Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Agnieszka: Tak wiele łask dzięki Matce Bożej

Moje pierwsze zetknięcie się z Nowenną Pompejańską miało miejsce dzięki mojej Mamie. Kiedy dowiedziałam się, że odmawia ją w mojej intencji uśmiechnęłam się tylko, twierdząc, że jest to zbyt czasochłonne i zbędne. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak bardzo moje życie będzie z nią związane. Owa pierwsza Nowenna, którą nie ja odmawiałam, ale Mama w mojej intencji dotyczyła mojego związku, w który byłam wtedy zaplątana.

Mama wciąż powtarzała mi, że mężczyzna, z którym jestem nie szanuje mnie i nie zależy mu na mnie, mówiła, że modli się o to, żebym otworzyła oczy i zobaczyła jak jest naprawdę. Rzeczywiście związek ten nie należał do najlepszych, byłam nieszczęśliwa, zdołowana, brakowało mi radości z życia, a także oddalałam się od Boga. Po skończonej Nowennie minął jeszcze rok zanim „otworzyły mi się oczy” i zdecydowałam zakończyć ten związek i zerwać wszelkie kontakty. Nie wiedziałam też, że w tym samym czasie, w którym modliła się w mojej intencji Mama, mój przyszły Mąż odmawiał Nowennę Pompejańską w intencji znalezienia żony. Tak się też stało, niedługo po zakończeniu poprzedniego związku nasze drogi się splotły. Matka Boża wybrała najlepszy moment i najlepszego człowieka, jakiego tylko mogłam sobie wymarzyć. Po krótkim czasie tzw. „chodzenia ze sobą” podjęliśmy decyzję o małżeństwie, oboje bardzo tego pragnęliśmy i nie chcieliśmy czekać kilka lat na terminy wolnych lokali weselnych. Chcieliśmy sakramentu i zdecydowaliśmy, że weźmiemy ślub, nie robiąc uroczystości weselnej z kilku powodów, głównie zaś z powodu braku pieniędzy. Kiedy przedstawiliśmy nasz plan rodzicom, usłyszeliśmy wyraźny sprzeciw i odradzanie „szybkiego ślubu”, żeby później nie żałować braku wesela. My jednak uparcie trwaliśmy przy tym, że chcemy się pobrać jak najszybciej. Postanowiliśmy jednak urządzić wesele mimo iż oboje byliśmy bezrobotni, rodziców nie stać było na pokrycie kosztów, natomiast duża rodzina = duże koszty wesela. Po pomoc postanowiliśmy zwrócić się do Matki Bożej Pompejańskiej, rozpoczynając wspólnie odmawianie Nowenny – intencja brzmiała: ” Matko Boża, to Ty wypraw nam to wesele”. A jak wiadomo, Matka Boża na weselach dba najlepiej żeby niczego nie zabrakło, tak też stało się u nas. Sytuacja potoczyła się bardzo szybko, praktycznie od pierwszego dnia Nowenny, znaleźliśmy piękną salę – w nowo otwartym lokalu ( nasze wesele było dopiero 3, które się tam odbyło), jednak teramin był bardzo naglący, gdyż na zorganizowanie wszystkiego mieliśmy tylko 4 miesiące. Obawy i troski o fundusze były ogromne, ale ciągle ufaliśmy i zostawiliśmy tę sprawę Maryi, sami zaś wszystko organizowaliśmy tak jakbyśmy mieli pieniądze. W międzyczasie udało się Mężowi znaleźć pracę, ja dostałam półroczny staż, nie były to może duże pieniądze, ale zawsze jakieś. W pewnym momencie, podczas zwykłej rozmowy jedna osoba, zupełnie sama z siebie zaproponowała nam pożyczenie pieniędzy na organizację ślubu i wesela, które mieliśmy oddać po weselu. I tak się też stało, wiedzieliśmy już wtedy, że Matka Boża wszystko załatwiła. Wesele było wspaniałe, 150 gości bawiło się znakomicie, nie zabrakło niczego, a z zebranych prezentów udało nam się bez problemu zaraz po weselu oddać pożyczone pieniądze i może niewiele, ale jeszcze zostało coś dla nas. Polecam Matkę Bożą jako najlepszą wedding planerkę.

