Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Katarzyna: O miłość

To nie dla mnie. Tak myślałam z lekkim smuteczkiem. Bo to przecież przynajmniej 15 dziesiątek różańca..a ja wychowuję gromadkę dzieci. A na to potrzeba masę czasu. W ciągu kilku lat wielu moich przyjaciół opowiadało mi, że mówią Pompejańską. Słuchałam z radością, że im to jest dane i szłam dalej. Najbardziej uderzyło mnie świadectwo zaprzyjaźnionego z moją przyjaciółką i znanego mi osobiście od jak najlepszej strony posła, który walcząc z nowotworem krwi modlił się Nowenna Pompejańską i doświadczył ogromnych łask. Byłam do głębi przejęta, gdy czytałam to krótkie, ale jakże przejmujące świadectwo!!!

W listopadzie 2014 roku zaczęłam studia podyplomowe na UKSW. Spotkałam tam dwie głęboko wierzące osoby. Zwłaszcza jedna zawsze pełna radości, promieniejąca na tle grupy, zaangażowana w sprawy organizacyjne i z lekkością wchodząca w relacje i opowiadająca o Miłości Boga jak się opowiada o sprawach codziennych i cudownych zarazem, jakby magnezem Pan zbliżył nas do siebie. Któregoś razu z właściwą sobie lekkością podzieliła się, jak to piękna ta modlitwa i ze mówi już kolejną. Nie ukrywałam swojej zazdrości nadal nie myśląc, że w moim wypadku jest to realne. A kilka dni wcześniej inna przyjaciółka, której się zwierzałam z mojej skomplikowanej sytuacji rodzinnej zaleciła mi odmawianie Nowenny w intencji pewnej trudnej relacji. Na następnym zjeździe na studiach dostałam od Elizy małą książeczkę jak odmawiać Nowennę. Ponieważ mam zwyczaj zachodzić do mojej ulubionej kaplicy na UKSW na Młocinach za każdym razem, gdy tam jestem, aby się modlić wg. metody św.Ignacego, którą praktykuję od ponad 10-ciu lat weszłam i tym razem. Czasami Bóg przychodzi do mnie w mocnych obrazach innych niż moje własne wyobrażenia. Tak też się stało tamtego dnia. „Ujrzałam wewnętrznie” Maryję, która rozwija przede mną dywan i miałam taką myśl, że to dywan utkany moją modlitwą. Maryja wezwała mnie tym obrazem, żebym szła za Nią, a jednocześnie dala mi jakby swoją obietnicę, że to nie moja siła, ale to Ona Sama będzie mnie prowadzić. Musze w tym miejscu powiedzieć, że kilka tygodni wcześniej modliłam się przed obrazem Matki Boskiej : Maryjo, wszystkie decyzje, które dotąd podjęłam w swoim życiu były nietrafione. Nie ufam sobie. Pragnę całkowicie zawierzyć Tobie siebie samą, moje decyzje, wszystko. Ty mnie prowadź, bo Tobie ufam.

Na drugi dzień po otrzymaniu książeczki i tego mocnego znaku od Maryi, przeczytałam ją już późnym wieczorem przed snem. Wyobraźcie sobie co mi przygotowała Matka: obudziłam się rano bardzo wcześnie, w domu cisza jak makiem zasiał, wszystkie dzieci śpią i po prostu NIE MOGŁAM NIE MÓWIĆ NOWENNY. Mimo, że to nie był żaden wyjątkowo Maryjny dzień, jak jest w zaleceniu, ja miałam tak wielką, tak ogromną tęsknotę, tak silne przynaglenie, że weszłam na tę drogę. Nie umiem wyjaśnić jak się znalazł czas mimo mojego czynnego życia. Jestem przekonana, że To moja Mama znalazła mi czas:)

W ciągu kilku najbliższych dni mimo obciążenia licznymi obowiązkami budziłam się bez budzika z taką lekkością i świeżością, jakbym rodziła się na nowo. Towarzyszyła mi radość, miłość; szłam bez uczucia znużenia po tym „dywanie z modlitwy”!!!

