Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Paulina: puknęłam się w głowę – trzy różańce dziennie przez tyle tygodni? Przecież ja nie dam rady.

Kilkanaście tygodni temu przechodziłam bardzo poważny kryzys w swoim związku. Chwyciłam wtedy za różaniec i podczas jego odmawiania – jakby „znikąd” – przyszły mi do głowy dwa słowa – nowenna pompejańska. Coś kiedyś już o niej słyszałam, ale nic konkretnego.

Po sprawdzeniu, co to dokładnie oznacza, puknęłam się w głowę – trzy różańce dziennie przez tyle tygodni? Przecież ja nie dam rady. Nigdy w życiu tyle się nie modliłam. Jednak ogromne pragnienie uratowania mojego związku było tak silne, że postanowiłam spróbować. I rozpoczęłam moją pierwszą w życiu nowennę. Na początku było całkiem okej, ale po pierwszych dniach zaczęły nadchodzić bardzo poważne kryzysy. Płakałam nieustannie, w myślach rzucałam różańcem, nie chciałam go odmawiać. Trwałam jednak w modlitwie, bo nic innego mi nie pozostawało. Przechodziłam rozpaczliwą orkę serce, ale ufałam się i modliłam. Mniej więcej w połowie nowenny uświadomiłam sobie, że mój związek jest już stracony, już nic nie można było odratować. Skończyło się. On mnie zostawił, a ja nadal się modliłam w intencji, by on chciał być ze mną, a ja z nim. On już nie chciał, ja sama nie wiedziałam, co mam w sercu. Podczas odmawiania dziękczynnej część nowenny wiedziałam już, że moja intencja „się nie spełni”. Za to stało się coś dużo ważniejszego – nowenna pompejańska uratowała mnie przed rozpaczą, depresją, autodestrukcją. Gdyby nie codzienny różaniec, pogrążyłabym się w beznadziei. Choć w trakcie odmawiania nowenny nadal było mi bardzo trudno, nadal nie miałam powodów i sił, by wstawać z łóżka, czułam, że „coś” mnie trzyma przy Maryi, przy różańcu. Ostatniego dnia nowenny ogarnął mnie lekki przestrach – ale jak to? Już koniec? I jutro już nie będzie nowenny? Nie mogłam sobie tego wyobrazić. Następnego dnia rozpoczęłam nową nowennę pompejańską, w nowej, innej intencji. Niedługo kończę część błagalną. Oczywiście nadal jest mi trudno, nadal boli mnie porzucenie, samotność, nadal mam zranione serce, ale ufam Bogu. Ufam i wierzę w Jego prowadzenie. Proszę o serce czyste jak serce Maryi, o to, bym jak Ona, potrafiła zachowywać i rozważać wszystko w swoim sercu.

Mówi się, nieco szyderczo, że jak trwoga, to do Boga. Ale do kogo innego mielibyśmy się zwracać, gdy jesteśmy w rozpaczy? Jezus wie co mamy w sercach i czego potrzebujemy. Dlatego, jeśli nawet nasze intencje się nie spełnią, to stanie się coś dużo lepszego, coś dla nas dobrego, wspaniałego. Ja to wiem. Ja tego doświadczyłam. Po ludzku – jest trudno, ale świadomość tego, że Bóg dla każdego z nas przygotował wspaniałe rzeczy potrafi zmotywować do wstania z łóżka i życia. Po prostu życia i robienia, co do nas należy. Ja pracuję, uczę się, robię to, co robić powinnam i z ufnością czekam, dziękując już teraz za te wszystkie łaski, jakie Bóg mi dał podczas tego najtrudniejszego dla mnie czasu ludzkiego porzucenia. Bo On nigdy mnie nie zostawił. I nie zostawi. A nowenna pompejańska jest tego najlepszym przykładem.

0 0 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Jolanta Skoczylas
Jolanta Skoczylas
24.04.16 11:05

piękne świadectwo !

1
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x