9 miesięcy po ślubie spełniło się nasze drugie największe marzenie – na świat przyszła nasza córka – Łucja Maria. Bardzo cieszyliśmy się przez cały okres ciąży i polecaliśmy Maryi nasze dzieciątko, modliliśmy się o szczęśliwą ciążę i poród – tak też było. Łucja urodziła się siłami natury – 22 stycznia, w 39. tygodniu ciąży, bez żadnych problemów, była pięknym noworodkiem, wręcz idealnym, poród trwał krótko i nie był ciężki ani dla mnie, ani dla dziecka. Radość nasza szybko jednak została zmącona, w 3. dobie życia naszej córki, lekarze zdiagnozowali u niej wrodzoną wadę serca. Dziecko dostało skierowanie na specjalistyczne badania, które potwierdziły, że ma dwie wady, z czego jedna z nich musi być operowana natychmiast. Lekarze bali się jednak podejmować ryzyka operacji, chcieli aby Mała troszkę podrosła i przybrała na wadze, gdyż ważyła tylko 2500 gram. Lekarz prowadzący opisywał nam, że operacja będzie przeprowadzana na otwartym sercu, dziecko będzie mieć rozcinaną klatkę piersiową, jej ciało będzie schłodzone, a krew poza obiegiem. Wizja tego mnie przerażała. Naszą pierwszą myślą była od razu Nowenna Pompejańska i wołanie o pomoc do Matki Bożej. Modliliśmy się o cud, żeby wyzdrowiała, żeby operacja nie była potrzebna, obraliśmy za jej Patrona także św. Charbela, smarowaliśmy okolice serduszka jego olejami. Czekaliśmy. Kiedy zaczęłam Nowennę w głębi duszy poczułam zapewnienie, że wszystko się poprawi 2 lutego – Święto Ofiarowania Pańskiego, Matki Bożej Gromnicznej. Tak bardzo się bałam, płakaliśmy i modliliśmy się. Lekarze wciąż nie mogli nam podać dokładnego terminu operacji, bo Mała słabo przybierała na wadze i twierdzili, że to byłoby za duże ryzyko. W końcu nadszedł 2 luty, rano, razem z Mężem udaliśmy się na Mszę Świętą, wzięliśmy gromnicę z Chrztu naszej córeczki, błagaliśmy o zdrowie dla naszego dziecka. 15 minut po zakończonej Mszy Świętej otrzymałam telefon ze szpitala, aby szybko przyjeżdżać, ponieważ trzeba podpisać zgodę na przeprowadzenie operacji mojego 10-dniowego dziecka. Z jednej strony ogarnął mnie strach, z drugiej wiedziałam, że to nie przypadek, iż operacja mojego dziecka odbędzie się w święto Matki Bożej i że to znak od Matki Bożej, że wszystko będzie dobrze. Czas trwania operacji był najdłuższym w moim życiu, nie miałam nawet siły się modlić, po prostu ściskałam różaniec w ręce i czekałam. Wszystko przebiegło pomyślnie, okazało się, że operacja miała całkiem inny przebieg niż początkowo nam to opisywali, nie potrzebne były tak drastyczne zabiegi, a córka nie miała otwieranej klatki piersiowej, ale nacięcie boczne. Łucja nabierała sił bardzo szybko, tylko jeden dzień przyjmowała antybiotyk, odstawiono jej wszystkie leki, nie potrzebowała karmienia sondą, sama bardzo ładnie zjadała i coraz większe ilości. Lekarze nie mieli żadnych zastrzeżeń, z dnia na dzień było lepiej. Ze szpitala wypisali nas w 8 dobie po operacji. Jej serce wciąż jest chore, druga wada, podobnie jak i ta operowana może wymagać jeszcze kiedyś ingerencji lekarzy, wciąż jesteśmy pod stałą opieką kardiologów, ale dziecko jest w domu i według zapewnień specjalistów może żyć i rozwijać się jak zdrowe. Jeszcze jednym potwierdzeniem dla mnie, że Matka Boża czuwa nad moją córką jest to, że w dniu, w którym w szpitalu wyznaczono nam wizytę kontrolną po operacji, rozpoczynałam odmawiać drugą część Nowenny – dziękczynną. Może to przypadek, a może kolejne zapewnienie z góry?

Kiedyś odmówienie dziesiątka różańca było dla mnie bardzo czasochłonne, nie mówiąc o całej części, dzisiaj potrafię znaleźć czas na cztery części i wiem, że moja modlitwa czasami może jest nieudana, ale nawet wtedy zostaję wysłuchana. Nie zawsze tak jakbym chciała, ale właśnie o to chodzi, żeby się modlić i wierzyć, że Bóg ma dla nas lepszy plan. Dziękuję Matce Bożej za wszystko, od jakiegoś czasu różaniec jest przedłużeniem mojej dłoni i mam nadzieję, że tak będzie do końca życia.

0 0 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
4 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Gosia
Gosia
19.03.16 11:38

Piękne świadectwo. Maryja jest najkochansza matka. Uciekajmy sie do niej w kazdej sprawie.

Lucyna
Lucyna
18.03.16 22:52

A mój syn ważył 2550,Żałuję,że nie znałam wcześniej tej Nowenny,w ogóle żauję,że za mało się modliłam.Może wtedy syn byłby zdrowszy (wczesniak).Jakoś tak wtedy brakło wiary.

Monia
Monia
19.03.16 09:17
Reply to  Lucyna

Wszystko jest do nadrobienia 🙂 🙂 🙂

Ela
Ela
18.03.16 22:40

Piekna swiadectwo, moja córka gdy sie urodzila równiez wazyla 2500. Zycze duzo zdrowia i pogody ducha.

4
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x