Zwłaszcza, że od razu zobaczyłam na czym polega nadzwyczajna prostota mądrość i piękno tej modlitwy: TO JEST JEDYNA W SWOIM RODZAJU SZANSA, ABY KAŻDEGO DNIA PRZEŻYĆ CAŁĄ TAJEMNICĘ ŻYCIA I ŚMIERCI ORAZ ZMARTWYCHWSTANIA PANA JEZUSA. Pożałowałam szybko, że ze względów praktycznych mówię tylko 3, a nie 4-ry części.Tak bardzo naturalne wydaje się kontemplowanie całego życia Jezusa (brakowało mi tych lat między między 12 a 33 rokiem życia naszego Pana.)

W instrukcji odmawiania Nowenny najbardziej urzekły mnie słowa: „to nie mają być wyścigi, ale przebywanie w bliskości z Jezusem i Maryją”:) Mówiłam wiec różaniec z godnością i pomału wchodząc w kolejne „tajemnice”, a czas się jakby rozciągał. Och jaka to wielka sprawa przybliżać się codziennie do Życia mojego Pana i Jego/mojej Mamy. Każdego dnia inne aspekty tego Życia dochodziły do mojej świadomości. Raz np. czułam się jak mały Jezusek dobrze i cieplutko w objęciach swojej Mamy. Innym razem czułam niewygodę fizyczności w Jej łonie. Myślę, że już wtedy Bóg uzdrawiał moją traumę, bowiem miałam być dzieckiem usuniętym, moja mama dotarła ze mną by dokonać tego koszmarnego aktu, ale ktoś z personelu zachęcił ją, by mnie urodziła. Jednak to pokutuje do dzisiaj w moim życiu emocjonalnym i relacjach z ludźmi, z mamą. Sama sześć razy nosiłam dzieciątko pod sercem, wiem, że są sytuacje, w których jest mu zwyczajnie niewygodnie, lub źle znosi nadmiar hałasu, etc. To jest nadzwyczajny cud nosić nowe życie pod sercem, a nasz Pan Jezus po to się wcielił, by towarzyszyć każdemu od poczęcia po naturalną śmierć…bardzo głęboko kontemplowałam tajemnice..

W czasie trwania Nowenny znalazłam się na rekolekcjach, gdzie bardzo mądry kapłan, wykładowca teologii podczas katechezy wyjaśnił od strony teologicznej dwie tajemnice, których po ludzku nigdy nie mogłam pojąć, m.in. „Odnalezienie Jezusa w świątyni”.

W czasie Nowenny doświadczyłam wielu osobistych uzdrowień i ten proces trwa aż do dzisiaj.

