnie słucha. Codziennie przed snem udzielamy sobie błogosławieństwa, Córeczka, która właśnie skończyła 3 latka nie zaśnie, dopóki nie „zrobi krzyżyka” na czole Taty, mamy i dzidzi w brzuszku 🙂 jesteśmy silniejsi, bliżsi sobie, a dom nasz wypełnił się miłością, cierpliwością, zrozumieniem, wybaczaniem, przepraszaniem się wzajemnie i prawem do popełniania błędów. Niedzielę zgodnie z nakazem mojego spowiednika oddaliśmy Bogu, tego dnia świętujemy Zmartwychwstanie Pańskie.

Żyjemy skromnie, na małej pensji Męża. Przed porodem oboje pracowaliśmy i żyło się nam bardzo dostatnio, ale ten czas spożytkowaliśmy bardzo nieumiejętnie. Teraz cieszę się z tego co mam, dziękuję Bogu, że mamy „na chleb”, że mamy dach nad głową, że jesteśmy zdrowi, że czuwa nad nami. Bo jak to mówiła mama Forresta Gumpa: „Człowiek niewiele potrzebuje dla siebie. Reszta jest na pokaz” 🙂 tym się pocieszam 😀 Nauczyłam się też tego, że nie wolno mówić: „Prosiłam o to Boga, ale mnie nie wysłuchał”. To nieprawda. Bóg słucha nas zawsze, ale skoro nie otrzymaliśmy tego, o co prosiliśmy to znaczy, że na naszą prośbę odpowiedział „nie”. I to „nie” trzeba uszanować. To jest trudna nauka, ale niezbędna i konieczna do przyjęcia. Trzeba dać tylko Bogu trochę czasu, On już się resztą zajmie. On wie, kto i ile czasu potrzebuje, by urodzić się na nowo. My tylko miejmy odwagę wypłynąć na głębię.

Maryjo, Mamo ukochana, dziękuję Ci za wszystko, ale przede wszystkim za to, że przyprowadziłaś mnie do Jezusa.

Twoja córka, Ania.

0 0 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
6 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Kamila
Kamila
13.06.16 22:41

Mocne słowa. Najtrudniej jest wyjść z grzechu, a Ty pokazałaś, że można. Trwaj przy Matce Bożej. Chwała Najwyższemu!

Asia
Asia
13.06.16 13:22

Bóg zawsze mówi tak:) czasami tak -okey czasami tak ale potem bo musisz zasłużyć a czasami tak, ale mam dla Ciebie coś lepszego 🙂 ( byle nie szukać w nieskończoność tego lepszego bo może przejść obok )

Piotr
Piotr
13.06.16 11:38

Chwała Panu! Przeżyłaś Aniu piękne nawrócenie… powrót do Ojca, Syna i naszej ukochanej Matki – Maryi. Niech Was prowadzi przez cale życie Dobry Bóg. Twoje świadectwo mnie bardzo podbudowało.

Aneta
Aneta
13.06.16 11:03

dziękuję za to świadectwo 🙂

Beata
Beata
13.06.16 10:01

Dziekuję za Twoje piękne, wzruszające i bardzo wymowne świadectwo. Czytając je, mozna dużo sobie uświadomić o naszym życiu w świetle Bożych przykazań.
Życzę wielu łask otrzymanych za posrednictwem Matki Boskiej Pompejskiej. A nowenna.. uzależnia i daje wiele pokory, zaufania i niesamowitego wenętrznego spokoju i zmiany na lepsze.

ewa
ewa
13.06.16 09:57

ANNO jesteś Bożą wojowniczka.serdecznie gratuluje ci wygranej walki o nowe życie. nowe relacje z mężem. O nową rodzinę. Wierzę że dużo z siebie dałaś…znam to z własnego doświadczenia. Ale warto .warto pocierpiec. Czuć się obnazonym z własnych grzechów.widzieć je i zrozumieć ich ciężar w sobie to obrona laska.Maryja jest najlepsza mama z wszystkich mam .zawsze jej ufaj.mów o wszystkim ona nigdy Cię nie zostawi.Dziękuję za twoje świadectwo. Pozdrawiam. ’

6
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x