Do tematów Kościoła, cudów itp. podchodziłem zawsze dość sceptycznie. Wierzyłem w Boga i często się modliłem jednak na tym kończyła się moja wiara. Wszystko do momentu, gdy na początku tego roku moja narzeczona dowiedziała się że ma raka węzłów chłonnych, w najwyższym stadium zaawansowania… I znów jak trwoga to do Boga… Zacząłem się intensywniej modlić o zdrowie dla niej jednak czułem że to za mało…
Zacząłem regularnie uczęszczać do Kościoła i po jakimś czasie dowiedziałem się o Nowennie Pompejańskiej. Zacząłem ją odmawiać, prosząc Matkę Boską o pomoc i o uzdrowienie. I stał się cud… Pierwszy skan, który narzeczona miała robiony w kwietniu pokazywał że od głowy po pas, niemal wszystkie węzły chłonne są zaatakowane komórkami nowotworowymi.. Kolejny robiony w listopadzie, pokazał że wszystko znikło… I tu wiem że to nie chemioterapia a łaska Królowej Różańca Świętego, dała nowe życie mojej ukochanej.. Za to, będę wdzięczny do końca swojego życia… W dniu dzisiejszym, rozpocząłem kolejną Nowennne, bo wiem że Matka Boska Pompejańska wysłuchuje każdego swego czciciela, który potrzebuje jej pomocy…
Cudny przejaw miłości do ukochanej, dojrzały, rzadko spotykany, gratuluję chłopaku świadomości tego, że możemy pomagać innym nawet w sytuacjach beznadziejnych, najgorsza jest niemoc, Maryja znosi niemoc, wlewa w nas moc, ogromna moc wpływania na bieg wydarzeń, bardzo się ☺ z tak pozytywnych wieści, życzę miłości