Ogromnie trudne relacje z rodzoną moją mamą, która mnie odrzuciła jako dziecko, przenoszę na relację do kobiet, zawsze się czuję przy nich gorsza, mniej kompetentna, skazana na odrzucenie. Wzbudzają we mnie reakcje lęku, niezaradności, poczucie winy, ja z kolei zauważam, że nie umiem nawet w bliskiej znajomości do końca zaufać, otworzyć się, albo otwieram się za bardzo, jakbym szukała w każdej matki..mam przy tym poczucie niepełnowartościowości. Nigdy nie miałam takiej dobrej relacji z Maryją jak z Jezusem. Psychologowie wyróżniają dwa rodzaje bliskości z matką w pierwszym okresie życia: tzw. „dobrą” i „złą pierś”. Podczas rekolekcji zimowych któraś z sióstr rekolekcjonistek podeszła do mnie i przytuliła mnie. Pierwszy raz w życiu doświadczyłam, jakby przytuliła mnie dobra matka, kochająca akceptującą i bezwarunkową miłością, ciepła, bezpieczna, poczułam dosłownie fizycznie jej „dobrą pierś”. Dotychczas każde przytulenie do kobiety i ze strony kobiety, mimo, że jestem osobą bardzo chętnie przytulającą innych, wewnętrznie powodowało jakiś rodzaj lęku, skrępowania, wewnętrznego bólu. Nawet nie pamiętam, która to była siostra. Wiem jedno: przez ten gest Maryja dała mi znak, że Ona tak mnie tuli do swojej dobrej piersi i że moje relacje z kobietami będą uzdrawiane. Ufam też, że moje relacje z moją rodzoną matką będą miały szansę zostać uzdrowione. Niedługo później zupełnie inna przyczyna przyprowadziła mnie do terapeutki (katoliczki) i ku mojemu zaskoczeniu nieoczekiwanie dla mnie przepracowujemy właśnie więź z matką w najwcześniejszym okresie, bo jak się okazuje dwie wcześniejsze aborcje na moim starszym rodzeństwie miały kolosalny wpływ na całe moje życie. Pracując w tym temacie z terapeutką widzę jak koszmar świadomości tego, że mama dokonała aborcji wpłynął na moje z nią więzi braku zaufania, lęku, etc. Będąc wychowywana przez kobietę, która miała syndrom postaborcyjny, wpłynęło to nie tylko na nią, ale bardzo mocnym piętnem odbiło się też na mnie, o czym nie miałam dotąd pojęcia. … Proces ten – uzdrawiania tej pierwotnej relacji : dziecko – matka trwa. A to przecież jest relacja kształtująca człowieka do umiejętności przyjmowania miłości od ludzi i tworzenia zdrowych więzi opartych na wzajemności, szacunku, chrześcijańskim zdrowym egoizmie (” kochaj bliźniego swego JAK SIEBIE SAMEGO”, czyli umiejętności zatroszczenia się o siebie w dorosłym życiu), zaufaniu do świata, poczuciu własnej godności, wartości etc. Jestem tzw. „ocaleńcem” i z tego wypływają daleko idące dla mojego obecnego życia konsekwencje, nad czym się dotąd nie zastanawiałam.

Uważam też, że moją relację z moją terapeutką jest owocem nowenny pompejańskiej, ponieważ jest to jedyna kobieta, do której czuję tak pełne zaufanie, nie bojąc się zranienia i odrzucenia. Jestem przekonana, że jej na mnie zależy, bo z troską, szacunkiem i kompetentnie pochyla się nad moim cierpieniem i uczy mnie krok po kroku jak żyć, to czego powinna nauczyć mnie matka..Ona wręcz w jakimś sensie zastępuje mi matkę, która dwa lata temu całkowicie zerwała ze mną relacje, a kiedy ostatnio napisałam jej „dziękuję, że mnie urodziłaś i za całe dobro jakie mi dałaś” odpisała mi: „ja nie mam córki”…

Pisząc to nadal płaczę, ale teraz przynajmniej rozumiem, że jej wrogość do mnie, do mojej religijności, krytyka wszystkiego kim jestem wynika z tego, że zamroziła swoje emocje dawno temu, gdy zdecydowała się zabić swoje dzieci i nie umie rzucić się w objęcia Miłosierdzia Bożego. Modlę się za nią z całego serca w codziennej koronce do Miłosierdzia od lat, ale ostatnio dużo żarliwiej z ogromnym ciepłem i współczuciem, bo zaczynam rozumieć skąd wypływa jej niepojęte zimno wobec mnie, jej własnego dziecka..Mogę powiedzieć, że coraz mocniej kocham moją mamę.

Drugim takim cudem był fakt, że w trakcie trwania nowenny złożyłam pozew do sądu kościelnego o stwierdzenie nieważności mojego małżeństwa. Pisałam go 3 lata, zapisałam dziesiątki stronic i nie mogłam skończyć, gdyż po ludzku biorąc całkowicie przerastało mnie to emocjonalnie. A W TRAKCIE TRWANIA NOWENNY napisałam od podstaw i złożyłam go w ciągu dwóch dni!!!!!!!!!

WYBRAŁAM INTENCJĘ O DOBRĄ MIŁOŚĆ, BO NIGDY TAKIEJ NIE DOŚWIADCZYŁAM, a co Pan z tym zrobi, zostawiłam Jego woli. Na dzisiaj widzę, że tą DOBRĄ MIŁOŚCIĄ JEST MACIERZYŃSKA MIŁOŚĆ MARYI, KTÓRĄ ODKRYWAM ODKĄD ZACZĘŁAM MÓWIĆ NOWENNĘ. MACIERZYŃSKIEJ MIŁOŚCI ZOSTAŁAM W DZIECIŃSTWIE POZBAWIONA I TU ŹRÓDŁO MAJĄ DRAMATYCZNE LOSY MOJEGO ŻYCIA. DLATEGO, JAK SĄDZĘ, BÓG CHCE ZACZĄĆ OD TEJ RELACJI, CHCE DAĆ MI SWOJĄ MATKĘ, ABYM JĄ PRZYJĘŁA DO KOŃCA JAKO SWOJĄ, A WSZYSTKIE INNE SPRAWY SĄ DRUGOPLANOWE…

Najświeższe cuda, jakimi chciałam się podzielić, to pielgrzymka do Częstochowy, której od roku pragnęłam. Chciałam zawierzyć przede wszystkim drogę edukacji moich czterech synów, bo wszyscy stoją przed trudnymi wyborami. I JEŚLI CHODZI O WYBÓR SZKOŁY zawsze powierzam dzieci Maryi. Nigdy się nie zawiodłam.

Podczas pielgrzymki na Jasną Górę, której się szczęśliwie doczekałam, w autokarze podczas mówienia różańca poczułam się jak noworodek trzymany przez Maryję na ramieniu, tak jak się trzyma dziecko po nakarmieniu. Czułam, jakby Maryja trzymała mnie na rękach i głaskała po plecach. Czułam się bezpiecznie i błogo, co jak pisałam wcześniej jest balsamem na rany mojego dzieciństwa, które ropiały całe życie zatruwając mi jasne widzenie rzeczy, a które teraz wspólnie z moją terapeutką odkrywamy tak jak się rany oczyszcza. Przeżywam ból pierwszego po narodzeniu odrzucenia : moja mama powtarzała całe życie, że gdy mnie zobaczyła czuła wstyd, że jestem taka brzydka w porównaniu do innych dzieci. Ale teraz moja Mama Maryja uzdrawia to. Czułam się tak bezpiecznie na Jej ręku, tak jakby nic złego nie mogło mi się stać. samo dobro i sam BŁOGOSTAN W OBJĘCIACH MAMY..DZIĘKUJĘ CI MARYJO!

Drugim momentem uzdrawiającym był czas Mszy Świętej, gdy stałam blisko obrazu widząc przede wszystkim plecy innych ludzi i tutaj Matka znowu dała mi jasny znak swojej przeogromnej wrażliwości i zatroskania. Takich chwil nie zapomina się nigdy. W pewnym momencie jakbym uchwyciła wzrok Maryi, który szukał mnie jak dziecka, które zapodziało się w tłumie i gdy nasze oczy się spotkały widziałam w jej spojrzeniu jakby ulgę: o jesteś moja córeczko, martwiłam się o ciebie! POCZUŁAM SIĘ TAK WAŻNA JAK WAŻNE JEST KAŻDE DZIECKO DLA KOCHAJĄCEJ MATKI. O Maryjo, Ty wciąż mnie szukasz wzrokiem, czy jestem przy Tobie, czy się nie zagubiłam, czy nie zrobię sobie krzywdy…Maryjo, jestem przy Tobie, ucz mnie, wychowuj jak swoje dziecko, prowadź, pouczaj, jesteś NAJLEPSZĄ MATKĄ!

Takie wielkie owoce tej nowenny widzę do dzisiaj. Co będzie dalej? Jak zawsze samo dobro, bo to co od Boga pochodzi jest tylko dobre!!!!:)

I niestety przekonałam się, że różaniec to nie moja jedynie decyzja, ale łaska…Następnej nowenny nie udało mi się powiedzieć, chociaż planowałam. Pozostaje mi o nią prosić w pokorze. Bóg zna najlepszy czas:))

Kasia

0
0
głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:


Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
14 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Agnieszka
Agnieszka
26.02.16 19:25

Piękne świadectwo! Czytając je poczułam z Panią duchową bliskość. Tak pięknie opisuje Pani miłość Maryi do nas 🙂

Agi
Agi
21.09.15 20:34

Aż łzy napłynęły mi do oczu… Szukam miłości, a wciąż źle trafiam. Twoje świadectwo jest znakiem dla mnie,że nigdzie nie znajdę tej miłości, jak nie w Maryji.

ula
ula
18.08.15 22:21

dzięki za to piękne świadectwo, chwała Panu

Anna
Anna
17.08.15 13:57

ps miało byc ze matka nie wie nic o swoich dzieciach bo nie obchodziłysmy jej, prawie ze soba nie rozmawiamy bo nie mamy o czym

Aleksandra
Aleksandra
17.08.15 17:45
Reply to  Anna

Aniu, nigdy nie zapominaj, że jesteś Dzieckiem Światła, ukochaną córką Boga, którą On posłał na ten świat. Dlaczego? Bo miał dla Ciebie jakieś zadanie. Jakie? Zadaj Mu to pytanie, proś o odpowiedź, ukierunkowanie i ufaj! Bóg zna nas wszystkich po imieniu i potrzebuje każdego. Jest takie powiedzenie, że zobaczyć Boga tu, na ziemi można tylko w oczach drugiego człowieka. Dobre oczy to piękne oczy! Uczyniono Ci wiele zła, więc połóż temu kres. Jesteś powołana do czynienia dobra, a to daje wielkie poczucie szczęścia. Wejdź do jakiejś grupy kościelnej, tam są otwarci ludzie, którzy nikogo nie oceniają wg optyki czy stanu… Czytaj więcej »

Anna
Anna
17.08.15 13:55

Kasiu, zycze wytrwałosci i potrzebnych łask od Boga, tez jestem dzieckiem niechcianym i odrzuconym, nie tylko przez matke ale takze przez babke, jestem dzieckiem z wpadki a moja matka nie chciała miec dzieci bo nie lubi a jak juz była w ciązy to chciała syna, a jej matka czyli babka mowiła ze jak sie córka urodzi to źle,nie otrzymałam od nich miłosci, matka ignorowała swoje dzieci bo ma tez inną corke oprocz mnie, obojeta była, nie wiem o nas nic, babka mowiła mi jaka to brzydka byłam jak byłam mała i ze teraz tez brzydka jestem, czujał i jeszcze chyba… Czytaj więcej »

Trwająca w modlitwie
Trwająca w modlitwie
16.08.15 20:00

Witam serdecznie. Jestem w trudnej sytuacji, przeżywam poważny kryzys małżeństwa. Mam ogromną prośbę o namiary na Twoją terapeutkę. Być może ktoś taki będzie mi/Nam potrzebny. Proszę o pomoc. Cudowne świadectwo 🙂 życzę powodzenia 🙂

Marzenna
Marzenna
16.08.15 17:59

Dziekuje Kasiu za przepiekne swiadectwo.Bardzo sie wzruszylam.Twoje swiadectwo dalo mi nadzieje.Podziwiam Cie za Twoja sile, wiare.Ze mimo doswiadczonego zla dajesz dobro.
Zycze Ci poukladania swoich spraw.
Bog zaplac

Gosia
Gosia
16.08.15 17:15

Kasiu kochana dziękuję za Twoje piękne świadectwo, za to że zawsze myślisz o innych, za Twoją odwagę, siłę w wychowaniu dzieci. Myślę, że ten ktoś z personelu medycznego posłuchał wewnętrznego głosu, głosu Matki Bożej która bardzo chciała zachować Cię przy życiu. Bez Ciebie Kasiu nie byłoby wspaniałych dwóch dziewczynek i czterech super chłopaków!
Dziękuję za Twoją modlitwę za nas wczoraj w Częstochowie. Jesteś dla nas przykładem wspaniałej mamy. Tak jak Ci wielokrotnie mówiłam przypominasz mi bardzo moją mamę, która po śmierci taty sama wychowywała gromadkę dzieci. Pamiętamy w modlitwie i do zobaczenia!!!

Krystyna
Krystyna
16.08.15 16:52

Piękne świadectwo. Bardzo wzruszające. Niech Matka Boża Cie wspiera. jesteś cudowna i dobrą osobą. Z Bogiem.

Aleksandra
Aleksandra
16.08.15 16:38

Jakże piękne i wzruszające świadectwo napisałaś tu Kasiu! Ja często ubolewam nad egoizmem dorosłych ludzi, których Bóg obdarza łaską rodzicielstwa i odpowiedzialnością za drugiego człowieka, a oni niewiele sobie z tego robią, ba, nawet tego nie dostrzegają. Mijają lata, a ich dzieci żyją ze świadomościa ciągłego braku, z rozdartymi sercami i cierpią. A przecież są niewinne i zasłużyły na wszystko, co najlepsze! Kiedy sobie uświadomiłam, na jak wielka karę ci nieodpowiedzialni rodzice zasługują, musiałam wybaczyć mojemu ojcu, bo inaczej chyba nigdy by nie miał szans na wejście do Królestwa Bożego. Pisałam już w innym miejscu: mój ojciec porzucił moją Mamę… Czytaj więcej »

JolaJ
JolaJ
16.08.15 16:08

Kasiu,łezka mi się zakręciła czytając Twoje piękne świadectwo.Jesteś mądrą ,pełną miłości i pokory kobietą .Niech Ci Pan Bóg błogosławi

Kasia, autorka świadectwa
Kasia, autorka świadectwa
16.08.15 15:51

wzruszyłam się komentarzem, dziękuję 🙂 Wczoraj wróciłam z pielgrzymki do Matki Częstochowskiej, w której uczestniczyły moje dwie wspaniałe córki: 14 to i 11-toletnia (skończy w grudniu). Ja razem z synkiem dojechałam na cztery ostatnie dni (14-go skończył sześć lat i OSTATNI ETAP DOSŁOWNIE PRZEBIEGŁ! Dodatkowym znakiem Miłości Boga do nas jest fakt, że szliśmy w grupie pod patronatem Maksymiliana Kolbe, a synek urodzony w dniu Jego święta) Szłam cztery dni w ciemnościach walcząc z pokusami przeciw wierze, nadziei i Miłości i prosząc o nie. Po powrocie do domu poczułam że Bóg mnie umocnił i odczułam siłę i moc i przynaglenie,… Czytaj więcej »

Diana
Diana
16.08.15 15:17

Kasiu piękne świadectwo, nie znam Cię osobiście, ale już Twoja postawa i w ogóle to, że jesteś mamą 6-tki dzieci wzbudza we mnie podziw. Sama marzę o dużej rodzinie.
Kasiu jesteś piękna, bo jesteś dzieckiem Bożym, pamiętaj o tym. Najprawdziwszą Matką naszą jest Maryja – Ona nigdy nas nie zostawia. A modlitwa sprawia że rozkwitamy w sercu i to piękno wychodzi na zewnątrz.

14
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x